Materiał zarchiwizowany.

Wkurzajacy, ale go kocham

Wkurzajacy, ale go kochamSiedzialam w lawce i przygladalam się przechodzacym za oknem ludziom z glowami
reniferow. Renifery? To jest prawdziwe czy tylko moja chora wyobraznia się obudzila? Ale jak to bywa, niestety bylo to prawda. Drzwi z sali się otworzyly, a do srodka wszedl jeden czlowiek z glowa renifera
- helo - powiedzial, ale nie dokonczyl, bo glowa się mu nie zmiescila w drzwiach i musial wrzucic wsteczny. - o sory - Po nim wszedl drugi - Szukamy ___. Czy jest moze obecna?- wyprostowalam sie. Po co ja reniferom? Westchnelam ciezko i unioslam reke do gory
- Tutaj - zawolalam
- O! super. Przepraszam, ale mozemy ja na chwile porwac? - odezwal się kolega kosmita. Tak, to na pewno kosmici, a ja zaraz zostane zabrana na ich statek i powedruje na planete reniferow. Jestem tego pewna bo moje zycie i tak jest już zrabane wiec nie mam co się martwic. Nauczyciel pokiwal glowa na "tak". Od niechcenia wstalam i podeszlam do obcych.
- Jackson? - uslyszalam glos kolezanki z klasy.
- tak to chyba on. A ten drugi to JB? - wiedzialam o kogo im chodzi. Nienawidzilam ich. Wkurzali mnie szczerze wszyscy idole. Chwalili się jacy to oni lubiani, slawni, utalentowani i bla bla fuj. Weszlismy do jakiegos ladnie ustrojonego pomieszczenia i w tym czasie zaczela grac muzyka, a chlopaki zaczeli spiewac. Przewrocilam oczami. Ustawili mnie naprzeciwko kolejnego renifera. Chlopaki już bez "glow"sciagneli reniferowi przede mna rowniez "glowe". Moim oczom ukazal się moj najlepszy przyjaciel razem z bukietem kwiatow. Piosenka się skonczyla.
- ___. Lubie cie. Prosze zostan moja dziewczyna. - nie wiedzialam co powiedziec. Kochalam go jak brata, ale nie w "ten"sposob.
- Jaesung... Jestes moim przyjcielem. Kocham cie, ale jestes dla mnie tylko i wylacznie jak czlonek rodziny, jak mlodszy brat... Nie czuje do ciebie nic wiecej. Przepraszam. - schylilam glowe.
- Rozumiem. Nie masz za co przepraszac. Tylko nie konczmy z nasza przyjaznia, ok? - spojrzalam na niego.
- nie mam takiego zamiaru. - przytulilam chlopaka.
- oooooooo... Jak slodko, ale jednoczesnie bylo to takie smutne i zle. - odezwal się Wang. Popatrzelismy na niego, po czym na siebie i wyszlismy z tamtad.

Po lekcjach, gdy wracalam do domu, podjechal wielki czarny samochod z ktorego glowe wystawil nie kto inny jak chlopak z Got7.
- O patrzcie! To ta dziewczyna ktora dala kosza przyjacielowi. Nie ladnie się zachowalas, wiesz? - Westchnelam cicho. Staralam się zignorowac ich i odejsc, ale uniemozliwili mi to. Zaczeli powoli jechac za mna caly czas cos do mnie gadajac.
- Gdzie ty się tak spieszysz? Nie chcesz z nami pogadac? Inna dziewczyna na twoim miejscu krzyczalaby z radosci ze ja zagadujemy, ale ty jestes inna - odezwal się Jackson. - Wiesz... Fajna jestes. Umow się ze mna.
- HAHAHA... Ty sobie chyba zartujesz - zasmialam sie. Podeszlam blizej samochodu - Wiesz czego nie lubie bardziej od slawnych ludzi? Osob, ktore mysla ze moga miec wszystko tylko dlatego ze dobrze wygladaja i maja pieniadze. To tak nie dziala. - Odwrocilam się i mialam zamiar isc, ale musialam cos jeszcze powiedziec - I to, ze dalam mu kosza... Nie wtracaj sie. - Bylam tak wkurzona. Jak oni moga takie rzeczy gadac? Eh... Mam nadzieje ze już nigdy ich nie spotkam. Po powrocie do domu odrazu do goracej wody.


Nastepnego dnia w szkole bylo dosc fajnie. Nikt mnie nie wkurzal. Ale coz... Kazda bajka ma swoj koniec. Gdy spokojnie spozywalam sniadanie na stolowce, ogloszono ze w holu glownym ma byc ''impreza'' i nasi jakze kochani Got7 beda puszczac swoja ''muzyke''. Musialam isc, bo nauczyciele nam kazali. Ale nie bylo w sumie tak zle, do czasu gdy Jackson puscil wolna muzyke, a reszta zespolu przygasila swiatla. Mialam ochote uciec, ale zatrzymal mnie nie kto inny, jak chlopak ze smiechem hieny.
- Zatanczysz ze mna? - odezwal sie. Myslalam ze dziewczyny zaraz zamorduja mnie wzrokiem
- A mam jakies wyjscie?
- NOPE. - odpowiedzial stanowczo. Westchnelam i ruszylam z chlopakiem do tanca. Nie bylo tak zle. Wang tanczyl calkiem dobrze i na dodatek opowiadal smieszne rzeczy. Nie zwrocilismy nawet uwagi na to, kiedy skonczyla się piosenka
- Dziekuje ze się zgodzilas - powiedzial z uroczym usmieszkiem, a na mojej twarzy pojawil się lekki rumieniec
- Em... em... Spoko i tak nie chcialo mi się stac i nudzic. - Dlaczego on tak na mnie podzialal?
- Czyli ze mna bylo ciekawie? Bo skoro mowisz ze nudzilabys sie, to znaczy ze fajnie się ze mna tanczylo - Czemu wyskakuje z takimi tekstami?! Jeszcze troche i bym go uderzyla, ale powstrzymal mnie Jaesung
- ___. Chodz. Zatancz teraz ze mna - popatrzal się ze slodkimi oczkami.
- O-ok... - troche mi ulzylo ze przyszedl, ale bylam takze troche... Zawiedziona?
- YEEEY!! - Uradowany chwycil mnie za reke i pociagnal na parkiet. Zaczelismy tanczyc
- Cos się stalo? To zle ze cię zabralem od niego? - Przerwal moje zamyslenia
- Huh? O.. Nie, nic się nie stalo. To wlasnie dobrze, dzieki. - spojrzal na mnie ze zmatwiona mina, ale nie powiedzial już nic.

Siedzialam na ostatniej lekcji i wpatrywalam się w  
siedzacych na lawce chlopakow, a moze raczej tylko w Jakcksona... Zastanawialo mnie to, czemu zachowywalam się przy nim tak dziwnie. Zazwyczaj odtracalam od siebie ludzi i nie smialam się przy nikim oprocz przyjaciela. Moze ten chlopak nie jest taki, jak sadzilam i moge się z nim zaprzyjaznic. Serce mi prawie stanelo, gdy Jackson zauwarzyl ze się na niego patrze i pomachal mi. Strzelilam buraka i odwrocilam glowe w strone tablicy, ale po chwili zerknelam spowrotem przez okno. Dalej na mnie patrzal. Usmiechal sie. Zapewne smial się z mojej glupiej reakcji. W pewnym momencie zadzwonil dzwonek oznaczajacy ze lekcje się skonczyly i mozemy wracac.  
Zmienilam obuwie i wyszlam z budynku. Przy bramie stal usmiechniety Jackson. Na ten widok rownie się usmiechnelam, ale po chwili pomyslalam co robie. Chrzaknelam i ruszylam w strone Wanga
- po co tu stoisz? - zapytalam
- czekalem na ciebie. Chodzmy na miasto. - oznajmil. Zastanawialam się czy to dobry pomysl - to jak? Idziemy?
- no nie wiem, nie wiem... zastanawiam się czy nie zaciagniesz mnie przypadkiem w krzaki czy jakis ciemny zaulek i nie zgwalcisz. Moge cię ufac? - dodalam do tego usmiech
- wiesz... nie gwalce na pierwszej randce. Musialbym ocenic czy warto.
- to nie randka. - powiedzialam krotko. - dobra chodz juz... - pociagnelam go za reke w strone miasta. Bylo nawet milo. Duzo rozmawialismy, smialismy się i wyglupialismy.  
- wiesz co? - zaczal chlopak, a ja rzucilam pytajace spojrzenie - dla mnie to jest zupelnie jak randka.
- a dlaczego tak myslisz?
- moze dlatego, ze przez caly czas od wyjscia ze szkoly trzymasz mnie za reke? - wskazal na nasze splecione ze soba dlonie. Zaczerwienilam się jak nigdy dotad i szybko wyrwalam reke.
- to nie moja wina. Sam nie chciales puscic. - udawalam naburmuszona, ale jakos nie wychodzilo
- a to dlatego ze trzymalas ja tak, jakbys to ty nie chciala jej puscic. - oznajmil
- nie prawda. - Jackson spowrotem chwycil mnie za reke
- widzisz? Nawet się nie opierasz. - odwrocilam glowe w jego strone. Byl to ogromny blad. Spogladalismy sobie w oczy, a nasze twarze dzielilo zaledwie pare centymetrow. Jackson zaczal się powoli przyblizac, ale ja się odsunelam i odwrocilam glowe
- chodzmy do sklepu. Pic mi się chce. - rzucilam jako wymowke i ruszylam przed siebie. Reszte czasu spedzilsmy w kompletnej ciszy.  
- jest już pozno. Musze wracac. - oznajmilam patrzac na zegarek
- odprowadze cie. - zaproponowal towarzysz
- nie trzeba. Nie mieszkam daleko
- no chodz. Nie daj się prosic. - nalegal, a ja mu uleglam i się zgodzilam.  
Bylismy już pod domem.
- to... ja już ide. Pa - kiwnal glowa i mnie przytulil
- pa. Spij dobrze - zamurowalo mnie. Serce automatycznie przyspieszylo. Jeszcze chwile wpatrywalam się w znikajacego za rogiem kolege po czym weszlam do srodka.
- co to za przystojniak? - uslyszalam glos matki
- kolega. Odprowadzal mnie. - powidzialam obojetnie i ruzylam do kuchni po cos do jedzenia.
- kolega? Czyli ze nawet zwykli koledzy zegnaja się w ten sposob?  
- tak. - rzucilam i z kanapka z nutella ruszylam do pokoju.  

Od naszego wypadu minely dwa miesiace. Prawie codziennie widywalam się z Jacksonem. Zaprzyjaznilismy sie. Czesto przychodzilam do ich dormu. Z cala siodemka dogadywalam się bardzo dobrze. Dziś sedzialam u nich bo mielismy ogladac jakis film. Niestety nie moglismy zaczac, bo musielismy czekac na Marka ktory od prawie pol godziny kupowal popcorn w sklepie za rogiem. Ile mozna wybierac glupi popcorn?  
- Sorki ze tak dlugo, ale jakas babka przede mna nie umiala się zdecydowac jakie papierosy ma kupic. - powiedzal niosacy w rekach reklamowki Mark
- serio... - westchnelam. - dobra, nie wazne. Zrobcie ten cholerny popcorn i chodzcie ogladac bo szlak mnie zaraz trafi.
- tak jest sir! - zasalutowal mi Jackson po czym wzial od Marka siatki z zakupami i poszedl do kuchni.
- pojde mu pomoc. - oznajmilam i ruszylam za chlopakiem.
- co jest? Idz poczekac w salonie. Zaraz przyjde - powiedzial przyjaciel
- nie, pomoge ci. - zaczelam robic ''przekaske''
- oj nie przesadzaj... potrafie zrobic jedzenie - stanal za mna i chcial przejac moja prace. - jestem już duzym chlopcem i nie potrzebuje ''mamy'' - zaczal mnie laskotac. Gilgotal podpachami, dzgal w brzuch i szczypal w boki. Nie wytrzymywalam już ze smiechu. Odwrocilam się w strone chlopaka zeby go odepchnac, ale ten mnie nagle pocalowal. Przestalismy się wyglupiac.
- Jackson, co to mialo byc? - udawalam ze jestem oburzona jego zachowaniem, ale tak naprawde bylam bardzo szczesliwa ze mnie pocalowal
- buziak. - odpowiedzial krotko. - chcesz jeszcze? - nie zdazylam nic powiedziec, bo ten przycisnal mnie do siebie i zaczal calowac, tylko ze teraz bardziej namietnie, a ja po chwili oddawalam pocalunki.
- Ile jeszcze mamy czekac na ten popcorn? - krzyknal z salonu JB, a my w tym czasie zaprzestalismy czynnosci ktora przed chwila wykonywalismy.
- Już idziemy - powiedzialam. Odsunelam się od chlopaka i wzielam miske.
- dokonczymy pozniej - szepnal mi na ucho Jackson.  
Po obejrzeniu filmu, spostrzeglam ze jest już prawie 23. Nie chcialam wracac do domu po ciemku, a z racji ze chlopaki zasneli, nie mial mnie kto odprowadzic. Chcialam zadzwonic do mamy, ale zapomnialam ze nie ma jej w domu, bo musiala wyjechac na weekend. Zaczelam szturchac lezaca na moich kolanach glowe Wanga
- Jackson... obudz sie. - chlopak podniosl się i popatrzyl na mnie przymrozonymi oczami - film się skonczyl. Pozno jest i boje się wracac sama. Odprowadzisz mnie?
- nie - powiedzial - zostajesz na noc. Nie chce mi się nigdzie isc, a ty ___, sama nie pojdziesz
- ale Jackson...  
- mielismy chyba cos dokonczyc, nie?- spojrzalam na niego pytajacym wzrokiem. Wzial mnie na rece i zaniosl do swojej sypialni.
- po co mnie tutaj zaniosles? - zapytalam. Nie dodstalam odpowiedzi, lecz pocalunek. Zrozumialam o co mu chodzilo z tym ''dokanczniem''. Chlopak wisial nade mna i delikatnie piescil moje usta swoimi, ale nie trwalo to dlugo, bo po chwili przezucil się na szyje. Zaczal sciagac ze mnie koszulke. Po chwili bylismy już zupelnie nadzy. Jackson zaczal we mnie wchodzic. Jeknelam z bolu. Byl to moj pierwszy raz, ale nie balam się zabardzo. Ufalam mu i wiedzialam ze nie zrobi mi krzywdy. Oddalam się mu w zupelnosci. Zaczal poruszac się we mnie coraz szybciej i szybciej. Pomiedzy jekami szeptalismy swoje imiona. Czulam się jak w niebie. Moj pierwszy raz jest z osoba ktorej na poczatku tak bardzo nienawidzilam, a teraz jestem w nim tak bardzo zakochana. Troche to posrane. W koncu chlopak doszedl we mnie. Opadlismy na posciel. Jackson przykryl golych nas koldra i ucalowal mnie w czolo.
- tak bardzo cię kocham - wyszeptalam wtulona w niego
- heh... nie sadzilem ze to powiesz. Tez cię kocham. Jestem taki szczesliwy... - odpowiedzial i przytulil mnie jeszcze bardziej, po czym zasnelismy.

Rano obudzilo mnie glaskanie po plecach. Otworzylam oczy i spojrzalam na usmiechajacego się Jacksona.
- Dzien dobry. - powiedzial i ucalowal mnie w policzek
- Dzien dobry - odpowiedzialam i unioslam się do siadu.
Spojrzalam na chlopaka - Zaraz przyjde - ubralam się i wyszlam z pokoju. Poszlam do kuchni i zaczelam robic nam sniadanie
- co ty tutaj robisz? - uslyszalam glos JB
- sniadanie
- no to to widze, ale co robisz u nas tak wczesnie?
- jak to co? Gdy film się skonczyl dochodzila 23 i balam się wracac sama, wy spaliscie i nie chcialam was budzic, a Jackson nie chcial mnie odprowadzic wiec przenocowalam tutaj. - chlopak musial przeanalizowac to co powiedzialam i mial zamiar cos powiedziec ale wyprzedzil go Jackson
- skrabie, powiedzialas ze zaraz wrocisz. Nudzi mi się samemu - podszedl i przytulil mnie od tylu
- ''skarbie''? Czy ja cos przegapilem? - odezwal się JB.
- bardziej przespales. I to nawet lepiej - powiedzialam i spojrzalam na Jaebuma z szyderczym usmieszkiem, po czym pocalowalam swojego chlopaka.




Drugie opowiadanie z seri: "z blogu".To wyszlo mi wyjatkowo dobrze. Mam nadzieje ze się poprawilam z pisaniem XD Komentujcie kochani :*

armykochabts

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2168 słów i 13171 znaków, zaktualizowała 22 cze 2016.

Dodaj komentarz