I - trochę inny początek
Dawno dawno temu za czasów magii, czarodziejstwa i... Smerfów żył sobie nikczemny czarownik, zwał się Gargamel, Gargi dla przyjaciół. Był on wysokim mężczyzną w wieku 21 wiosen, zamykał się on w swojej chacie na odludziu, by uprawiać czary. Jego celem, a jakże była krew przywódcy niebieskich stworzeń, znał je od dawna, splotły mu nie jeden kawał. A to linkę na wejściu jego domu rozłożyły i stłukł wszystkie eliksiry, które wtedy niósł, a to podmieniły mu etykietki niektórych fiolek. Miesiąc! Miesiąc naprawiał te błędy, a dalej nie miał pewności, czy wszystko jest poprawnie. Nadszedł jednak pewien dzień, zaklęcie nad którym pracował od dawna, wyglądało na skończone. Wypowiedział magiczne słowa "ułsymu ien ein garp" pojawił się biały dym. Niepowodzenie. Ponownie wymówił magiczne zaklęcie, ponownie mu się nie udało, wiedział że ma tylko jeszcze jedną próbę. Wykrzyczał słowa z pewną złością, ujrzał czarny dym, a z niego wyłaniająca się smerfkę. Miała ona niebieski kolor skóry, lecz w odróżnieniu od pozostałych miała czarne, długie i piękne włosy. Doskonale wiedziała kto jest jej Panem. Usłuchana była we wszystkim, pan dał jej czapkę jak i sukienkę, obie rzeczy w kolorze białym. Opowiedział jej o wiosce Smerfów, o życiu smerfów i jej misji. Dostała imię, Smerfetka. Miała uwieść każdego, pojedyńczego smerfa w wiosce, a na końcu zrobić to z papą smerfem, najmądrzejszym i najsprytniejszym w całej wiosce. Gargi, bo tak go nazywała, zaczarował ciało Smerfki, każdy kto dojdzie w niej, zakocha się i będzie słuchał jej poleceń. Dodatkowo przeprowadzono ją przez specjalne szkolenie z podstaw gry wstępnej, uwodzenia jak i dominacji w łóżku. Wzięła długą kąpiel, wtarła oliwkę, by jej skóra wyglądała jak świeżutka jagoda. I tak o to, ubrana w czapkę i sukienkę mała smerfa wyruszyła w poszukiwaniu wioski niebieskich stworzeń...
1 komentarz
I tak nikt tutaj nie patrzy
Masz literówkę w zaklęciu.