Materiał zarchiwizowany.

Pierścionek #1

Oparłam się o pokryty graffiti mur wyciągając z kieszeni paczkę czerwonych Marlboro. Obracałam pudełeczko przez chwilę w dłoni, by finalnie zniecierpliwiona rozerwać przeźroczystą folię. Zgniotłam ją w dłoni i wyrzuciłam za siebie otwierając paczkę i wyciągając papierosa. Włożyłam go pomiędzy usta i odpaliłam, spragniona nikotyny i rakotwórczego dymu, który wypełni płuca przy pierwszym wdechu.  Noc była parna, temperatura sięgała siedemnastu stopni. Nie wiedziałam, co mnie bardziej irytuje – gorąc, czy trzydzieści minut spóźnienia osoby, na którą czekałam. Byłam na siebie zła, że dałam się namówić na spotkanie z internetowym kochasiem, który i tak się nie pojawił. Do tego siedzący na ławce pan, który zdecydowanie był wczorajszy od paru minut wpatrywał się we mnie z niezwykłą pasją dając mi do zrozumienia, że chciałby się poznać i to dość dogłębnie. Pokręciłam zażenowana głową i zgasiłam papierosa butem. Westchnęłam raz, drugi i trzeci, po czym skierowałam się do domu. Następnym razem trzy razy zastanowię się zanim skorzystam z porady mojej siostry. Idź – mówiła, będzie fajnie – mówiła. Nie wiem, czy Ben ( a przynajmniej tak mi się przedstawił) przyszedł i odstraszyła go moja aparycja, czy zwyczajnie mnie olał i właśnie nabija się z kumplami, że wyprowadził w pole zdesperowaną laskę. Wbrew pozorom i mi się chciało śmiać z własnej głupoty i naiwności. Chyba nawet zaczęłam histerycznie chichotać pod nosem. Zdecydowanie potrzebowałam kolejnego papierosa.  
-Cześć maleńka– mruknął mi do ucha ordynarny głos. Odwróciłam się i spojrzałam na chłopaka, który okazał się być tym samym starym obleśnym facetem, który wcześniej rozbierał mnie wzrokiem. Wzdrygnęłam się.  - Jestem twoją randką. Zdziwiona?  
W tym samym momencie koło nas z piskiem opon zatrzymała się stara furgonetka. W jednym momencie staruch okazał niesamowitą werwę łapiąc mnie w pasie i nakrywając usta ręką.  

(…)

Piętnaście minut później, po krótkiej szamotaninie i nagłym przybyciu księcia sama nie wiem skąd siedziałam na zroszonej trawie i próbowałam przyswoić fakty. Umówiłam się z gościem z neta, który próbował mnie porwać. Kurwa, ten kutas groził mi nożem! Mogłam umrzeć! Gdyby nie...  
-Te, a jak ty masz właściwie na imię? – spytałam nieznajomego w międzyczasie odpalając kolejnego papierosa. Trzeciego pod rząd.  
-Czy to ważne? - mruknął zabierając ode mnie papierosa, co skwitowałam mruknięciem wyrażającym niezadowolenie. Sięgnęłam dłonią próbując odebrać fajkę, ale on tylko uśmiechnął się lekko odchylając głowę do tyłu.  
-Chciałabym wiedzieć kto mnie uratował – naciskałam. Chociaż w części chciałam kontrolować sytuację albo przynajmniej mieć takie złudzenie. To wszystko stawało się z każdą kolejną sekundą coraz bardziej pokręcone.  
-Moje imię niczego ci nie powie – igrał ze mnie i widać było, że sprawiało mu to nieopisaną przyjemność. Spojrzał mi prosto w oczy i przesunął językiem po pełnej wardze w odcieniu dojrzałych malin. W jego ciemnozielonych oczach dostrzegłam wyzwanie.  
-Nie tobie to oceniać – burknęłam coraz bardziej zirytowana sytuacją.  
-Jesteś urocza, kiedy się denerwujesz, kwiatuszku – oddał papierosa wkładając go prosto do moich ust.  
Przyłapałam się na tym, że po raz kolejny w ciągu tego dnia zagryzam policzek jednocześnie odgryzając kawałek skóry. Zawsze, gdy tak robiłam moja siostra śmiała się ze mnie, że mają w rodzinie kanibala.  
-Jestem Aiden, ale wszyscy mówią na mnie Dash. Zadowolona jesteś księżniczko? - spytał zadziornie podnosząc lewą brew.  
-Nie mów tak do mnie – mruknęłam, zakładając za ucho niesforny kosmyk. - Dzięki za wszystko, ale muszę już iść...  
Złapał mnie delikatnie za rękę i pociągnął w stronę miasta. Nie wiedziałam, co planuje, ale irracjonalnie chciałam odreagować. Inaczej spędziłabym czas w domu plując i wyklinając na swoją głupotę. Być może ufając mu wykazuje się jeszcze większym debilizmem, ale mimo to chcę zaryzykować. I zaryzykuję.  

Pomieszczenie huczało od muzyki, ono było muzyką. Odbierałam ją każdym członkiem ciała. Czułam zarówno ogłuszające dźwięki jak i silne dłonie Dasha, które złapały mnie w biodrach. Nie wiedziałam jak mam zareagować, ale on zdawał się kontrolować sytuację. Odwrócił mnie do siebie tyłem; czułam ciepły powiew jego oddechu na szyi. Wprawiał moje ciało w ruch jedynie lekkim ruchem nadgarstków.  
Złapał mnie za dłoń i odwrócił przodem do siebie. Nieświadomie przygryzłam wargę. Zatracałam siebie w tym tańcu, w kakofonii dźwięków, w jego spojrzeniu. Nachylił się nade mną; dopiero w tym momencie zdałam sobie sprawę z różnicy wzrostu. Był co najmniej o głowę wyższy, a warto wspomnieć, że ja nie należałam do niziutkich i drobnych dziewczyn. Mogłam śmiało powiedzieć, że jestem wysoka.  
Obrócił mnie wokół własnej osi i zatrzymał w momencie, w którym byłam opleciona przez jego ręce. Znów poczułam ciepło oddechu Dasha na szyi. Nasze ciała dopasowały się do siebie, zupełnie jakby ktoś je zsynchronizował. Nie chciałam mówić tego głośno, by nie dawać mu chorej satysfakcji, ale czerpałam przyjemność z tego wypadu. Nie myślałam o tym, co się stało wcześniej. Nie myślałam o niczym. Liczył się tylko on, liczyłam się ja, liczyły się nasze ciała w ogniu tańca.
Ciekawe jaki smak mają jego usta.
Gdybym miała wolne ręce pewnie zatkałabym sobie usta zażenowana własnymi myślami. To chore. Ja go nie znam. Nie mogę wychodzić na tak dzikie rejony, bo w końcu zaatakuje mnie zwierzyna silniejsza ode mnie. Ryzykowałam sporo.  

Po raz kolejny dzisiejszego dnia byłam na siebie nieopisanie wściekła.  Mogłam przemyśleć swoje czyny, a nie działać w euforii. Od tańca, przez picie do hazardu. Zdecydowałam się zagrać z Dashem i jego znajomymi w karty. Nie mając doświadczenia. Licząc na szczęście. Przegrałam pierścionek. Cholerny zaręczynowy pierścionek mamy, który ta dała mi na osiemnaste urodziny.  
Proszę, zabijcie mnie.

rienschen

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1124 słów i 6258 znaków.

3 komentarze

 
  • Ramol

    Dziwny utwór... niepokojący, nieuporządkowany... błędy stylistyczne "włożyłam go [papieros] pomiędzy usta" - pomiędzy usta a co?, była powieść "Pomiędzy ustami a brzegiem pucharu" - też o sprawach damsko-męskich... Nie potrafię ocenić jednoznacznie Twego Rienschen opowiadanka.

    21 sie 2015

  • --

    Czekamy :*

    20 sie 2015

  • Mi

    Ciekawe : )

    20 sie 2015