Nazwij to co nienazwane. #2

2#. Nowa szansa.  
"Chwyciłam za torbę i stanowczym krokiem weszłam do swojej klasy. "
Większość siedziała już na swoich miejscach, sprawdziłam swój numerek wywieszony na tablicy informacyjnej obok wejścia do klasy. 7. Ktoś już tam siedział. Podeszłam.  
- To twoje miejsce? - Blond piękność zmierzyła mnie od dołu do góry.  
- Mhm, numer 7. - Odpowiedziałam skrępowana, bałam się reakcji.  
- Numer 7, hahaha. - Powtórzyła po mnie po czym zaczęła się śmiać.  
Przez chwilę stałam jak słup, wiedziałam, że nie będzie łatwo.  
- Rusz się! - Krzyknęła. - Chcę przejść.  
Odsunęłam się, ktoś chwycił mnie od tyłu za ramię, zlękłam się.  
- Nie musisz. - To była dziewczyna, jej głos był taki delikatny i ciepły. Dziwnie się poczułam.  
- Znalazła się obrończyni zwierząt! - Dziewczyna siedząca na moim miejscu, wstała i przesiadła się do tyłu.  
Przez chwilę stałam unieruchomiona, jak słup. Szybko się ocknęłam i czym prędzej usiadłam. Chciałam podziękować swojej wybawczyni, ale nie potrafiłam nawet przełknąć śliny. Nie zdążyłam, do klasy wszedł nauczyciel, wszyscy pośpiesznie podążyli do swoich ławek. Nauczyciel przedstawił się wszystkim i od razu przeszedł do lekcji. Myślałam, że to będzie godzina typowo organizacyjna. Myliłam się, Ryuichi miał rację, konkretny facet z tego Sumera. Myślami byłam gdzie indziej, chwyciłam za długopis, wyrwałam kawałek kartki z zeszytu.  
"Dziękuję, Misami. "
Podałam 'jej' liścik. Siedziała obok mnie. Spojrzała najpierw na mnie, potem na kawałek kartki, czułam jak się rumienie. Próbowałam to ukryć. Odpisała.  
"Zawsze do usług, Kumiko. :)"
Serce zaczęło mi szybciej bić. Bałam się spojrzeć w jej stronę, zgniotłam liścik i wsunęłam go do kieszeni bluzy. A więc nazywa się Kumiko, przepiękne imię. - Pomyślałam, po czym się uśmiechnęłam. Może to wydawać się dziwne, ale nie wstydziłam się tego. Uśmiech od zawsze był dla mnie czymś krępującym. W tej chwili nie myślałam o tym. / Zadzwonił ostatni dzwonek. Koniec lekcji. - Odetchnęłam z ulgą. Pośpiesznym krokiem szłam w stronę wyjścia, poczułam ciepłe powietrze. Nie było tak źle! - Cieszyłam się w duchu. Rozejrzałam się, na ławce siedział Ryuichi. Pomachał dłonią w moją stronę, po czym wstał i podszedł do mnie.  
- Misami! - Krzyknęłam. Policzki nabrały różowego koloru. Czułam jak się rumienię.  
- Mów mi Ryu. - Zachichotał. Wiedziałam, że śmieje się ze mnie.  
Poczułam ulgę, kiedy się do mnie uśmiechnął. Udało mi się. Wykorzystałam swoją szansę. Teraz będzie już tylko lepiej.  
- Mieszkasz niedaleko? Mogę Cię podwieźć. - Zaproponował.  
- Nie, ja. . znaczy. . - Nie wiedziałam co powiedzieć, po raz kolejny zrobiło mi się głupio.  
- Nie wstydź się, śmiało! - Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.  
Chwilę później staliśmy przed jego autem. Otworzył mi drzwi, wsiadłam do środka.  
- Mam nadzieję, że nie przeszkadza Ci zapach tytoniu.  
- Nie. - Skłamałam, w samochodzie unosił się ohydny odór, było mi niedobrze, otworzyłam szybę w samochodzie. Ruszyliśmy.  
- Kłamczucha, haha - Roześmiał się i odgarnął kosmyk włosów z czoła.  
Zrobiło mi się ciepło, cieszyłam się, że szyba jest opuszczona. Myślałam, że zemdleję.  
- Nienawidzę papierosów. - Powiedziałam cicho. Są ohydne! - Dodałam uniesionym głosem.  
- Rozumiem.  
Zrobiło mi się głupio, zbyt emocjonalnie zareagowałam. To fakt, nienawidzę papierosów, ale przecież jadę w jego aucie, nie mam prawa dyktować mu warunków.  
- Tak więc jeszcze dzisiaj wywietrzę auto, jutro będziesz mogła normalnie oddychać. - Dodał.  
- Słucham?
- Mogę Cię odwozić do domu, to żaden problem. Wiem jak niewygodne są autobusy i z tego co się orientuję, śmierdzi tytoniem. - Spojrzał się na mnie i delikatnie uśmiechnął.  
- Nie musisz, jestem niezależna. - Palnęłam bez namysłu.  
Roześmiał się tak bardzo, że łza spłynęła mu po policzku, przetarł ją wierzchem dłoni.  
- Głupiutka.  
Przez całą drogę nie odezwałam się już więcej. Nie chciałam powiedzieć nic głupiego, po raz kolejny. Jesteśmy na miejscu. Wysiadłam z auta i szybko podziękowałam. Chciałam już wejść do środka.  
- Do jutra. - Misami - dodał.  
Patrzyłam jak odjeżdża, pomachałam mu.  

___________________________________________
Dzisiaj już mniejsza wena:) mam nadzieję, że się podoba!
~ imagi.

KioshykoMei

opublikowała opowiadanie w kategorii szkoła, użyła 817 słów i 4528 znaków.

5 komentarzy

 
  • Użytkownik pola2524

    Fajne :D

    11 sty 2016

  • Użytkownik Alicze

    Ona mu powiedziała gdzie mieszka? Skąd wiedział?

    14 lut 2014

  • Użytkownik jam jest...

    aj tam, niech pisze i takie, da się przeżyć

    30 cze 2013

  • Użytkownik natuss

    Fajne ;)

    18 mar 2013

  • Użytkownik Flo

    Fajne opowiadanie ;p Czekam na kolejne części : )

    10 mar 2013