Weronika dalej podróżowała po swojej wyspie obserwując jak wszyscy przed nią klęczą i padają na ziemię wielbiąc jej wspaniałość i piękność. Dziewczyna przyzwyczajona już do tego widoku rozłożyła się wygodnie w lektyce i zamknęła na chwilę oczy, by odpocząć tę wyczerpującą dla niej podróż. Poddani oczywiście czekali, żeby ich władczyni chociaż na chwilę na nich spojrzała - wszak byłby to niezwykły zaszczyt. Nagle do lektyki podbiegł służący władczyni młody chłopak Gordon. Wyrównał on krok z tragarzami tak by mógł porozmawiać z Panią.
- Wasza Wspaniałość - ukłonił głowę, by oddać jej szacunek - Twoi nowi niewolnicy czekają na placu. Wszystko jest oczywiście przygotowane i tylko czekamy na Panią.
Weronika otworzyła oczy i spojrzała na Gordona.
- Kolejni? W sumie przydaliby mi się kolejne siedzenia. Nie chcę mi się tam iść - Weronika pomimo, że nigdy nie musiała używać swoich nóg to uwielbiała tak mówić - Niech zostaną przetransportowani do mojego pałacu i przystosowani jako siedzenia.
Gordon wiedział, że jego władczyni nie korzystała ze zwyczajnych siedzeń, a z niewolników. Ustawieni na kolanach podtrzymani na swoich rękach mężczyźni ustawiali się w ten sposób, by ich Pani mogła wygodnie usiąść. Takie siedzenia miały jednak to do siebie, że często trzeba było ich wymieniać z uwagi na zużycie. Weronika, gdy korzystała z takich siedzeń to wykorzystywała je do granic możliwości.
Podróż Weroniki dobiegła końca. Niewolnicy zatrzymali się przed pałacem i uklękli obniżając lektykę. Pod lektykę szybko przybiegł jeszcze jeden niewolnik i położył się przed nią. Pani wyszła delikatnie z lektyki kładąc nogę na niewolniku, który pod naciskiem ciężaru delikatnie jęknął. Weronika udała się do swojego pałacu nie zwracając uwagi na swoją służbę. Wymęczeni tragarze odnieśli lektykę do garażu z lektykami. Byli wyczerpani do granic możliwości, ale z drugiej strony szczęśliwi, że po raz kolejny mogli wiernie służyć Wielkiej Weronice.
Weronika weszła do swojego przepastnego pałacu, ozdabianego złotem i drogocennymi kamieniami. Jej śmiech rozbrzmiewał w pustych korytarzach, odbijając się od marmurowych ścian. Z każdym krokiem poczuwała coraz większą władzę, którą miała nad swoimi poddanymi.
W jej prywatnej komnacie czekała już na nią kąpiel w mleku i płatkach róż. Otaczali ją najpiękniejsi młodzieńcy, gotowi spełnić każde jej życzenie. Zrelaksowana i zadowolona, Weronika pozwoliła, by zanurzyli ją w ciepłej kąpieli. Młodzieńcy obmywali jej ciało delikatnie i staranie. Weronika w końcu po wyczerpującym dniu mogła pozwolić sobie na odrobinę relaksu.
Tymczasem w podziemiach pałacu, w ciasnych celach, znajdowali się nowi niewolnicy. Słyszeli donośny śmiech swojej władczyni i czuli strach przed tym, co ich czeka. Jutro mieli zostać przygotowani do swojej nowej roli – żywych krzeseł.
Po kąpieli Weronika snuła się po swoim pałacu niczym bogini wśród śmiertelników. Jej życie było niekończącą się ucztą dla zmysłów. Każdy dzień przynosił nowe doznania, nowe twarze, nowe podboje. Następnie zasiadała do uczty przygotowanej specjalnie dla niej. Stoły uginały się pod ciężarem najwykwintniejszych potraw, przyniesionych z najdalszych zakątków świata. Owoce, mięsa, ryby, wina – wszystko to było przygotowane z największą starannością, aby zaspokoić nawet najbardziej wybredne podniebienie. Ludzkie krzesło już na nią czekało. Mężczyzna ugięty na swoich kolanach i rękach miał na plecach niewielką różową poduszkę. Władczyni usiadła na niewolniku, który ugiął się pod jej ciężarem. Było mu ciężko, ale też był bardzo szczęśliwy, że może być pomocy wobec takiej wspaniałej osoby. Weronika pokręciła się trochę na krześle, by usadowić się jak najwygodniej. Mężczyzna z każdym jej ruchem odczuwał ból, ale był do tego przygotowany. Weronika rozpoczęła ucztę. Jej oczy błyszczały z zadowolenia, gdy degustowała kolejne przysmaki. Każdy kęs był dla niej nowym doświadczeniem, nowym podbojem. Z każdym kolejnym daniem, jej apetyt rósł. A wraz z nim rosła jej władza nad wszystkimi, którzy ją otaczali. Niewolnicy, którzy podawali jej potrawy, drżeli z podniecenia i strachu. Wiedzieli, że każda pomyłka może skończyć się dla nich śmiercią. Weronika skończyła ucztę trzymając się za swój brzuch.
- Już dawno się tak nie najadłam - zaśmiała się niewinnie spoglądając w dół na swoje krzesło - chyba nigdy jeszcze nie miałam tak wytrzymałego krzesła. W nagrodę będziesz mógł zjeść to co zostało na stole - pogłaskała go po głowie, a następnie wstała i poszła do swojej komnaty.
Mężczyzna odczuł niesamowitą ulgę, ale też dumę. To był jego najszczęśliwszy dzień w życiu o którym już nigdy nie zapomni.
Dodaj komentarz