Siedziałam na ławce przed pomnikiem mojej mamy. Po raz kolejny przeczytałam złoty napis u dołu " Victoria Malik- Kochana młoda matka, żona, siostra, córka, przyjaciółka. . " Westchnęłam głośno. Nie płakałam, pogodziłam się z tym, że nie dane było mi dorastać u boku mojej mamy, miałam już 19 lat. Zmarła tuż po tym kiedy mnie urodziła. . Tyle wiem. Tato niewiele mi o niej nie mówił, wiem jak się poznali. . Wiem, że reszty dowiem się w odpowiednim momencie. Poprawiłam szalik i wstałam z ławeczki. Spojrzałam w niebo, na moją twarz spadł jeden pojedynczy płatek śniegu, mimowolnie się uśmiechnęłam. Jeszcze raz spojrzałam na pomnik mojej mamy i ruszyłam przed siebie do domu.
W domu czekał na mnie tata. Usiadłam koło niego na wygodnym fotelu tuż koło fotela mamy. Nikt nigdy na nim nie siadał, prócz niej, kiedy jeszcze żyła. Tata siedział w swoim fotelu naprzeciwko mnie. Przyglądałam się fotografiom które stały na kominku przedstawiały one szczęśliwą parę, którą byli moi rodzice. Tata podał mi kubek kakao i jak zawsze wieczorami opowiadał o mamie, jednak dzisiejsza opowieść nie była taka sama jak wcześniejsze, nie ukazywała ich boskiego beztroskiego życia, wręcz przeciwnie.
*Oczami Malika kilka lat wcześniej*
Siedziałem na zatłoczonym korytarzu szpitalnym z załzawionymi oczami. . Victoria moja kochana Vicki nie żyje, nie przeżyła porodu. Przed oczami stanęły mi wszystkie dotychczas spędzone z nią chwile, to jak wpadliśmy na siebie w Milk Shake City i wylała na moje spodnie shake, każde spotkanie, każdą kłótnię, wszystko. Osoba, która odwróciła moje życie do góry nogami, która dawała mi tyle energii i siły, moje oczko w głowie umarło. Schowałem twarz w dłoniach i dałem ponieść się emocjom, łzy leciały na moje dłonie a później powoli kapały z dłoni na podłogę. . Do mojego boku tulił się Niall, płakał razem ze mną, chyba coś do mnie mówił, ale nie jestem pewny, nie słuchałem go interesowała mnie tylko moja ukochana. W pewnym momencie bolndyn wstał i pociągnął mnie za rękę.
- Zayn wstań, no wstań, chodź. .
Wstałem posłusznie, a ten zaprowadził mnie do Sali, w której chwilę wcześniej przestało bić serce mojej ukochanej, już jej tam nie było. Nie zdążyłem się nawet pożegnać, nie mogłem nawet chwycić jej dłoni, została tylko ona, mała istotka, którą teraz trzymał na rękach Liam i bacznie się jej przyglądał, podszedł do mnie z małą i spojrzał błagalnym spojrzeniem, pokiwałem przecząco głową i odsunąłem się, nie chciałem jej widzieć, w tym momencie była najgorszym co mogło mnie spotkać, nie było tu mojej ukochanej tylko to głupie stworzenie, przez które mi ją zabrano, zaniosłem się głośnym płaczem i wybiegłem z Sali, ze szpitala, biegłem przed siebie, aż znalazłem się w jakiejś ciemnej londyńskiej uliczce, ze złości zacząłem kopać małe pudła na śmieci znajdujące się w kącie, po raz kolejny zaniosłem się płaczem i padłem na kolana.
- Dlaczego !? Dlaczego mi ją zabraliście!?
Krzyczałem jak najgłośniej się dało patrząc w niebo, w odpowiedzi dostałem tylko kolejny błysk i głośny grzmot, któremu towarzyszyły wielkie krople deszczu.
*kilka dni później*
Prawie nic w moim życiu się nie zmieniło, nie mam siły na kolejne koncerty, spotkania z fanami, nagrywanie piosenek, zamknąłem się w sobie, cały czas mam przed oczami ciało mojej ukochanej spoczywające w białej sukience w trumnie, była taka nieswoja. . cicha, spokojna jak nie ona.
* miesiąc później *
- Gdzie ona jest? – wszedłem do domu zatrzaskując za sobą drzwi domu, w którym mieszkała reszta zespołu, póki co zawiesiliśmy swoją działalność, chłopaki stwierdzili, że beze mnie One Direction to już nie One Direction. . Na kanapie w salonie siedział Harry z butelką w ręku, miał podkrążone oczy. To oni zajmowali się Ally, nie chcieli oddać jej do domu dziecka, kiedy ja przez pewien czas powiedzmy byłem niesprawny do czegokolwiek. Wolnym krokiem ruszyłem do salonu, za mną reszta zespoły, pewnie spodziewali się kolejnego napadu agresji i głośnego płaczu z mojej strony, ale ja się zmieniłem. Trzeba w końcu wziąć się za siebie. Podszedłem do niewielkiego nosidełka, które stało na kanapie koło Harolda, ten spojrzał na mnie wielkimi zielonymi oczami czekając na dalszy bieg wydarzeń. Wziąłem małą zawiniętą w kocyk na ręce, ta pokręciła się i stęknęła. Przyjrzałem się jej dokładnie miała takie same oczy jak Victoria, wielkie niebieskie, krągłe usta i ciemne włosy, wdała się w mamę oj tak. Spojrzałem na chłopaków, którzy trwali w bezruchu, koło kanapy.
- Jest jak ona. . jak Victoria, to moja córka. Jedyne co mi po niej zostało. – spojrzałem po nich i przytuliłem małą do siebie, do moich oczu napłynęły łzy – teraz będzie inaczej, muszę o nią dbać.
Chłopaki jakby odetchnęli z ulgą, zbliżyli się do mnie i przytulili.
- Pomożemy Ci stary, to nasz mały aniołek ! – powiedział Niall uśmiechając się niepewnie.
- Dobrze, że wrócił nasz Zayn – powiedział Lou patrząc mi w oczy. .
*teraz, oczami Ally*
Miałam mętlik w głowie, po moich policzkach spływały łzy, nigdy nie słyszałam tej historii.
- Kochanie. . – powiedział tato wstał z fotela i padł przede mną na kolana opierając głowę na moich kolanach. - Jesteś jedynym co mi po niej zostało, jesteś moim skarbem, cieszę się że ciebie mam. . I przepraszam, za to że na początku Ciebie nie chciałem, ale jesteś taka piękna i tak cholernie mi ją przypominasz – spojrzał swoimi brązowymi oczami, które iskrzyły na mnie, oboje płakaliśmy przytuliłam go mocno do siebie dalej łkając.
1 komentarz
M
Fajne opowiadanie a nie jakieś tam tęczowe żygi, pisz dalej tylko może już bez zmiany, raz z punktu widzenia jednej osoby raz z drugiej.