Uparty dziadek

Dziadek nasz Antracyt Borysko należał do tych dziadów, których nie znosi się najbardziej. Gdy się na coś uparł, a upierał się stale na coś, to nie było zmiłuj. Musiało być po jego myśli i koniec - bo tak sobie postanowił. Razu pewnego na ten przykład Urząd Gminy Murzinowo budował nową drogę wraz z chodnikiem, pech chciał, że inwestycja przylegała do ziemi Antracyta, inni mieszkańcy zrzekali się pół metra ziemi dla dobra ogółu ale nie dziadek, on stoczył z urzędnikami wyniszczającą wojnę na pisma, w końcu odpuścili, na paru metrach nie ma chodnika. Innym razem spór o miedzę z sąsiadem był taki, że jabłoń wrastała w działkę dziadka, nie to, że ścinał gałęzie, bo to też, ale Antracyt wyliczył, że drzewo wrasta też 5 cm w pionie w działkę, ściął więc pasek drzewa wzdłuż w pionie... Jabłonka rzecz jasna nie wytrzymała takiego braku powierzchni.

Antracyt przez to wojował z każdym i nie chciał odpuścić. Kioskarce nie chciał darować 2 groszy reszty za "Czas Murzinowa". Postanowił sobie, że listonosz ma mu doręczać listy o 12, więc ten go nienawidził, bo zawsze o tej porze jadał zupę. I tak dalej i tak dalej...

Taki charakter sprawiał, że dziadek był trzykrotnym wdowcem, oczywiście kobiety jego życia chciały rozwodów, ale on postanowił sobie, że im go nie da. Te umierały z czasem. I tu dochodzimy do sedna historii, razu pewnego w karczmie nabzdryngolony Antracyt rozprawiał z barmanem o śmierci. Rzucił więc deklarację, że on to sobie postanawia, że nie umrze. Rankiem nie zbudziło go jednak pragnienie, ale chłód, a było to w połowie lipca. Dziadek na fotelu obok zobaczył zakapturzoną postać, tak tak, była to śmierć. Antracyt zesrał się ze strachu i wyzionął ducha.

Dodaj komentarz