Teraz mam dwadzieścia pięć lat,pracuję jako projektantka wnętrz w firmie moich przyjaciół. Byłam sama,wynajmowałam małe mieszkanko w centrum Amsterdamu i tak właśnie wyglądało moje życie.
***********
-Ronny,nowe zamówienie!- Andy wparowała do mojego gabinetu z masą papierów. W tym miesiącu spadła na nas lawina nowych projektów-Chciałabym,żebyś zaprojektowała wnętrze tego domu-kontynuowała,rozkładając przede mną zdjęcia.
-Piękny-powiedziałam widząc przed sobą ogromną,renesansową budowlę. Ile to musiało kosztować? Chyba wolę tego nie wiedzieć.
-Masz rację-przyjaciółka posłała mi uśmiech,który odwzajemniłam. Zaczęłam przeglądać teczkę z wymaganiami klienta,cholera sporo tego było-Musisz tam pojechać jeszcze dzisiaj,a najlepiej nawet teraz- spojrzała na mnie błagalnie. Przewróciłam oczami.
-Już się zbieram-powiedziałam,biorąc po drodze karteczkę z adresem. Pomachała mi na odchodne i wróciła do pracy. Wsiadłam do mojego grafitowego hyundai'a i ruszyłam. Na miejscu byłam niecałe czterdzieści minut później. Rezydencja znajdowała się spory kawałek za miastem w spokojnej,cichej okolicy. Jak oczarowana szłam w kierunku drzwi po drodze podziwiając wszystko dookoła. Zapukałam w międzyczasie wygrzebując z torebki notes. Otworzyła mi piękna,młoda kobieta być może starsza ode mnie o dwa- trzy lata. Uśmiechnęła się na mój widok i gestem zaprosiła do środka. We wnątrz było mnóstwo starych,zaniedbnych mebli,potargana tapeta na ścianach i małe,ledwo widoczne dziury w podłodze. Prawdopodobnie,gdy go odkupili wszystko było już w takim stanie.
-Kaitlyn Manoro- przedstawiła się wyciągając w moją stronę dłoń.
-Ronny Williams- powiedziałam i uścisnęłam jej rękę. Wydawała się być sympatyczną osobą.
-Napijesz się czegoś? Zanim pokaże Ci dom chciałabym poczekać na narzeczeonego w międzyczasie możemy domówić szczegóły- wyjaśniła i skierowała się do kuchni,a ja za nią.
-Kawy,nie ma problemu- usiadłam na krześle przy wyspie kuchennej i zaczęłam rozglądać po pomieszczeniu. Było idealne,całe w kremowo- białym marmurze z dodatkiem mebli z jasnego drewna. Nic bym tutaj nie zmieniła. Kobieta podała mi kubek i usiadła na przeciwko.
- Jak się pewnie domyślasz kuchnia jest perfekcyjna,to jedyne miejsce które ma być nieruszone,co do reszty,chciałabym wprowadzić tutaj dużo elegancji,ale jednocześnie chcę oddać klimat tego starego domu- zaczęłam robić notatki i wyszczególniać niektóre rzeczy- co do wszystkiego daję Ci wolną rękę,chciałabym tylko abyś zastosowała się do moich instrukcji,co do teczki,którą wam podesłaliśmy to mój narzeczony jest bardzo wymagający,ale nie sugruj się,on się nie zna,jak każdy prawnik- roześmiałyśmy się obie. W tym samym momencie usłyszałam odgłos otwierania drzwi.
-Jesteś kochanie? Przyjemny męski głos odbił się echem w mojej głowie. Nie minęła chwila,kiedy jego kroki zmierzały w naszą stronę- A Pani to? Usłyszałam i z szerokim uśmiechem odwróciłam się w jego stronę. Zmarłam... To był Enzo. Bardzo się zmienił,jego ciemne włosy układały się w artystyczny nieład, garnitur idealnie opinał jego umięśnione ciało. W jego oczach zobaczyłam strach i złość? Straciłam dech,nie wiedziałam,jak mam się zachowywać.
-Lorenzo Daniels- podszedł do mnie i się przedstawił. ,,Ałć",zabolało.
-Ronny Williams- nawet na niego nie spojrzałam. Jego narzeczona zdawała się nie zauważać naszego dziwnego zachowania
-Oprowadź Ronny po rezydencji,ja mam kilka spraw do załatwienia- rzuciła i już jej nie było. Zostaliśmy sami,cisza która zapanowała była wręcz przytłaczająca. Spojrzał na mnoe z wrogą miną.
-Co tu robisz do cholery? Nie takiej reakcji się spodziewałam. Zmarszczyłam brwi i wzięłam głęboki wdech.
-Pracuję nie widzisz? Ominęłam go- Może mnie łaskawie oprowadzisz? Zapytałam. Westchnął i szybkim krokiem ruszył przed siebie. W niecałe piętnaście minut pokazał mi wszystkie pokoje,ostatnie miejsce to sad,w którym teraz byliśmy-Niesamowicie- wymksnęło mi się. Stał do mnie odwrócony plecami,nie zachowywał się tak,jak osoba którą znałam. Wyprzystojniał i to bardzo,ale był oziębły i złośliwy.
-Napatrzyłaś się już? Palnął i oparł się o drzewo.
-O co Ci chodzi? Zapytałam ledwo panując nad złością. Co za dupek. Podszedł do mnie po czym wyciągnął z kieszeni paczkę fajek i wziął jedną. Odpalił,zaciągnął się i chuchnął mi prosto w twarz. Nie ruszyło mnie to,naprawdę.
-Nie chcę Cię tu- szepnął mi do ucha,a mną wstrząsnął dreszcz. Wyrwałam mu papierosa i zgasiłam na jego koszuli,ta mina była tego warta.
-Masz problem,bo twoja narzeczona cieszy się,że tutaj jestem- syknęłam i chciałam wracać,ale szarpnął mną za rękę.
-Gdyby wiedziała kim dla siebie byliśmy,nie masz pojęcia jaka jest zazdrosna- zaczął,obserwując moją reakcję.
-Kim? Bo z tego co widziałam to nie znaliśmy się do tej pory- wyrwałam się i przyśpieszyłam. Sprawdziałam czy na pewno wszystko ze sobą zabrałam i rzuciłam torbę na tylne siedzenie. Byłam rozgoryczona i zła,bolało mnie serce,kiedy widziałam co stało się z moim najlepszym przyjacielem,z chłopakiem którego kochałam nad życie.
Zamykałam drzwi samochodu,kiedy zostałam do nich mocno przyparta. Oddech uwięzł mi w gardle,gdy widziałam jego rozżarzone oczy i kuszące usta. O czym ja myślałam do cholery? To pieprzony buc i cham.
-Masz tutaj jutro nie wracać- powiedział,gdy dostatecznie się do mnie nachylił. Czułam cholerne napięcie,miałam ochotę zdzielić go w twarz.
-Możesz mnie pocałować w dupę- szepnęłam blisko jego twarzy,odepchnęłam się i wsiadłam za kierownicę. Odjechałam z piskiem opon, widząc w lusterku,że patrzy na mnie.
Co za pretensjonalny dupek.
1 komentarz
Crtyff
Będzie kontynuacja?
patik4
@Crtyff tak