Poznasz mnie cz.2

Poznasz mnie cz.2Kiedy tydzień później wstała z łóżka, jak zwykle bardzo wcześnie, usłyszała jak ktoś krząta się po kuchni. "Może to któraś z dziewczyn" pomyślała i już miała to zignorować kiedy usłyszała dwa męski głosy. Przecież w domu nie było żadnych mężczyzn oprócz lekarzy, którzy przychodzili tu w porach wizyt. Alicja szybo włożyła przez głowę szarą bluzę z długim rękawem i zeszła najciszej jak umiała na dół, do kuchni. Przywarła do ściany i sięgnęła po jedną z parasolek, które zawsze stały w tym miejscu. W domu jak zwykle panował porządek. Codzienne wizyty sprzątaczki i dyscyplina wprowadzona przez opiekunki miała swoje plusy. Ze swoją prowizoryczną bronią dziewczyna wyszła zza rogu, wzięła zamach i uderzyła intruza w tył głowy na tyle mocno, że ten zatoczył się lekko. Jednak w tym drobnym ciałku było jeszcze trochę mocy. Nieznajomy odwrócił się i dziewczyna zorientowała się, że jest to chłopak, który w zeszłym tygodniu zaczepił ją na torach. "Nie, nie przeproszę. To on powinien przeprosić za wtargnięcie tutaj."  
- Co tu robisz? - zapytała ostro mierząc bruneta wściekłym spojrzeniem. Ciemne jeansy zwisały z dwuznaczny sposób z jego bioder a jasny podkoszulek opinał jego ciało jak druga skóra. "Wcale nie jest przystojny!" Alicja odetchnęła głęboko i nerwowo naciągnęła rękaw bluzy. - No więc? Czego tu chcesz? - chłopak spojrzał na nią w taki sposób, że trudno było jej racjonalnie myśleć.  
- Pracuję tu Alicjo. - uśmiechnął się lekko, ale to wystarczyło by w jego policzku pojawił się uroczy dołeczek. - Dziwi cię to? W końcu każdy musi pracować, prawda? - jego wzrok przeniósł się na parasolkę, którą dziewczyna trzymała w dłoni. - Nie wydaje mi się aby miało dzisiaj padać. - na jego ustach błąkał się złośliwy uśmieszek. Dziewczyna mimowolnie odłożyła parasolkę.  
- Dlaczego tutaj? - to pytanie było na prawdę nie na miejscu.  
- To jeden z lepszych zakładów psychiatrycznych no i prywatny, co znaczy, że zapłacą więcej niż w publicznym. Tylko jedna rzecz mnie zastanawia. Dlaczego ty tu jesteś? - wypowiadając te słowa podszedł do Alicji. Dziewczyna odruchowo się cofnęła.  
- Ja... Próbowałam odebrać sobie życie. Nie raz. - słowa płynęły strumieniem, jakby ktoś zerwał jakąś niewidzialną tamę. - Kilka lat temu pewien chłopak zrobił coś strasznego, zaszłam w ciążę a ja chcąc uniknąć awantury i problemów usunęłam ciążę. Pomogła mi w tym przyjaciółka, zabrała mnie do prywatnej kliniki, dałyśmy łapówkę pewnemu lekarzowi, który się w końcu zgodził. Tydzień później wyszłam ze szpitala, ale nie mogłam sobie wybaczyć tego co zrobiłam. Wtedy zaczęły się problemy, zaczęłam ćpać, pić, palić, wszystko byle zapomnieć o tym bólu. Ale to nic nie dawało. Ciągle miałam wyrzuty sumienia, aż w końcu postanowiłam dołączyć do mojego dziecka. Za pierwszym razem podcięłam sobie żyły, ale gosposia bardzo szybko mnie znalazła. Później zaczęłam robić to regularnie. Za drugim razem połknęłam garść tabletek ojca, ale to też nic nie dało. Jakby to był znak, że mam cierpieć tutaj. Aż w końcu trafiłam do tego szpitala. Tutaj też próbowałam ze sobą skończyć. Było trudniej, ale zawsze udawało mi się znaleźć żyletkę, mocniejsze tabletki czy cokolwiek innego. Właśnie dlatego tu jestem.  
- Rozumiem. - wzrok chłopak powędrował na zegar wiszący na ścianie. - Chyba powinnaś już iść do szkoły. - brunet wręczył Alicji papierową torbę. - Śniadanie do szkoły. - odwrócił się i dziewczyna przez chwilę wpatrywała się w jego plecy po czym chwyciła torbę stojącą w przedpokoju od wczoraj, wcisnęła do niej śniadanie i wyszła trzaskając drzwiami.

Kiinia

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 719 słów i 3862 znaków.

2 komentarze

 
  • Szalonaa

    Ja również bym przeczytała :)

    14 lis 2014

  • :)

    Dlaczego nie piszesz kontynuacji tego opowiadania ??? Z chęcią przeczytała bym dalsze losy :)

    14 lis 2014