Studniówka

Pierwsze, i pewnie ostatnie opowiadanie, ale musiałem to napisać :)

Studniówka…Okres przed nią wymazuje ze świadomości licealistów nadchodzącą maturę. W końcu nadchodzi TEN dzień. Dzień beztroskiej zabawy, rewii studniówkowych sukni, szaleńczej i dzikiej zabawy do białego rana.     

Jako wychowawczyni klasy maturalnej, zostałam oczywiście zaproszona chóralnie przez całą moją klasę. Nie ma co ukrywać – lubiłam tą młodzież. Zawsze pełna energii, inteligentna, zgodna i zorganizowana. Byli oni moją ulubioną klasą w dotychczasowej karierze pedagoga. Zwłaszcza jeden z uczniów był… intrygujący. Był mostem między częścią klasy która nadmiar energii zużywała na organizację przeróżnych wyjazdów, wyjść czy spotkań, i częścią cichej inteligencji, która przez swoje osiągnięcia naukowe zapewniała klasie dobre imię. Marcin nigdy nie przykładał wagi do ocen, mimo diabelskiej wręcz inteligencji i fenomenalnej pamięci. Nie zauważyłam także by dbał specjalnie o swój wygląd, choć to nie przeszkadzało wykorzystywać mu swego uroku osobistego w klasie czy wśród grona nauczycielskiego. Cichy agent, wykorzystujący swój czarujący uśmiech do unikania konsekwencji lenistwa i wybryków lub do ratowania skór swoich kolegów.

Przed samym wyjściem ostatni raz przejrzałam się w lustrze. Nieskromnie przyznam że moich 35 lat mało kto by się domyślił. Smukłe nogi, wyrzeźbiona w lokalnym fitness clubie pupa, płaski brzuch z wyraźną talią, i biust którego mogłaby mi pozazdrościć niejedna licealistka. Wszystko to doprawione elegancką czarną sukienką z suwakiem na udzie, oraz wyraźnym, lecz nie przesadnym dekoltem. Rude włosy spięte w wytworny kok, a całość ozdobiona delikatnymi i gustownymi dodatkami. Tak… mogłam się jeszcze komuś spodobać. Szkoda że mój mąż dawno przestał zaliczać się do tego grona. 15 lat małżeństwa dawało się we znaki i mi, i jemu. Cierpiało na tym moje życie seksualne, ale co poradzić – obrączka zobowiązuje.

Kilkanaście minut przed rozpoczęciem dotarłam do naszej szkoły, w której była zorganizowana studniówka. Mąż, jak zwykle, wykręcił się delegaturą w drugi koniec Polski. Stojąc przy wejściu na salę, szybko zostałam dostrzeżona przez uczniów mojej klasy. Panowie, prześcigając się, niezwłocznie poprowadzili mnie do mojego honorowego miejsca. Stamtąd mogłam obserwować ostatnie próby poloneza, nerwowe poprawianie sukni dziewcząt czy kółeczko chłopców, ukrywających się z krążącą z rąk do rąk piersiówką. Nigdzie nie mogłam dostrzec Marcina, ale musiał się zjawić, nie dostałam informacji o jego nieoczekiwanej nieobecności. Chciałam zapytać się kogoś z uczniów, lecz w tym momencie światła przygasły, zwiastując początek imprezy.     

Rozbłysk świateł zakuł w oczy, przyzwyczajone do ciemności. Reflektory zostały skierowane na moją klasę, stojącą w gotowości do rozpoczęcia. Wtedy wyłowiłam wzrokiem zgubę. Ale czy to na pewno Marcin? Tylko oczy się zgadzały. Cała reszta… nie, to niemożliwe. Rozmierzwione włosy i bujna broda ustąpiły miejsca eleganckiej fryzurze połączonej z dokładnie przystrzyżoną brodą. Okulary zastąpione zostały soczewkami podkreślającymi zieleń jego oczu, a idealnie skrojonego smokingu, śnieżnobiałej koszuli i pozornie niedbale zawiązanej muchy mógłby mu pozazdrościć niejeden model. Na tle reszty chłopaków, ubranych schludnie lecz bez smaku, biła od niego prawdziwie męska elegancja. Gdy moje myśli, nie wiedzieć czemu, zaczęły krążyć wokół odkrytej dziś urody Marcina, rozbrzmiała muzyka i rozpoczął się bal.     

Kilka godzin później, z całkiem przyjemnym szumem alkoholowym w głowie, wymęczona toastami przy nauczycielskim stole, i tańcami z niezniszczalnymi uczniami, wyszłam na dwór by odrobinę ochłonąć i pooddychać chłodnym, nocnym powietrzem. Stojąc przy barierce, zauważyłam że oparta nieco dalej postać wyrzuca niedopałek, podnosi się i podchodzi do mnie, mówiąc coś. Rozpoznałam głos Marcina.     

- Soreczko, a soreczce to tak nie zimno ? To nie maj, żeby w samej kiecce po dworze śmigać.

- Wiesz, wyszłam na rekonesans, sprawdzić czy żaden z moich uczniów nie wpadł w zgubne szpony nałogu z którym walczę już kilka lat. Zawiodłeś mnie. – odparłam ze uśmiechem. – I zawiedziesz jeszcze bardziej, jeśli nie podzielisz się jednym. Ze smutkiem stwierdzam że torebka wyjściowa nie jest zbyt pojemna.     
Nie dokończyłam dobrze zdania, a w wyciągniętej dłoni mojego ucznia błysnęła zapalniczka i papieros.
- Co tutaj robisz ? – zapytałam.     
- Eh, szkoda gadać. Wybór partnerki to nie będzie coś czym pochwalę się kiedyś dzieciom. Krótko mówiąc, schlała się i trzeba było odwieźć ją do domu. Nigdy więcej nowopoznanych dziewoj – odparł ze smutkiem. – A chłopaki przy stole dawno stracili kontrolę, niedługo z nich też nie będzie co zbierać. A Pani ? Nie zauważyłem Pani męża.     
- Bo go tutaj ze mną nie ma, wyskoczyła mu delegacja gdzieś pod zachodnią granicę, wraca za kilka dni – odpowiedziałam. – Nie narzekam jednak na brak partnerów do tańca.     
Marcin podszedł odrobinę bliżej i wtedy zobaczyłam jego zielone oczy wpatrujące się we mnie. Było w nich coś co zaowocowało lekkim dreszczykiem na skórze.     
- Ale ze mnie gapa, przecież ja jeszcze z soreczką nie zatańczyłem. Niechże pozwoli mi Pani zmyć ten nietakt i da się wyciągnąć na parkiet, wcześniej zahaczając o drink bar. Chyba nie odmówi soreczka swojemu uczniowi ? – błysnął bielą zębów, w uśmiechu który tak dobrze znałam z zajęć. Alkoholowy duszek w mojej głowie coraz natarczywiej działał w mojej głowie. "Cholera, to całkiem przystojny mężczyzna, niepodobny do rówieśników” myślałam.      
- No dobrze, niech będzie. Ale tylko jeden drink. I bez gwałtownych obrotów, starsi ludzie mają po alkoholu słabszy błędnik – zażartowałam. Marcin szybko nadstawił ramienia, i dumny jak paw poprowadził mnie z powrotem na salę. Miał rację, sporo towarzystwa się już wykruszyła. Część o własnych nogach, część przy akompaniamencie krzyków rodziców nad swoją upitą pociechą. Przy drink barze, zorganizowanym w porozumieniu z dyrekcją, mój uczeń szybko zmajstrował dwa drinki.     
- Uhhhh, mocne. Czy Ty aby nie przesadziłeś z alkoholem ? – skrzywiona zapytałam. Alkohol rozlał się ciepłem po przełyku, a alkoholowy duszek w głowie odżył ze zdwojoną siłą. "On jest naprawdę przystojny”.     
- No, może odrobinkę. Ale to autorski przepis, więc nie mogę zdradzić. A teraz na parkiet, orkiestra właśnie wróciła do gry ! – nie czekając odparł i porwał mnie na parkiet. Alkoholowy duch dostał nową kartę. "Cholera, on umie tańczyć” – pomyślałam. Żaden z partnerów dzisiejszej nocy nie prowadził tak jak on. Każdy krok był celowy, każde muśnięcie dłonią wyprowadzało obrót lub inną figurę. Momentami wydawało mi się że coś poszło nie tak, ale trafiałam w jego ręce, kontynuując taniec. Kilka utworów przewinęło się nie wiadomo kiedy. Orkiestra wrzuciła na warsztat wolniejsze kawałki. Na tym polu także widać było jego umiejętności. Lawirował między pozostałymi parami, spowalniał tempo. Raz po raz uderzał mnie zapach jego perfum, bardzo dobrych perfum. Nieustannie czułam delikatne smagnięcia jego palców na plecach, talii, ramionach. Zaczęło budzić się we mnie nieznane uczucie, pewna ekstaza, objawiająca się przyjemnym mrowieniem gdy przypadkiem otarł się o mnie. Alkohol potęgował to uczucie, sprawiając że i ja tańczyłam coraz bardziej wyluzowana, sama szukałam okazji do kontaktu. Gdzieś głęboko we mnie zaczynała budzić się nuta pożądania. Wtem utwór zakończył się, a Marcin musnął ustami moją dłoń i ukłonił się.     
- Dziękuję Pani za świetny taniec. Mam nadzieję że nie podeptałem po tych zjawiskowych szpilkach – powiedział uśmiechnięty.     
- Żartujesz ? Przyznaj się, chodziłeś do szkoły tanecznej. Tańczysz świetnie. – odparłam. Zasiane ziarenko do spółki z alkoholowym duszkiem nie dawały mi spokoju. "Jego wzrok… przeszywa mnie na wylot.". Cicho głupia, to Twój uczeń !     
- Niestety, nie trafiła Pani. Jeszcze raz dziękuję, uradowała Pani oblanego maturzystę – roześmiał się po swojemu. Świdrował mnie wzrokiem. – Trzeba będzie powoli zawijać do domu, chyba już czas.     
"Nie, nie nie. Jeszcze nie” krzyczał natrętny głosik w mojej głowie.     
- Oblany ? Nie rozumiem.     
- Oj wie Pani… jak już mówiłem, moja partnerka pojechała do domu. A przesąd to przesąd.
- Przesąd ? Chyba o nim nie słyszałam. – odpowiedziałam. Oczywiście że słyszałam, ale wypity alkohol podpowiadał nie te zdania co trzeba. – Wyjaśnisz przy drinku ? Tym razem ja robię ! Po Twoich Marcinie niezawodnie padnę.     
- Drink owszem, przesądu nie rozwinę. To by było nietaktowne – Marcin podał mi szklaneczki. Z pozostałych składników udało mi się wyczarować kolorowe drinki. Mój towarzysz wypił swój jednym haustem i ponownie wbił we mnie wzrok. Coś w jego twarzy się zmieniło.     
- Albo wie sorka co ? Co tam, i tak to już ostatnie miesiące szkoły. Powiem sorce na ucho, ale niech sorka obieca że potraktujemy to jako prywatną rozmowę, bez żadnych konsekwencji w szkole. Zgoda ?     
- No niech będzie, zgoda.     
Nachylił się i wypowiedział jedno zdanie. Zdanie które zatrzymało na chwilę czas.     
- Pieprzyłbym Cię do nieprzytomności, w pierwszej wolnej sali lekcyjnej.     
Osłupiałam. "Jak on śmiał ?! Jak on śmiał, bezczelny gówniarz !" pomyślałam. Ale momentalnie pierwszą myśl zastąpiła inna. Doznania parkietu odżyły ze zdwojoną siłą, a w podbrzuszu poczułam mrowienie. Takie słowa. Taka bezpośredniość. Natrafiłam na jego wzrok, i wnet rozszyfrowałam to co kryło się w jego oczach. Pożądanie. Dzikie pożądanie. On pożerał mnie zielenią swoich oczu.      
- Co Ty… Jak śmiesz… Bezczelnie… - prawie krzyczałam, jednocześnie próbując powstrzymać natrętne myśli.     
- Sama chciałaś. – odparł, nawet nie maskując tego co ukazywała jego twarz.     
- Ja… przecież… ja nie wiem co mam powiedzieć w tym momencie ! – poczerwieniałam na twarzy.
- Nic nie mów. Przyjdź za 15 min do sali biologicznej jeśli chcesz. – powiedział. Powiedział to tak jakby przed chwilą zapytał o pogodę. Powiedział to pewnym tonem. On wie… on wie co siedzi w mojej głowie. Nie mogę mu się poddać. Zanim coś odpowiedziałam, zabrał swoją marynarkę i wyszedł.
Wypiłam drink jednym haustem i usiadłam przy stoliku by ochłonąć. Jego słowa ciągle rozbrzmiewały moich uszach i wwiercały się w świadomość. Świadomość w której nadal rządził alkohol i rozbudzona na parkiecie chęć zbliżenia. " Masz męża. Masz męża. Masz męża” mówiłam sobie. "Tak… męża który najwyraźniej przestał uważać Cię za atrakcyjną już dawno temu. Który nawet nie udaje że chce zaspokoić Twoje potrzeby.” odpowiadał alkohol. A Marcin był młody, przystojny. I to bezpośrednie wyznanie, ta pewność w głosie. No i ten dreszczyk zdrady. Poczułam jak między udami zaczyna mi się robić ciepło. Poczułam dreszcz gdy pomyślałam żeby jednak pójść. Siedziałam pijana, bijąc się z myślami, a zegar tykał. Po kilku minutach podjęłam decyzję. Jestem kobietą. A każda kobieta ma potrzeby które musi zaspokajać.

Uchyliłam drzwi sali, i cicho wślizgnęłam się do środka. Przekręciłam zamek w drzwiach, lecz nie słyszałam nikogo w środku. - Spóźniłam się. Może to i dobrze. Tak miało być ! – pomyślałam, gdy usłyszałam szmer. Marcin wysunął się z cienia, uśmiechając się tak jak nigdy. Uśmiechając się zabójczo. Ciepło wewnątrz mnie zaczęło się rozchodzić się po całym ciele.     
- A jednak przyszłaś. Zaczynałem myśleć że za wcześnie szepnąłem Ci to i owo na ucho. – rzekł z satysfakcją. – Nie ukrywam że bardzo się cieszę.     
Zwątpiłam. Chciałam stąd uciec, ale najpierw próbowałam zachować twarz.     
- Słuchaj ja… ja tu przyszłam wyjaśnić tą całą sytuację. Nie wyciągnę żadnych konsekwencji ale musimy zapomnieć o tej… - zaczęłam, ale Marcin nagle znalazł tuż przy mnie.     
- Ćśśś… nic nie mów. To będzie nasza tajemnica. – powiedział i zamknął mi usta pocałunkiem. Jego ręce nagle oplotły mnie, a ciałem popchnął w kierunku ściany. Język wdarł się w moje usta, jego wargi atakowały moje wargi. Mój opór słabł, moje ciało zaczynało współpracować, odwzajemniając jego działania. Jedna z jego dłoni zajęła się suwakiem sukienki, sunąc powoli po udzie, natrafiając na koronkę pończoch. W tym momencie pozostałe resztki rozsądku nakazywały mi wyrwać się z tej sali i uciec, ale wszystko przepadło gdy szybkim ruchem jego palce przesunęły się po mojej szparce. Zamiast krzyku z ust wydobył się cichy jęk. Jęk spragnionej zbliżenia kobiety. Marcin to usłyszał i zrozumiał że jestem jego. Gwałtownym ruchem obrócił mnie twarzą do ściany i zaczął całować po szyi, karku, przygryzając raz po raz to ucho, to szyję. Czułam wybrzuszenie na jego spodniach pomiędzy moimi pośladkami. Jego ręce pracowały w najlepsze. Jedna dłoń powędrowała do piersi, wdzierając się pod stanik, pieszcząc i przyszczypując nabrzmiałe z podniecenia sutki. Moje wyposzczone ciało odbierało każdy bodziec z potrojoną siłą. Te delikatne pieszczoty spowodowały silne dreszcze i wybuch ciepła wewnątrz muszelki. Gdy palcami drugiej dłoni zwinnie wślizgnął się pod materiał majteczek i dobrał się do mojego skarbu, jęknęłam jeszcze głośniej. Poczuwszy wilgoć która zdążyła się tam zebrać, zaczął szybciej pracować swoimi długimi palcami i uśmiechnął się.     
- Chyba zaczęło Ci się podobać, przyznaj. – wyszeptał mi do ucha.          
- Nie… gadaj…tylko… - jęczałam, oddając się nieziemskiej rozkoszy.     
- Jak sobie soreczka życzy… - powiedział twardo. Oderwał dłoń od piersi i sięgnął do jej koronkowych majtek, zrywając je bez problemu. Jednocześnie wdarł się palcami wgłąb mojej cipki, napierając i krążąc po ściankach, tak szybko że pociemniało mi w oczach, a nogi ugięły się pode mną.
- Mmm… czerwone. Chyba zatrzymam je na pamiątkę. – usłyszałam jak przez mgłę, przygotowując się na nadejście spełnienia. Marcin nie przerywał, przyspieszył jeszcze bardziej, dokładając drugą rękę i pieszcząc moją łechtaczkę. Jęk jaki wydałam gdy moje wnętrze eksplodowało zadziwił nawet mnie. Moje ciało drżało z powodu niekontrolowanych skurczy, cipka zaciskała się na palcach nie przerywających swojej pracy. Bezsilnie osunęłabym się na kolana, jednak Marcin mnie przytrzymał. Ciągle wwiercając się wgłąb muszelki, jeszcze bardziej przyśpieszył tempo, a mnie ogarnął ponowny orgazm, jeszcze silniejszy od poprzedniego. Odpłynęłam, to wszystko wydawało się tak nierealne. Liczyłam się tylko ja, moje odczucia i przyjemność którą dawał mi młody chłopak. Po kilku minutach poczułam że prowadzi mnie do biurka, i kładzie mnie na nim, uprzednio zadzierając sukienkę. Moje piersi wyskoczyły ze stanika, nogi same rozchylały się kusząco, a ja nadal obserwowałam wszystko zamglonym z rozkoszy wzrokiem. Usłyszałam rozpinaną klamrę paska, a po kilku sekundach poczułam jak wdziera się we mnie swoją pałą. Nie wiem czy to przez spragnienie seksu, czy po prostu był tak duży, ale czułam go wszędzie, w całej sobie. Wypełniał mnie po brzegi, uderzał o ścianki pochwy, wchodził i wychodził stanowczymi ruchami, pracował jak tłok silnika. Spojrzałam na Marcina.     
- O kurrrrwa… Soreczko, jesteś ciaśniejsza niż moje koleżanki z klasy. Twój mąż jest pieprzonym idiotą. – wyszeptał.     
Nie… mów… o… nim… tylko… mnie… rżnij… - jęczałam w rytm pchnięć mojego kochanka. Na te słowa Marcin przylgnął do mnie swoim ciałem, znów zamknął usta namiętnym pocałunkiem i przyspieszył tempo. Oplotłam go nogami, wygięłam się jak kotka by ułatwić mu penetrację. A on mnie pieprzył. Pieprzył w szaleńczym tempie, pieprzył bez ustanku. Moje wnętrze płonęło, moje piersi latały jak wściekłe czułam że zbliża się kolejny już orgazm. Mimowolnie wbiłam mu pazury w plecy w momencie gdy trzeci orgazm owładnął moim ciałem. Wtuliłam się w mojego kochanka, drgając i spazmując. Marcin wysunął się ze mnie i rzekł - Wypnij się, teraz poczujesz co to prawdziwe rżnięcie. Posłusznie osunęłam się na krawędź biurka i wypięłam zaczerwienioną już cipkę w jego kierunku. Wszedł bez ceregieli, do końca. Chwytałam powietrze jak ryba wyjęta z wody, złapałam za blat, oddając się całkowicie mojemu uczniowi. Raz po raz dobijał do końca, wbijał się w najgłębsze miejsca mojej kobiecości, penetrował tak jak nikt inny przedtem. Czułam jego kamienną pałę jak pulsuje wewnątrz, jak powoli zbliża się do finału. Ja także jęczałam jak opętana, nadrabiałam wszystkie braki ostatnich lat, wiłam się i piszczałam. Gdyby nie grająca muzyka, na pewno nasze jęki zaalarmowały by kogoś. Mimowolnie krzyknęłam gdy poczułam pierwsze uderzenia na swoim krągłym tyłeczku i drażniące, przyjemne ciepło w miejscu uderzenia. Marcin w ostatnich zrywach złapał mnie za włosy, odchylając moją głowę i przyspieszając jeszcze bardziej.     
- Dziś jesteś moja. Dziś zerżnę Cię jak sukę. Jesteś moją suką – wystękał mi do ucha. Czując że jest bliski finału, zaczęłam poruszać tyłeczkiem w jego rytmie, wiercąc i wypinając go co chwilę. Jego przeciągły jęk zgrał się z potężną salwą spermy w mojej cipce. Poczułam ją wszędzie, a on pompował ją nadal, za każdym kolejnym pchnięciem. W końcu poczułam jak jego penis powoli opada i wyślizguje się ze mną. Wyczerpany Marcin opadł torsem na moje ciało, przygniatając do blatu. Zmęczonym głosem wyszeptał mi wprost do ucha.
- Chyba jednak zdam tą maturę. Zajebista z Ciebie suczka... soreczko.
Struga spermy wymieszanej z moimi sokami spływała powoli po moim udzie, docierając do brzegu pończoch, a za oknem zaczynało świtać.

b7kj

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 3224 słów i 18474 znaków, zaktualizował 29 cze 2016.

5 komentarzy

 
  • Użytkownik Suczka69

    Spodobało mi się

    13 lip 2016

  • Użytkownik chaaandelier

    Spodobało mi się nawet bardzo. Napisane ładnym, płynnym językiem, bez większych błędów. Jestem zdecydowanie na tak. :)

    8 lip 2016

  • Użytkownik anonym

    najpierw frak, a potem marynarka?

    1 lip 2016

  • Użytkownik b7kj

    @anonym Nie frak tylko smoking. A smoking składa się min. z marynarki.

    1 lip 2016

  • Użytkownik Obserwator

    Jest szansa że może jednak nie ostatnie?  ;)

    30 cze 2016

  • Użytkownik b7kj

    @Obserwator Zobaczymy, jeśli znów nie znajdę żadnego opowiadania które mi podpasuje, to może jeszcze coś skrobnę ;)

    1 lip 2016

  • Użytkownik Micra21

    Zgrabnie napisana fantazja :) Ładny język, a całość ma początek, środek i koniec. Fabuła prosta jak gwizdek, ale do przyjęcia. Tylko: Maciek, czy Marcin? i "z powrotem", i jeszcze paru przecinków zabrakło. Pozdrawiam :)

    29 cze 2016

  • Użytkownik b7kj

    @Micra21 Imię poprawione, "z powrotem" także. Dzięki

    29 cze 2016