Powiedziałam, dobranoc, mojemu życiu #3

Powiedziałam, dobranoc, mojemu życiu  #3Już po chwili żałowałam powrotu do pokoju, gdy poczułam jak znowu robi mi się duszno, a do tego oblały mnie poty. Miałam też wrażenie jakbym dłonie wyciągnęła, ja wiem, z oleju, kadzi? Może to ta barierka? Pewnie tak. Była brudna a moja spocona skóra przyjęła ten cały smog, zanieczyszczenie po opadach, wszelkie pyłki, brudy tego świata.

Jestem nieczysta – wyszeptałam do lusterka w łazience.

Nie wiem czemu, ale skojarzyłam to z dekalogiem a przed oczyma pojawiła się sytuacja z przed kilku miesięcy.

Jesteśmy z Aśką w „Hadesie”, światła dyskotekowe tworzą pryzmy na ścianie, kolorują nam bluzki, ale na szczęście kryją też przebarwienia na twarzy po drinkach. Muzyka częściej przeszkadza niż cieszy, gdy kolejny koleś próbuje coś przekazać werbalnie. Choć Aśka twierdzi, że to dla nas zbawienne, bo możemy jeszcze chwilę się łudzić, że to ktoś elokwentny, a przynajmniej poukładany nim rzeczywistość brutalnie nas ogołoci z nadziei. W pewnym momencie po kolejnej mojej apatycznej reakcji na końskie zaloty, kumpela przechyla się i do ucha praktycznie krzyczy.

- Domi, musisz pamiętać o trzech życiowych powinnościach:

Szczotkuj dokładnie zęby. Nigdy, ale to nigdy, nie zwątp, że jesteś wyjątkowa i przynajmniej raz w miesiącu idź z kimś do łóżka. Jeśli nie z namiętności, to daj się chociaż tak profilaktycznie przelecieć.

Ryknęłam śmiechem, aż drink mi chlapnął na buty.

- Chyba moja droga czas zbierać nasze zgrabne dupska do domu, bo zaczynasz wpadać delikatnie mówiąc w pijacki patos. Ale nie bój się, o zęby i własne ego potrafię zadbać.

Szarpnęła mnie za ramię, tak bym spojrzała jej prosto w te nomen omen piwne oczy, które wyrażały wszystko oprócz sympatii do mnie. Wsadziła wskazujący palec między nasze twarze i dodała z całą stanowczością:

- Posłuchaj mnie uważnie. Nie udawaj niedostępnej, bo wiem, że taka nie jesteś, zrób to dla siebie, a przede wszystkim dla zdrowia psychicznego. Bo jeśli nie, to kiedyś cię to przerośnie i przez hormony staniesz się zgorzkniała a stąd już tylko krok od zjebania sobie życia.

Na barkach poczułam przez chwilę ciężar, jak to moja świętej pamięci babcia Stasia mówiła, jakby mnie śmierć przeskoczyła.

Czy Aśka w tamtym momencie była wizjonerką? Wciągnęłam głośno powietrze.

Wilgotną gąbką zwilżyłam szyję i kark, odchyliłam koszulkę, pomiędzy piersiami drobne kropelki potu lśniły w świetle rzucanym z nad lusterka. Ściągnęłam ją i dokładnie wytarłam ręcznikiem z polaru: ramiona, biust, brzuch i dolną część pleców.

Gdy oddech wrócił do normy, ubrałam się i powoli wróciłam na kanapę. Nie chciałam myśleć o Aśce, facetach, klubie, sobie. Chciałam zapomnieć, a najlepiej stracić wszelką wiedzę, dostać demencji na temat swej przeszłości. Wzięłam do ręki przeglądany już magazyn, by zająć czymś głowę. Zerknęłam na zegarek, minęło kilkanaście minut. Nie ma, co czekać, trzeba zażyć, nie zażyć, połknąć następną tabletkę, ale najpierw łyk wina, choć to pewnie główny winowajca tych skoków ciśnienia. To nie ma już znaczenia, nie będę sobie żałować w ten „wyjątkowy wieczór”.

Otworzyłam na dziale z listami do redakcji, - to mi graj – powiedziałam do trzymanej w dłoni literatki w połowie opróżnionej. Skupiłam się na tyle, ile w danej chwili mogłam. Czytam pierwszy list, a tam z tekstu wynikało, że gość jest od kilku już lat żonaty, ma śliczną córeczkę, którą uwielbia rozpieszczać, ale – zawsze jest kurwa jakieś ale – dodałam w duchu. Czy między nami a facetami musi być ciągle jakieś nie dopowiedzenie?

Dobra, już nie marudzę, zrobię mu tę grzeczność i pociągnę czcionkę do końca.

Połknęłam dwie tabletki, zrobiłam łyka i jadę z koksem, a tam stoi, że nie może zapomnieć o jakimś spotkaniu z dziewczyną, do którego nie doszło. Poznali się na łamach gazety, dzięki „kącikowi kupidyna”, gdzie zamieszczano oferty kierowane poprzez wiadomość listowną. Redakcja wrzucała te rewelacje i obmywała ręce, kto i co z tego za użytek zrobi, byle im wydanie schodziło i kasa się zgadzała, - taa, proste nie.

Po pewnym czasie umówili się w realu, on miał przyjechać pociągiem i tak ponoć, jak twierdził zrobił. Ale

– słowo klucz -

gdy wysiadł na peronie i ją zobaczył to mu odeszła ochota na randkę. Uciekł, po prostu wskoczył do tego samego wagonu i do dziś nie wie jak to naprawić.

Wypuściłam powietrze ze świstem. Położyłam się i nie wiedziałam, czy to żart, czy trafił mi się dzień depresyjnych wynurzeń. Nie mogłam uwierzyć, że tak pisze facet, głowa rodziny. Podpisał się Kamil z Brzozowca, a ja na bank byłam pewna, że to gdzieś na Podlasiu, gdzie nagrywają „ Chłopaków do wzięcia”. Tylko tam rodzą się takie rodzynki, romantycy, którzy czekają na tą jedyną i nic poza tym nie robią. Nie mają nawet czasu na pracę, wyczekują, a nuż któraś z nas w czasie emisji, siedzi przed szklanym ekranem i pociera kolanem o kolano na widok gwiazdy sitcomu. Jakby jeszcze namówili Krysię Czubównę by użyczyła głosu jako lektorka, to czuję, że panienki by bieliznę przez głowę ściągały. Zaśmiałam się, ale tak z ironią.

Wyciągnęłam się jak jestem długa, pod głowę wzięłam swojego jasieczka i tak fajnie mi się zrobiło, chyba winko musowało. Jakby nie te okoliczności, rzekłabym, - żyć nie umierać.

Uśmiech jednak mi znikł z ust, bo doszło do mnie, że może ja też mam takie – no może nie takie - niezałatwione sprawy. Czy powinnam była zostawić list pożegnalny z przeprosinami? Tylko, co i komu napisać?

milegodnia

opublikował opowiadanie w kategorii dramat, użył 1047 słów i 5770 znaków.

Dodaj komentarz