Sztuki Uliczne (1)

Sztuki Uliczne (1)Rysunek i opowiadanie są mojego autorstwa, po więcej zapraszam na bloga, do którego link znajdziecie na moim profilu.

_____________________________________________________________________

- Dzięki! - krzyknęła Ann, złapała za siatkę z zakupami i odwróciła się na pięcie, a sklep wypełnił odgłos obijających się o siebie butelek.
  
  Wyszła miękkim krokiem ze sklepu i ruszyła w lewo. Jest co świętować. O tak. Rita nie uwierzy jak jej powiem. Pewnie myślała, że blefuję gdy mówiłam, że szukam pracy. Ale dlaczego miałabym kłamać? Przez ostatni rok od ukończeniu studiów miałam po prostu okropnego pecha, żadnej ciekawej oferty, nic poważnego, zero. Wsadziła dłoń do kieszeni w poszukiwaniu telefonu. Chciała zadzwonić do przyjaciółki i uprzedzić ją, że za jakieś 10 minut się u niej zjawi. Natrafiła jednak na paczkę fajek, wyjęła więc jednego papierosa, a jej myśli pogalopowały. Wreszcie własne pieniądze, niezależność, obowiązki. Dorosłe życie - może się wreszcie ustatkuję? Dom, mąż, dzieci. Prychnęła na głos, a z jej nozdrzy wyleciał dym. Kobieto, znalazłaś pierwszą w swoim życiu pracę za marne grosze zresztą a podniecasz się jakbyś została wybrana na prezydenta. Skręciła w kolejną wąską uliczkę, a uśmiech nie schodził jej z twarzy. Już postanowiła po pierwszej wypłacie wyprowadza się z mieszkania ciotki. Musiała z nią zamieszkać na czas studiów. Prawdę mówiąc nie przepadały za sobą, jednak siostra matki nie odmówiła jej dachu nad głową. Była starą panną, całe dnie przesiadywała w domu, w przeciwieństwie do Ann. Być może dlatego się nie zaprzyjaźniły. A może powód był taki, że ciotka tak jak jej matka uważała Ann za 'wieczną nastolatkę, która nie wie nic o prawdziwym życiu i nigdy nie dorośnie'. Mimo niezadowolenia z Ann, matka co miesiąc przelewała jej okrągłą sumkę na konto bankowe. Pewnie bała się, że gdy tego nie zrobi Ann wróci do domu i będzie miała ją na głowie. Ha, mamo, znalazłam pracę, i co ty na to?! Ann otworzyła z hukiem puszkę piwa i wzięła sporego łyka. Znajdę sobie jakieś przytulne mieszkanko. No....w ostateczności wynajmę pokój. I będę miała współlokatorów. O tak, znajdę sobie zajebistych współlokatorów i w naszym mieszkaniu będą odbywały się najlepsze domówki w mieście! Ann opróżniła puszkę do połowy, a nie było to jej pierwsze piwo dzisiejszego wieczoru. Ale co tam, było co świętować! Zresztą, zawsze znalazła się jakaś okazja. Zbliżała się do mieszkania Rity i przypomniała sobie, że miała zadzwonić aby uprzedzić o swojej wizycie.
  
- Szlag, gdzie ten telefon? mruknęła pod nosem, wywijając kieszenie bluzy na lewą stronę. Niestety poza kilkoma zużytymi biletami komunikacji miejskiej nic w nich nie znalazła.
  
Doszła już pod sam blok Rity. W oknie jej kuchni paliło się światło. Która jest godzina? 22? 23? Rita mieszkała w małej kawalerce z koleżanką ze studiów. Właściwie to z kochanką ze studiów. Albo po prostu kochanką. Kochanka Rity (Ona nie jest moją dziewczyną!, denerwowała się Rita zawsze, kiedy Ann zaczynała ten śliski temat. Po prostu miło spędzamy razem czas między pracą, a uczelnią. I nie muszę sama utrzymywać tego cholernie drogiego mieszkania!) nie przepadała za Ann, ale ona miała to gdzieś. Zgniotła pustą puszkę i wyrzuciła ją do śmieci. Podeszła do domofonu i wcisnęła srebrny guzik. Odczekała chwilę błądząc bezmyślnie wzrokiem po wulgarnych napisach wypisanych na ścianach klatki schodowej. Nikt nie podniósł słuchawki. Nacisnęła ponownie guzik, wciskając go dłużej i mocniej, jakby to gwarantowało głośniejszy dźwięk dzwonka w mieszkaniu Rity. Znowu nic. Przejechała palcem z góry na dół i z powrotem po wszystkich guzikach i odczekała chwilę. Cisza. Awaria. Nie działa. Westchnęła zrezygnowana i zaczęła rozglądać się za czymś, co pomogłoby jej otworzyć drzwi. Już to kiedyś robiła za dzieciaka. Znalazła długi, cienki patyk i zadowolona zaczęła wpychać go pomiędzy drzwi, a framugę. Śliskie cholerstwo - pomyślała wściekła, a sekundę później patyk pękł na pół. Przewróciła oczami i spojrzała tęsknie na siatkę pełną zimnego piwa. Chwyciła ją i wyszła przed klatkę. Światło w kuchni Rity nadal się paliło. Mieszkała na 3 piętrze. Ann oceniła odległość od miejsca w którym stała do okna Rity mrużąc przy tym prawe oko i schyliła się w poszukiwaniu kamyka. Zamachnęła się niezdarnie, a pocisk nawet nie dotarł do celu. Chwyciła za kolejny, który trafił w ścianę niedaleko parapetu Rity. Wkurzona nie na żarty Ann chwyciła całą garść amunicji i zaczęła strzelać nimi niczym z procy w kierunku okna Rity. W pewnym momencie zamachnęła się na tyle mocno, że kamień trafił. Niestety nie w sam środek tarczy, którą było okno Rity, a w okno na drugim piętrze. Rozległ się głuchy trzask tłuczonego szkła, a oczy Ann wyszły z orbit.
  
-Co do cholery...!? - usłyszała męski krzyk i łapiąc w locie siatkę z piwem skryła się w ciemnej klatce o mało nie łamiąc przy tym nóg. Serce waliło jej jak oszalałe. - Pokaż się skurwysynu!
  
Ann rozglądała się bezradnie za jakimś schronieniem. Przerażenie sięgnęło zenitu kiedy usłyszała, że jakiś mężczyzna kląc na czym świat stoi zbiega ze schodów. W ostatniej chwili postanowiła, że będzie udawać, iż znalazła się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie. Zastygła w nienaturalnej pozie (jakby akurat miała naciskać guzik domofonu) kiedy zza drzwi wystrzelił wściekły nie na żarty mężczyzna. A właściwie....chłopak. W białym podkoszulku, rozciągniętych szarych dresach i rozczochranych krótkich brązowych włosach. Wyglądał jakby nie golił się od co najmniej tygodnia, a jego ciemne oczy ciskały pioruny. Ann zrobiło się gorąco.
  
- Gdzie oni są!? Widziałaś kogoś!? - krzyknął do niej ciężko dysząc.
Ann zagryzła wargi, nogi miała miękkie, nie wiedziała gdzie podziać wzrok.
- K-kogo? D-dopiero przyszłam....domofon chyba nie działa...
- Kurwa mać! -wrzasnął chłopak przeczesując ręką włosy i rozglądając się dokoła. Po chwili puścił się biegiem w kierunku z którego przyszła Ann.
  
Drzwi nie zdążyły się po nim zamknąć, więc Ann przytrzymała je ręką po czym wślizgnęła się do środka. Oparła się plecami o drzwi. Bożecojazrobiłam. Już miała ruszyć na górę, kiedy zdała sobie sprawę, że trzyma w ręku jeszcze jeden kamień. Położyła go na posadzce między drzwiami a framugą, żeby nie mogły się zamknąć...wychyliła się jeszcze zza drzwi, a ciepłe, letnie powietrze owiało jej twarz.
  
- Przepraszam. - powiedziała cicho, po czym chwyciła zakupy i ruszyła w kierunku mieszkania Rity. Przed blokiem zaczynało robić się zamieszanie.

SztukiUliczne

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1278 słów i 6948 znaków.

2 komentarze

 
  • Nexti

    ohohoho ;D mam przeogromną nadzieje, że następną część ujże jeszcze dzisiaj ;* nie mogę się już doczekać !.

    31 gru 2014

  • Nexti

    no no no, robi się ciekawie ;D kiedy kolejna ??? masz może zapisane dalsze części gdzieś na blogu ??

    29 gru 2014