Thin line between

Kiedy ta historia się wydarzyła, miałam 25 lat. Pracowałam wówczas w sklepie potocznie nazywanym "Trafiką". Papierosy, tytonie, akcesoria, fajki wodne itp. Robota jak każda inna, po jakimś czasie zaczęło mi się w niej nudzić. Pracy jako takiej nie było dużo, chyba, że w dzień dostawy towaru, wtedy dosłownie modliłam się o koniec zmiany i upragniony odpoczynek. Dni zlewały się ze sobą. Stali klienci z którymi w większości byłam na ty, przychodzili, czasem zamienili słowo, ale bez jakiegoś spoufalania się. W końcu jednak nadszedł dzień, kiedy szef oznajmił iż zmienimy delikatnie ofertę i wprowadzi do obiegu liquidy do e-papierosów. No dobra, jak mus to mus. Roboty co niemiara, różne smaki, moce, pojemności, no istny raj dla e-palaczy. Okazuje się, że nie tylko ja tak myślałam. Po ok. tygodniu od wprowadzenia specyfików do oferty sklepu, klientela powiększyła mi się o jakieś 90%. W większości były to jednak dzieciaki w wieku 15-20 lat, gdyż wtedy jeszcze ustawa nie regulowała co komu można sprzedawać. Nie ukrywam, miło było wreszcie obsługiwać ludzi, którym bliżej było do mnie a nie do moich rodziców. W większości byli to chłopcy, dziewczyny, kobiety również, ale rzadziej. Po jakimś czasie zaczęłam już łapać kto jakie liquidy kupuje i mniej więcej jak często, z niektórymi z tych chłopaków zdążyłam już skrócić dystans i przejść na mówienie sobie po imieniu. Mnie taki stan rzeczy odpowiadał, a oni widocznie czuli się tacy "ważni", że mają "swój sklep". Było kilku z tych chłopaków, którzy przychodzili średnio raz, dwa razy w tygodniu. Wśród nich ON. Szymon- jak się później okazało. Nie wiem co mnie w nim tak pociągało, czy intrygowało, ale nie zmienia faktu, że tak było. Od zawsze miałam jakąś słabość do młodszych chłopaków. Szacowałam, że jest młodszy o jakieś 5-6 lat, ale nie bardzo mnie to obchodziło. Przecież nie szukałam faceta. Przychodził zazwyczaj z jednym bądź dwoma kumplami, nie zawsze coś kupował. Czasami uśmiechał się tylko tymi swoimi oczkami i wychodził nie zamieniwszy ze mną ani słowa. Oczywiście, zawsze było "dzień dobry " i " do widzenia". Któregoś razu, kiedy już zdążyłam zwrócić na niego uwagę i dodać go do mojej kolekcji "ulubionych klientów", przyszedł sam. Jak zawsze rozpromieniłam się na jego widok, dość długo nie przychodził więc powoli traciłam nadzieje, że jeszcze kiedyś zobaczę te jego cudne oczka. Nie wiele wyższy ode mnie, ale hej, może jeszcze rośnie, jeśli wiecie co mam na myśli. Od razu zauważyłam w sobie i swoich reakcjach jakąś zmianę. Już nie potrafiłam luźno spojrzeć mu w oczy bez oblewania się szkarłatem. Oho czyli mnie wzięło. No nic. Obsłużyłam go jak zawsze, starając się nie dać mu poznać, jak bardzo spięta jestem i jak na mnie działa. O ile pamiętam chyba drżał mi głos, ale mam nadzieję, że nie zwrócił na to uwagi.  

Spojrzał na mnie i zapytał o coś związanego z paleniem, a ja odpowiedziałam jak mi się wydaje w żartobliwy sposób. Uśmiechnął się i już go nie było, ale wypowiedziane na koniec "do widzenia" zabrzmiało jak obietnica, a nie pożegnanie. Nie wiem co się tamtego dnia zmieniło. Wiele razy już zdarzało mi się zadurzyć w klientach i zazwyczaj nie trwało to długo i opierało się to głównie na fizyczności, ale tym razem było inaczej. Chciałam poznać tego chłopaka, dowiedzieć się jak ma na imię, ile ma lat, a najlepiej jeszcze jak wygląda bez tych porządnych ciuszków, które zapewne wyprasowała mu mama. Moje myśli zaczęły krążyć w okół tematów, które były lekko mówiąc nie odpowiednie jeśli wziąć pod uwagę to, że mimo wszystko jest klientem i to dużo młodszym ode mnie. Ale nie przejmowałam się tym, aż tak bardzo. Przecież to nie tak, że nagle przy następnym spotkaniu pójdziemy na zaplecze zrzucać ciuchy. Dni, a potem nawet tygodnie mijały mi na fantazjowaniu na ten temat, ale tylko tyle. Szymona bowiem nie widywałam. W końcu moja fascynacja opadła i znów funkcjonowałam w miarę normalnie, jak na wariatkę, która ma ochotę na seks ze swoim klientem. W końcu jednak znów pojawili się w składzie, który najbardziej lubiłam czyli Szymek, jego kumpel i jeszcze jeden śmieszek, który zawsze ale to zawsze miał mi coś ciekawego do powiedzenia, a ja rzucałam się na te informacje jak pies na stek, gdyż dzięki temu mogłam dłużej pozostać w zasięgu wzroku Szymka, a on w moim. Wtedy jednak zdarzyło się coś co wspominam z rozrzewnieniem. Koledzy kupowali jakieś olejki, a on stał lekko z boku i chyba mi się przyglądał, jego kumpel widząc to machnął mu ręką przed oczami i gdy na niego spojrzałam, jego oczy dopiero uciekały z mojego biustu. Pomyślałam sobie, że może ja też nie jestem mu obojętna?  

Dni mijały, wpadłam już w rutynę. Były dni z Szymkiem i dni bez niego. Kiedy się zjawiał, czasami wymieniliśmy 2 zdania, a czasami nawet 2 słów nie. Nie przeszkadzało mi to bardzo, ale wciąż miałam przed oczami ten jego wyraz twarzy, gdy został złapany na wgapianiu się we mnie. Nie robiłam z tym jednak nic. Czekałam. Byłam uosobieniem profesjonalizmu, choć czasem, gdy przychodził z tym kolegą, zdarzało mi się skupiać na nim całą uwagę i obserwować reakcję Szymona. I oczywiście coś takiego działało jak trzeba, choć później miałam wyrzuty sumienia, bo wydawało mi się iż ten kumpel coś za bardzo angażuje się w te słowne przepychanki ze mną. Ale to nie istotne.  

Kolejnym "starciem" był piękny czerwcowy dzień. Od rana upał, ja w wydekoltowanej bluzce uwijam się obsługując kolejnych klientów. Kiedy wreszcie trochę się uspokoiło, ruszyłam na zaplecze aby zrobić sobie wodę z sokiem zagęszczonym. Trochę to trwało, a jak wróciłam na salę to spostrzegłam, że widok za oknem diametralnie się zmienił. Lało jak z cebra. Takiego oberwania chmury nie widziałam już dawno. W momencie zrobił się potop na ulicach. Stwierdziłam, że skoro tak, to wielkiego ruchu już nie będzie, kto wychodzi na taką pogodę z domu? Ruszyłam więc znów na zaplecze, aby otworzyć sobie drugie wyjście ze sklepu i w drzwiach zapalić papierosa. Nie był to najmądrzejszy pomysł, gdyż tak padało, że po kilku sekundach ja, metr podłogi zaplecza oraz papieros byliśmy cali mokrzy. Zrezygnowana wróciłam na sklep. Usiadłam w kąciku i zaczęłam czytać jakiś kryminał. Wtem, do sklepu wpadli zziajani i kompletnie mokrzy Szymek ze Śmieszkiem. Jak tylko ich zobaczyłam, miałam ochotę zarzucić na obu suchy ręcznik i wytarmosić ich po tych mokrych włoskach. Wyglądali wręcz nieprzyzwoicie kusząco. Prawie od razu poczułam, że coś zaczyna się dziać. Jak to zazwyczaj bywało, zaczepiłam od razu tego "bezpiecznego " kolegę, nawet nie patrząc na Szymona, choć trzeba przyznać- ciężko było. Gdy już przeszliśmy przez etap grzeczności oznajmiłam świętoszkowatym tonem iż "chyba trochę pada na polu" spojrzałam figlarnie na śmieszka, ale o dziwo odpowiedział mi obiekt moich westchnień.  

-Pani też chyba jest mokro. - Słowo daję, myślałam, że się przesłyszałam. Skąd on niby to wie? Aż tak to widać? Dopiero po chwili strzeliłam mentalnego facepalma, gdy dotarło do mnie, że chodziło mu o mokre plamy na mojej bluzce i kilka kropel deszczu, które leniwie znikały w załomach dekoltu spadając z kosmyków włosów. Od samego jego spojrzenia miałam ochotę poprosić go o zebranie językiem tych kropel, ale zachowując twarz, nonszalancko przeczesałam włosy palcami i wróciłam do modułu obsługi klienta, co lekko zbiło obu z tropu. Wzięli co chcieli i ruszyli do wyjścia bez słowa, ale o dziwo każdy z nich zatrzymał się przed wyjściem i odwrócił, aby z uśmiechem pożegnać się ze mną. Oczywiście, tym który zamykał drzwi i posłał mi pożegnalny uśmiech był Szymon.  

  

Długo rozmyślałam o tamtej sytuacji, jak zawsze wymyślałam inne scenariusze i przykładowe dialogi na które oczywiście już dawno było za późno, lubiłam to jednak robić bo w jakiś sposób pozwalało mi to zapomnieć o tym, że nigdy nie będę miała szansy nawet poflirtować z Szymonem, a co dopiero rozebrać się przed nim.  

Nastały wakacje, a mój wybranek przestał znów pokazywać się w sklepie. Widocznie wyjeżdżał i nie miał możliwości mnie odwiedzać. Usychałam z tęsknoty, choć nie łatwo było mi się do tego przyznać.  

Było to głupie, bo przecież nic o nim tak na prawdę nie wiedziałam. Znałam jedynie jego upodobania jeśli chodzi o palenie i ewentualnie miałam nikłe pojęcie o tym, że może - ale tylko może- mu się podobam. Wielokrotnie zdarzało mi się fantazjować o tym jak to wreszcie zbiera się na odwagę i wyznaje mi, że też ma na mnie ochotę, ale oczywiście takie chwile pozostawały jedynie w sferze marzeń. Z utęsknieniem oczekiwałam września. Wreszcie nadszedł. Już 3 dnia szkoły mnie nawiedził. Tak się podjarałam tą wizytą, że nie byłam w stanie znów spojrzeć mu w oczy, na szczęście udało mi się zagadać do niego i jako tako odnowić nikłą więź, która się przez wakacje nadwątliła. O dziwo Szymek zachowywał się, jakby minione 2 miesiące nie miały miejsca, a nawet więcej. Skrócił dystans między nami, cały czas patrzył mi w oczy i uśmiechał się czarująco. Nie wiedziałam czemu zawdzięczam tę pozytywną zmianę, ale przyjęłam ją z lekkim podnieceniem i wdzięcznością. Z naszej rozmowy wynikło, że owszem wciąż się uczy, ale ma ogromne plany na przyszłość, własny biznes w jakiejś technicznej dziedzinie, o której nie miałam zielonego pojęcia, ale to nie znaczy, że nie mógł mi o tym opowiedzieć. Ciągnęłam go za język jak najbardziej się dało, pilnując tylko by nie wyjść na nachalną, ale on chyba również się za mną stęsknił, bo gadał jak najęty. Była to jak dotychczas nasza najdłuższa rozmowa. Gdy w końcu się pożegnał i wyszedł jak zawsze z tym swoim słodkim uśmieszkiem nie mogłam powstrzymać drżenia rąk i powolnego pulsowania łechtaczki. Nie sądziłam, że zwykłą rozmową spowoduje u mnie takie reakcje, ale fakty pozostawały faktami. Podniecał mnie ten chłopak i to coraz bardziej. Jak tylko wróciłam do domu oczywiście myślami przy Szymku, ulżyłam sobie. Nie trwało to długo, bo nie miałam żadnych problemów z wyobrażeniem sobie jego ust pieszczących mój obojczyk, czy zręcznych palców technika torujących sobie drogę do mojego wnętrza. Czułam, że tak seksowny i czarujący chłopak musi znać się na rzeczy, a nawet jeśli nie - to ja mogę go nauczyć. Nie podejrzewałam aby miał dziewczynę. Było w nim coś świeżego, nieśmiałego i takiego "dziewiczego". Tak jakby każda nasza rozmowa stanowiła dla niego nieliczny kontakt z płcią przeciwną. Intrygował mnie, ale nie tylko w sposób fizyczny, seksualny. Odkryłam, że coraz częściej myślę o nim nawet nie w aspektach erotycznych, ale tak w ogóle. Gdzie jest, co robi, co dzisiaj ma w planach. Stał się dla mnie niejaką obsesją, choć delikatną. Przeszukałam portale społecznościowe, w celu znalezienia jakiejś jego fotki abym mogła jeszcze nacieszyć nim oko pomiędzy jego zakupami, jednak bezskutecznie. Nie zajęło mi to wiele czasu, więc pozostało jedynie czekać i nie uschnąć z tęsknoty przed następnym spotkaniem. Długo czekać nie musiałam. Chłopcy w 3 pojawili się już w następnym tygodniu. Zarówno kumpel jak i Śmieszek mieli mi wiele do powiedzenia i prześcigali się w śmiesznych i zaczepnych komentarzach, zaś Szymek siedział dziwnie cicho. Gdy zwróciłam na niego uwagę i jakby spojrzeniem zapytałam go czy coś nie tak, dopiero wtedy włączył się do rozmów, ale widać było, że jest jakiś nie swój. Koledzy zaczęli go męczyć dlaczego się tak zachowuje, ale tylko pogorszyli sytuację i wtedy dotarło do mnie, że on jest najzwyczajniej w świecie zazdrosny. Siedzi cicho w kącie i się nie odzywa, ponieważ denerwuje go, że koledzy mają, ze mną takie luźne stosunki, a on nie. Znów zalała mnie fala sympatii do tego nieśmiałka i postanowiłam, że jak tylko będziemy sam na sam to mu to wynagrodzę.  

Okazja nadarzyła się już następnego dnia.  

Przyszedł jak zawsze, ja znów byłam zdenerwowana jak na pierwszej randce, ale starałam się tego nie okazywać. Rozmawialiśmy normalnie, na zwykłe tematy, choć na pewno nie były to zwykłe tematy pomiędzy klientem a sprzedawcą. Ponieważ jednak rozmowa bardzo się kleiła, a uśmiech na jego twarzy stawał się coraz szerszy postanowiłam zignorować aniołka siedzącego mi na ramieniu i kiwającego z dezaprobatą głową i złamać lekko bariery między nami.  

-Słuchaj, już tyle tu przychodzisz, możesz mi mówić po imieniu. Kalina. - Wyciągnęłam do niego rękę z nieśmiałym uśmiechem, a kiedy on ją uścisnął i wypowiedział swoje imię głosem o pół tonu niższym niż zazwyczaj się wypowiada, wiedziałam, że wpadliśmy oboje. Miał bardzo miłą skórę i pamiętam, że od razu wyobraziłam sobie, że jego penis pewnie jest jeszcze milszy w dotyku. Spojrzeliśmy na siebie zawstydzeni i od razu schowałam rękę pod ladę, aby nie widział jak drży. On jednak widocznie speszył się jeszcze bardziej niż ja, gdyż zaraz się pożegnał i czmychnął.  

Z rozpaczą pomyślałam, że wszystko spieprzyłam i więcej się nie pojawi, bo nie potrzebnie wyskakiwałam z tym imieniem, o dziwo jednak już kilka dni później znów zawitał i znów był sam.  

Gdy tylko usłyszałam "dzień dobry" zamiast zwykłego "cześć" zrobiło mi się słabo. A więc to jednak był błąd, on nie chciał zmiany w naszych stosunkach. Byłam dla niego tyko ekspedientką a nie kandydatką do igraszek. Spojrzałam na niego niepewnie, ale uśmiechał się tak jak zawsze, więc odetchnęłam. Podałam mu zamówiony towar i podałam resztę. On jednak nie puścił mojej dłoni, tylko lekko ją ścisnął i jednym palcem przejechał po wierzchu w delikatnej pieszczocie. Momentalnie mnie zapalił. Nie miałam jednak odwagi na niego spojrzeć, choć czułam, że z każdym ruchem jego palca patrzy na mnie i bada reakcje. Czerwona na twarzy odetchnęłam głębiej, gdy dotarł palcem do przegubu i sunął dalej w górę. Nie wiem jak to by się skończyło, ale ktoś wszedł do sklepu i mój amant odskoczył jak poparzony, a ja wreszcie odzyskałam jakąkolwiek wole i spojrzałam na niego. Był równie zaczerwieniony jak ja, ale niczego więcej nie doświadczyłam, gdyż rzucił tylko "do widzenia" i wyszedł. Myślałam o minionych wydarzeniach praktycznie przez cały czas i nie mogłam się doczekać, aż to cokolwiek co się między nami rodzi, wreszcie wykiełkuje.  

Rozpamiętywałam to uczucie i jego zręczne palce na mojej ręce i od razu się podniecałam. Teraz robienie sobie dobrze z myślą o nim było jeszcze łatwiejsze i szybsze niż przedtem.  

Na ponowne spotkanie musiałam czekać aż 2 tygodnie. W końcu jednak zjawił się i wręczył mi małą lekko "niedorozwiniętą" różyczkę. Oczywiście tłumaczył się tym, że jak wyszedł już ze szkoły to tylko takie zostały w kwiaciarni, ale ja o to w zasadzie nie dbałam, instynktownie pochyliłam się do przodu i złożyłam na jego policzku szybkiego całusa. Bez słowa poszłam na zaplecze, aby odłożyć kwiat do maleńkiej filiżanki z wodą. W tym czasie jednak nie słyszałam niczego co działo się na sklepie i trochę mnie to zaniepokoiło. Czyżby sobie poszedł? Nie domyślił się, że muszę się zaopiekować kwiatuszkiem? Zaskoczona poczułam jego dłoń na swoim łokciu. Zadziwiające, że moje ciało do razu wiedziało, że to on. Odwróciłam się, a gdy wreszcie stanęliśmy twarzą w twarz, bez dzielącej nas lady sklepowej nie mogłam się powstrzymać od chłonięcia tego widoku. Był wręcz idealny. Lekko falujące ciemno brązowe włoski, zielone oczy. Trochę tylko wyższy ode mnie, widać było już zarys muskuł pod t-shirtem ze śmiesznym nadrukiem. Patrzyłam na niego nic się nie odzywając i tylko czekając. Bezwiednie zaczęłam szybciej oddychać, on też. Denerwowałam się, ale było to raczej nerwowe podniecenie niż strach. W końcu niemal równocześnie pochyliliśmy się w swoją stronę. Jego usta całowały tak delikatnie, tak cudownie. Przygryzłam jego górną wargę dając mu do zrozumienia, że w pełni akceptuję to co się stało. Lekko pchnął mnie na ścianę, a gdy moje plecy już się o nią oparły, wsunął dłonie w tylne kieszenie moich jeansów. Przez materiał czułam jak paluszkami delikatnie masuje moje pośladki. Cholera, dobry był. Całkowicie zatraciliśmy się w pocałunku, bo cóż tu dużo gadać, był obłędny. Gdy w końcu oderwał się ode mnie, nie mogłam złapać tchu, a moje spojrzenie od raz powędrowało do przodu jego dresowych spodni, który nosiły już ślady jego erekcji. Co prawda wypukłość nie była sporych rozmiarów, ale była. Niesamowicie mnie to nakręciło i znów dotknęłam jego ust. Od razu oddał pocałunek i tak trwaliśmy sama nie wiem ile. Oczywiście tym kto odkleił nas od siebie był jakiś koleś, który akurat wtedy musiał przyjść kupić sobie papierosy. Niechętnie ruszyłam przez zaplecze i obsłużyłam kolesia. Gdy wydawałam mu resztę zauważyłam tylko plecy Szymka i usłyszałam dźwięk zatrzaskujących się drzwi. Poczułam rozgoryczenie i złość. Dlaczego znów uciekł? Nie podobało mu się? Nie wierzę!

Nie dość, że zafundował mi pocałunki, od których spokojnie można byłoby dojść w sprzyjających warunkach to jeszcze zostawił mnie niezaspokojoną i nawet nie zadzwoni bo nie wie pod jaki numer.  
Tradycją już stało się dla mnie doprowadzanie się do orgazmu przy wspominkach, ale tym razem było inaczej. Nie potrafiłam dojść, gdyż moje ciało poznało już jego smak i zapach i nie zadowalało się tylko fantazjami. Chciało jego i ja też chciałam, jego całego. Miałam gdzieś etykę zawodową, czy to że w zasadzie ślinie się do małolata. Teraz nie miało to już żadnego znaczenia i miałam nadzieję, że on też to wie. Dane było mi się przekonać, gdy przyszedł na zakupy prawie miesiąc po tamtym incydencie. Wparował i nim zdążyłam go choćby opieprzyć, już chwycił mnie za rękę i ciągnął na zaplecze. Nie spodziewałam się tego, więc gdy wreszcie oparł mnie o tamtą pamiętną ścianę byłam lekko zziajana. Ale nie tylko dlatego. Wróciły do mnie wszystkie wspomnienia. Jego język w moim gardle, dłonie pieszczące tyłek, to roziskrzone spojrzenie. Zapragnęłam tego wszystkiego jeszcze raz. Pochyliłam się w jego stronę z nadzieją, że on też ma na to ochotę. Na początku odsunął się delikatnie, spojrzał mi w oczy i potarł moje usta swoimi. Już czułam, że jestem mokra, a on nawet mnie nie dotknął. Byliśmy praktycznie tego samego wzrostu, patrzenie mu w oczy było najprostszą drogą do zatracenia. Przymknęłam powieki i odchyliłam głowę do tyłu na tyle na ile pozwalała mi ściana. Momentalnie na mnie naparł i przejechał nosem a potem ustami po moim obojczyku. Dotyk ten był tak nowy i ekscytujący, że palił moją skórę. Bez ostrzeżenia ukąsił moją szyję, a ja jęknęłam, nawet nie zdając sobie sprawy, że takie dźwięki mogą się ze mnie wydobywać. Chyba mu się to spodobało, bo od razu poczułam twardość w okolicy łona. Odnalazł moje usta i znów walczyliśmy zaciekle i namiętnie. Znów zatraciłam się w tym pocałunku, resztkami tylko sił pamiętając, że jestem w pracy i w każdej chwili ktoś może wejść i nam przerwać. Szymon zachęcony moimi jękami podniósł bluzkę do góry i palcami wyznaczał drogę w górę. Dotyk ten działał paraliżująco. Moja łechtaczka pulsowała i nic nie mogłam na to poradzić. Chciałam, by wreszcie mnie dotknął, a nie przedłużał te tortury. On jednak miał zupełnie inny plan, gdyż zjechał ustami na mój dekolt, a od spodu chwycił brodawkę przez materiał bluzki tym samym doprowadzając mnie do cichego skomlenia. Nieświadomie ocierałam się o niego i chyba powtarzałam jego imię. On tylko oddychał szybciej co i rusz zostawiając na moich ustach szybkie pocałunki. Coraz mocniej dociskał swojego penisa do mojego brzucha i gdy już czułam, że zaraz wciśnie mnie w ścianę, podniosłam jedną nogę i oplotłam go. Momentalnie pojął o co mi chodzi i podsadził mnie. Podobało mi się, że wreszcie mam wolne ręce i to ja mogę go torturować. Dotknęłam jego twarzy, a jego wpół otwarte powieki i zielone napalone oczy nakręciły mnie jeszcze bardziej. Przejechałam po krzywiźnie jego szczęki i wyczułam delikatny, całkiem możliwe że pierwszy zarost. To również mi się spodobało, więc kontynuowałam wycieczkę cały czas go całując. W tym czasie jego dłonie już na dobre przylgnęły do moich pośladków i ugniatały je zdecydowanie. Co jakiś czas - ku mojej uciesze zahaczał palcem lub dwoma o moją szparkę pocierając ją delikatnie. Dzięki ci twórco legginsów. Dzięki temu cienkiemu i przylegającemu materiałowi czułam wszystko bardzo dokładnie, a on na pewno już dawno wyczuł moje przemoczone majtki. Jego penis ocierał się o mnie nieustannie i gdy tylko miałam okazje dotykałam go przez spodnie, ale już nie mogłam się doczekać, aż będzie mi dane zrobić to bez żadnego zbędnego materiału. Przez to całe ocieranie byłam już tak blisko, że wiedziałam, że jeszcze max minuta i będzie po wszystkim. Nie wiedziałam, czy chce aby mój pierwszy (wiedziałam, że nie ostatni) orgazm z Szymkiem odbył się u mnie w pracy. Nie chodzi o to, że miałam jakieś opory. To znaczy nie tylko o to. Jestem osobą bardzo głośną i obawiałam się tego, że gdy dojdę usłyszą o tym na całej ulicy, a na to przecież nie mogłam pozwolić.  

Delikatnie odsunęłam najpierw jego klatę, choć nie przestał mnie całować, to delikatnie się oddalił. Potem zeskoczyłam z jego bioder, ale zrobiłam to o tyle powoli, że zahaczyłam o wystającego penisa, a ten otarł się o moją łechtaczkę wywołując ostateczne skurcze, poczułam, że dochodzę. Kurczowo złapałam Szymka za rękę aby się podtrzymać, on jednak w lot pojął co się dzieje. Błyskawicznie chwycił moją pierś w dłoń i tarł sutek a drugą ręką szparkę. Jęczałam wbrew sobie i wszystkiemu, nie chciałam aby wszyscy wiedzieli jak mi cudownie. To miała być nasza tajemnica. Mój kochanek chyba nie spodziewał się tak głośnego finału bo zaraz zatkał mi usta swoją dłonią. Ja nie do końca jeszcze kontaktując, polizałam go po wewnętrznej stronie dłoni. Gdy jej nie zabrał, a jedynie lekko docisnął jeden palec, poczytałam to za zachętę. Zaczęłam jeździć językiem wzdłuż tego jednego palca a zaraz po kolejnych. Przesunął lekko dłoń tak, by koniuszki palców zgrywały się z kącikiem moich ust. Może go zaskoczyłam, może taki miał plan, ale od razu wzięłam jeden z palców w usta i zaczęłam ssać, tak jakby to był jego penis. Od razu dał mi znać, że kocha to co robię. Jego jęk był nawet głośniejszy niż mój. Spodobał mi się widok jaki właśnie przedstawiał chłopak z moich snów, więc wykorzystałam to jeszcze bardziej. Klęknęłam. Nie od razu jednak wyciągnęłam penisa na zewnątrz. Przejechałam ustami po rozporku i delikatnie potarłam krocze policzkiem, jęknęłam przeciągle. Zdecydowanie było jak w moich fantazjach, a nawet lepiej. Chłopak nagle poderwał mnie w górę i pocałował tak namiętnie, że zapomniałam na sekundę co właściwie chciałam zrobić. Jego ręka automatycznie pognała do mojego dekoltu i sutków, które błagały o pocieranie, drugą zaś znów mnie podsadził i oplotłam go w pasie. Uczucie było cudowne. Byłam tak mokra, że bez problemu mógł ocierać się o mnie lekko unosząc a następnie opuszczać i słuchać symfonii jęków. Gdyby nie przeszkadzające już teraz ciuchy, wbiłby się we mnie po same jądra i co tu ukrywać, miałam nadzieję, że zaraz to zrobi.  
On jednak raptownie zatrzymał się w pół gestu jakim było sięgnięcie po moją pierś i wyciągnięcie jej z osłony bluzki. Zmarszczył brwi, rzucił jedno zirytowane spojrzenie na wyjście na salę sklepową, a ponieważ ja nadal stałam w miejscu lekko popchnął mnie dając do zrozumienia, że drugi raz z rzędu ktoś nam przerwał.  

Wiecie jak ciężko rozmawia się z ludźmi mając Niagarę między nogami, sterczące sutki i szał na głowie, a na kilometr pachnie od was seksualnym napięciem i namiętnością?  

Teraz ja też wiem.

kejtidzi666

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 4660 słów i 25023 znaków, zaktualizowała 14 wrz 2016.

6 komentarzy

 
  • Użytkownik nanoc

    Doooobre Mam nadzieję że będzie ciąg dalszy> CZEKAM!!!  :yahoo:

    23 paź 2016

  • Użytkownik Jerry

    Trafika w Rzeszowie? :D

    16 wrz 2016

  • Użytkownik pieszczoch45

    Bardzo bardzo łądne, pozdrawiam i życzę miłego dnia

    16 wrz 2016

  • Użytkownik avicci69

    Fajne

    15 wrz 2016