Pewnego dnia Jacek obudził się z dziwnym przeczuciem. Śniło mu się, że idzie przez ciemny cmentarz, obok niego kroczy ubrana w czarną suknię kobieta z zasłoniętą twarzą. W ręku trzymała kosę, a obok niej nie pojawiał się cień, mimo że światło latarnii było dość silne i postać Jacka rzucała na ścieżkę wyraźny zarys. Nie pamiętał, co dokładnie się wydarzyło w tym śnie, odczuwał jednak pewnien lęk.
Jacek wstał i poszedł do kuchni przygotować sobie śniadanie. Rodzice już dawno wyszli do pracy. W domu był sam z Rozą – ukochanym psem - która patrzyła na niego tak, jakby chciała coś mu powiedzić.
- Co chcesz Roza? - zapytał Jacek
Piec patrzył na niego nadal bez ruchu. Jacek nasypał mu do miski suchej karmy, ale suczka nie była głodna, nie podeszła do jedzenia.
- Chcesz iść na spacer? - zapytał i ruszył w stronę drzwi.
Roza jednak się nie ruszyła.
- To dziwne - Pomyślał Jacek. - Zazwyczaj jak tak na mnie patrzy, czegoś chce.
Nie przejął się jednak tym zbytnio, bo nie było powodów. Nasypał do miski płatków i zalał je mlekiem. Poszedł z miseczką w ręcę do jadalni, ale naczynie wkrótce wypadło mu z rąk. Był tak zaskoczony, że stanął bez ruchu. Naprzeciwko niego przy stole sidziała kobieta z kosą w ręku, ubrana w czarny długi płaszcz i długą czarną suknię. Spod spódnicy nie wystawały żadne stopy a ręką była szkieletem bez ciała. Już chciał krzyknąć, ale głos uwiązł mu w gardle. Kobieta przemówiła:
- Dziwisz się? Jestem duchem twojej przyszłości. Chodź ze mną a pokażę ci, jak będzie wyglądać.
Jacek wcale nie chciał z nią iść, ale jakąś nieznana siła pociągnęła go za sobą. Znalazł się teraz w pustym pokoju, w którym znajdował się jego sobowtór. Chłopak o kilka lat starszy niż on siedział zgarbiony nad książką, czytając z zapamiętaniem. Nagle wielki zegar, wiszący na ścianie zaczął wybijać godzinę dwunastą. Sobowtór spojrzał na niego z niepokojem, po czym wstał i wyszedł z pokoju. Kobieta w czerni i Jacek podążali cały czas za nim, widząc jak idzie do budynku szkoły, po czym siada w ławce i zabiera się za pisanie. Sobowtór Jacka był dzisiaj maturzystą i właśnie zaczynał pisać wypracowanie. Tematem jego eseju była miłość tragiczna na przestzreni wieków. Widać było, że sobowtór zastanawia się nad tym, co ma napisać. Nie wiedział, a czas biegł nieubłaganie. W końcu nadszedł koniec egzaminu. Sobowtór oddał prawie pustą kartkę, mając nadzieję, że uda mu się zdać.
Po chwili kobieta wraz z Jackiem przenieśli się nieco dalej w przyszłość. Sobowtór siedział pod budynkiem szkoły załamany. Nie zdał matury z polskiego. Jacek chciał do niego podejść, pocieszyć go, jakoś pomóc, ale w momencie poczuł, że siedzi na kanapie przed telewizorem. Wędrówka w przyszłość była tylko nieprzyjemnym snem. Przed nim stała miska z płatkami, których nie zdążył zjeść zanim zasnął, a w telewizji leciała „Opowieść wigilijna“. Obok na biurko leżała książka, którą miał przeczytać na kolejną lekcję polskiego - „Tristan i Izolda“.
- Może lepiej dmuchać na zimne - pomyślał Jacek.
Wyłączył telewizor i zabrał się za czytanie.
Materiał odrzucony.
Dodaj komentarz