AFTER PAIN Rozdział 4

Spałeś głęboko, w całości zdany na siły podświadomości. W twoim umyśle kształtował się obraz z przeszłości, wspomnienie o którym chciałeś zapomnieć. Byłeś wtedy w klubie, jak wszyscy piłeś, i Jenny również,tak, to było jej imię. Ty przecież tylko z nią spałeś, zwykły seks, ale za sprawą czasu coś się zmieniło, zaczęło ci zależeć. Kiedy wyszedłeś za łazienki wzrokiem szukając baru, zupełnie zdezorientowany, natrafiłeś na nią, jak całuje się z nim, byłeś zbyt pijany aby pomyśleć, podbiegłeś i strzeliłeś ją w twarz, a potem jego. Wywiązała się bójka, każdy bił każdego i wszyscy byli winni, ale na koniec to ty poniosłeś całą odpowiedzialność. To właśnie wtedy ją straciłeś. Obudziłeś się, słońce wpadające przez przeszkolone ściany raniło twoje oczy, odwróciłeś głowę lewo, ujrzałeś jej piękne czarne włosy rozpostarte na poduszce. Trochę ci ją przypominała, a może chciałeś żeby to robiła. Nie wiedziałeś co o niej sądzić, czy jesteś hipokrytą, ganisz za to że sypia z szefem a potem sam ją pieprzysz. Nie, od teraz już nigdy nie będzie musiała tego robić. Całujesz ją w usta, budzi się otwierając duże piwne oczy.
- Obiecaj że więcej tego nie zrobisz, że więcej mu nie ulegniesz.- Jej wzrok wyraża zdziwienie ale rozumie co ci chodzi.
- Obiecuję- mówi kładąc policzek na twojej klatce, delikatnie przesuwając rękę po pięknie wyrzeźbionym kaloryferze.
Godzinę później już jej nie było, zaczynała pracę wcześniej, ty miałeś jeszcze kilka godzin. Założyłeś swój ulubiony turkusowy szlafrok, przekąsiłeś coś w kuchni popijając  mlekiem. Nie miałeś kaca,odziedziczyłeś dobry metabolizm ale w ostatnim czasie straciłeś trochę zdrowia i wolałeś pic to zamiast kawy. Jak na 6 stóp ważyłeś teraz tylko 78 kilogramów. Kiedyś chodziłeś na siłownię ale teraz zadowalałeś się tylko pływaniem. Miałeś jeszcze kilka godzin do rozpoczęcia pracy, nadal pamiętałeś adres siłowni, pomyślałeś że tam pojedziesz, w końcu nie masz prawie żadnych hobby, czemu to nie miałoby się stać jednym z nich. Od kilku tygodni nie ruszałeś auta z garażu, kanciaste bmw e46 stało zakurzone i zapomniane między dwoma luksusowymi mercedesami. Teraz było cię stać na każde auto jakie chciałeś, mimo to nie zamierzałeś kupować nowego, ten miał swój urok, pięknie odrestaurowany z nowym metalicznym lakierem, reprezentował klasykę którą tutaj ludzie szanowali. Wytarłeś reflektory i wrzuciłeś sportową torbę do bagażnika. Tapicerka w środku wyglądała nie nagannie, podobnie jak brzmiał dźwięk odpalania silnika. Z dużym przyspieszeniem wypadłeś z podziemia, łamałeś prawo, ale w ten poranek czułeś się zbyt dobrze na ograniczenia. Godziny szczytu minęły, jednak podroż i tak zajęła ci pół godziny, wysiadając z auta czułeś pewną ulgę, nigdy do końca nie przyzwyczaiłeś się do lewostronnego ruchu. Budynek doczekał się remontu, wprowadzono więcej szkła i żelaznej konstrukcji. Wjechałeś windą na drugie piętro, przygotowując się na widok dziesiątek napakowanych gigantów. Nie było tak źle, większość osób była jeszcze w pracy, całe pomieszczenie wypełniał słodki lawendowy zapach. Podszedłeś do wysportowanego Latynosa za recepcją.  
- Poproszę miesięczny karnet, płatność kartą.
- Siema człowieku, dawno Cię tu nie było-powiedział zapisując bilet
- Słucham? znamy się?- Mężczyzna zaciął się na chwilę, widać było ze niezręcznie wpadł.
- Przepraszam, z kim mam przyjemność?
- Michael Sixsmith odparłeś z uśmiechem, kiedyś tu przychodziłem ale pewnie wtedy tu jeszcze nie pracowałeś  
- Aaa, to bardzo przepraszam, rzeczywiście musiałem pana z kimś pomylić.
- Nic nie szkodzi.
Latynos podał mu karnet i wrócił do segregowania odżywek na półkach. Nidy nie ufałeś tego typu produktom, faszerowania się chemią, bez sensu, tylko czekać jak się konsumentowi poprzewraca w głowie. Nic dziwnego że tamten ledwo rozpoznaje ludzi, łapę miał szerszą od rury kanalizacyjnej. Postanowiłeś się rozgrzać, kilka serii pompek potem przysiadów, od razu uderzyła cię pompa.  Postanowiłeś spróbować sił na ławce, najpierw 40 potem 50, regularnie zwiększałeś ciężar zatrzymując się na 90. Całkiem dobrze jak na pierwszy dzień, pomyślałeś. Dookoła ciebie ćwiczyło paru kulturystów, wszyscy wyglądali jak klony Jaya Cutler'a, świnie na sterydach, tak mógłbyś się o nich wyrazić, nigdy nie rozumiałeś uprawiania sportu dla samego wyglądu, może kiedyś kiedy nie miałeś z nim nic wspólnego, ale nie teraz. Co z tego że mają takie ciało, jak nie są wstanie nic zanim zrobić, groźni są tylko na zdjęciach. Kiedyś chodziłeś na kickboxing, pamiętałeś jak ważne była koordynacja ruchów, uniki, szybkość i zwinność. Kiedy wspomniałeś swoich przeciwników, do do najłatwiejszych zawsze należeli ci otyli a potem przypakowani. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że większość z tych ćwiczących to niewolnicy, nie mogą przestać bo inaczej cały ich kulturystyczny dorobek zamieni się w tłuszcz, tkwią więc w tym toksycznym związku marnując coraz więcej życia. Po dwu godzinnym treningu czułeś niesamowitą ulgę biorąc prysznic, gdybyś musiał czekać z tym do powrotu do domu, umarłbyś z przegrzania. Wychodząc z Budynku jeszcze raz przyjrzałeś się Latynosowi, rzeczywiście wydawał ci się trochę znajomy, ale mógł przypominać każdego, ludzie o odmiennej rasie zawsze wydają się nam podobni.Wróciłeś bo mieszkania i przebrawszy się w garnitur, poszedłeś do pracy.

SzaryWilk

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1018 słów i 5734 znaków.

Dodaj komentarz