Remember you.

To było dawno temu, pół roku, może więcej. Przyjechała tu na wakacje, od razu wpadła mi w oko. Piękne, opalone ciało, długie włosy w kolorze fioletu. Kiedy okazało się że jest kuzynką mojej przyjaciółki dostałem szału. Byłem taki szczęśliwy, choć nie wiem czemu. Nie mogłem przestać o niej myśleć. Nie spałem tej nocy. Mówiłem sam do siebie że to tylko dziewczyna, że to zwykła dziewczyna. Byłem chłopakiem który zmienia je jak skarpetki, żadna nie była dla mnie na dłużej jak tydzień. Czułem że coś ze mną  nie tak. Serce waliło mi kiedy o niej myślałem. Przez większą część nocy powtarzałem sobie że, , to tylko dziewczyna, nic nie znacząca dla mnie dziewczyna ”- Oszukiwałem się. Następnego dnia poprosiłem Oliwię żeby mi ją przedstawiła. Najpierw sobie ze mnie zakpiła a potem do niej poszliśmy. Otworzyła drzwi. Była w niebieskich jeansach i koszulce która odkrywała pępek. Spojrzała na Oliwię. Jej piękne duże usta uśmiechnęły się odkrywając białe zęby. Cieszyłem się jak dziecko, mimo iż tego nie okazywałem. Przytuliła ją. A potem spojrzała na mnie. - Cześć, jestem Weronika. – To były najpiękniejsze słowa jakie w życiu słyszałem. Poszliśmy na plaże, w tajemnicy przed nią poprosiłem Oliwię żeby zostawiła nas samych. Wymyśliła jakieś kłamstwo i odeszła. - Wierzysz w miłość do pierwszego wejrzenia ? – Ona spojrzała mi głęboko w oczy i odgarniając włosy z oczu odparła. - Nie wierzę w miłość. - Potem nie rozmawialiśmy, odprowadziłem ją do domu w ciszy. Pożegnałem się zrezygnowany. Pochodziłem trochę po plaży, rozmyślając. Wróciłem do domu, tym razem zasnąłem z myślą o niej. Rano obudziłem się zlany potem, choć nie wiem czemu. Wtedy uświadomiłem sobie że się zakochałem w dziewczynie której nawet nie znam. Zadzwoniłem do kumpla, byłem zdesperowany. - Przecież ja nigdy nie byłem zakochany. – mówiłem do siebie. Wyszliśmy na park linowy, poszliśmy na plaże poznać jakieś nowe dziewczyny, robiłem wszystko aby o niej zapomnieć. Niestety na próżno. Udało mi się o niej zapomnieć na dwie minuty, a potem wracała. W głowie wciąż miałem ją. Oczy które mają taki piękny odcień zieleni, usta, tak piękne. Kiedy mówiła odkrywała zęby, zawszę mnie to kręciło. Była idealna. Była inna, miała coś w sobie. Dla mnie była jedną wielką niewiadomą, coś ukrywała. Poszedłem po nią. Miała na sobie krótką spódniczkę i luźną bluzkę spiętą paskiem w talii. Podobała mi się coraz bardziej. Uśmiechnęła się i wyszła. Zaczęła ze mną rozmawiać a ja słuchałem. Nie zadawałem pytań tylko kiwałem głową i patrzyłem jak mówi. Była pełna energii. Aż poprosiłem żeby opowiedziała o sobie. Kiedy zaczęła wsłuchałem się absolutnie. Już nic mnie nie obchodziło. Wiedziałem że ona jest mi przeznaczona że to moja druga połowa która mnie odnalazła, albo to ja odnalazłem ją. Nie słyszałem niczego ani nikogo tylko jej słowa brzmiały w mojej głowie. Zasłuchałem się. Zaryzykowałem i złapałem ją za rękę. Poczułem ucisk w brzuchu. Ona szarpnęła swoją małą rączkę i podkuliła głowę. Powtórzyła to samo co wczoraj, , nie wierzę w miłość ”. To brzmi w mojej głowie do dziś. Poszliśmy do domów. Poprosiła także o to abym opowiedział o sobie. Kiedy się żegnaliśmy dała mi numer telefonu. Zadzwoniłem następnego dnia. Zaprosiłem ja na park linowy. Miała cudowny śmiech. Bawiliśmy się w parku przez cały dzień. Pod wieczór poszliśmy na imprezę na plaży. Wtedy odkryłem jej kolejne obliczę. Nie wiedziałem że tak słodka dziewczyna umie wypić trzy puszki piwa i być trzeźwa, wypalić pare papierosów i nie śmierdzieć. Oddaliliśmy się od towarzystwa. Usiadła na piasku, a ja poszedłem w jej ślady. Postanowiłem ryzykować po raz drugi. Objąłem ją. Ona spojrzała mi w oczy, i wplotła swoją dłoń w moją, po czym wtuliła się w moje ramię. Przeszły mi ciarki po plecach. - Przecież ty nie wierzysz w miłość. -  Powiedziałem. - Cicho. - powiedziała wtulając się we mnie jeszcze bardziej. Wróciliśmy do domu, nie rozmawiając, szliśmy po prostu przytuleni. Przed domem powiedziała cześć i po prostu odeszła. Byłem szczęśliwy, zdobyłem dziewczynę moich marzeń. Poszedłem do domu i znów nie spałem całej nocy aby myśleć jaka ona jest cudowna. Poszedłem po nią z samego rana. Spała jeszcze. Nie chciałem jej budzić ale jej mama zaprosiła mnie na śniadanie. Rozmawialiśmy jaką szkołę wybiorę po gimnazjum, choć jeszcze tego nie wiedziałem. I wtedy ją zobaczyłem. Nawet w piżamie, z rozczochranymi włosami i bez makijażu, wyglądała pięknie. Powiedziała cześć i popatrzyła na mnie zdezorientowana. Weszła do łazienki. Po 10 minutach wyglądała cudownie. Miała na sobie długą kolorową spódnicę i krótką bluzkę. Nie ukrywam że podniecił mnie jej strój. Pociągnęła mnie za ramię i wyszła na dwór. Pochyliłem się aby pocałować ją w policzek, ale ona się odsunęła. - Posłuchaj. Przepraszam Cię za wczoraj. Zachowałam się głupio, nie powinnam dawać ci nadziei, mimo że wiedziałam że nic z tego nie będzie. – Płakała i patrzyła mi prosto w oczy. - Co? Dlaczego ? Nie rozumiem Cię. – Złapałem ją za ręce a ona delikatnie głaskała je kciukiem. -  Mieszkamy daleko od siebie, nie mogę się zakochać a potem jak gdyby nigdy nic wrócić do domu. - Wyrwała ręce i schowała je do kieszeni. – Chociaż na to już za późno. Zakochałam się w tobie. – Serce zaczęło mi walić jak oszalałe a w brzuchu czułem ucisk, chciałem ją przytulić lecz odsunęła się i płakała. - Ale my nie możemy, nie rozumiesz tego ? Nie spotykajmy się. Muszę o tobie zapomnieć. - Obróciła się i powoli kierowała do domu. Sam wróciłem do siebie. Ona miała rację. Starałem się o niej zapomnieć. Chodziłem jak zahipnotyzowany. W te i we te. Nie wiedziałem co o tym myśleć. Przespałem się z tym. - Muszę walczyć. – Z samego rana pobiegłem pod jej drzwi. Pukałem z całych sił, aż usłyszałem kroki. Powiedziała idź stąd a ja zaraz jej odpowiedziałem nigdy cię nie opuszczę. Po paru minutach walenia w drzwi wyszła w szlafroku. - Co chcesz ? – zapytała. - Chcę żebyś spędziła ten tydzień ze mną. Żebyś dała mi cieszyć się sobą, całować twe usta, patrzeć w piękne oczy, dotykać, myśleć o tobie zawsze. Proszę abyś pozwoliła mi się całować, łapać za rękę, obejmować, przytulać, być przy tobie kiedy tego potrzebujesz. Chce się cieszyć tobą jak tu  jesteś, nie obchodzi mnie przyszłość, ja żyję teraźniejszością. – Powiedziałem i ją pocałowałem. Ona nieco zaskoczona odwzajemniła pocałunek. Powiedziała zaczekaj, weszła do mieszkania i po chwili wróciła już ubrana. Ten tydzień był najpiękniejszy w moim życiu. Spędzaliśmy każdą sekundę razem, mimo iż na początku nie bardzo mieliśmy o czym rozmawiać. Lecz potem się otworzyła. Była ze mną szczera, opowiadała o sobie. Byłem zaskoczony ile człowiek może wiedzieć o drugim człowieku. Nawet noce spędzaliśmy razem. Nie spałem aby patrzeć jak oddycha, jak przewraca się z boku na bok i powrotem kładzie głowę na mojej klatce piersiowej. Minoł tydzień. Czas wyjazdu. Kupiłem jej bransoletkę z napisem, , abyś zawszę pamiętała ”. Kiedy jej ją dałem rozpłakała się i powiedziała, , nie Martw się. Nie zapomnę. ”. Staliśmy przytuleni chyba z 20 minut, ale dla mnie to trwało jak chwila. Potem mnie pocałowała. - Zegnaj. – Wsiadła do samochodu i odjechała. Stałem tam i patrzyłem jak moja miłość mnie opuszcza, jak odjeżdża na zawszę. Odwróciła się, pokiwała mi. Była cała zapłakana, mimo to się uśmiechnęła. - Żegnaj. – Odpowiedziałem i ruszyłem do domu z podkuloną głową.

miisiaakowa

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1536 słów i 7974 znaków.

1 komentarz

 
  • Nieznanannananannananan xd

    Matko,Az sie mi lza poleciala.. Smutne

    22 lis 2012