Bohater by indiwibarcih

Bohater, to dość ambitne określenie. Bohater odkąd pamiętam kojarzy się z człowiekiem, który dokonał czegoś niemożliwego, wykazał się odwagą. Bohater to także postać. Opowiadania, filmu, serialu, ale bohaterem jest każdy z nas. Bohaterem książki zwanej życiem. Wielu z nas chciało by zostać tym „wyjątkowym” bohaterem, a przynajmniej tak myślę. Każdy człowiek jest bohaterem swoich życiowych przygód, życiorysy obrazują poczynania bohaterów, ale czy ktoś z nich nadał by sobie takie miano? Tego nie wiem i szczerzę w to wątpię. Ludzie, których nazywamy bohaterami sami nigdy by się tak nie nazwali. Dlaczego więc tak wielu z nas chciałoby nim być? Skoro będąc nim i tak zrezygnowali by z tego tytułu, może przez skromność? Nie wiem, szczerze mówiąc nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiałem. Aktualnie mam troszkę wolnego czasu na rękach i tak tylko rozmyślam.

Z drugiej strony, są ludzie, których nikt nie nazwałby bohaterem. Ludzie niezasługujący na to miano. Na myśl przychodzi mi pewna pani. Na imię miała Róża. Piękny kwiat, hodowany od wieków w wielu odcieniach, ale co taki przeciętny barman jak ja może o tym wiedzieć. W innym życiu widziałbym się florystą, ale teraz postanowiłem zostać bohaterem. Pani, o której wspomniałem była atrakcyjną, młodą kobietą, kiedy ją poznałem. Była częstą klientką baru, za którym stałem. Wielu chciało ją mieć, zerwać ten piękny kwiat dla siebie. Nie zważali na szal upleciony z kolców, biegnący po łodydze. Nigdy ich nie zatrzymywałem, z resztą sam jeszcze wtedy nie wiedziałem że kwiaty bywają tak toksyczne. Róża pojawiała się w barze raz na dwa, trzy tygodnie. Za każdym razem jakiś amator florysta, stawiał jej drinka i próbował zerwać. Wielu z nich poległo. Nie byli zbyt interesujący, bądź nie byli wystarczająco przystojni. Mimo to wielu próbowało i zawszę znalazł się ten jeden, który odprowadzał ją do wyjścia. Pewnego wieczoru założyłem się ze swoim przyjacielem, postawiłem wtedy kolejkę, jemu i Róży, ponieważ przegrałem. Zakład jak zapewne się domyślasz chodził o zerwanie tego kwiatu. Kubie się udało. Byłem bardzo zaskoczony że mu się udało, znając go od wielu lat, byłem przekonany że polegnie. Szczerze mówiąc, poprawił sobie wizerunek w moich oczach takim osiągnięciem. W połowie mojej zmiany Kuba z Różą, zniknęli. Miałem nadzieję że warto było odjąć kawałek wypłaty za drinki, które jej zamówił za choć chwilę zabawy. Kuba w tym czasie przechodził przez dość trudny okres, stracił pracę i rodziców. Słaby start dla człowieka, który jeszcze poznaje świat. Przed, którym lata życia. Na moje nieszczęście, to był ostatni raz kiedy widziałem mojego przyjaciela. Początkowo myślałem że jest zajęty może coś mu wyszło z kwiatem, który tylko ranił kolcami. Jednak, gdy po trzech dniach zobaczyłem ją po raz kolejny zza baru, poczułem niepokój. Taki jakiego nigdy wcześniej nie czułem. Weszła w momencie, gdy kończyłem zmianę. Byłem bardzo zmęczony i powiedziałem, koledze z pracy że gdyby zobaczył Kubę, niech da mi znać. Unikałem Róży wychodząc. Nie chciałem by zaczęła się domyślać że coś wyczułem. Wyszedłem z baru, szybkim krokiem zaszedłem za róg ulicy. Wyjąłem telefon i zacząłem dzwonić. Raz, drugi, trzeci… Nic. Coś jest nie tak myślałem wtedy, ale chwilę później otrząsnąłem się i stwierdziłem że przesadzam. Dni mijały a Kuby nadal nie było. Człowiek, któremu zostałem tylko ja, zaginął, a może urwał kontakt? Wydawało się to niemożliwe.

Zgłosiłem to na policję, mój przyjaciel przepadł. Czułem się zdruzgotany. Policja powoli szukała, za wolno. Nie mogłem tak czekać, sam zacząłem łączyć fakty. Wychodząc z komendy, rzuciła mi się w oczy tablica zaginionych, tyle twarzy. W dniu, gdy zgłosiłem zaginięcie tylko na nią spojrzałem. Tym razem wróciłem, pozornie by zapytać o postępy. Tym razem przyjrzałem się, wisiał już na niej Kuba, ale niektóre twarze wyglądały znajomo, jakbym kiedyś je widział. Epizodyczni bohaterowie, którzy przebrnęli mi przed twarzą. Popytałem troszkę o innych na komendzie, ale nikt nie był skory udzielić mi informacji na temat innych. Pytając o tych, których twarze już kiedyś widziałem nie uzyskałem zbyt wiele. Policja nie chciała się dzielić informacjami. Jedyne co udało mi się z nich wyskrobać to praktyczny brak kontaktów. Ci ludzie, nie mieli wielu, którzy o nich dbali. Prawdopodobnie już dawno o nich nie pamiętali, wyzbyli się tych myśli. Zacząłem łączyć fakty i jedyne do czego doszedłem, racjonalnie bądź nie, był ten paskudny kwiat. Kwiat, za który zapłaciłem. Nie tylko pieniędzmi ale i przyjacielem. Byłem pewien że raczej będzie trudno ustawić takie spotkanie, ale udało się. Wziąłem trochę wolnego, w końcu kiedy się kogoś traci trzeba wziąć udział w pogrzebie. Przyszedłem zostać klientem baru, byłem zaskoczony że wygląda on tak dobrze z drugiej strony. Dość rozczarowany, lecz z przynętą na haczyku, przyjąłem kondolencje od kolegi po fachu. I pojawiła się wtedy ona. Pytała o wiele. „Czy wszystko w porządku?” itp. W tym momencie stałem się bohaterem, nie zdając sobie z tego sprawy. Teraz, gdy w ciszy patrzymy sobie w oczy i popijamy wino. Mój przebrzydły kwiat pewnie czeka na okazję, by uzbroić swoje kolce i rzucić się we mnie. W momencie, gdy zrozumiałem jak wielu ratuję tym co robić. W momencie gdy zauważam ruch jej źrenic. Dała mi niewiele czasu, by ostrzec wszystkich. Wpuściłem ją do mieszkania przodem, udałem że nie mogłem wyjąć klucza z zamka. Upewniając się że moja notka pozostanie na drzwiach oraz czy drzwi są odpowiednio uszczelnione. Kwiat zaczyna więdnąć. Coraz częściej sięga do swoich oczu. Cholera ja też zaczynam to czuć. Sarin ulatniający się z butelki ukrytej obok stolika przy, którym siedzimy zaczyna dawać mi siwe znaki. Kaszel, u niej pierwszy. W końcu, kwiat sięga po swój oręż ale już jest za późno. Nie wiem czy ktoś kiedyś pozna moją historię. Nie interesuje mnie czy ktoś kiedyś nazwie mnie mordercą czy nie. Nie wiem nawet czy ona to zrobiła. Nie zdążyłem zapytać. Zostałem dziś bohaterem, nie uratuję już Kuby, ale uratuję następnych oraz uratuję was ode mnie. Mam nadzieję że nie wytrułem całego budynku, nawet jeśli było warto.

indiwibarcih

opublikował opowiadanie w kategorii dramat, użył 1187 słów i 6536 znaków.

1 komentarz

 
  • Somebody

    Fantastyczne... Naprawdę. Wspaniały styl pisania, szczególnie zachwyciła mnie ta metofora konsekwentnie pociągnięta do końca.

    15 maj 2017