Dziać się to będzie w niedalekiej przyszłości. Nasz potomek, Wodzisław Wędzidełko, będzie przedstawicielem pierwszego rocznika, który skorzysta z nowego systemu edukacji.
Do lamusa odejdą dawne poglądy, jakoby każdy musiał być dobry we wszystkim. Dzieci od najmłodszych lat zdradzają określone predyspozycje i od samego początku widać, że w niektórych dziedzinach nie mają szans na osiągnięcie sukcesu.
Ministerstwo Edukacji wprowadzi całkowity zakaz uczenia dzieci rzeczy, w których sobie nie radzą, tym samym skazując na zniszczenie setki tysięcy pianin w całej Polsce. Jednocześnie dzieci będą miały zagwarantowaną opiekę najwyższej klasy fachowców (sprowadzanych oczywiście z przyszłości), którzy uczyli się w ramach nowego systemu. Fachowcy ci, konstruując środowisko bezpiecznej eksploracji, będą obserwować dzieci, aby wyszczególnić ich zainteresowania, a następnie wypchnąć w kierunku bardziej sprecyzowanym.
Potomek nasz, Wodzisław, był jednak dzieckiem nijakim. Był tak bardzo wyzuty z zainteresowań, że aż prowadzący eksperyment zastanowili się nad jego przerwaniem.
Podczas gdy pierwsze dzieci odnajdowały swoje powołanie w najbardziej prozaiczny sposób... jeden złapał chomika i widelcem wydłubał mu wnętrzności - odnalazł się w kursie na kata. Ktoś inny zabrał te wnętrzności i zaczął oglądać je na stole - poszedł na kucharza. Wodzisław, jeśli czymś się interesował, to zawartością swojego nosa.
Całymi dniami podrzucali mu zabawki. Większości nie tknął. Nie chciał książek, szachów, brzydziły go samochody... lecz pewnego dnia, gdy zdesperowani wychowawcy rwali już ostatnie włosy z głów, Wodzisław zainteresował się plastykowymi rurami od wodociągu. Wpełzł pod zlew i zaczął te rury wykręcać, macać je na miejscu złączeń, oglądać kolanka, oceniać ich grubość. Natychmiast poszedł na kurs hydrauliczny, który jednak nijak mu się nie podobał.
Wrócił więc do kursu podstawowego, gdzie - o dziwo - zainteresował się zwierzętami. Był już w pokoju sam, więc inne dzieci nie przeszkadzały mu w dojściu do chomika. Chłopiec zaczął oglądać go, tulić, głaskać i obejmować. Natychmiast wyrzucono go na kurs weterynaryjno-zwierzęcy, skąd również wrócił na tarczy. Nie interesowało go nic, poza tym przeklętym chomikiem.
Wrócił więc po raz ostatni do pierwszej bawialni, gdzie dano mu wszystko, czego kiedykolwiek dotknął. Badacze byli zdecydowani, że jeśli ta próba się nie uda, rozwiążą program. Tak się jednak nie stało. Nasz potomek chwycił rurkę, wsadził do niej chomika, a następnie włożył ją tam, gdzie nie wypada tego wymieniać.
- Aaaa! - Wykrzyknęli chórem zadowoleni badacze.
Wysłali go na kulturoznawstwo.
Dodaj komentarz