Wydarzenia o których tu opowiem miały miejsce od 2009 roku do pierwszej połowy 2011 roku . Jest to prawdziwa historia moje życia . Chciałbym żeby ta historia była natchnieniem dla tych którzy być może teraz będąc w młodym wieku znaleźli się na dnie i nie potrafią z tego wyjść . Wszystko o czym tu przeczytacie wydarzyło się naprawdę nawet te najmniej prawdopodobne wydarzenia . Będzie to opowieść o nadzieji bo tylko ona trzymała mnie przy życiu . Będę opowiadał w formie pamiętnika ale wydarzenia nie będę opisywane chronologicznie . Wybaczcie mi ale poprostu tak łatwiej mi pisać . Z czasem wszystko zacznie się układać w całość …
Rozdział pierwszy : Blisko natury
Czerwiec 2009
Znowu obudziłem się w nocy bo jakaś grupka młodych podchmielonych ludzi imprezowała blisko miejsca w którym aktualnie śpię . To naprawdę świetne miejsce no i mam obok stawik w którym można w podstawowym zakresie zadbać o higienę ale okazało się ze jest to tez świetne idealne na imprezy w plenerze . Coraz częściej boje się ze ktoś odkryje moje miejsce . Po spakowaniu mojego koca i założeniu w miarę świeżych ubrań ruszyłem jak codzień do Manufaktury . To mój dom i spędzam tu większość czasu . Pogoda była świetna wiec zrobiłem sobie spacer który trwał około godziny . Na miejscu byłem chwile po 9 czyli tuż po otwarciu Empiku . Szczerze to przez całe moje życie nie przeczytałem tylu książek co przez ostatni miesiąc . Dzisiaj tez spędziłem tu prawie 4 godziny zanim ruszyłem poszukać czegoś do jedzenia . Zbyt wielu opcji nie ma ale jak zawsze udało mi się zdobyć kilka złoty odstawiając wózki sklepowe i wyciągając z nich monety . Zakupy jak zawsze w realu i oczywiście ten sam pakiet co przez ostatnich kilka tygodni czyli dwie bagietki i butelka wody . Nie jest to dieta która pozytywnie wpływa na organizm ale przynajmniej mogę się zapchać pieczywem i na kilka godzin mam spokój . Później szybko pod główne wejście wysępić jakiegoś papierosa co udało się nadzwyczaj szybko . Paliłem go dziś wyjątkowo powoli delektując się jego smakiem . Ostatnio coraz bardziej zaczynam doceniać takie drobne przyjemności tak jak te owoce które zdobyłem dwa dni temu . Powiem szczerze ze jabłka które jadłem były już trochę podgnite ale to były najlepsze jabłka w moim życiu . Po zjedzeniu kilku sztuk dostałem pozytywnego kopa na cały dzień .
Po papierosku ruszyłem do punktu gdzie był darmowy dostęp do internetu . Chciałem sprawdzić jakieś ogłoszenia o prace z zamieszkaniem ale oczywiście punkt jest okupowany przez ludzi którzy grają w gierki online . Po nieudanym epizodzie w cyrku gdzie moja kariera zakończyła po kilku dniach pracy bardzo zwątpiłem w siebie i wpadłem w głęboka depresje ale zaczynam powoli z tego wychodzić . Wmówiłem sobie ze wszystko za co się biorę jest z góry skazane na porażkę a to mocno utrudniło mi podejmowanie kolejnych prób wyjścia z tej beznadziejnej sytuacji . Na całe szczęście ostatnio wróciła mi wiara w siebie i czuje się już lepiej . Będąc w mojej sytuacji każda porażka może zadecydować o tym czy będę dalej żył i pisanie o tym nie jest przesadą . Codziennie balansuje po cienkiej lini po jednej stronie mając życie a po drugiej smierć . Już raz próbowałem popełnić samobójstwo i niewiele brakowało żeby mi się udało. Teraz będąc bezdomnym mam takie chwile kiedy zastanawiam się czy nie lepiej to skończyć .
Tak wiec po 14 wróciłem do Empiku i znowu zaczytałem się w sadze zmierzch . Tak zleciały kolejne godziny i lekko już zmęczony ruszyłem zdobyć kolejnego papierosa . W międzyczasie pogoda się popsuła i teraz mocno padało . Moje miejsce do spania w parku zapewnia minimalna ochronę przed deszczem wiec musiałem coś wymyśleć żeby całkowicie nie zmoknąć . Postanowiłem ze wrócę do tego co robiłem przez zimę żeby nie zamarznąć czyli podróż stopem . Zjadłem resztkę bagietki i ruszyłem do toalety żeby się trochę umyć . Założyłem ostatnie czyste skarpety a później wróciłem do Empiku . Posłuchałem trochę muzyki i jeszcze przed opuszczeniem manufaktury zagrałem sobie dwa meczyki w fife . Nie wiem co bym zrobił gdyby nie Empik … Teraz czekał mnie kolejny długi spacer na Doły żeby dostać się na wylotówkę i ruszyć na Warszawę . Dalej mocno padało wiec ostatnia cześć drogi pokonałem tramwajem . Staram się unikać poruszania komunikacja miejska bo nie chce dostać kolejnych mandatów ale dzisiaj nie miałem już siły na kolejny spacer . Stopa łapałem przez około 10 minut i ruszyłem z miła kobieta w kierunku Rawy Mazowieckiej .
Pisząc to jadę już w kierunku Warszawy . Kierowca z którym jadę poczęstował mnie kawą i papierosem …
To był naprawdę dobry dzień
1 komentarz
Wojtek Z.
No coz, pewnie autentyczna historia...
Mam nadzieje ze wyszedles od tego czasu z bezdomnosci juz.
A stopem duzo jezdzilem, zatem Cie rozumiem . Pozdr !
Patrick
@Wojtek Z. Wyszedłem 🙂 A jeżeli chodzi o stopa to przez dwa lata zrobiłem tysiące kilometrów a później tak się do tego przyzwyczaiłem ze nawet kiedy było mnie stać na bilet to i tak wybierałem stopa