Oczom dziewczyny ukazał się gabinet o ścianach i podłodze wyłożonych białymi kafelkami. Na wprost wejścia usytuowano biurko, za którym siedziała postawna, może czterdziestoletnia krótkowłosa blondynka w okularach, ubrana jedynie w białą plisowaną mikrospódniczkę, spod której dobrze widać było wydatny, gładko wygolony wzgórek; stanik bez miseczek podnosił jedynie, nie zakrywając, jej duże piersi; na bose stopy włożyła białe sandały z cienkich rzemyczków i na płaskiej podeszwie.
- Usiądź - lekarka wskazała krzesło po drugiej stronie biurka. Gdy Lusia podeszła do krzesełka, spostrzegła, że na siedzisku zamontowano ogromny metalowy plug nasmarowany już obficie nawilżającym żelem. W jej oczach stanęły łzy a usta wygięły się w żałosnym grymasie.
- Nadziewaj srakę! Nie mamy tu całego dnia na cackanie się z niesubordynowanymi siksami!
Lusia, głośno pochlipując, posłusznie stanęła w rozkroku i powoli zaczęła nadziewać się odbytem na pokaźny, wąski u samej góry i rozszerzający się ku dołowi plug zakończony przewężeniem na którym zacisnął się zwieracz dziewczyny gdy wreszcie oparła pośladki na siedzisku. Metalowy pal - ponad dwukrotnie większy, na długość i grubość, niż na krzesłach w sali lekcyjnej sprawiał jej ból. Mimo to Lusia zajęła wymaganą na „siedzisku trenażera” (jak nazywano te upokarzające krzesła w Szkole Życia) pozycję - wyprostowała plecy, złączyła nogi w kolanach, złączone stopy oparła całymi podeszwami na podłodze, dłonie ułożyła płasko na udach tuż powyżej kolan. Patrzyła na wprost. Spoglądająca w monitor lekarka przemówiła:
- Lucyna Ra’frat . Widzę, że kontynuujesz tradycje rodzinne; twoja matka, Natalia opuściła w wieku osiemnastu lat mury naszej prestiżowej szkoły jako kobieta II kategorii: niewolnica-suka. Miała szanse na kategorię najwyższą, ale niesubordynacja już na początku dwuletniego kursu w zasadzie skutecznie przekreśla zakwalifikowanie do grupy I. Patrząc na ciebie, można wyrokować raczej karierę szmaty rżniętej, za miskę zupy, we wszystkie otwory na burdelowym materacu po dwanaście godzin dziennie. Patrząc kpiąco na łkającą dziewczynę kontynuowała:
- To dopiero wstępny etap edukacji, a ty już zasłużyłaś się brakiem entuzjazmu wobec zabiegów twojego pana Andrzeja, naruszeniem regulaminu szkolnego w zakresie lekceważenia procedur dyscyplinarnych i edukacyjnych. Tego rodzaju uchybienia zmuszają nas do powzięcia uzasadnionego podejrzenia, że twój charakter (w oparciu o pełne bogactwo przykładów z codziennego zachowania) można już, zaledwie na wstępnym etapie edukacji, uznać za niewłaściwy. Doceń, że tylko dzięki mojej protekcji, nie siedzisz właśnie w autokarze podążającym do śmierdzącego lupanaru przy jakiejś fabryczce mebli na zapadłej wsi, gdzie miałabyś spędzić długie lata. Zniecierpliwiona popłakiwaniem Lusi nagle wymierzyła jej policzek, a głos od cynicznego, pozornie spokojnego tonu przeszedł do krzyku.
- Ty mała wywłoko! Zrobię z ciebie posłuszną sukę z ochotą i bez ociągania wykonującą polecenia!
- Przygotuj ją do badania. Potem rozpocznij procedurę podstawową z tą drugą niedorajdą – rzuciła polecenie pielęgniarce. Pomoc lekarska gestem nakazała powstać Lusi z krzesła i gestem wskazała jeden z dwóch foteli ginekologicznych stojących na lewo od biurka. Dopiero teraz oszołomiona Lusia uświadomiła sobie, że drugi z foteli zajmuje naga dziewczyna. Spojrzała na nią z pewnym zaciekawieniem. Była niska lecz wyraźnie przy tuszy; wydatny brzuszek zwieszał się wyraźnie zaznaczoną fałdką w kierunku nalanego tłuszczem wzgórka łonowego. Piersi miała ledwo zaznaczone, z małymi opuchniętymi sutkami. Twarz okolona jasnymi loczkami sięgającymi jej do uszu przyozdobiona była paskami utrzymującymi knebel w postaci gumowej kulki włożonej do ust. Jej nogi w kostkach i kolanach zostały przypięte pasami a ręce wyciągnięte nad głowę i przymocowane do uchwytów. Za chwilę Lusia siedziała podobnie unieruchomiona w fotelu obok, tyle, że nie użyto żadnych instalacji w celu jej zakneblowania. Pielęgniarka podeszła do jednej z szafek i wyjęła z niej dwie pary nitrylowych rękawiczek oraz żel nawilżający. Jedną parę podała lekarce, drugą nałożyła sama. Obie kobiety roztarły nieco żelu na dłoniach. Lekarka zbliżyła się do przestraszonej Lusi, pomoc lekarska do dziewczyny na drugim fotelu. Podczas gdy pielęgniarka zaczęła masować sutki nieznanej koleżanki, Lusia czuła jak lekarka rozsuwa jej wargi i wsuwa w nią palce. Po wstępnych oględzinach pani doktor zaczęła przyjemnie masować łechtaczkę Lusi i delikatnie pieścić wejście do cipki. Lucyna mając w pamięci brutalne poczynania Andrzeja zapomniała nawet o strachu i skupiła się na przyjemności płynącej z odczuwania dotyku rąk lekarki. Kątem oka obserwowała jak pielęgniarka w podobny sposób pieści koleżankę na sąsiednim fotelu.
- Całkiem dobrze reagujesz na dotyk; nawilżenie jest właściwe – odezwała się w końcu lekarka. Kilkoma sprawnymi ruchami uwolniła Lusię z pasów, po czym wskazała jej dziwaczny stolik na kółkach stojący naprzeciw fotela. Nakazała Lusi uklęknąć na tapicerowanym seledynową ceratą blacie stolika i wypiąć pośladki. Następnie nad kostkami stóp dziewczyny dociągnęła paski skórzanych obroży zwisających dotąd na krótkich łańcuszkach przy blacie. Poleciła Lucynie unieść wykręcone do tyłu ręce i wprawnymi ruchami przymocowała je paskami obróż u szczytu metalowych profili sterczących po obu stronach blatu, lekko skośnie ku tyłowi, na wysokości pośladków dziewczyny. Po chwili także szyja Lusi była zapięta obrożą i skierowana w dół na przedzie stolika. Dziewczyna nie miała teraz swobody ruchów tkwiąc na klęczkach z unieruchomioną szyją i wykręconymi ponad plecy rękami, z maksymalnie wypięta pupą - prezentując bezbronnie pani doktor obie dziurki. Po chwili w jej ustach wylądował przyrząd rozwierający szczęki lecz nie pełniący roli tłumika dla dźwięków. Serce Lusi waliło z przerażenia; ze strachu zapomniała nawet o swoim zwyczajnym mazgajstwie. Obserwowała teraz drugą pacjentkę przymocowaną do fotela naprzeciwko. Ponaglona gestem lekarki jej pomoc przestała pieścić krocze pacjentki i odeszła od fotela. Pani doktor zajęła zaraz jej miejsce ustawiając się tak żeby Lusia mogła śledzić dokładnie jej poczynania. Otworzyła górną szufladę metalowego stolika stojącego obok fotela. Wyjęła stamtąd małą czerwoną papryczkę. Bez słowa złamała ją w palcach i podsunęła pod nos nieznanej dziewczyny. Ta szarpnęła się w pasach i odwróciła głowę. W jej oczach zalśniły łzy, lekko pokasływała. Nawet Lusia obserwująca wszystko z odległości prawie dwóch metrów wyraźnie poczuła drażniącą nos i oczy woń. Papryka musiała być naprawdę ostra. Pani doktor z uśmiechem zbliżyła rękę z przełamaną papryką do cipki koleżanki i bez wstępów zaczęła intensywnie pocierać nabrzmiałą od pieszczot łechtaczkę, a następnie wejście do pochwy i zwieracz odbytu dziewczyny. Ta rzucała się na fotelu i wydawała stłumione przez knebel dźwięki. Po jej policzkach płynęły łzy, nacierane ostrą przyprawą krocze uzyskiwało stopniowo odcień purpury. Zadowolona z siebie lekarka nacisnęła pedał otwierający dekiel szpitalnego kosza i wrzuciła porozgniatane resztki papryki i ściągnięte błyskawicznym ruchem rękawiczki. Nałożyła z dbałością, ostentacyjnie, następną parę rękawic i przeszła na tył stolika, do którego była przymocowana Lucyna. Przy okazji obserwacji cierpienia koleżanki i powstania świadomości nieuchronności strasznej kary przeznaczonej dla niej samej, zadziałał u Lusi silny odruch panicznej ucieczki. Teraz jednak nie rzucała się już w daremnej próbie uwolnienia z okrutnych więzów. Tkwiła w swego rodzaju odrętwieniu, milcząco patrząc jak pani doktor przechodzi dostojnie obok podążając ku bezbronnie wypiętej pupie. Po chwili poczuła jak, bez żadnych ceregieli, w jej odbyt i pochwę wepchnięto wielkie metalowe zimne walce nasmarowane obficie żelem. Plug analny wyposażony był, podobnie jak ten na krześle, w przewężenie, na którym zacisnął się zwieracz dziewczyny. Okrutne, ponad dwudziestocentymetrowe, niewiarygodnie grube przedmioty wypełniały ją szczelnie i boleśnie dociskały od wewnątrz warstwę tkanki między naturalnymi otworami jej ciała. Lusia słyszała dźwięki jakie towarzyszą szperaniu w szufladach z bliżej nieokreślonymi drobiazgami. Czuła też jakieś zbiegi czynione bezpośrednio przy wetkniętych w nią walcach. W końcu pani doktor stanęła przed nią trzymając końcówki różnokolorowych przewodów w dłoniach. Podłączyła je sprawnie do gniazdek w przedniej ściance jakiegoś urządzenia stojącego na małym stoliku obok właściwego stołu zabiegowego. Po przekręceniu gałki ekran urządzenia uzyskał dyskretne pomarańczowe podświetlenie, lecz Lusia nie poczuła żadnych efektów. Pani doktor pochylając się do wysokości twarzy dziewczyny, przemówiła łagodnie, lecz jej tembr głosu zdradzał cyniczny sadyzm:
- Lucyno Ra’frat, są to twoje pierwsze zajęcia reedukacyjne. Jako niepokorna młoda samica, sabotująca konieczność pilnego dostosowania się, stosownie do twojego wieku, do z góry przypisanych ról społecznych, okazująca złą wolę i lekceważenie dla procesu edukacyjnego, zostaniesz poddana standardowej procedurze reedukacji, zgodnie z paragrafem 15, pkt. 6 Regulaminu Szkoły, poprzez zastosowanie bodźców bólowych o natężeniu nieekstremalnym – w tym wypadku w oparciu o proces elektrostymulacji krocza. Lusia obserwowała jak lekarka naciska jakieś klawisze urządzenia, a gdy przekręciła nieco w prawo centralną dużą gałkę, poczuła dosyć delikatne ale nieprzyjemne mrowienie w cipce, które sprawiało, że jej ścianki zaciskały się lekko w rytm powolnych impulsów na metalowym walcu ją wypełniającym. Po chwili lekarka nacisnęła dodatkowe klawisze i podobne skurcze (choć przebiegające szybciej niż w pochwie) Lusia odczuła także w odbycie. Pani doktor nie przestawała manipulować przy urządzeniu. Po chwili Lucyna poczuła bolesne szarpnięcie w cipce, która zacisnęła się na walcu z taką siłą jakby chciała go skruszyć. Dziewczyna wydała z siebie bolesny skowyt, a z jej oczu popłynęły łzy. Uśmiechnięta lekarka nie zdejmując dłoni z manipulatorów sprawiła, że zabieg zaczął dostarczać pełen wachlarz nieznośnych wrażeń bólowych. Cipka i odbyt zaciskały się na walcach z wielką siłą w zmiennym rytmie. Towarzyszyły temu odczucia przejmującego specyficznego piekącego bólu. Zapłakana Lusia wydawała z siebie ochrypłe westchnienia, z jej otwartych metalowym rozwieraczem ust kapała ślina. Pani doktor przestawiła stymulator w tryb automatyczny, tak by różnorodnie zmieniał tempo przepływu prądu w obu plugach oraz regulował powolny wzrost intensywności impulsów i podeszła do fotela ginekologicznego naprzeciwko.
- Aldono Domanescu, są to twoje drugie zajęcia reedukacyjne. Jako niepokorna młoda samica, sabotująca nieustannie konieczność pilnego dostosowania się, stosownie do twojego wieku, do z góry przypisanych ról społecznych, okazująca nagminnie złą wolę i lekceważenie dla procesu edukacyjnego, zostaniesz poddana standardowej procedurze ponownej reedukacji, zgodnie z paragrafem 15, pkt. 6 i 7 Regulaminu Szkoły, poprzez zastosowanie bodźców bólowych o natężeniu znacznym – w tym wypadku w oparciu o proces nakłuwania sutków, łechtaczki i sromu igłami iniekcyjnymi. Zbolała Lusia z przerażeniem obserwowała jak lekarka, zmieniwszy uprzednio rękawiczki, sięgnęła po tackę pełną igieł do zastrzyków. Odpakowując jedną po drugiej, wprawnymi ruchami przebiła najpierw sutki Aldony w poprzek. Następnie przeszyła kilkoma igłami wargi sromowe. Na koniec wyłuszczyła jeszcze palcami żołądź łechtaczki (i tak już nabrzmiałej od działania papryki) i również tam, poprzecznie na wylot, wpakowała z impetem grubą igłę. Załzawiona Aldona rzucała się na fotelu bezskutecznie próbując uwolnić się z pasów. Z zakneblowanych ust docierały stłumione okrzyki bólu i sączyła się ślina. Zadowolona pani doktor wbiła jeszcze, na sztorc i niemal do końca, jedną igłę w łechtaczkę Aldony, co spowodowało, że ta posikała się z bólu do naczynia podstawionego pod siedzisko fotela ginekologicznego. Teraz lekarka powróciła do stolika z unieruchomioną Lusią. Zmieniła rękawice, wyłączyła stymulator i zabrała się do wyjmowania pluga z cipki dziewczyny. Oszołomiona Lucyna myślała, że jest to już koniec jej udręki. Myliła się jednak. Lekarka pozostawiwszy na miejscu analny elektroplug, sięgnęła po wąski lekko spłaszczony pręcik. Nasmarowawszy go nawilżającym żelem wsunęła wprawnie w ujście cewki moczowej Lusi i dopchnęła do końca, co spowodowało grymas bólu na twarzy dziewczyny. Wyraźnie ucieszona tym widokiem lekarka podłączyła przewód do wąskiego gniazdka na wystającym szczycie pręcika, a drugi koniec wpięła do stymulatora. Po chwili Lusia doświadczała znowu okrutnej elektrostymulacji, a wykorzystanie nowego narzędzia przysparzało wyjątkowo intensywnych doznań bólowych. Gdy jeszcze na łechtaczce Lucyny lekarka umieściła zelektryfikowany zacisk, dziewczynie wydało się, że dopełniło to ostatecznego udręczenia, którego dalsza intensyfikacja nie jest już możliwa. Przez kilkanaście minut cierpiąc unieruchomiona w krańcowo niewygodnej pozycji, spoglądając na żałośnie wyglądającą twarz Aldony, myślała tylko o zakończeniu okrutnej procedury. Pani doktor w końcu wyłączyła stymulator i zwinnie usunęła elektrody z ciała Lusi. Po uwolnieniu z pasów Lucyna chwiejnie stanęła na nogach rozcierając zdrętwiałe nadgarstki. Lekarka sięgnęła po miskę wypełnioną moczem spod fotela ginekologicznego i odwracając się do Lusi przemówiła z uśmiechem:
- Po wyczerpującym zabiegu należy uzupełnić płyny, mała zdziro. Widząc zdziwienie i przestrach na twarzy Lucyny, ponowiła:
- Pij do końca! Lusia posłusznie posmakowała słonawego, dziwnie smakującego płynu. Gdy skończyła pić, pielęgniarka, która pojawiła się jak duch, odebrała puste naczynie i wskazała jej miejsce przy biurku, przy którym siedziała już pani doktor. Lusia bez słowa nadziała się odbytem na plug zamontowany w siedzisku, wyprostowana złączyła nogi w kolanach, złączone podeszwy stóp oparła na chłodnej podłodze, dłonie ułożyła płasko na kolanach. Pani doktor podała jej wypełnioną tekstem kartkę i długopis.
- Przeczytaj, podpisz i zastosuj się - usłyszała Lucyna - w przeciwnym razie spotkamy się znowu i to w daleko mniej przyjaznej atmosferze. Gdy dziewczyna przeniosła wzrok na kartkę jej oczom ukazał się tekst:
„Ja, niżej podpisana Lucyna Ra’frat, uczestniczka pierwszego roku kursu przystosowawczego dla młodych samic w Państwowej Szkole Życia nr 12, składam wyrazy głębokiej wdzięczności pod adresem władz Szkoły, które wykazując ogrom dobrej woli, umożliwiły mi odbycie zajęć reedukacyjnych, które to przyczyniły się do skutecznej weryfikacji moich dotychczasowych karygodnych poczynań polegających na negowaniu charakteru mojej roli społecznej oraz rażącym wystąpieniom przeciw Regulaminowi PSŻ przejawiających się niejednokrotnie w zachowaniach obniżających wydajność procesu edukacyjnego i uwydatniających także pilną potrzebę korekty mojego charakteru. Świadoma szansy na dokończenie edukacji z zadowalającym wynikiem, postuluję gotowość natychmiastowej poprawy w dążeniu do ukończenia kursu z najlepszym możliwym wynikiem tj. zakwalifikowania mnie do grupy II jako niewolnicy-suki. Przyjmuję do wiadomości, że, wobec popełnionych wykroczeń, kwalifikacja do grupy I zostaje nieodwołalnie zablokowana. Świadoma konsekwencji regulaminowych za niewłaściwe postępowanie, przyjmuję każdą decyzję odnośnie ewentualnych dalszych procedur reedukacyjnych”. Dziewczyna automatycznie ujęła długopis w zdrętwiałą niedawnym unieruchomieniem dłoń i złożyła podpis. Pomoc lekarska gestem nakazała jej powstanie i trzymając ją za ramię popchnęła lekko trzęsącą się jeszcze Lusię w kierunku drzwi prowadzących do poczekalni.
5 komentarzy
agnieszka
super badanie czekam tez na ciąg dalszy bardzo mi sie spodobalo chcilam bym miec takie badanie 64323873
UkarzMnie
Daj następną cześć..
trans
chcę do takiej szkoły
ona22
daj proszę ciąg dalszy....
agnieszka
@ona22
Ja
Czekam na ciąg dalszy ????
BondageGirl
@Ja W nadchodzącym tygodniu ciąg dalszy "Selekcji"