Piątkowa tradycja

Od jakiegoś czasu ciotka często zostawiała nas same w domu. Jeździła do naszej babci pod Ostrołęką. Nie chciała nas ze sobą zabierać, by oszczędzić nam, jak to mówiła, niepotrzebnych obrazków. Wiedziałyśmy tylko tyle, że babcia jest obłożnie chora i wymaga ciągłej opieki. Ciotka jeździła więc w każdy piątek po pracy i wracała do Warszawy dopiero w poniedziałek rano, prosto do pracy. My przez ten czas miałyśmy jej mieszkanie całkowicie dla siebie. Zostawiała nam jedzenie przygotowane we czwartek. Było tak zrobione, byśmy sobie je tylko odgrzewały na kuchence. Na stole w kuchni leżała kartka z listą zakupów i pieniądze. Oprócz sprawunków miałyśmy posprzątać mieszkanie.
Nie udało się ciotce życie osobiste. W pewnym momencie sprawy potoczyły się nagle i musiała dokonać wyboru. Przygarnęła nas pod swój dach. Poświęciła się nam całkowicie rezygnując z ponownego układania sobie życia. Poza nami, bratem alkoholikiem i swoją matką nie miała już nikogo bliskiego.
Moja młodsza siostra miała specyficzny stosunek do ciotki. Z jednej strony była jej wdzięczna, że przygarnęła nas do siebie po śmierci naszej mamy, ale z drugiej, ciotka wzbudzała w niej ciągły śmiech. Nie umiała tego wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje. Po prostu. Śmieszna i już. Często naśladowała jej ruchy, zachowania. Co rusz mówiła jej słowami. Mnie z kolei bawiła radość siostry. Wiedziała o tym i jeszcze bardziej się nakręcała. Rozumiałam ją bez słów.
Nasz dom miał swoje ustalone rytmy. Życie z ciotką było poukładane i przewidywalne. Każda rzecz posiadała w mieszkaniu swoje miejsce. Rutyna dzienna była przestrzegana prawie z wojskową dyscypliną. Ciotka pielęgnowała swoje własne rytuały. Jeden z nich był dość osobliwy i w pewnym sensie intymny. Pewnie dla osób postronnych wydawać mógłby się dziwny, dla nas jednak był całkowicie naturalny. Od kiedy pamiętamy z siostrą, zawsze był, więc wrósł w krajobraz naszej codzienności.
W każdy piątek, po wieczornej toalecie ciotka wychodziła z łazienki, w częściowym negliżu. Miała na sobie jedynie krótką koszulkę i "kłapacze”. Tak na domowe pantofle ciotki zaczęła mówić moja siostra. Wydawały taki śmieszny dźwięk jak ciotka w nich chodziła. Kłap, kłap, kłap... "Kłapacze” były czerwone, na średniej wysokości koturnie, odkrywające pięty, obszyte złotą tasiemką wokół podeszwy i ze sztucznym futerkiem nad palcami. Ciotka zakładała je tylko w piątki wieczorami, gdy miała na sobie jedynie górę. Nigdy nie chciała nam powiedzieć dlaczego zakłada te buty. Na pewno były dla niej bardzo cenne, bo zawsze wyczyszczone chowała do tekturowego pudełka i umieszczała je na dnie szafy w przedpokoju. Jeśli chodzi o paradowanie z gołą pupą, to mówiła, że raz w tygodniu trzeba przewietrzyć kobiece strefy. Tak dla higieny i zdrowotności. Gdy raz zapytałam ją dlaczego, opowiedziała mi, że dawno temu zaraziła się trudną do wyleczenia chorobą bakteryjną — tak zwane sprawy kobiece — i jedną z form terapii leczniczej, jaką zaleciła jej wtedy znana warszawska lekarka, było właśnie eksponowanie krocza na powietrze. Ciotka miała po tej chorobie ogromny uraz i pomimo całkowitego wyleczenia i braku jej nawrotów, już dla samej tylko profilaktyki, kilka godzin w tygodniu była pół-naturystką.
Miałyśmy zatem co piątek gwarantowane "atrakcje” – oglądanie ciotki bez majtek. Nie czuła przed nami zupełnie wstydu. Jej kobiecą intymność, miałyśmy z siostrą, gruntownie przestudiowaną. Ona krzątała się po mieszkaniu, sprzątała, robiła coś w kuchni, my pomagałyśmy jej w tym, mimowolnie oglądając to co miała do pokazania.
Ciotka znowu pojechała do Ostrołęki a my miałyśmy być same w domu. Siostra nie chciała pierwsza wracać do pustego mieszkania. Przyjechała pod moją szkołę. Ucieszyłam się, gdy ją zobaczyłam, choć w pierwszej chwili pomyślałam, czy coś się nie stało. Praktycznie nie zdarzało się to wcześniej. Poprosiła mnie byśmy pojechały na chwilę do FACTORY, gdyż chciała uzupełnić braki w bieliźnie. Zgodziłam się, bo w mojej garderobie też przydałoby się co nieco podmienić.
Pojechałyśmy do Ursusa kolejką. Na miejscu w sklepie outletowym z bielizną trafiłyśmy na fajne okazje cenowe. Wzięłyśmy po kilka par rajstop. Ja wybrałam czarne gładkie a siostra też czarne, ale w różne wzorki.
— Bierzesz pończochy? — zapytałam zdziwiona, kiedy wrzuciła do koszyka dwie pary samonośnych: kabaretki i czarne z koronkowym pasem.
— A co szesnastolatka nie może ich nosić?
— No w sumie sama je zakładam, a jestem tylko o rok od ciebie starsza.
— O jedenaście miesięcy i 29 dni! — poprawiła mnie mała.
Obejrzałam opakowania rajstop jakie wybrała mała i byłam nieco zszokowana. Nie umiałam tego ukryć.
— Bierzesz piętnastki? Hej! To nawet ja mam tylko jedną parę dwudziestek — powiedziałam to z pretensją w głosie, bo wydawało mi się, że nastolatki nie powinny nosić tak cienkich rajstop. To chyba zbyt uwodzicielskie i raczej dla kobiet po dwudziestym roku życia.
— Dla mnie najlepsze były by piątki! Ale chyba takich jeszcze nie robią. — Siostra miała jednak zupełnie inne zdanie w kwestii doboru grubości rajstop w stosunku do wieku.
Podeszłyśmy do regałów z majtkami. Oglądałam szarą parę stringów, kiedy siostra wyrwała mi je z ręki.
— Piątek dziś przecież — zarechotała, pokazując mi język.
— No tak, niektórym nie są wtedy potrzebne...
Po kolacji, na którą zjadłyśmy parówki z bagietką, mała poszła kąpać się do łazienki a ja czytałam książkę w dużym pokoju. Myślałam o ciotce i o tym co robi przy babci. Trochę mnie zasmuciła ta sytuacja. To już nie pierwszy piątek bez naszej domowej pół-naturystki...
Mała wymknęła się z łazienki okręcona ręcznikiem. Zniknęła w swoim pokoju. Po chwili było słychać jak szuka czegoś w szafie w przedpokoju.
Nagle rozległo się znajome kłap, kłap, kłap. Patrzę i oczom nie wierzę. Moja siostra w czerwonych "kłapaczach” na nogach wchodzi do dużego pokoju. Mało tego. Nie ma na sobie majtek jedynie bardzo krótki i obcisły top. Patrzę na nią i wybucham śmiechem. Mała próbuje być poważna i nie śmieje się, ale to kwestia chwili jak sama zaczyna się śmiać.
— Postanowiłaś kontynuować piątkową tradycję? — spytałam patrząc się na jej gołe pośladki.
— Przynieś mi proszę odkurzacz, kochanie. — Zamiast odpowiedzi siostra wypowiedziała te słowa, naśladując wiernie ton głosu ciotki, zaś pokazując ręką w stronę przedpokoju, powtórzyła częsty gest ciotki. Ale ta mała to agentka. — Po kim ona to ma — pomyślałam.
Wróciłam do salonu z odkurzaczem w jednej ręce i z rurą do niego w drugiej. Mała stała na środku pokoju i mierzwiła sobie, ledwo dające się uchwycić w palce, włoski na łonie, tak jak to czasem zdarzało się ciotce.
— Kobieta powinna mieć tu włosy — mówiąc to roześmiała się w głos.
"Kobieta powinna mieć tu włosy. Zupełnie nie rozumiem tej mody na golenie się na gładko. Mam nadzieję, że tego nie robicie?" — Z troską w głosie zapytała nas kiedyś ciotka, ciągnąc sobie bardzo długie włosy.
"Na gładko to nie ciociu, ale przycinamy je by nie były za długie." — Powiedziała wtedy siostra, choć nie do końca zgodnie z prawdą, bo raz na jakiś czas była tam kompletnie wygolona. Mi to też się zdarzało, ale bardzo rzadko. Najczęściej miałyśmy jednak paski, różniące się szerokością, długością i oczywiście krótkością samych włosków. Przeważnie bardzo krótko przystrzyżonych.
"No bo wiecie, tylko włosy mogą dać pełną i naturalną ochronę kobiecej pochwie." - Dodała mentorskim tonem.
Jakoś tak głupio mi było, że siostra jest prawie naga a ja w ubraniu.
— Zaraz wracam — przeprosiłam siostrę i poszłam do swojej garderoby. Rozebrałam się ze wszystkiego. Na nogi założyłam czerwone pończochy i czarne szpilki. Nie miałam takiego bardzo krótkiego topu jak moja siostra ale znalazłam jakąś czarną bluzkę kończącą się nad pępkiem.
Moja siostra na mój widok zapiała z zachwytu: — Ale lufa!
—A ty to wcale nie jesteś laska, co? Masz taką figurę, że ci zazdroszczę.
Patrzyłyśmy się na siebie nawzajem. Łapałyśmy się co chwilę wzrokiem, że patrzymy sobie między nogi. W sumie to dziwne, bo przecież każda z nas ma to samo... ale jednakże tyci inne.
Wtem rozległ się dzwonek do drzwi...

Lood

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1601 słów i 8709 znaków, zaktualizował 27 kwi 2017. Tag: #erotyka

1 komentarz

 
  • Użytkownik miki

    bardzo lekkie, żartobliwe i smakowite, chętnie przeczytam kolejne części....

    27 kwi 2017

  • Użytkownik Lood

    @miki Niestety, w prawdziwej historii Ciotka wróciła z bardzo przykrą wiadomością dla naszych dziewczyn -  babci zmarło się. Siostry były strasznie zaskoczone tym dzwonkiem do drzwi i nie zdążyły się ogarnąć. Ciotka nakryła je w tej całej sytuacji. Małej dostało się za "sprofanowanie" kłapaczy" a starsza miała rozmowę wychowawczą, że ma zły wpływ na siostrę...

    28 kwi 2017