"Szczenięca miłość" cz.1

CZĘŚĆ 1.
Zaczęło padać. Akurat zbliżałem się do jej klatki. Byłem cały przemoczony i potwornie zły.  
Otworzyłem szeroko drzwi i wszedłem do środka.
- Dlaczego nie było jej w szkole? Mogło się coś stać. – myślałem. Pokonywałem każdy schodek, z coraz większą obawą. Kiedy stanąłem przed jej drzwiami, lekko zapukałem w ciemne drewniane, drzwi. Wyszła ona. Piękna jak zawsze. Ubrana jedynie w szlafrok i kapcie. Włosy miała związane w niedbałą kitkę, którą tak bardzo lubiła nosić. Moją twarz pokryła radość, kiedy ją zobaczyłem. Cała złość, czy obawy natychmiast zniknęły.  
Odpowiedziała mi kapryśnym uśmiechem i oparła się o framugę drzwi.
- Co taki przestraszony? – zapytała, ziewając lekko.
- Dlaczego nie było ciebie w szkole?
Wsłuchiwała się w moje słowa i przysięgam, że lekko się śmiała. Pokazała na swój strój i z grymasem powiedziała dalej.
     - Jestem chora, nie widać?  
     - Nie można było napisać mi esemesa? Nie leciałbym na złamanie karku, by się dowiedzieć, że nic poważnego się nie wydarzyło.
     - A skąd miałam wiedzieć, że będziesz się martwił. Ostatnio nikt się o mnie nie martwi.
Przełknąłem głośno ślinę i spojrzałem na nią jeszcze raz. Wyglądała jak zawsze, nic nowego, a jednak moje serce po jej słowach zaczęło głośniej bić. Stanąłem z nogi na nogę i oparłem się o ścianę, żeby mieć jej oczy tuż przed sobą.
     - A widzisz, jednak dla kogoś jesteś bardzo ważna. – odpowiedziałem i próbowałem nie tracić kontaktu wzrokowego. Zawsze była taka buntownicza, wszystko wytrącało ją z równowagi. Czasami przypominała mi małego chłopca, który z innymi bije się na boisku. Jednak teraz była spokojna, w pełni opanowana. Stała naprzeciwko mnie, nie unikając mojego wzroku. Jej policzki były różowe, włosy ciemne jak noc, usta różowe i pełne, a oczy tak jasne i błękitne jak morze na Karaibach. Wszystko to składało się w jedną całość i tworzyło mój ideał. Jednak ona nie była dostępna dla takiego jak ja. Niskiego, dobrze zbudowanego, roztarganego chłopaka, który nadal lubi grać w gry video, chociaż w wieku siedemnastu lat powinien siedzieć nad książkami. Podeszła do mnie bliżej i złożyła mi leciutki pocałunek na policzku. Byłem bardzo zaskoczony, nie wiedziałem, że Eliza potrafi być tak delikatna i urocza. Uśmiechnęła się promiennie.
     - Dziękuję, że jesteś. – powiedziała i po tych słowach rzuciła mi się na szyję. Śmiała się i płakała w tym samym czasie. Z chęcią się do niej przytulałem, wdychając jej zapach. Nagle ona odskoczyła, otarła łzy i popatrzyła na mnie.
     - Dasz mi dziesięć minut? To szybko się ogarnę i pójdziemy do ciebie to spiszę lekcje. – powiedziała i ruchem ręki zaprosiła mnie do środka. Po tych słowach zniknęła w łazience. Ja zostałem sam w małym domu. Jej pokój był na lewo od drzwi wejściowych. Był niewielki, ale bardzo przytulny. W środku stało łóżko, szafa, szafka nocna i biurko. A na końcu było okno. Na nie zwróciłem największą uwagę. Całe było ustrojone w zdjęcia, pamiątki. Było jak udanie się do wspomnień Elizy.
Moją uwagę zwróciło zdjęcie, które wisiało na środku okna, przyczepione drucikiem do szczebla. Podszedłem bliżej i wziąłem je w rękę. To było nasze zdjęcie. Pamiętam, że dałem jej tę fotografię na walentynki. Odwróciłem ją i na głos przeczytałem, to co było napisane.
- Dla najlepszej przyjaciółki pod słońcem, której nigdy nikt mi nie zastąpi. Chociaż tak się różnimy, jesteśmy sobie przeznaczeni. Twój El. – westchnąłem głęboko i odłożyłem pamiątkę na miejsce. Wszystko, cały jej pokój był dokończony w najmniejszych szczegółach. Usiadłem na łóżku i wziąłem do ręki książkę, która leżała na biurku. Miała tytuł "W poszukiwaniu Alaski” Johna Greena. Dobrze znałem tę książkę, czytałem ją jak byłem jeszcze w gimnazjum. Opowieść mówi o chłopaku, który wyjeżdża do szkoły z internatem i tam spotyka swoją miłość. Bardzo ciekawa. Odłożyłem ją i siedziałem w zamyśleniu.  
     - Byłem tutaj jak jeszcze byliśmy dziećmi, dużo się pozmieniało. – powiedziałem sam do siebie i zaraz dodałem – Ona się zmieniła. – westchnąłem. Drzwi do łazienki otworzyły się, a zza nich wyłoniła się postać Elizy.

rokisi

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 857 słów i 4420 znaków.

Dodaj komentarz