Od wczoraj jestem w nowej szkole. Wszyscy noszą idealnie wyprasowane mundurki, a nauczyciele wyglądają tak jakby mieli ochotę nas wszystkich wytresować. Budynek był naprawdę stary, wyglądał jak stuletnia rezydencja z osiemnastego wieku. Początkowo miałam nadzieję, że wydaję się być taka surowa tylko z zewnątrz, ale nie mogłam się bardziej mylić. Wnętrze było chłodne, nie nastawiało zbyt optymistycznie. Czułam, jakby ze szkoły dla mózgowców przenieśli mnie do takiej dla wariatów. Pokój dzieliłam z Lou, wysoką brunetką z perfekcyjnym makijażem i ubraniami złożonymi w idealną kostkę. Chociaż pierwsze wrażenie było dosyć negatywne, gdy odrobinę lepiej ją poznałam, byłam pewna, że się zaprzyjaźnimy. Po pierwszych wspólnych godzinach mogłam stwierdzić że jest perfekcjonistką. Książki leżały na półce poukładane według wielkości, koloru i autorów. Nie chcę się czepiać, ale kolor chyba nie ma większego znaczenia, prawda?
-Pośpiesz się, Pani Gregory nienawidzi spóźnień-krzyknęła stojąc przed lustrem. Szybko zjadłam jabłko i zaczęłam się poprawiać . Wygładziłam delikatnie ubranie i spojrzałam na siebie. Jasne, jak śnieg włosy opadały mi na ramiona, szczupła twarz i szare oczy. Nie dostałam jeszcze swojego mundurka, więc ubrałam szary sweter i czarne rurki.
-Chciałabym tak wyglądać-usłyszałam westchnienie dziewczyny. Przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się delikatnie.
-Daj spokój-szturchnęłam ją w ramię i zabrałam plecak z ziemi. Była na prawdę ładna, powiedziałabym nawet klasycznie piękna. Pochodziła z Chin, miała jasną karnację i ciemne, lśniące włosy, a jej uśmiech rozbrajał każdego. Nie powinna mieć żadnych kompleksów. Lou pozbierała swoje rzeczy i wyszła razem ze mną. Klepnęła mnie w tyłek i puściła oczko, pewnie chciała dodać mi odwagi. Nie denerwowałam się, nie byłam tylko pewna, jak przyjmą mnie inni. Pociągnęła mnie za sobą do klasy akurat w momencie, w którym zadzwonił dzwonek.
-Witam państwa- wysoka kobieta z babką upiętą na czubku głowy weszła do klasy, jej spojrzenie mogłoby pozabijać. Na biurku leżało kilka książek i czyste kartki. Obok był tylko jeden długopis i wymienny wkład. Miała coś jeszcze dodać, ale wtedy spojrzała na mnie. Dostrzegłam zainteresowanie w jej oczach i jeszcze coś, czego nie umiałam opisać-A Pani to...? wzrok wszystkich skupił się na mnie, starałam się zachować kamienną twarz chociaż nie cierpiałam być w centrum zainteresowania.
-Silver Johnson-przedstawiłam się mając nadzieję, że tyle wystarczy. Kobieta przekrzywiła głowę na bok i przyjrzała mi się podejrzliwie, ciarki przeszły mi po plecach.
-Może zechcesz powiedzieć coś więcej...- przerwało jej wtargnięcie do klasy. Wysoki, umięśniony chłopak stanął w drzwiach. Jego ciemne włosy były w totalnym nieładzie. Pani Gregory natychmiast odwróciła się w jego stronę. Widząc jej minę łatwo było wywnioskować, że nie darzy go sympatią. Mężczyzna nie odezwał się ani słowem, zajął tylko pierwsze wolne miejsce i zaczął przeglądać coś w telefonie-Jak miło, że zechciał się Pan pojawić, Panie Williams-zirytowanie w jej głosie mógłby usłyszeć nawet głuchy , ale on nic sobie z tego nie robił. Na szczęście mi też dała już spokój, w gruncie rzeczy bycie na celowniku nie jest niczym przyjemnym. O dziwo historia filozofii okazała się być bardzo ciekawym przedmiotem i lekcja wcale nie była nudna, a to był już plus. Wyszłam z klasy i stałam się obiektem zainteresowania wszystkich dookoła. Chyba rzadko ktoś nowy się tu pojawiał skoro moje przybycie było taką sensacją.
-Silver-usłyszałam głos znajomej brunetki, stała przy szafkach obok toalet, idąc w jej stronę wyraźnie czułam na sobie czyjeś spojrzenie. Jednak, gdy się odwróciłam nikogo nie zauważyłam, musiało mi się coś pomylić.
-Chodź mamy teraz matematykę- chciałam zawrócić,ale nie pozwoliła mi na to.Skrzywiłam się i podążyłam za dziewczyną. Cały dzień nie odstępowała mnie na krok, wiem że chciała dobrze, ale po dłuższym czasie jest to trochę uciążliwe. Brakowało mi przestrzeni osobistej, miejsca gdzie mogłabym się schować i w spokoju pomyśleć. Szłam właśnie do pokoju gapiąc się w ekran telefonu, kiedy wpadłam na kogoś. Rudowłosa dziewczyna kucała i zbierała z ziemi jakieś pepiery. Cholera, zawsze byłam nieostrożna.
-Przepraszam, jestem dzisiaj trochę zamyślona-pomogłam jej szybko pozbierać rzeczy, na co odpowiedziała mi uprzejmym uśmiechem.
-Nie przejmuj się, też kiedyś miałam swój pierwszy dzień - informacje się tutaj rozchodzą z niesamowitą prędkością-Jestem Aurora-wyciągnęła do mnie rękę.
-Silver-uścisnęłam ją, czując od dziewczyny przyjemne wibracje. Znacie to uczucie, kiedy kogoś poznajecie i po prostu wiecie, że nadajecie na tych samych falach? Bo ja to poczułam właśnie teraz.
-Słuchaj Silver, wieczorem jest impreza u moich znajomych, chciałabyś wpaść? Byłam zaskoczona, że w takiej szkole w ogóle jest to dozwolone-Uprzedzę Twoje pytanie, nie jest tu tak nudno jak mogłoby się wydawać- parsknęłam, no kto by się spodziewał.
-Chętnie, podasz mi swój numer? Wymieniłyśmy się kontaktami i umówiłyśmy na ósmą. Po napisaniu referatu na dziesięć stron, zdaniu relacji rodzicom i siostrze z pierwszego dnia, w końcu miałam chwilę dla siebie. Wzięłam szybko prysznic. Łazienka w pokoju była niesamowicie wygodna, nie musisz dzielić jej z dziesiątką innych osób.
Zarzuciłam na siebie coś ładniejszego i w zasadzie byłam gotowa. Lou siedziała jeszcze nad książkami, chociaż wyglądała na zmęczoną. Od razu zapytałam jej czy nie chciałaby mi towarzyszyć, ale szybko się wykręciła. Pięć minut wcześniej dostałam wiadomość, żebyśmy spotkały się na dole. Pożegnałam się ze współlokatorką i chwilę później byłam już na umówionym miejscu.
-Pst-usłyszałam i zobaczyłam Aurorę stojącą obok filaru zaraz przy schodach prowadzących na górę. Miała mocny makijaż, a mundurek zamieniła na lateks i skórę. Wyglądała, jak zupełnie inna osoba-Idziemy na drugie piętro, jak najciszej-szepnęła, rozglądając się na boki - Czasami mają o tej godzinie dyżur-była wystraszona. Skinęłam tylko i niemal na palcach poszłam za nią na górę. Na szczęście po drodze na nikogo się nie natknęłyśmy. Zaprowadziła mnie do pokoju 101, ale zanim weszłyśmy uprzedziła:
-Pij tylko to co sama zrobiłaś, ewentualnie to co ja Ci dam. Nic więcej- zdziwiło mnie to trochę, ale zgodziłam się.
Imprezą bym tego nie nazwała, bardziej posiadówką. Nikogo poza Aurorą nie znałam. Część osób grała w pokera rozbieranego, część w beer ponga, a reszta w butelkę. Klasyk. Nie byłam przygotowana na taki rodzaj imprezy. Oni wszyscy czuli się ze sobą bardzo komfortowo. Od razu domyśliłam się, że to nie moje klimaty. Aurora zniknęła gdzieś, zostawiając mnie samą. Nie chciałam tak od razu wychodzić, żeby nie było jej przykro.
Nalałam sobie soku z wódką i starałam się wtopić w tłum.
Zabawa coraz bardziej się rozkręcała, a jej uczestnicy byli coraz bardziej śmiali. Wprawiało mnie to w straszne zakłopotanie, więc postanowiłam się już zebrać . Nie przywykłam do tego rodzaju zabaw. Wyrzuciłam plastikowy kubek do kosza i ruszyłam do drzwi. Szukałam jeszcze wzrokiem Aurory, ale nigdzie jej nie było. Zamiast tego znowu na kogoś wpadłam. Niech ten cholerny dzień już się skończy.
-Przepraszam-powiedziałam, dopiero teraz zwracając uwagę na moją ofiarę. To był ten sam chłopak, który spóźnił się dzisiaj na lekcję. Nie miał koszulki, ale na jego spodnich była wielka plama. Kubek, który trzymał w ręce był pusty, a cała jego zawartość była teraz na nim-Cholera jasna - porwałam ze stołu papierowe ręczniki i zaczęłam trzeć, nie zdając sobie nawet sprawy z tego co robię.
-Słuchaj, mimo tego że patrzenie jak klęczysz przede mną to przyjemy widok, wstań-podał mi rękę i uśmiechnął się szeroko. Zrobiłam się czerwona, wygłupiłam się tylko.
-Nie pochlebiaj sobie, lepiej zapierz to szybko-ominęłam go i wyszłam na korytarz.
Lou jeszcze nie spała, kiedy wróciłam,
chociaż było grubo po północy.
-I jak było? Zapytała od razu, kiedy mnie zauważyła. Usiadłam obok niej na łóżku i westchnęłam,niemal natychmiast oderwała się od książek-Aż tak źle? Dodała.
-Wiedziałaś, że te imprezy są trochę... Inne? Zarumieniła się i odwróciła głowę. Wiedziała-Czyli wiedziałaś - pokazała mi zdjęcia na telefonie, jakby wyjęte z tej imprezy.
-Też kiedyś byłam na jednej, ale szybko miałam dość i na żadną więcej nie poszłam-zrozumiałam,dlaczego i tym razem nie chciała się ze mną wybrać.
Chwila ciszy zapadła między nami. Zastanawiałam się na czym mają polegać te cholerne,, spotkania''.
Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę i po pierwszej wróciłam do swojego łóżka. Nie wiedziałam czy zasnę, ale to wszystko wydawało mi się zbyt dziwne.
Czułam się jak w ukrytej kamerze i wcale mi się to nie podobało.
Byłam już w półśnie, kiedy obudziło mnie ciche pukanie do okna. Brunet uśmiechał się do mnie zza szyby, jakby nie docierało do niego która jest godzina.
-Jesteś pijany? Zapytałam nieprzytomna. Oparł się o parapet i przyglądał mi się dłuższą chwilę-Skąd w ogóle wiedziałeś, który to mój pokój? Jego białe zęby zaświeciły w ciemności.
-Wszyscy tu wszystko wiedzą - machnął ramionami, jak gdyby to nie było nic wielkiego-Wpadłem oddać Ci to-Wyciągnął z kieszeni moją srebrną bransoletkę z koniczynką-odebrałam ją od niego. Musiała mu się zsunąć w czasie naszego,, spotkania"-Odpięła Ci się, kiedy tarłaś, jak oszalała moje spodnie-mrugnął do mnie, na co tylko wywróciłam oczami.
-Dziękuję bardzo, ale to nie mogło poczekać do jutra? Na zewnątrz zaczynało padać.
-Takie rzeczy załatwia się od razu-posłał mi ostatnie zalotne spojrzenie i zniknął w ciemności. Kompletnie zszokowana wróciłam pod kołdrę, niemal pewna że to wszystko mi się tylko przyśniła. Tylko leżąca na szafce nocnej bransoletka upewniła mnie, że to wydarzyło się na prawdę.
1 komentarz
misterybusiness
Pisz dalej, zapowiada się ciekawie.
patik4
@misterybusiness dziękuję 😊