Byle jak cz2

Godzinne przemówienie Chrystus, Bóg, zbawienie. Tyle pamiętam, ponieważ nawet go nie widziałam przez łzy. Pierwszy raz w życiu było mi obojętne czy mam pomalowane rzęsy czy nie. Dużo ludzi przyszło, w końcu moja babcia była szanowana w każdym domu jak i cała moja rodzina.  

Pogoda wcale nie pomagała. Było słychać uderzenie kropli o trumnę, nie wiedziałam czy krople, które spływały mi po ustach to moje łzy czy deszcz. Nie ukrywałam się z płaczem. Wyłam jak małe dziecko, gdy ma kolkę. Trzymałam lampę w rękach nie przejmując się, że mi zamarzają. Moje włosy żyły swoim życiem. Ksiądz jak to ksiądz dalej śpiewał czy co on tam robił, nie wiem nie interesowała mnie kompletnie jego osoba. Był chyba jako jedyny zadowolony, zarobi i kupi sobie nowy samochód. Zresztą nikt nie przepada za nim, każdy w parafii wie, że to co na tacy to w jego kieszeni.  

Mama dała mi chusteczkę i zabrała lampkę z moich sinych rąk. Poczułam jak dłoń mojej siostry zaciska się na moim ramieniu. Odwróciłam się i dopiero teraz widziałam ludzi, których nie znam. Rodzinę i oczy skupione na mnie. To taki dziwny widok? Nie sądzę.  
Po co przyszli? Aby się gapić na cierpienie innych? Moje cierpienie zmieniło się w gniew. Moja siostra to wyczuła i powiedziała: " To znajomi babci z podwórka spokojnie wiedzą kim jesteś". A kim ja jestem? Córką jej córki. Jej wnuczką.  


Zobaczyłam tabliczkę. Jej imię i nazwisko wiek 71 lat. Tak dużo mogła jeszcze przeżyć. Raz powiedziała że jej największym marzeniem jest doczekać się prawnuków i może umierać. I się doczekała, jej marzenie spełniła moja siostra. Powtarzałam jej, że teraz czas na mnie, że musi zatańczyć na moim weselu i przytulić moje dziecko. A teraz ja stoję obok jej trumny i żałuję, że nie zdążyłam tego wszystkiego jej dać.  

Ksiądz kończy swoją wymowę. Wkładają trumnę do grobu. Moje łzy zamieniły się w rwący potok. Nie nadążałam ich zmywać. Chciałam krzyczeć aby przestali, że ona może jednak żyje. Nadzieja matką głupich. Całe moje ciało wyło. Mama wtuliła się w swojego brata, u którego pierwszy raz widzę łzy. Wujek, którego najbardziej lubię i był zawsze uśmiechnięty, teraz wygląda jak człowiek bez nadziei.  
Każdy podchodzi i sypie ziemię na trumnę. Czekam na swoją kolej. I mówię na głos:
" Śpij dobrze. Jeszcze się spotkamy obiecuję ci to będę cię odwiedzać. Przyrzekam. Kocham cie. Żegnaj"
Rzucam ziemię i podbiegam do cioci. Nie wiem ile czasu tam stałam patrząc jak trumna znika. Nie wiem ile czasu stałam w deszczu i marzłam. Nie czułam się na siłach i nie była gotowa aby odejść. Zaczęło mi się kręcić w głowie, słyszę jak przez mgłę krzyk mamy, i masakryczny ból.

Linda

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 541 słów i 2818 znaków, zaktualizowała 26 paź 2018.

1 komentarz

 
  • AnonimS

    Dramatyczny opis niełatwej ceremonii. Niestety każdy ją kiedyś przechodzi.

    15 gru 2018

  • Linda

    @AnonimS To prawda.

    15 gru 2018