Gdy ostatnio spojrzałem na zawieszony na ścianie zegar, to wskazywał osiemnastą piętnaście. Zabrakło mi odwagi by ponownie otworzyć ponownie oczy, ale musiało minąć chyba ze dwadzieścia minut, ale efektów kroplówki nadal nie czułem. Miałem wrażenie, że głowa pęknie mi na pół. Dosłownie, czułem jakby tasak przecinał mi czaskę od lewego ucha, nieco w poziomie i na skos przechodził przez zatoki aż do szczęki. Takiej migreny nie miałem od dawna. Zawsze towarzyszyło im nieznośne pulsowanie krwi, raziło mnie światło i czułem każdy zapach wokół mnie w sposób, który odbierał ochotę do oddychania. Tym razem jednak (chociaż może zawsze tak sobie to tłumaczyłem?) wszystko było na krawędzi. Siedziałem, a może bardziej wpół Leżałem bez ruchu na sofie w dyżurce lekarskiej. Pod dłonią czułem spękany, nieprzyjemny w dotyku skaj "wypoczynkowej" części pomieszczenia. Starałem się skupić na jedynej przynoszoszącej w tym momencie uldze rzeczy - uczuciu chłodu spływającej przez ramię kroplówki ze środkami przeciwbólowymi.
Bycie mężem lekarza internisty ma swoje zalety, oczywiście poza czysto finansowym wymiarem. Jedną z nich jest to, że gdy przyjdzie choroba (ale gdy już naprawdę jesteś bliski śmierci, bo wcześniej żona będzie bagatelizować), to jest szansa na nieco szybszą konsultację i doraźną pomoc. Tak było w tym przypadku: ból głowy zaczął się po południu, w pierwszym rzucie przyjąłem paracetamol + kawa, potem różne NLPZ, następnie lek przeciwmigrenowy na receptę, 2 godziny w coraz gorszym stanie w łóżku (tu już w pełni przygaszone światła, uchylone okno dla napływu świeżego powietrza - na szczęście tego dnia kopciuchy z okolicy nie truły), po czym telefon do żony i jazda na SOR. To była sprawdzona ścieżka w przypadkach, gdy moje lekarstwa nie działały. Na taki atak migreny, który raz na parę miesięcy ścinał mnie z nóg, działały podane w kroplówce leki przeciwbólowe. Kolejnym plusem było to, że nie musiałem siedzieć w przepełnionej części wspólnej SORu, tylko Magda zawsze umieszczała mnie w dyżurce lekarskiej, która była do jej wyłącznej dyspozycji. Tym razem jedna z ratowniczek (Ewa lub Ela, nie pamiętam. Miała duże, opięte bluzką cycki, ale w tamtym momencie fakt ten zanotowałem i nie roztrząsałem jakoś specjalnie) założyła mi wenflon, ustawiła kroplówkę i opuściła dyżurkę.
- Słuchaj, możesz tu zostać dłużej, ja o siódmej schodzę i jadę do domu. Zmieni mnie Beata, i jakby ci się nie polepszyło to ona dołoży kolejną kroplówkę, ok? Może faktycznie masz ten łeb pusty, jak brzuch pusty to też boli.
- No, pewnie kochanie - odjęknąłem, siląc się na uśmiech. Żart stary, suchar jakich mało, ale standard w takich sytuacjach.
Magda ucałowa mnie delikatnie w polik, poprawiła nieco przykrywający mnie koc i wyszła z dyżurki. Wtedy właśnie spojrzałem po raz ostatni na zegar. Moje myśli odpływały raz po raz w różnych kierunkach od nieznośniego, wiercącego głowę pulsu, i w którymś momencie odpłynęły na tyle skutecznie, że przysnąłem. Zbudziło mnie trzaśnięcie drzwi i pomyślałem, ze to żona wróciła, albo może ta ratowniczka z cyckiem pojawiła się na jej zlecenie. Otworzyłem jedno oko, nikogo nie widać, w pokoju ciemno i jedynie z uchylonych drzwi toalety sączyło się światło. Aha, czyli jednak Magda, pewnie się zbiera do domu.
- Kochanie, już nie umieram - zaraportowałem.
- To dobrze Marek, że nie umierasz, ale ja nie jestem twoje kochanie - usłyszalem głos, w którym od razu rozpoznałem Beatę, po czym wychyliła się łazienki. Jej uśmiechnięta, sympatyczna buzia zawsze wprawiała mnie w dobry nastrój. Informacja, że to ona zmieni Magdę nie utkwiła mi w pamięci, więc byłem tym bardziej mile zaskoczony. Ból głowy nie ustąpił całkowicie, ale mogłem chociaż bez odrętwienia rozejrzeć się wokół i poprawić pozycję na sofie.
- Aaa, sorry Beata, myślałem, że to Magda jeszcze się tu kręci.
- W porządku, powiedziała mi co i jak. Gdy zmieniałam ją godzinę temu to spałeś tu jak dziecko. Kroplówka pomogła jak widzę?
- Tak, jest już w sumie prawie ok - odparłem.
Beata podeszła do mnie i odłączyła rurki wiszące z pustej już butelki, po czym przesunęła stojak na bok sofy, wzięła z biurka kubek kawy i usiadła obok mnie. Już w pierwszym momencie gdy się zbliżyła, a jej związane w kucyk włosy opadły w moim kierunku, poczułem ciepły i przyjemny zapach. Najwidoczniej moje zmysły były nadal nieco wyostrzone, bo wcale nie usiadła jakoś specjalnie blisko mnie, po prostu ją poczułem. Niestety przyniesiony przez nią kubek kawy wszystko zepsuł.
- Aha. Ale może zostań tu jeszcze chwilę, co? Ja i tak muszę wrócić na SOR, jest w tej chwili dwóch pacjentów do zbadania, ale potem - miejmy nadzieję - spokój.
Beata lekko się uśmiechała, rozmawialiśmy jeszcze przez parę minut o mojej migrenie, pracy na SOR i jak obskurna w sumie jest ta dyżurka, a ja dopiero pod koniec zdałem sobie sprawę skąd na jej twarzy zawitał ten uśmiech. Nie byłem tego świadom, ale najwidoczniej przez cały czas miałem wzwód, który wyraźnie się uwypuklał, zupełnie jakby ktoś włożył pod koc pół petli podwawelskiej. Ten opis powstał w mojej głowie już po jej wyjściu, i czułem raczej zażenowanie niż rozbawienie. W dni takie jak ten erotyczne ekscesy nie zaprzątały moich myśli (stąd zerowa reakcja na biuściastą ratowniczkę, tudzież cudny wręcz tyłek mojej Magdy w kostiumie lekarskim). Mój penis postanowił zatem się obudzić wtedy, gdy ja się zdrzemnąłem. Ciekawe, czy Beatę rozbawiło to dopiero teraz, czy zauważyła już wcześniej? Bardzo ją lubiłem - zarówno jako koleżankę, ale także jako kobietę. Niejednokrotnie rozmarzałem się jakby to było, gdybym to z niej mógł ściągnąć lekarski uniform, rozchylić jej nogi i wepchnąć się do środka. Fizycznie była podobna do Magdy. Nieco niższa, dłuższe proste włosy zazwyczaj związane w kucyk, może trochę bardziej pękata - ale w ten seksowny, bardzo lubiany przeze mnie sposób. Przez te parę minut spędzonych wspólnie w dyżurce nie obłapiałem jej wzrokiem jak to miałem w zwyczajny podczas spotkań przy różnych okazach, ale gdy byłem już sam to z przyjemnością przywoływałem jej obraz w głowie. Już już dochodziłem do momentu, w którym zdejmowała stanik, gdy z fantazji obudził mnie telefon - dzwoniła Magda.
- I jak, żyjesz?
- Tak, jest lepiej, chociaż nadal czuję pulsowanie - odpowiedziałem, nie zdradzając, ze chodzi o pulsowanie krwii w moim wyprężonym penisie.
- To poproś Beatę, żeby dołożyła ci jeszcze pyralginy, półtora gram.
- Tak chyba zrobię i jak tylko to zejdzie, to zabieram się do domu. Która w ogóle jest?
- Prawie dziewiąta. Ja sama zbieram się do spania, chyba, że chcesz, żeby na ciebie poczekać?
- Nie, spoko, idź, jesteś przecież zmęczona a ja właśnie pospałem.
- Dobrze kochanie, nie marudź tam Beacie, podziękuj i wracaj.
- Ok, pa.
Rozłączyliśmy się. "Chętnie bym jej podziękował na swój sposób" - pomyślałem. Ale na tym musiało się to skończyć, bo faktycznie czułem się już całkiem ok i tylko wizja spędzenia paru kolejnych minut z nią sam na sam w dyżurce mnie tu trzymała. Ziewnąłem, przeciągnąłem się odkrywając jak bardzo można zesztywnień na tej koszmarnej sofie. Obok sofy stała sportowa torba dyżurowa Beaty. Mój wzrok przykuł wystający z niej kawałek materiału. Wiedziony ciekawością sięgnąłem po niego, i ciesząc się jak dziecko odkryłem, że to jej biustonosz, najwidoczniej zabrała na zmianę po dyżurze. Wyciągnąłem go, żeby sprawdzić - w końcu byłem ciekawym świata mężczyzną - oznaczenie na metce. Wizualia opinającej biust bluzki i wyobrażenie tego, co pod spodem to jedno, ale ujęcie techniczne, wymiarowe to rzecz zupełnie inna. I wtedy wpadłem jak śliwka w kompot: zajęty poszukiwaniem metki z oznaczeniem (o rany, 75 D, tego bym nie przypuszczał, najwidoczniej Beata potrafi tak dobierać strój, żeby zniwelować prawdziwy rozmiar swoich cycków) nie usłyszałem jak drzwi do dyżurki otwierają się, a do pokoju wszedł nikt inny jak ona właśnie. Siedziałem jak pajac z jej biustonoszem w ręku, ona stała przy drzwiach i gapiła się na mnie. Ja spojrzałem na nią, ona na biustonosz, ja rzuciłem go na torbę, ona rzuciła się do toalety. "No to pięknie, ale wtopa" - pomyślałem - "Jak doniesie o tym Magdzie, to się nie wytłumaczę za chiny ludowe". Wstałem i zebrałem ze stolika telefon, portfel i chciałem jak najszybciej wydostać się na zewnątrz, ale nie mogłem tak po prostu uciec.
- Beata, to ja już się zwijam do domu. No i... sorry, myślałem, że to Magdy torba.
- Aha, jasne, poczekaj moment - dobiegło do mnie z łazienki. To "jasne" to było takie z gatunko "nie ściemniaj" niż potaknięcie. Ale w sumie czego się spodziewałem, to kłamstewko nie mogło przejść gładko, nie?
Siadłem jednak z powrotem na sofie, zaczałem składać koc, upchnąłem biustonosz w torbie na swoim miejscu. Beata wyszła z łazienki.
- Pacjenci postanowili ulotnić się z SORu, więc mam wolne. A co takiego cię zainteresowało w mojej bieliźnie? - spytała prosto z mostu siadając obok mnie.
- Eee... tak naprawdę to chciałem sprawdzić rozmiar miseczki.
- Aha - odparła z uśmiechem. Cisza. - ale po co, przecież widać... co takiego u was mężczyzn jest, że biust tak bardzo was interesuje?
Czułem się już na tyle dobrze, że postanowiłem być bezczelny i odbić piłeczkę:
- Beata, nie raz mnie pewnie przyłapałaś na gapieniu się w twój dekolt, a i Ty nie bądź takie niewiniątko, bo sama zgapiłaś mój wzwód gdy tu spałem - i nie zaprzeczaj, widziałem Twój uśmiech poprzednim razem.
- Noo... fakt - odpowiedziała i uśmiechnęła się, odwracając wzrok - ale nie sprawdzałam rozmiaru przecież. To już dodała pod nosem, niby tak na marginesie.
I to wystarczyło, żeby potok myśli nabrał rozpędu. Jak kobieta może sprawdzić rozmiar członka? Oczywiście, biorąc go w rękę. Obraz ten wwiercił się błyskawicznie w moje myśli. Siedzieliśmy sobie na tej sofie w ciszy i półmroku rozświetlonym przez biurkową lapkę.
- No, to skoro ja sprawdzałem, to i ty możesz - wypaliłem, idąc już całkiem na rympał.
- Co?!
- Byłoby wtedy uczciwie, chyba, że doniesiesz Magdzie o tym co zobaczyłaś i całkiem mnie pogrążysz. Mówiąc to celowo poruszyłem biodrami, niby to poprawiając swoją pozycję ale tak naprawdę chciałem przykuć jej uwagę na mojego penisa, który to ponownie zaczął nabrzmiewać pod dresowymi spodenkami.
- Zgłupiałeś zupełnie. Co było w tej kroplówce? - odpowiedziała chłodno. Ale mimo tego spoglądała raz na mnie, a raz całkiem bezwstydnie na wypukły zarys na boku mojego lewego uda. Po paru sekundach szybkim ruchem położyła na nim swoją lewą ręką, głowę odwróciła w kierunku lekarskiego biurka. Sam drgąłem z wrażenia, ale też błyskawicznie spiąłem się, pompując do swojego kutasa nieco więcej energii tak, aby jeszcze bardziej się napiął pod jej dotykiem. Beata docisnęła go palcami przez materiał i nadal nie patrząc, zbadała gdzie się zaczynał a gdzie była jego nabrzmiała końcówka. Usłyszałem, że zeszło z niej powietrze. Dołączyłem do niej chwilę później, poruszyłem nieco biodrami żeby wykorzystać ruch jej badawczej dłoni do faktycznego posuwu po powierzchni fiuta. Beata nie opierała się i także bardziej przyłożyła się do "badania": spojrzała ponownie najpierw na swoją dłoń, potem na mnie i znów w dół. Obróciła tułów w moją stronę i zmieniła ręką masującą na prawą, a lewą podparła na sofie. Góra kostiumu wspaniale opięła się w tym momencie na zebranym w tej pozycji do kupy biuście, co nie uszło mojej uwadze - sięgnąłem dłonią w tym kierunku i rozchyliłem nieco poły, aby zerknąć na to, co ukrywało się pod spodem. Ruch dłoni Beaty był już całkiem miarowy i pozostawiał złudzeń - udało jej się chwycić przez spodnie główkę i miarowo ją masowała i ugniatała.
- Chodź, usiądź na mnie - powiedziałem, ale nie chciałem pozostawić tego tematu do dyskusji i po prostu pociągnąłem jej tułów w moim kierunku. Beata podniosła się lekko a szpitalne crocsy spadły z lekkim stukotem obok sofy, po czym siadł okrakiem na moich kolanach. Co więcej, od razu ucelowałą swoim kroczem na podłużnym kształcie mojego kutasa, ale jakby dla pewności dobrej pozycji poruszyła się w przód i w tył. Przytrzymując ją tuż nad tyłkiem przyciągnąłem ją do siebie i połączyłem z nią ustami w delikatnym z początku pocałunku, który po chwili przeszedł intensywne zwarcie, poszukiwanie siebie językami, wspólny ciężki oddech. Beata w dalszym ciągu jeździła po mnie biodrami, pomimo że ja starałem się trzymać ją blisko siebie, rozkoszując się napierającymi na mnie piersiami. Jedną rękę wsadziłem jej w spodnie na ciepły i pulchny pośladek, drugą wsunąłem pod bluzkę. Szybkim ruchem rozpieła jej poły i odsłoniła biały, gładki stanik, spinający jej biust. Po kolejnych sekundach stanik opadł między nas, a Beata wzięła się za ściąganie ze mnie koszulki. Poczułem ogień gdy jej nagie piersi rozpłaszczyły się na mojej klacie. Ponowownie złączyliśmy się ustami a ja łapczywie obłapiałem ją za tyłek, pomagając we wzajemnym masowaniu się i napieraniu jej krocza na mojego kutasa.
Rozkoszowaliśmy się tym przez kilkadziesiąt sekund bez słów, do chwili w której Beata zeszła na podłogę, rozsznurowała bawełniany pasek spodni lekarskich. Patrząc mi się w oczy pchnęła je w dół, zaczęła zsuwać też białe majtki, które po minięciu ud zsunęły się już swobodnie do kostek. Mi poszło mniej sprawnie, bo zdążyłem zsunąć spodnie i bokserki tylko do kolan nim Beata wspięła się na poprzednie miejsce na sofie. Uwolniony z ubrania członek sterczał sam tylko przez chwilę, ponieważ Beata szybko chwyciła go prawą ręką i pokierowała wprost na swoją cipkę, bezbłędnie napierając główką między wargi. Na początku pozostawał u wejścia, zanurzony tylko końcówką podczas gdy ona poprawiała swoją pozycję, po czym obniżyła tyłek aż oparła nim o moje uda, pochłaniając całą długość sterczącego penisa. Przywarliśmy ponownie do siebie w pocałunku. Sekundy później Beata zaczęła powolne ruchy w przód i w tył tak, że w zasadzie nie wychodziłem z jej cipki na zewnątrz. Sam zsunąłem się biodrami nieco w dół sofy, dzięki czemu ona mogła pogłębić swój rytm. Szybko nabieraliśmy tempa - teraz i ja starałem się podbijać biodrami w momencie, gdy ona była najniżej i szelest ocierających się ciał zastąpiły pierwsze, jeszcze ciche uderzenia moich ud o jej pośladki. Kolejne ruchy, po których Beata posuwała się już po całej długości mojej pały. Unosiła się i opadała rytmicznymi ruchami. Odsunęła się ode mnie do pionowej pozycji. W tym tempie jej biust, wcześniej ściśnięty między nami, mógł swobodnie falować co dla mnie - faceta - był wyjątkowo pobudzającym widokiem. Potrafiła unieść się nade mną na taką wysokość, że pojawiała się główka mojego penisa, chociaż ani na moment nie doszło do rozłączenia. Zsunięty w dół napletek odsłaniał lśniącą od wilgoci końcówkę.
- Beata, unieś się trochę - powiedziałem, licząc, że zrozumie o co mi chodzi - zrozumiała. Chciałem, żeby kucnęła nade mną tak, abym to ja mógł zacząć wbijać się jeszcze mocniej w jej cipkę. Zmieniła pozycję i kucnęła na stopach na krawędzi sofy, uwalniając moje biodra. Chwyciłem oburącz za jej łydki i zacząłem wchodzić z impetem aż do nasady kutasa. Beata pozostawała przy tym niemalże nieruchomo: złapała się za oparcie sofy, z półotwartych ust wydobywał się ciężki oddech po wcześniejszym ujeżdzaniu podczas gdy to ja z całą prędkością uderzałem w nią od spodu. Jej biust już nie falował, teraz przy każdym wejściu podskakiwał na boki ponownie zderzał się po środku, tuż przed moim wzrokiem.
Nieznośnie pulsowanie bolącej głowy już dawno ustąpiło, teraz coraz mocniej czułem pulsowanie, które zbierało się gdzieś w dole brzucha i zaczęło podróż do krocza i wzdłuż wysokości członka. Czułem, że w tym tempie szybko dojdzie do momentu, kiedy to nie będę mógł powstrzymać eksplozji spermy. Zwolniłem i lekkim ruchem pchnąłem Beatę z powrotem w dół.
- Co Marek, zmiana?
- Tak - odsapnąłem, po czym uniosłem tułów by na moment zewrzeć się z nią w uścisku i namiętnym pocałunku.
Beata najpierw zeszła na podłogę, a potem nie pozostawiając mi wyboru wspięła się na sofę. Znalazła miejsce głową na oparciu sofy, chwyciła rękami i wypięła swój okrągły tyłek mocno do tyłu. Stanąłem za nią i zbliżyłem z penisem do jej szpary, ale zamiast od razu wejść, to zrobiłem coś, co bardzo lubiła moja żona. Złapawszy członka u nasady nakierowałem nim na jej cipkę, zanurzyłem nieco między wargi i zacząłem ślizgać po całej wysokości, po miękkiej i lekko rozchylonej szparce aż do górnego końca. Beata ułożyła buzię i na bok i przymknęła oczy, bo najwidoczniej sprawiało jej to taką samą przyjemność jak Magdzie. Po chwili wbiłem się aż po nasadę kutasa ale tylko jeden raz i ponownie zacząłem ślizganie się na zewnątrz. To pojedyncze wbicie pobudziło ją równie mocno, aż po chwili powiedziała:
- Zrób tak jeszcze raz, proszę...
Powtarzałem ten ruch jeszcze dwa czy trzy razy, ale za którymś kolejnym już nie wyszedłem, tylko zatrzymałem się tak głęboko, jak tylko potrafiłem. Ustawiłem jedną nogę na sofie i opadłem na Beatę całym ciałem. Chwyciłem ją tuż pod biustem jedną ręką, drugą mocno zaparłem na oparciu sofy i w takiej bardzo bliskiem, ściśniętej pozycji zacząłem pompować. W tym momencie nie był już potrzebny mocny ani głęboki posuw, większą przyjemność sprawiało to intensywne, powolne, głębokie masowanie i pocieranie moim wzgórkiem łonowym o jej sztywnie wypiętą pupę. Ciężko oddychała, pomimo, że to ja znów musiałem się rozpędzać. Czułem, że sperma zaczyna napierać na końcówkę, że pęcznieję i pulsuję w rozgrzanej cipce Beaty, więc na sam koniec zacząłem ponownie wysuwać się i uderzać o jej tyłek z maksymalnym impetem. Na moment przed ekplozją spermy wyszedłem, i pocierając jądrami o wypięte pośladki strzelałem między nas. Ku mojemu zdziwieniu po chwili poczułem na członku dłoń Beaty, która energicznie zaczęła nim pompować, napędzając kolejne wystrzały lepkiej spermy.
- W porządku Marek, teraz jesteśmy kwita jeśli chodzi sprawdzenie rozmiaru - powiedziała, bawiąc pulsującego wciąż kutasa w swojej dłoni. - Ale będę musiała jednak wrócić na SOR, a ty chyba z powrotem do domu, do Magdy?
- Tak... chyba tak - odpowiedziałem powoli, ciągle dysząc.
To był pierwszy dyżur, na jakim posuwałem kobietę inną, niż moja żona. Niestety, przy drugim podejściu, gdy chciałem z zaskoczenia przyjść na dyżur Beaty, doznałem jeszcze większego zaskoczenia. Dowiedziałem się bowiem dlaczego Magda czasem zostawała godzinę, półtorej po swojej zmianie, i to akurat gdy zmieniała ją właśnie Beata.
1 komentarz
unstableimagination
najbardziej podoba mi się moment badania wielkości