Gawron cz.1

Maks Gawroniak był zwyczajnym trzynastolatkiem. Chodził do gimnazjum w swoim rodzinnym miasteczku, gdzie również mieściło się inne gimnazjum, z którego musiał się przenieść. Wszystko zaczęło się pięć miesięcy temu, kiedy chłopiec rozpoczynał tam naukę. Z bólem musiał rozstać się ze swoimi przyjaciółmi ze szkoły podstawowej, z którymi przeżył najlepsze lata dzieciństwa. W nowej szkole z początku trudno mu się było zaaklimatyzować, jednak po pewnym czasie zyskał nowych znajomych, a także sympatię wielu koleżanek z klasy, a przynajmniej tak mu się wydawało. Chłopiec bardzo chciał stać się popularny w klasie, gdyż nigdy mu się to nie udawało i mimo przyjaciół w poprzedniej szkole zawsze stał na uboczu. Był gotów poświęcić wszystko od wyników w nauce po ogólny wizerunek w oczach nauczycieli. Jednak jego nowi koledzy widząc jego determinację, postanowili to wykorzystać. Wmówili Maksowi, że aby stać się sławnym w klasie musi zrobić kawał nauczycielowi. Chłopak nawet nie myślał o konsekwencjach. Był tak zdeterminowany, że przystał na propozycję znajomych od razu. Ci dla jeszcze większego upokorzenia wybrali na cel najgorszego nauczyciela w szkole, który z byle odzywkę podczas lekcji wysyłał ucznia do dyrektora, który wcale nie był lepszy. Zadanie Maksa było proste miał on zaczekać aż nauczyciel wejdzie do sali, po czym ukryty za dużą paprocią stojącą w rogu podłożyć mu pod nogi wskaźnik, wszystko na oczach klasy. Chłopak tuż przed dzwonkiem na lekcję był bardzo zdenerwowany, momentalnie cała chęć zdobycia popularności z niego uleciała. Widząc to, jeden z pomysłodawców żartu Kamil podszedł do niego i oznajmił, że jeśli mu się powiedzie to popularność zyska na całe trzy lata gimnazjum. Te słowa sprawiły, że Maks znów nabrał odwagi i gdy tylko po dzwonku nauczyciel wszedł do sali, podłożył mu wskaźnik. Matematyk upadł na podłogę, uderzając przy tym o róg jednej ze stojących obok ławek. Wszyscy włącznie z Maksem śmiali się do rozpuku nie zauważając, że nauczyciel stracił przytomność. Dopiero po paru minutach bezustannego chichotania jeden z uczniów spostrzegł, że nauczyciel się nie rusza i nie oddycha. Wszyscy podbiegli dom leżącego matematyka. Każdy krzyczał, żeby pobiec po pomoc, ale niektórzy nawet nie wiedzieli za bardzo, co się tak właściwie stało. W końcu do dyrektora pobiegła jakaś dziewczyna. Ten oczywiście zaskoczony przyszedł, a kiedy spytał się kto jest za to odpowiedzialny cała klasa jednogłośnie wskazała na Maksa. Jednak gdy do szkoły przyjechało pogotowie i policja. Dyrektor zarządzał dodatkowo przeszukanie plecaków całej klasy. Okazało się, że kilkoro uczniów posiada w sumie około pięciu gramów amfetaminy. To sprawiło, że mimo kary za spowodowanie uszczerbku na zdrowiu nauczyciela Maksa spotkała inna i z punktu widzenia nastolatka straszniejsza kara, bo został od tamtej pory znienawidzony przez swoją klasę. Zaczynało się od wyzwisk i odpychania jednak później sprawy przybrały dużo gorszy obrót. Chłopiec prawie codziennie był okradany z kieszonkowego i wielokrotnie bity nierzadko aż do krwi. Po zaledwie miesiącu miał już tak bardzo rozdartą psychikę, że próbował popełnić samobójstwo. Na szczęście jego siostra w porę zauważyła jak wiesza się w swoim pokoju i przerwała jego próbę. Mimo wszystko chłopiec nie zamierzał żyć dalej i gdy tylko mógł próbował odebrać sobie życie.  Za każdym razem musiał czuwać nad nim anioł, gdyż każda próba kończyła się fiaskiem. Jedynym rozsądnym wyjściem z tej sytuacji była zmiana szkoły. Dlatego już następnego dnia od ostatniego targnięcia się na swoje życie chłopca jego matka poszła do dyrektora z zamiarem wypisania go z niej. Ten z rozkoszą to uczynił, dodając, że to gimnazjum nie potrzebuje zdegenerowanych dzieci z rodzin patologicznych. Zbulwersowana kobieta nie powstrzymała się i zdzieliła go po policzku. Po krótkiej, ale ostrej awanturze wyszła dumna z gabinetu i pojechała do domu. Od następnego półrocza Maks rozpoczął naukę w nowej szkole, ale dawni prześladowcy nie zamierzali mu odpuścić. Dla nich to był dopiero początek.

marok

opublikował opowiadanie w kategorii dramat, użył 738 słów i 4303 znaków.

2 komentarze