Materiał zarchiwizowany.

Proste marzenia 1

Promienie lamp ulicznych wybudzają mnie ze snu. Przekręcam się na bok i kciukiem delikatnie odgarniam burzę loków i mogę zaobserwować delikatny ruch kącików ust.  

- Nie powinno Cię już tu być.

Jej poważny głos zmusza mnie do przemyślenia tego gdzie jestem, co robię i z kim. Jednak nie chcę się nad tym zastanawiać. Całe życie muszę uważać co mówię, do kogo, jakim tonem. Zaczynam mieć dość. Jestem zmęczony całą tą grą.

- Pieprzę ich!

Mruczę w odpowiedzi. A ona unosi się z poduszki, a jej spojrzenie mówi mi, że nie jestem już jej kochankiem, tylko uczniem. Ktoś tak zakłamany jak ona nie powinien mnie upominać. Czy wiek daje prawo do pouczania? Zrywam się z łóżka, w pośpiechu wkładając na siebie ciuchy.  

- Dominik…

Jej głos drażni mnie. Obserwując jej nagie ciało okryte kocem zastanawiam się, dlaczego ciągle do niej wracam? Dlaczego wciąż od nowa i nowa robimy to samo? Pierwszy raz mógłbyć pomyłką, jednak każdy kolejny był naszym wyborem. Zawsze lubiłem to co zakazane, nad innymi powodami nie chcę się zastanawiać. Rozglądam się po pokoju w poszukiwaniu jakiś zagubionych rzeczy. Podnoszę z podłogi kurtkę i szybko spoglądam na ekran. Ilość nieodebranych połączeń informuje mnie, że powrót do miejsca, które powinienem nazywać domem będzie całkowicie do kitu.  

- Dominik to był ostatni raz. Więcej nie przychodź…

Spoglądam na swoją kochankę i kiwam głową. Jej błękitne spojrzenie mówi mi, że kłamie tak samo jak ja.  

- Kiedy wraca?

Pytam, a ona ucieka wzrokiem. W sumie nie potrzebuje odpowiedzi. Nie interesuje mnie jej narzeczony. Jeśli jest na tule głupi, aby nie zorientować się, że jego ukochana co tydzień pieprzy własnego ucznia niech pozostanie w niewiedzy. Nie lubię wychodzić bez słowa i chyba tylko dlatego zapytałem. Nawet kłótnia jest lepsza niż milczenie.  

- Dominik jest wiele fajnych dziewczyn w twoim wieku...

Na to stwierdzenie mogę tylko się roześmiać. Nie potrzebuje dziewczyny. Nikogo nie potrzebuje. Tylko dlaczego zawsze wracam do niej? Odpowiedź jest zbyt oczywista bym się do niej przyznał.

Wychodzę z małego mieszkania już nic więcej nie mówiąc. Zbiegam po schodach, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Nie chcę do nich wracać. Jednak wiem, że będę musiał. Jednak jeszcze nie teraz. Mam całą noc na powrót. Nogi niosą mnie bezwiednie w jedno dobrze znane mi miejsce. Muszę pokonać kilkumetrowy mur, aby dostać się na plac cmentarza, co skutkuje podarciem kurtki i spodni. W ciemności omijam pomniki, znając drogę na pamięć. Tylko od czasu do czasu na drodze powstaje nowy, co można uznać za urozmaicenie moich nocnych spacerów.  

Marmurowy pomnik niczym się nie wyróżnia i przypominam sobie swoje dziecięce marzenie, że kiedyś będzie on złoty. Tak aby każdy pamiętał, że jest tu pochowana najważniejsza osoba na świecie. Teraz wiem, że była ważna tylko dla mnie. Nikt już o niej nie pamięta. Nawet ja powoli zapominam. Czasem mam wątpliwości czy to co mam za wspomnienia nie jest przypadkiem moim wymysłem. Zrzucam kilka zniczy i jakieś kwiaty. Zdejmuje kurtkę i kładę się na zimnym pomniku. Wkładam słuchawki do uszu i puszczam pierwszy kawałek. Zamykam oczy by jak najwięcej móc sobie przypomnieć.  

I tak naprawdę w dupie mam czy to są wspomnienia czy moje marzenia. Była moją mamą, o wiele za krótko bym miał pewność. Jednak pamiętam jej śmiech, kolor włosów, oczu i muzykę. Nigdy nie zapomnę naszego mieszkania, kuchni z żółtymi zasłonkami, telewizora, który chyba nigdy nie działał, a może ona nigdy go nie włączała? Nie pamiętam. Miałem tylko pięć lat, gdy odeszła. Powinienem nie pamiętać, może wtedy bym tak bardzo nie tęsknił. Przecież nie można żałować czegoś czego nigdy się nie znało. Jednak ja poznałem i nie chcę zapomnieć.  

Sen zawsze przychodzi wtedy gdy się go nie spodziewam. Jednak zasypianie na grobie mamy stało się pewnym zwyczajem. Struż cmentarza przestał już nawet wzywać policję. Tylko w chłodniejsze noce przegania mnie do domu, tak długo aż sam nie zaśnie. Czasem mi pogrozi, że w końcu zamarznę, a ja jedynie zastanawiam się kiedy to nastąpi. Psycholog do którego zmuszany jestem chodzić twierdzi, że to nastoletni bunt i w końcu mi przejdzie. Od jedenastu lat nie przestałem i nieprzestane. Jeśli jako kilkulatek mogłem wydostać się z pokoju, aby tu przyjść to teraz jest to jeszcze łatwiejsze. Jedyny minus jest taki, że Ojciec zawsze wie, gdzie mnie znaleźć. I jego głos dochodzący z oddali nawet mnie nie dziwi.  

- Gdzie byłeś do tej pory?

- Tam gdzie ciebie nie było.

Odpowiadam niechętnie przyglądając się zachmurzonemu niebu. Spoglądam wszędzie tylko nie w stronę mężczyzny, który podobno jest moim ojcem.  

- Choć do domu i przestań się wygłupiać. Zacznij się zachowywać jak na twój wiek przystało.

Jego głos drży z powstrzymywanych nerwów. Chciałbym aby dał mi spokój i przestał się udawać, że mu na mnie zależy.  A może liczę na to, że choć raz zauważy we mnie żywą istotę, a nie swój błąd. Mam dość tego, że ciągle próbuje zachowywać się tak jak należy i nigdy nie jest prawdziwy.  

- Wiesz pamiętam Cię jeszcze z czasów kiedy mama żyła. Byłeś inny, bardziej spontaniczny, ryzykowny. Uśmiechałeś się, zawsze dużo się uśmiechałeś przy mamie. Pamiętam jak rozśmieszałeś mamę głupimi kawałami i jak się pieprzyliście, gdy myśleliście, że już śpię. Pamiętam to. Tak samo jak pamiętam twoje obietnice, że w końcu powiesz jej, że kochasz nas i to z nami chcesz żyć. Nigdy się nie przyznasz, że to ty przynosisz te chwasty na jej grób. Kiedyś myślałem, że jesteś bohaterem. Teraz wiem, że jesteś tylko tchórzem.

- Skończ z tym. Raz na zawsze skończ z tym. Mam już dość twojego zachowania. Chcesz, żebym odpokutował? Wiem, że popełniłem w życiu wiele błędów. Nie musisz każdego dnia o nich przypominać.

- I pozwolić ci żyć normalnie? Nie zasługujesz na to. To przez ciebie się zabiła. To ty powinieneś tu leżeć, nie ona.

Podnoszę się z pomnika, przyglądam się mu. Jest dużo wyższy ode mnie. Ma ciemne gęste włosy, które po nim odziedziczyłem, tak samo jak kości policzkowe. Znajomi ojca i jego żony nie mogą uwierzyć jak bardzo jestem do niego podobny. Jednak ja wiem, że mam usta, nos i oczy po mamie. Postronny obserwator może twierdzić, że jestem jego kopią, ale tak nie jest. Nigdy nie będę taki jak on.  
Tyle razy prowadziliśmy tego typu rozmowy. Krzyki, wyrzuty, pretensje są tak naprawdę jedyną formą naszego dialogu. Nic nas nie łączy.  

Nic oprócz więzów krwi.  

Jeszcze dwa lata. Powtarzam sobie odchodząc bez słowa. Pomimo słuchawek w uszach słyszę jego  krzyk. W telefon wpisuje szybką wiadomość, że sam trafię do domu. Obaj wiemy, że wrócę nie ma dokąd iść.  

Moje życie mogło być bajką. Gdyby tylko moja matka nie była tępą idiotką. Ojciec zakłamanym debilem. I gdybym ja tak bardzo nie pragnąłbym uznania i miłości...

AnitaG

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1293 słów i 7129 znaków.

Dodaj komentarz