Zbuntowane księżniczki

Zbuntowane księżniczkiZabiegana rutynową codziennością, z brakiem czasu dla samej siebie, dopiero dzisiaj kiedy leżę w łóżku z 39 stopniową gorączką postanawiam sobie powspominać wspaniałe a może nawet NIESAMOWITE historie. A może robię to żeby polepszyć sobie humor? A może po prostu tęsknię za tymi wyjątkowymi chwilami. W każdym bądź razie opowiem wam historię "dwóch zbuntowanych księżniczek". Ale... może po kolei...  
     Jestem Anna i mam 17 lat, wraz ze swoją 15 letnią kuzynką Natalią spędziłam ferie na wsi u naszej babci. Jeżeli macie wyluzowane babcie to naprawdę tylko pogratulować. Nasza jest po prostu opiekuńcza. Kocha nas i zawsze dba o to żeby nic nam się nie stało. No ale... powiedzmy sobie szczerze. Czy nas obchodzi fakt niebezpieczeństwa? Nie. Nasze pokolenie interesuje się zabawą, szaleństwem a czasem nawet nutką tego zakazanego niebezpieczeństwa, dlaczego? Według mnie, pobudza nas ono do działania. A więc jak już wspomniałam, nasz priorytet to godzina 21 w domu. I argumenty babci "ciemno, zimno, strach chodzić obok lasów, boję się o was, no po prostu nie.." A nam po prostu pięści się same zaciskają. Mamy tam rewelacyjnych znajomych. Taką mega ogromną paczkę, w podobnym wieku do nas. W jednym zdaniu KOCHAM TYCH LUDZI, są wyjątkowi, szaleni i zajebiści. A serce moje gna do nich. Jednak cóż poradzić babcia to babcia. Wychodziłyśmy do nich i płakałyśmy przy powrocie do domu. Kolejnym załamaniem był fakt, kiedy np jechałyśmy do rodziny albo musiałyśmy pomóc w domu, wtedy już mogłyśmy zapomnieć o spotkaniu. W przedostatni dzień naszego pobytu także coś wypadło, a ja po prostu się załamałam. Po gorącej kąpieli z moją kuzynką, udałyśmy się do naszego pokoju. Pokój ten był połączony drzwiami z pokojem babci. Więc o jakim kolwiek szaleństwie w nocy teoretycznie nie było mowy. W praktyce było inaczej, zawsze potrafiłyśmy wyczuć odpowiedni moment żeby napić się czegoś na odprężenie, czasem zapalić przy otwartym oknie, czy nawet poplotkować o wszystkim co ślina na język nasunęła. Jednak tego wieczoru zapragnęłyśmy więcej. Nie wiem w ogóle skąd taki pomysł, ale w wyniku rozmowy nasunęła mi się jedna myśl "OKNO". Kiedy powiedziałam to mojej kuzynce ona tylko wrzasnęła, że się zgadza. Zadzwoniłam do naszych znajomych że o 00.00 jesteśmy na dworze. Dwóch zaoferowało się, że nie śpieszy im się do domu i że przyjadą do nas na motorze. A nas satysfakcjonowała ta odpowiedź. Wstałam dołożyłam do kominka i zaczęłam powoli przygotowywać rzeczy. Postępowałam po cichutku jak myszka. Po kolei szykowałam buty, szaliczki i kurtki. Jak najciszej, żeby uśpić czujność babci, która dosłownie w każdym momencie mogła wejść do naszego pokoju. Na zegarku wybiła 22. Więc postanowiłyśmy jeszcze na szybko wypić wino własnej roboty z barku naszej opiekunki. Żeby dodać sobie odwagi. Aż tyle jest tam butelek, że butelka w te czy w te nie robi różnicy. Szklanka za szklanką a czas mijał. Jednak za ścianą ciągle słychać było sprężyny babcinego łóżka. Zaczęłyśmy się stresować, jednak wiedziałyśmy że powoli powinnyśmy znów się szykować. Zaczęłam od otwarcia okna. Poodsuwania wszystkich zasłonek, firanek i kwiatuszków, a nie było ich mało! Wszystko w natężeniu szelestu liści. Przysunęłam krzesło do okna, a ciuchy i buty po kolei wyrzuciłam do ogródka. Pozostało tylko poczekać aż sytuacja "ucichnie". O 23:30 już ostatnie poprawki i... moja kuzynka zrobiła pierwszy krok, weszła na krzesło potem na parapet i przeskoczyła do ogródka. Upewniłam się, że huk nie obudził babci i zaraz doskoczyłam do niej. Domknęłyśmy okno i ubrałyśmy przygotowane wcześniej ciuchy. Po cichutku, powolutku, mrówkowymi krokami próbowałyśmy dojść do ogrodzenia. Jednak to byłoby za łatwe. Nasze psy na podwórku zaczęły szczekać, a za nimi psy z całej okolicy. Zamarłyśmy. Uklękłyśmy i czekałyśmy aż przestaną ale to nie nastąpiło. W końcu po kilku minutach zestresowane wstałyśmy i szybko pokonałyśmy ogrodzenie. Pobiegłyśmy drogą nie zważając na nic. Z każdym kolejnym krokiem szczekanie zaczęło ucichać.  
BOŻE UDAŁO SIĘ ! - zaczęłyśmy krzyczeć ! A Natalka wskoczyła mi w ramiona ! Szczęśliwe i podekscytowane. Serca nam waliły 1000 uderzeń na minutę. I myśl w głębi, gdzieś z tyłu głowy co jak babcia wejdzie do pokoju. Ale to nie miało żadnego znaczenia! Umówiliśmy się na przystanku, kiedy dochodziłyśmy, ujrzałyśmy nasz upragniony motor a na nim Kamil i Adrian. Dwóch naszych przystojniaków. Przywitali się - tradycyjnie buziak w policzek. Zapaliliśmy na przywitanie, pogadaliśmy poplotkowaliśmy. Po jakimś czasie, Kamil postanowił zabrać Natalkę na przejażdżkę. Wsiedli na motor i odjechali z piskiem opon. Zostałam z Adriankiem. Położyliśmy się na drodze. Włączyliśmy muzykę i podziwialiśmy gwiazdy. Wtuliłam się w jego pierś, a romantyczny wieczór trwał. Polski rap rozpływał się w naszych uszach. Odpaliliśmy kolejnego papierosa a słowa płynęły same. Potem gorący pocałunek. I chłodny wieczór zamienił się w upalny. Przeleżeliśmy tak do 3. Potem wróciły moje 2 skarby. Przyjaciółka i przyjaciel. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę i pożegnaliśmy się. Kamil z Adrianem odjechali, a ja z Natalką spacerkiem kroczyłyśmy do domu. Tym razem psy już spały więc w miarę cicho pokonałyśmy wszelkie bariery i nim się obejrzałyśmy byłyśmy już pod kołderką. Trzęsłyśmy się z zimna, ale wtuliłyśmy się wzajemnie w siebie. Bo nie wiem czy wspominałam ale kocham ją nad życie ! I tak wtulone gadałyśmy jeszcze do rana. O tym i o tamtym. O przygodzie na motorze, ale o tym musiałaby opowiedzieć wam już sama Natalia. Oczywiście babcia nie dowiedziała się o naszym wypadzie, a wypad ten nie był ostatnim w naszym wykonaniu. I choć ferie dobiegły końca a my pojechałyśmy do domu to za nie długo znów się spotkałyśmy!

puszkapandory1

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1116 słów i 6128 znaków, zaktualizowała 2 kwi 2016.

Dodaj komentarz