Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Aga

Poznaliśmy się na portalu erotycznym. Oboje w związkach małżeńskich, z dziećmi, pracujący w Poznaniu. Rozmowa rozwijała się przez pierwszy kwadrans, pół godziny. Pytania o to kim jesteśmy, co lubimy, w formie żartobliwej i szczerej. To była rzadkość w takim miejscu. Kto kiedyś "liznął" takiego portalu, ten wie. Nie od razu przeszedłem do rozmów bardziej intymnych. Podobał mi się ten sposób narracji, budowanie pewnego rodzaju napięcia i coraz większego sobą zainteresowania. Owszem, coraz więcej słów dotyczyło nas osobiście. Kierowały nami podobne pobudki. Szczerze opowiedzieliśmy sobie o związkach, w których coraz mniej było czasu i ochoty na spędzanie razem czasu, sam na sam. Dzieci, praca, obowiązki. Oboje potrzebowaliśmy atencji, uczuć, adrenaliny. Coraz mocniej wyczuwalny był pociąg między nami. Pożegnaliśmy się jednego dnia i obiecaliśmy sobie wrócić do rozmów następnego.
Pamiętam, że trzeciego dnia byliśmy już sobą ośmieleni. Dreszczyk podniecenia pojawiał się u mnie na myśl o tym, że moje słowa do niej docierają, podobają się i coraz częściej krążyliśmy wokół tematu spotkania się. Stres zmieszany z ekscytacją, gdy oboje wysłaliśmy sobie zdjęcia. Czy się sobie spodobamy, czy zechcemy relację poszerzyć. Aga okazała się drobną blondynką o pociągłej twarzy. Jej niebieskie oczy i delikatne usta sugerowały nieśmiałą i nie do końca pewną siebie kobietę. Karnację miała w kontraście do mnie jasną, wręcz białą.  Ciekawy byłem, jaka będzie na żywo, bo pisząc stawała się coraz śmielsza. Podobała mi się fizycznie, w połączeniu z wesołym i zmysłowym usposobieniem. W budowanych przez nas fantazjach podobała jej się moja stanowczość i dbanie o szczegóły. Wyciągałem od niej informacje, jak wygląda jej ciało. Czy całowanie jej po szyi, ramionach, wplatanie palców we włosy, delikatne ocieranie się opuszkami palców o jej plecy jest dla niej przyjemne.
Dowiedziałem się, że po pracy musi codziennie jechać prosto do domu, mąż jej był zazdrosny i wyliczał prawie z każdego kwadransa. W czasie pracy również trudno byłoby nam się spotkać i okazało się, że idealnym dla nas rozwiązaniem jest poranna schadzka. Tuż przed jej pracą. Kwestię tego, gdzie się spotkamy, zostawiła mnie. Wiedziałem, że w pobliżu znajdują się mieszkania na wynajem. Na godziny. Naprawdę czyste, ładne, gustownie urządzone. Po niecałym tygodniu znajomości umówiliśmy się na wtorek. Miałem nadzieję, że przez weekend (kiedy nie mogła kontaktować się ze mną) nie zmieni zdania. I nie zmieniła. W poniedziałek pojawiła się w internecie, zasypaliśmy się wiadomościami o tym, jak to jest dla nas ekscytujące i stresujące. Kolejny raz uspokajałem ją, że może zmienić decyzję. Może nie przyjść o umówionej porze, może pożegnać się ze mną na ulicy, widząc mnie pierwszy raz, może nie wejść do budynku, mieszkania, może napić się tylko ze mną kawy lub herbaty... Ale wszystko we mnie mówiło, że tak nie będzie.
Dzisiaj mogę powiedzieć, że początek był zabawny lecz wtedy zabawnym nie był. Po pierwsze Aga napisała mi sms, że się spóźni. Problemy z córką, musi przyjechać późniejszym autobusem. Postanowiłem poczekać na nią w apartamencie. Ku mojemu przerażeniu kod wysłany wcześniej przez właścicielkę nie działał. Kurwa! Jak to możliwe, wcześnie rano, nikt nie odbierze ode mnie telefonu, co ja powiem Adze... jeśli przyjdzie...
Napisałem sms do właścicielki i czekałem na odpowiedź i Agę. Po dobrych 40 minutach przyszła wiadomość z nowym kodem, a Aga miała pojawić się za 5 minut. Postanowiłem poczekać na nią na zewnątrz. Zerkanie na zegarek, na ludzi przechodzących obok. Każda osoba wychodząca zza rogu przyprawiała mnie o palpitacje serca. W końcu ją zobaczyłem. Ubrana w jeansy i skórzaną kurtkę, z torbą na laptopa zawieszoną na ramieniu. Podchodziła do mnie zdenerwowana, nie patrząc na mnie, pewnie tak samo jak ja, pełna szalejących emocji. Przywitaliśmy się uściskiem dłoni, obiecując sobie już wcześniej, że publicznie w żadnym wypadku nie wolno nam się zdradzać bliższą znajomością. Dzisiaj już nie do końca pamiętam co i jak powiedziałem ale jestem pewien, że opowiedziałem jej historię z kodem.
- Bałem się, że nie przyjdziesz. Cieszę się, że moje obawy były bezpodstawne. I mam nadzieję, że dasz się zaprosić na górę.
- Przepraszam za spóźnienie, nie mogłam wcześniej. Chodźmy na górę - takimi słowami zakończyła. Potem okazało się, że nie chciała być widziana ze mną na ulicy, bo mogli przechodzić znajomi i miałaby problem z wytłumaczeniem się.
Wpisałem kod i weszliśmy na klatkę schodową. Puściłem ją przodem i pożerałem wzrokiem jej ciało. Wiedziałem już, że ją chcę...

Jorges

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 876 słów i 4921 znaków. Tagi: #zdrada #romans

1 komentarz

 
  • Użytkownik MarcinWrona

    Fajne budowanie nastroju....
    Podoba mi się  
    Chętnie przeczytam ciąg dalszy

    29 sierpnia