Materiał zarchiwizowany.

Arena dzików Olsztyn.

Jakiś czas temu wybrałem się na Warmię do Olsztyna. Był to dosyć spontaniczny wypad w środku zimy. Wszystko po to, by poznać osobiście wspaniałą kobietę poznaną w internecie w profesjonalnym symulatorze jazdy konnej na dzikim zachodzie. Byłem tym spotkaniem niezmiernie podekscytowany, wręcz nie mogłem się doczekać. Niestety, moja spontaniczność nie spotkała się z takim samym entuzjamem. Moją karą za nadgorliwość i brak cierpliwości, było wypełnienie sobie jakoś czasu przez kilka dni dopóki Aniela, znajdzie odrobinę chwili by się mogła swobodnie ze mną spotkać. Postanowiłem wypełnić ten czas, po prostu zwiedzając Olsztyn. Nie ukrywając, miasto podobało mi się pod kilkoma względami. Momentami przypominało mój rodzinny Wrocław, więc czułem się jak u siebie. Tylko zazdrościłem zamku - dlaczego my takiego fajnego nie mamy? Spacery po mieście były przyjemne, w otoczeniu ładnej zabytkowej zabudowy i poprzez urocze parki. Kolejną rzeczą, która mną poruszała był fakt, że to Warmia i Mazury, miasto otoczone było lasami i tysiącami jezior. W samym mieście zwiedziłem dwa, w tym jedno z fajną plażą. Szkoda tylko, że była to zima i sam środek narodowej kwarantanny. Aczkolwiek na pewno powrócę w te strony jeszcze nie jeden raz w cieplejszym okresie i już na pewno z dużo lepszą organizacją i planem.
  Pomimo tego, że uwielbiam spacery, brakowało mi wrażeń. Ze względu na “wszystko zamknięcie” nie miałem dostępu do żadnych atrakcji, poza oglądaniem śwątecznych ozdób w lokalnych galeriach handlowych. Aniela cały czas mi powtarzała “tylko nie idź na zatorze”, “omijaj zatorze”, “zatorze to same dresy, ćpuny i wpierdol dostaniesz”, “Proszę Cię, błagam... nie idź na zatorze”. Jej troska była przejmująca i urocza, wspaniała kobieta - o czym zresztą przekonałem się nie raz. Nie odchodząc jednak od tematu - poszedłem na zatorze.  
  
  Co tam zatorze. Ja Wrocławianin z jednego z najniebezpieczniejszych miast w Polsce, mieszkający w samym słynnym trójkącie, będę się bał jakiegoś zatorza?! Nie chodziło mi oczywiście o przysłowiowe “kozaczenie”, bardziej o to, że nie robiło to na mnie aż tak wielkiego wrażenie. Przecież to nie Medellin w Kolumbi, tylko Olsztyn zatorze. Niemniej zatorze mnie zaskoczyło. Zapamiętam je do końca życia.
  Było już po 23. Wybrałem specjalnie późną porę, by móc poczuć choć odrobinę napięcia i się przekonać, czy rzeczywiście jest tam tak źle jak Aniela mi opowiadała. Nie miałem tylko pojęcia co miała na myśli mówiąc o zatorzu, czy chodziło o wszystko co jest na północ od samych torów przecinających Olsztyn, czy o samo osiedle? Postanowiłem przejść się po całym zatorzu. Swoją wędrówkę na tą tajemniczą stronę torów, zacząłem od przejścia pod torami między ulicą 1 Maja a Aleją Wojska Polskiego. I tam się już zaczęło...
Wchodząc do tunelu, myślałem o naszym pierwszym spotkaniu, lekko poddenerwowany - czy mnie polubi? Szybko jednak przestałem myśleć o czymkolwiek, bo po środku...stał kurwa dzik. Stanąłem jak wryty nie wiedząc za bardzo co miałbym w takiej sytuacji zrobić. Przecież to nie kot, że zrobiłbym “pssst, pssst” i by uciekł spłoszony. Patrzyłem się na dzika nie dowierzając własnym oczom, a dzik również na mnie spoglądał swoimi małymi oczkami. Ślinił się i sapał jak pojebany, pod jego ryjem na posadzce pojawiła się niewielka kałuża dzikiej śliny. “Oho, knur z wścieklizną, pięknie...” pomyślałem. Po chwili z drugiej strony tunelu za dzikiem wybiegło trzech typów w eleganckich maseczkach - kominiarkach na twarzy.
- Łap kurwa tą świnię ja pierdole! - krzyknął jeden do drugiego z paniką w głosie.
- Dawaj ten jebany łańcuch! - wrzasnął drugi do trzeciego.
Trzeci posłusznie wyjął z kieszeni gruby łańcuch podając koledze. We trójkę otoczyli dzika, uniemożliwiając mu ucieczkę, próbując przypiąć do kolczastej obroży na szyi dzika. Przyglądałem się zdarzeniu w nieukrywanej konsternacji.
- Pojebało was! Mówiłem wam żebyście mefedron dali mu dopiero przed ringiem a nie teraz - zwrócił się drugi do pozostałych po czym, uprzejmie zwrócił się do mnie pełen klasy - Na chuj się lampisz?! Weź wypierdalaj albo świnia nogę ci upierdoli.
Chciałem powiedzieć coś mądrego.
- To jest dzik, nie świnia - powiedziałem wskazując palcem na kudłatą bestię
Zapadła krótka i niezręczna cisza. Dzik przestał się wierzgać i kwiczeć, panowie wlepili we mnie gały tak jak i dzik. - f...f...fajną świnię macie, jak ma na imię? - wyjąkałem zastanawiajac się czy dostanę wpierdol już na samym progu zatorza.
- Melon, nazywa się Melon - powiedział trzeci
- Kurwa żaden Melon, mówiłem Ci już. Ma być eleganacko i światowo , Black Bear do chuja! Po co się w ogóle do niego odzywasz? Weź go przegoń - powiedział drugi próbując uspokoić dziką bestię ciągnąc ją za łańcuch.
- Black Boar, bear to niedźwiedź, masz na myśli boar czyli dzik - powiedziałem
- No jebne mu zaraz, mądry się znalazł! Wypierdalaj albo wpierdol, ale chuja tu widziałeś okej?
- Masz fajkę? - spytał pierwszy, wyciągnąłem paczkę fajek i poczęstowałem pierwszego i trzeciego - Dzięki i spoko dobrze wiedzieć, coś mi świtało że coś nie tak z bear. Ty kurwa, a może nazwiemy go Grizzly Boar, szok! Co myślisz ziomek?
- No grizzly boar spoko, tak groźnie brzmi - odpowiedziałem
- Ja wolę Melon, taka soczysta okrągła tłusta świnia. Ejj weźcie nie pierdolcie tylko dajmy mu normalne imię żadne grizli, blaki, bery czy bory po prostu takie normalne imię Mellllllloooonnn.
- Ćpaliście mefa razem z grizli że tacy rozgadani nagle? Dobra będzie Melon ale dzisiaj to grizzly boar, weź kurwa wyskakuj ze szluga i trzymaj knura - drugi wcisnął mi łańcuch w ręce w zamian za fajkę. Poczułem się niemalże jak książę z bajek Disneya, ja i dzikie zwierzę które wesoło sobie chrumkało naćpane mefedronem.
- A tak w ogóle to kim Ty kurwa jesteś? Ja jestem Ponton, to jest Baluch a ten to Szala. - powiedział trzeci, ten Ponton, spokojny taki.  
Baluch był tym pierwszym, wymyślił Grizzly Boar, a Szala to ten wulgarny, tak dla ścisłości.
- Ej ty, trzymaj mocno tą świnię bo znowu spierdoli - zwrócił się do mnie Szala
- A spoko to jesteś Ejty
- Niech będzie, dzisiaj jestem Ejty siema. To jest wasz dzik? Dlaczego dajecie mu mefedron, mało dziki jest?
Chłopaki popatrzyli po sobie, potem na mnie.
- A to Ty nie wiesz, nie jesteś stąd... Chodź z nami, zobaczysz prawdziwy prawilny Olsztyn - uśmiechnął się Szala pociągając mnie na zewnątrz tunelu kierując się na zatorze.
- Widzisz, to jest Olsztyn, tutaj dziki na ulicy to normalka. To jest dzicz, nie to co inne pizdowate miasta które co najwyżej wiewiórki i szczury zobaczą w swoich śmieciach. Tutaj dziki to królowie i królowe ulicy, prawdziwe bestie. Łapiemy takie i potem zabieramy na ring żeby świnie się trochę ponapierdalały. Ale trzeba je trochę pobudzić więc dajemy im mefa. Widziałeś kiedyś walkę dzików? No to dzisiaj zobaczysz, dawaj siano obstawiasz na Melona.

  Nie powiem, szkoda było trzymać mi dzikie zwierzę na łańcuchu przy nodze, aczkolwiek było to niesamowite wrażenie iść noga w nogę z dziką bestią.  Jakkolwiek byłem przeciwny nielegalnym walkom zwierząt to musiałem to zobaczyć na własne oczy. Takie rzeczy zdarzają się raz w życiu, chyba że mieszkasz w Olsztynie - codziennie.
Wraz z nowymi kolegami, doszliśmy na ciemne i brudne podwórko starej obskurnej kamienicy z której po prostu wiało złem. Wypiliśmy po browarze na mrozie i zapaliliśmy jeszcze po fajce, poczym skierowaliśmy się do domofonu w bramie. *bzzzzz*
- Hasło... - odezwał się głos w głośniku.
- Jebać pis!  
Drzwi otworzyły się i zeszliśmy do piwnicy gdzie czekał wielki jak skurwysyn bramkarz przed kolejnymi drzwiami.  
- Knur jest? - spytał
- Jest
- Hajs jest?
- Taa
- Ten cwel to kto? Znacie zasady, obcych nie wpuszczamy
- To jest Ejty, pomógł nam złapać świnię. Wyluzuj
Koleś bez karku spoglądał na mnie groźnie spode łbła.
- Dobra, wchodzcie ale musicie za niego poręczyć stówką. Jeśli będzie robił dym to macie wszyscy przejebane, nakarmimy wami dziki.
To był bardzo kosztowny wieczór jak na melinę walącą sikami i stęchlizną, ale przynajmniej miałem dostęp do miejskego półświatka z pierwszej ręki. Piwnica wyglądała jak zamkowe lochy, po kątach porozstawiane klatki z wrzeszczącymi dzikami, po podłodze walały się łańcuchy. Na ścianach wisiały plakaty z gołymi babami, pod jednym widniał bardzo romantyczny wpis “ruchałbym Cię jak dzik w deszczu”. Klientela też niczego sobie, same podejrzane typy z zakazanymi mordami, których nie chciałbyś nigdzie widzieć ani spotkać.Jebało od nich potem, wódą i tanimi ruskimi szlugami, a padały od nich klasyczne odzywki “Na chuj się gapisz, wpierdol?” oraz “Masz kurwa jakiś problem?”. Było tam dosyć głośno, w tle leciało dudniące techno przerywane wrzaskami nabuzowanych typów, przeklinając siebie nawzajem oraz głośno przeżywającymi walkę dwóch dzików po środku piwinicy w niewielkim okręgu. Było brutalnie. Nabuzowane dziki wbiegały w siebie ryjąc kłami swoje ciała do krwi, która lała się po prostu wszędzie. Wrzask dzików był najgłośniejszy i przerażający.  
- Dobra, za 10 minut po dwóch walkach wchodzi nasz dzik. Będzie walczył z jebanym samym Onucym z Podlasia... - powiedział Szala
- O to chuj, mamy przejebane, już po Melonie - wkurzył się Baluch
- Weź tak nie mów bo Melon się wystraszy, Melon to dobra silna świnka - oburzył się Ponton pieszczotliwie głaskając dzika - Więcej kurwa wiary chłopaki. Nie po to trenowaliśmy go i karmiliśmy sterydami żeby teraz spierdolić wszystko. Zaraz damy mu jeszcze trochę mefa to zagryzie skurwysyna na śmierć.
- Skąd wy w ogóle wzięliście tego dzika. Skąd oni wszyscy je mają? - dopytywałem
- Przecież dziki są tu wszędzie. Najlepiej złapać takiego jak jest jeszcze mały. Łapiesz pod pachę normalnie takiego małego z ulicy i spierdalasz. Ale wiesz, tak spierdalasz jakby sama psiarnia Cię goniła. Bo jak Cię maciora dopadnie to już po Tobie - odpowiedział mi Baluch - my więc podjeżdżamy vanem w kominiarach i szybka akcja, zawijamy świnię lub dwie do środka i jedziemy, normalnie.  
- To mieliście więcej takich dzików?
- No mieliśmy już kilka
- Co z nimi robicie?
- No co, trzymamy na chacie. Zapomnij o posiadaniu jakiegoś tam pitbulla w domu, dzik to jest coś czego potrzebujesz w domu. Część prosiaków opylamy, dobry hajs z tego. Połowa Olsztyna ma w domu dzika. A ten Melon, to wyjątkowy knur silny i wściekły jak skurwysyn to wystawiamy do walki, to jest wschodzący czempion. Tylko kurwa ten Onucy z Podlasia go zajebie, to jebany morderca. A może darujemy sobie dzisiaj tą walkę co?
- Nie, bo nas wypierdolą i nigdy nie wpuszczą - zarządził Szala - dawaj posyp mu trufle mefem, będzie miał szansę chociaż przetrwać do końca i przeżyć. Ale się wjebaliśmy dzisiaj... Ejty idź obstaw zakłady, że przeżyje do końca rundy i że wygra. Nawet jak nie wygra to i tak coś zgarniemy, no idź już kurwa!
Poszedłem, wydałem wszystko co miałem w portfelu, zaszalałem. A co, zakład wydawał się całkiem pewny i uczciwy, może nawet coś zgarnę. Zastanawiałem się przez chwilę co ja właściwie tutaj robię, mogłem przecież leżeć spokojnie w łóżku i oglądać Netflixa, lub po prostu spać jak normalny człowiek. Co jeśli nie wyjdę stąd żywy, może nakarmią mną dziki.Chyba Aniela domyśliłaby się, że poszedłem na zatorze jeśli mi tak wiele razy odradzała, gdybym zaginął bez śladu. Musiałem zadzwonić do niej. Było już dobrze po pierwszej w nocy, ale musiałem podzielić się z nią newsami. Odebrała za czwartym razem. Długo jej zajęło odebranie, chyba spała.
- Pojebało Cię? Czego chcesz o tej porze? Ja śpię...! - powiedziała oburzona,  przyjemnie było usłyszeć jej głos.  
- Cześć! Nie uwierzysz gdzie jestem! Olsztyn jest super, jestem na arenie dzików.
- Oesuuu, poszedłeś jednak na to zatorze... Weź Jacek uciekaj, uciekaj Jacek rozumiesz?!
- Będę niedługo uciekał, nie martw się. Zobaczę tylko jak się to potoczy, po prostu jestem w szoku. Nie mogę w to wszystko uwierzyć i musiałem się tym z Tobą podzielić, jutro na kawie opowiem Ci wszystko ze szczegółami.
- Okej, tylko uważaj na siebie. A wiesz może czy walczy dzisiaj Onucy z Podlasia?
- No walczy i to z naszym dzikiem?
- Co? Masz dzika?! Przyjechałeś do Olsztyna z własnym dzikiem?
- Nie, właściwie to tych ziomków co z nimi tutaj przyszedłem.
- Aha rozumiem. Bo wiesz, a mógłbyś może za mnie postawić na Onucego? To bestia, na pewno wygra.
- Już postawiłem wszystko na Grizzly Boar, przykro mi.
- Aleś Ty głupi, przegrasz haha. W takim razie... możesz po walce przynieść mi trochę tłuszczu, słoniny z dzika? Nie pytaj po co, nie zrozumiesz.
- Amm... okej? Wezmę jak będzie, a Grizzly Boar da sobie radę, zobaczysz. No dobra, przepraszam że obudziłem, kładź się z powrotem spać i dobranoc śpij dobrze.
- Dobranoc i do jutra, pa.
Odłożyłem telefon do kieszeni i w tym momencie podszedł do mnie Szala.
- Co do dupy się dzwoniło? Pruła się stara że się szlajasz?
- Nie do dupy, zresztą nie ważne.
- Dobra, obstawiłeś zakłady? Mam nadzieję, że wysoko. Cho dawaj idziemy, zaraz będą się napierdalać. Zobaczysz Melona w akcji.

Baluch próbował utrzymać Melona w miejscu ciągnąc za obrożę, by nie wypuścić na ring przed czasem. Melon wierzgał jak pojebany, oczy miał wywalone jak pięć złotych a darł się jak dosłownie zarzynana świnia. Naćpany był jak mucha z Medellin, był gotowy do walki. Po drugiej stronie był Onucy z Podlasia. Wielkie bydle, tak z dwa razy tyle co Melon, a kły miał naostrzone i wypolerowane aż błyszczały, to już była przesada. Chłopaki nie pomyśleli o naostrzeniu kłów. Szykowała się tragedia. Tłum ludzi zebrał się ciasno dookoła ringu głośno wyjąc podnieceni brutalnością. Rozbrzmiał gong, świnie rzuciły się na siebie jak wygłodniałe psy na kość. Melon z impetem wbiegł w amoku wprost na Onucego, zderzając pyskiem o pysk. Onucy padł, skręcił kark. To chyba była najkrótsza walka w histori walk dzików. Trwało to być może 5 sekund. Dookoła zapadła martwa cisza tłumu, tylko techno dudniło i dziki chrząkały, a Melon wciąż biegał w koło jak opętany.
- Wy kurwy! Zajebaliście mi świnię! - odezwał się właściciel Onucego, Baron Podlaski wbiegając na ring i kopiąc Melona. Melon nie odpuścił i wbił się mu w nogę - Aaaaa.... kurwa!
  To chyba był ten moment by stąd uciekać. Zrobiło się zamieszanie. Dzik szarpał za nogę Barona, krew lała się wszędzie. Jego kolesie doskoczyli do moich nowych kolegów próbując wyłudzić wypłacenie im za stratę. Pozostali, próbowali odciągnąć wściekłą bestię od poranionego człowieka. Robiło się niebezpiecznie, ludzie zaczęli się popychać i bić. Wielu z nich obstawiło na Onucego a teraz, próbowali odzyskać swoje pieniądze od bukmachera, wyżywając się przy okazji na tych co obstawili przeciwnie. Sam też próbowałem odzyskać swoją wygraną, przecież wygrałem. Niestety z racji zamieszania, bukmacher uciekł w obawie o swoje zdrowie, życie i mienie a na salę weszło czterech wielkich jak słonie koksów bramkarzy napierdalając wszystkich i wyrzucając z piwnicy. To był chaos. Nie chciałem zostawiać chłopaków i Melona samych sobie z problemami. Postanowiłem wykorzysztać zamieszenie by stworzyć nam drogę ucieczki. Wypuściłem ze wszystkich klatek wszystkie dziki. I to był błąd. Dziki zaczęły gonić i przewracać wszystkich dookoła będąc w stanie paniki. Uciekałem przed dwoma dzikami, pojebana sprawa. Udało mi się wybiec na schody i schować za drzwiami, przed wejściem do piwnicy. Na podwórko wybiegło dwadzieścia dzików robiąc nie małe zamieszanie.  Wszędzie dookoła zaczęły zapalać się światła w oknach a ciekawscy gapie wychylać za nie, nie dowierzając co się tu odpierdala. Bójka przeniosła się na zewnątrz. Nie trzeba dużo mówić jak to wyglądało. Stado nawalonych świń i dresiarzy, wszyscy bijący się przeciwko wszystkim. Po prostu cyrk.  
- Ejty! Dawaj tutaj! - zawołał mnie Ponton z tunelu kamienicy.  
Wybiegliśmy z drugiej strony na ulicę, szybko wsiadając do nocnego autobusu. Tak, razem z dzikiem. Zrobiło się źle, kolesie wyrzucili mnie na następnym przystanku przez drzwi, kiedy dowiedzieli się, że nie udało mi się odzyskać wygranej. Przynajmniej nie dostałem wpierdolu. Byłem już zmęczony tą nocą, chciałem już tylko wrócić do apartamentu, położyć się spać i pójść z nią na kawę.  
  Zapomniałem tylko o tłuszczu....

1 komentarz

 
  • Użytkownik pluska7

    super,
    wiecej!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1

    27 mar 2021

  • Użytkownik JacekPski

    @pluska7 Bardzo mi miło, że Ci się podobało. Z pewnością ukaże się więcej w niedługim czasie :)

    29 mar 2021