Weszła na dziedziniec najbardziej prestiżowej szkoły w mieście… nie pamiętała jej nazwy. Budynek był czteropiętrowy, miał duże okna i masywne drzwi, pomalowany na bladoniebieski kolor ładnie odznaczał się na tle szarych wieżowców. Weszła do budynku kierując się do klasy w której miała mieć lekcje.
Siedziała na lekcji biologii mimo, iż lubiła ten przedmiot, dziś nie słuchała nauczycielki. Odwróciła wzrok spoglądając za okno. Wpatrywała się jak gruba warstwa puchu spada z drzewa upadając na ławkę i tak już całą w śniegu, gdy nagle poczuła jak ktoś delikatnie ją szturcha. Zazgrzytała zębami, nie cierpi jak ktoś ją dotyka, odwróciła się do osoby siedzącej za nią:
-Masz może długopis? – spytał brunet o pięknych zielonych oczach. Otworzyła buzię i spoglądała na niego maślanymi oczami. Był tak ładny, jakby wcale nie był chłopakiem.
-Tak. – odpowiedziała grzebiąc w piórniku.
-Dziękuję. – powiedział zabierając długopis z jej dłoni i uśmiechnął się do niej szelmowsko.
-Proszę. – wyszeptała. Otworzył buzię, chcąc coś powiedzieć jednak przerwało mu wtargnięcie dwóch chłopaków.
Nauczycielka spojrzała na nich poprawiając swoje okulary:
-Żegnam pana, panie Harvey. – powiedziała spoglądając na chłopaka o kruczoczarnych włosach i błękitnych oczach.
-Do zobaczenia pani Lee. – powiedział po czym wyszedł z klasy.
Kobieta westchnęła w geście rezygnacji i tylko raz spojrzała na blondyna stojącego obok niej:
-Siadaj King. – powiedziała i wróciła do prowadzenia lekcji.
Rosalia postanowiła powrócić do swojego wcześniejszego zajęcia lecz nie mogła się skupić, słysząc głos blondyna wymieniającego zdania z szatynem:
-Zack co się stało, że Harvey jest w szkole? – wyszeptał pełnym rozbawienia głosem szatyn siedzący za Ros.
-Agnes wróciła. – szepnął.
-Kiedy przyjdzie? – spytał radośnie, szeptem.
-Za godzinę. – odpowiedział kończąc tym samym konwersację.
Pani Lee pod koniec lekcji zadała kilka zadań na po ferie tłumacząc, że na pewno i tak spędzą ten czas przed komputerem, więc jedną godzinę na zadanie mogą poświęcić.
Powoli pakowała swoje rzeczy, nie spieszyło jej się na następną lekcję:
-Pomóc? – usłyszała męski głos nad sobą, spojrzała na chłopaka stojącego przede mną, był to ten sam szatyn który zakłócił jej spokój już na początku lekcji.
-Nie dziękuję. – odpowiedziała zapinając plecak.
-Jestem Cody. – powiedział wyciągając dłoń w jej kierunku.
-Rosalia. – spojrzała na jego dłoń, nie miała ochoty go dotknąć. – Przepraszam, nie lubię jak ktoś mnie dotyka. – wymownie spojrzała na dłoń. – Nawet tak.
-Przepraszam. – Cody zarumienił się lekko.
-Nic nie szkodzi. – powiedziała siląc się na uśmiech.
-Nie uśmiechasz się. – powiedział rozbawiony.
-Nie lubię. – wymamrotała.
Odsunął się od ławki wyciągając rękę pokazując, by poszła przodem. Wyszli tak z klasy, jednak gdy tylko przekroczyła próg jakiś chłopak wbiegł prosto w drzwi. Na całe szczęście złapał się framugi i zatrzymał się pół kroku przede Ros. Spojrzała na niego spod rzęs, wyglądał nieziemsko; wysoki, przystojny, opalony i te jego błękitne oczy. Serce zabiło jej mocniej gdy poczuła jego zapach… pachniał wanilią:
-Przepraszam. – wybąkał odsuwając się od drzwi. – Ile można na Ciebie czekać? – warknął do Cody’ego.
-Idę. – odpowiedział szatyn wymijając Rosalię. – Do zobaczenia na historii. – chciała go o coś spytać lecz był już trochę daleko. – Czekaj Harvey! – krzyknął i pobiegł za chłopakiem.
Nie wiedząc gdzie ma następną lekcję udała się w poszukiwaniu planu lekcji. Ruszyła przez długi korytarz z nadzieją znalezienia klasy przed rozpoczęciem lekcji. Szła tak mijając obcych ludzi przyglądających się jej z zagadkowymi wyrazami twarzy. Tak przynajmniej się jej wydawało.
Całość na: http://mojezjawy.wordpress.com/
1 komentarz
Gość
Przeczytałam całość opowiadanie i naprawdę bardzo mi się podobało Pisz dalej i dodaj następną część jak najszybciej