Rozdział 2
Przepraszam za wprowadzę w błąd w części pierwszej . Zasugerowałem tam ze moja praca w cyrku była w roku 2009 ale pisząc druga cześć uświadomiłem sobie ze działo się to już w roku 2010 .
Wielka szansa
Marzec 2010
W drogę ruszyłem w nocy z czwartku na piątek . Musiałem dojechać do Wielunia czyli całkiem blisko ale byłem umówiony z facetem który miał mnie odebrać na 7 rano wiec wolałem nie ryzykować bo czekała mnie podróż stopem . Ruszyłem w kierunku Łodzi zaopatrzony w kilka kanapek i butelkę napoju . Miałem do pokonania około 100 kilometrów ale wiedziałem ze nie uda się tego zrobić na raz wiec potrzebowałem nieco więcej czasu . Zreszta cieszyłem się ze nie będę musiał spędzić kolejnej nocy na strychu gdzie mój kochany wujek pozwolił mi spać . Co prawda noce były już ciepłe ale niemal codziennie martwiłem się ze sądzi którzy przecież mogli w każdej chwili wejść ma strych zobaczą ze tam nocuje . Było mi wstyd i chciałem sobie oszczędzić rozmów z nimi i tłumaczenia dlaczego nocuje na strychu a nie w domu u wuja . Wychowałem się tam i znałem tych ludzi od dziecka a przez to było mi po prostu wstyd …
Tak wiec ucieszyłem się ze udało się złapać prace w cyrku i jechałem tam z dużymi nadziejami na poprawę swojego losu tym bardziej ze była to praca z zamieszkaniem . Tak jak myślałem podróż nie była łatwa i czekało mnie kilka przesiadek . Na całe szczęście około 5 byłem już na dworcu PKS w Wieluniu i miałem jeszcze dwie godziny zapasu . Z braku lepszych zajęć postanowiłem zjeść kanapki które zabrałem ze sobą i napić się kawy z automatu . Na całe szczęście w akcie miłosierdzia dostałem od wujka 20 zł na drogę i mogłem sobie pozwolić na taki luksus jak kawa czy papierosy .
Po zjedzeniu kanapek i zapaleniu papierosa stwierdziłem ze jeszcze godzinę wiec postanowiłem się wybrać na spacer po Wieluniu . Spacerując po mieście obserwowałem jak ulice zaczynaja się powoli zapełniać. W zasadzie miasto nie zrobiło na mnie wrażenia i dość szybko wróciłem na dworzec z którego jeszcze przed godzina 7 odebrał mnie Sebastian . Najpierw pojechaliśmy do jego domu bo musiał zabrać swoje rzeczy a później ruszyliśmy już do miejsca docelowego . Pierwszy występ a zarazem początek trasy był w Działoszynie . Na miejscu byliśmy około 9 rano i odrazu powitał nas szef . Wszyscy znali się tam dość długo i widać ze nie była to ich pierwsza wspólna trasa . Przywitałem się ze wszystkimi i ruszyłem do przyczepy kempingowej która miała mi przez kilka najbliższych miesięcy służyć za dom . Miałem mieszkać z Karolem który okazał się normalnym kolesiem i odrazu złapaliśmy wspólny język . Cały dzień spędziliśmy na składaniu namiotu i jego całego wyposażenia . Muszę przyznać ze pierwszy raz od ponad roku poczułem ze być może znalazłem swoje miejsce …
Wieczorem udało się załatwić zaliczkę od szefa i zrobić małe zakupy . Zjadłem kolacje i położyłem się spać .
Sobota .
Wstałem dość późno bo około godziny 10 . Zjadłem szybkie śniadanie i około 12 ruszyłem na pierwsze próby które trwały do godziny 15 . Świetnie się bawiłem w czasie tych prób i mimo tego ze miałem tylko asystować w czasie występów to czułem się ważna częścią zespołu . Później szybki obiad i odpoczynek przed premierowym występem . Wieczor spędziłem na oglądaniu filmów na laptopie .
Niedziela
Obudziłem się około godziny 6 rano . Zjadłem szybkie śniadanie a później szef rozdzielił nam zadania . Ja miałem sprzedawać watę cukrowa na początku występu . Wyprzedały się wszystkie bilety wiec spodziewaliśmy się dużej ilości dzieci . O 8 ludzie zaczęli się schodzić i naprawdę bardzo się stresowałem . Nie chciałem zmarnować szansy wiec zależało mi na tym żeby dobrze się pokazać .
Chwile po rozpoczęciu stało się coś czego nie zapomnę już do końca życia … W pewnej chwili zostałem zawołany na dwór przez naszego elektryka i w chwili kiedy wyskoczyłem cały namiot się zawalił .
CDN
Dodaj komentarz