No na tej stronie też postaram się dokończyć wszystkie opowiadania, ale nie wiem kiedy :( No to zaczynamy Miłego czytania
Prolog
W centrum Warszawy w największym szpitalu słychać dziecięcy płacz.Doktor Jan odebrał swój kolejny poród tego dnia.Przez jego ręce przeszło kilka set niemowląt i żadnemu z nich nigdy nic się nie stało, ale ten poród był inny.Doskonale wiedział, że od samego początku ciąża była zagrożona a teraz na stole umierała jego siostra. Usłyszał ponowny płacz dziecka i wziął ja na ręce.Dziecko było prześliczne.Tak i nie twierdzi tak z powodu tego, że jest jej wujem, po prostu stwierdza fakt.Teraz przed nim było najgorsze zadanie, musiał powiedzieć ojcu dziecka, ze jego żona nie żyje.Nie chciał, by zrobił to jakiś inny lekarz, bo Anastazja była jego siostrą.Jeszcze raz spojrzał na siostrzenice i uśmiechnął się do niej.Dostał od siostry najcenniejszy dar-jej córkę. Wyszedł z sali z zdjął ubiór, nie wiedział czemu mu tak gorąco, czy to za sprawą klimatyzacji, czy se strachu.Stawiałby bardziej na to drugie.Znów usłyszał dziecięcy płacz.Szedł długim, ciemnym korytarzem w stronę siedzącego na ławce szwagra, w jego oczach widział strach.Zrobiłby wszystko, by cofnąć czas i nie pozwolić siostrze umrzeć, ale wiedział, że nic nie było można zrobić.Nienawidził tych chwil, gdy całą jego trudna praca, cały wysiłek idzie na próżno.Nienawidził, gdy na jego stole umierała pacjentka lub małe dziecko.Dlatego z chirurgi przeniósł się na porodówkę. Wolał odbierać porody, cieszyć się nowo narodzonym dzieckiem niż spić po stracie kolejnego pacjenta.Wciąż czuł na sobie wzrok szwagra i wiedział, że jak najszybciej powinien powiedzieć mu prawdę, nie mógł pozwolić, by w głowie Norberta pojawiła się jakakolwiek nadzieja, bo później ból mógłby się jeszcze silniejszy.
-przykro mi nic nie dało się więcej zrobić-powiedział
Z ust szwagra wyszło powietrze, zupełnie tak, jakby z tym powietrzem ulatywało tez jego życie.I tak było, ale nikt nawet przez chwile nie pomyślał o jego bólu.Stracił siostrę, jedynego członka swojej rodziny.Jednak nie to teraz dla niego miało wartość, chciał pokazać Norbertowi córeczkę, jednak ten nawet nie chciał jej zobaczyć. Doskonale zdawał sobie sprawę, że ojciec obwinia dziecko za śmierć żony.I gdyby chodziło o kogoś obcego, nawet by, się tym nie przejął, ale ta mała była członkiem jego rodziny.
-wiem, że teraz jest ci ciężko, ale musisz się jakoś trzymać dla córki-powiedział próbując złamać twarde serce.Nadaremnie.
Po kilku minutach przekonywania, poddał się.Nie miał dłużej czasu, by siedzieć na korytarzu i rozmawiać z szwagrem.Inni pacjenci też potrzebowali jego pomocy.Gdy przechodził przez salę noworodków, wśród kilkunastu malutkich twarzyczek jego wzrok zatrzymał się na twarzy siostrzenicy.Była tak bardzo podobna do jego siostry, że podobieństwo aż bolało.Nie mógł oderwać od niej wzroku.Wśród tylu płaczących dzieci jej płacz był inny, jakby wyczuwała całą tą sytuację, jakby jej płacz był niekończącym się bólem i cierpieniem.Wiedział, że nawet jeżeli miałby zrobić to siłą, przyciągnie tu swojego szwagra.
Wyszedł z sali oddychając z ulgą, to dziecko nie miało żadnych komplikacji..Nie zniósł by, gdyby kolejne dziecko straciło matkę podczas jego operacji..Nie zniósł by, kolejnego przekazywania złych wieści jego ojcu.To było by ponad jego siły.Czasami miał ochotę rzucić to wszystko w diabły i wyjechać daleko stad.Nie przejmować się niczyim losem, nie brać odpowiedzialności za pacjentów, za nic.Chciał, ale doskonale wiedział, że nie może tego zrobić.Zadzwoniła jego komórka, po usłyszeniu od kumpla wiadomości usiadł zrezygnowany na krzesełku i napił się niegazowanej wody. Zaburczało mu w brzuchu, lecz nie miał czasu na zjedzenie czegokolwiek. Jego szwagier wciąż siedział na krzesełku, dokładnie w tym samym miejscu i nawet nie zauważył jego obecności.Może to i lepiej?-pomyślał.Doskonale wiedział, że teraz i tak nie miał by, czasu nawet na sekundę rozmowy z nim. Przecież inni pacjenci czekali na niego już na stole operacyjnym. Znów usłyszał ten smutny płacz i był pewny, że on pochodzi od jego siostrzenicy.Przez chwile zastanowił się, czy Norbert był u swojej córki?? a może nadal nie chciał jej widzieć? tak bardzo chciałby móc sobie odpowiedzieć na to pytanie.
1.
Norbert powolnym krokiem podszedł do płaczącego dziecka.Spojrzał na córkę i tak bardzo chciał ja pokochać, ale nie mógł.Patrząc w śliczne oczka córeczki widział ją, swoją zmarłą żonę.Gdyby nie to dziecko ona by żyła, żona była, by teraz przy nim.Ale czy miał prawo obwiniać o to maleńkie dziecko, które tak naprawdę potrzebowało jego opieki?? wciąż patrzył w niebieskie oczka dziecka i próbował się przełamać, by zabrać ja z tego łóżeczka.Próbował, ale nie mógł, jeszcze nie teraz, jeszcze za wcześnie. Ostatni raz tego dnia spojrzał na córkę i bez słowa odszedł.Szedł pewnym krokiem
ani razu nie zatrzymując się, nie odwracając.Wiedział, że gdyby się jeszcze raz odwrócił nie wytrzymał by i wziął ją na ręce a później było by już za późno, by cokolwiek pozmieniać.Dopiero na dworze odetchnął głęboko i zapalił papierosa.Po raz kolejny tego dnia odwrócił się w stronę szpitala, chcąc wrócić się i zabrać stad córkę, ale nie mógł.Czuł, jakby jakaś nieodparta siła zatrzymała go i nie pozwoliła na jakikolwiek ruch.Jakby coś nie pozwoliło mu do niej iść.Po raz kolejny raz rzucił krótkie spojrzenie w stronę szpitala i bez słowa gasząc papierosa wrócił w stronę powrotną.Poszedł prosto do domu.
***
Jan wyszedł z sali operacyjnej w złym humorze, jak on bardzo nienawidził tych chwil, gdy na stole umiera mu pacjent.Chociaż już od dawna nie jest chirurgiem, nie potrafił odmówić staremu przyjacielowi, doskonale wiedział, że przy liczbie tyle młodych, rannych pacjentów nie mógł odmówić, nie mógł zostawić ich bez pomocy.Po prostu tego nie mógł.Znów dzisiejszego dnia umarła mu kolejna mała dziewczynka.Nie rozumiał jak to możliwe, że w ciągu kilku godzin umarło mu więcej pacjentów niż w ciągu całej pracy.Był tak bardzo zły na tych nie odpowiedzialnych chłopaków, którzy wjechali w ten autokar.Takiego groźnego wypadku jeszcze, po prostu nie widział. Dzieci, które jechały z Lednicy teraz umierają mu na stole a on nic nie może z tym
zrobić.Gdzieś na końcu szpitalnego korytarza słyszy dziecięcy płacz, tak bardzo mu już znany.Gdyby mógł poszedł by tam i wziął siostrzenicę na ręce, ale nie może.
zamiast noszenia siostrzenicy na rękach musi wracać na salę i wydrzeć śmierci chociaż by jeszcze jedno nie winne dziecko.Doskonale wiedział, że zrobi co w jego mocy by uratować jeszcze jednych pacjentów, bez względu na to, czy będzie musiał siedzieć tu przez kolejne dni.Po kolejnych ciężkich godzinach walczenia o opiekunkę autokaru już nawet nie czuł zmęczenia.Na stole operacyjnym miał siły, lecz gdy przyszło zawiadomić rodzinę dziecka, że ono umarło tracił cała wiarę w medycynę, w to co robi.Znów spędzi kolejna noc w szpitalu, ale nie żałował tego, zrobił by wszystko, by ratować te dzieciaki.Z jednej strony nie opuszczało go zmęczenie, ale z drugiej cieszył się, bo przynajmniej mógł być bliżej siostrzenicy.Znów usłyszał znajomy płacz, chciał tam iść, zająć się nią, przytulił, ale już miał kolejną operację.Około trzeciej nad ranem uratował ostatnie dziecko i już miał iść do domu.Spojrzał na sale noworodków i chociaż wiedział, że nie wolno wszedł patrząc na malutką dziewczynkę, która spała z paluszkiem w ustach.
-dr Janie! co pan tu robi?-usłyszał głos Starszej położnej
-oj Magdo nic takiego-powiedział uśmiechając się
Położna tylko westchnęła wychodząc z sali.Doskonale wiedział, że każdy na tym oddziale wie o wyczynach jego szwagra i już nie raz słyszał szepty pielęgniarek.Ale co on mógł zrobić?? nic nie mógł poradzić na upór Norberta.Niby próbował z nim rozmawiać, ale nic to nie dawało.Usłyszał kolejny płacz noworodków i po chwili zobaczył zdenerwowana twarz położnej
-Doktorze! Proszę stąd wyjść natychmiast! Radziłabym panu iść spać a nie budzić dzieci! Jest środek nocy!-zawołała
Jan spojrzał na nią uśmiechając się i bez słowa opuścił szpital.Wychodząc poczuł zimny przypływ powietrza, był na tyle zmęczony, że postanowił zostawić samochód w obawie o bezpieczeństwo a sam poszedł na taxi.
-dobry wieczór!-poproszę na jaśminową 11-powiedział zapinając pasy
Taksówkarz wydawał się miłym starszym mężczyzną.Odpowiedział na parę pytań kierowcy i parę minut później był przed swoim mieszkaniem.Zapłacił kierowcy i poszedł do domu. Zmęczony rzucił się na łóżko i zasnął.
***
Małe mieszkanie na przedmieściach miasta.Dwa pokoje, kuchnia i łazienka.W jednym pokoju przy ścianie stoi dziecięce łóżeczku a w nim śpi małą dziewczynka.Tak dziś wreszcie Norbert mógł zabrać ja do domu.Chociaż wrócił z nią już dwie godziny temu, nakarmił i przebrał, nie trzymał ja na rękach o ile nie było to konieczne.Bał się, bo był pewny, że po powrocie córki zdoła się przełamać i weźmie ją na ręce, będzie mógł dać`
jej tą miłość na jaką zasługiwała, niestety mylił się.Spojrzał na szwagra, który nie spuszczał z małej wzroku.Od śmierci żony nie zapraszał do mieszkania nikogo a już na pewno nie jego.
-powinieneś iść do psychologa-usłyszał głos Szwagra
Odwrócił się i spojrzał w jego zestarzałą twarz.Do dwóch dniach w szpitalu Jan wyglądał na bardzo zmęczonego.
-może zostaniesz u nas?-zapytał podając mu szklankę z wishki
Jan spojrzał na Norberta i pod nosem zaklną.Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie może go zostawić, bo bał się zostawić go z dzieckiem, nie był pewny, czy umiał, by sobie poradzić z opiekowaniem się córką.
-dobrze-odrzekł i usiadł na drewnianym krześle
Obudził go płacz dziecka.Leżał bezwładnie na łóżku i zastanawiał się, kiedy Norbert wstanie do córki, przecież zapewne była głodna.Westchnął cicho przeklinając i poszedł zrobić siostrzenicy mleko.W kuchni spotkał Norberta.
-czemu nie śpisz?-zapytał Norbert patrząc na szwagra
-myślałem, że nie słyszysz płaczu i wstałem-odrzekł
Nie dostał odpowiedzi.Obaj podeszli do małej dziewczynki i zaczęli ją karmić. Kilkanaście minut później nakarmiona, przebrana zasnęła uśmiechając się do aniołka.
-jak ją nazwiesz?-odezwał się Jan
-Anastazja po matce-usłyszał
Na dźwięk jej imienia zadrżał a po policzku poczuł słoną łzę. Tak bardzo tęsknił za siostrą.Wciąż nie mógł pogodzić się z tym co się stało, wciąż czuł, że nie zrobił wszystkiego by ją uratować.Małe dziecko złapało go za palec a on poczuł ciepło na sercu.Kochał ją, tak bardzo pokochał siostrzenicę.
***
Teraźniejszość
Parę kropel deszczu upadło na szybę.Anastazja siedziała przy łóżku ojca, mocno trzymając go za rękę.Nie rozumiała co się dzieje, ale z jednym nie mogła się pogodzić, nie rozumiała czemu los odbiera jej ojca.Spojrzała na chuda twarz ojca i zapłakała. Mimo, że miała dopiero piętnaście lat życie nigdy jej nie oszczędzało.Matka umarła przy porodzie a jedyna najbliższa jej osoba, wujo umarł, gdy miała sześć lat.Nigdy nie rozumiała jak to możliwe, że świetny lekarz, tak bardzo mógł upaść.Chciałaby cofnąć czas, ale nie mogła.A teraz na szpitalnym łóżku umierała najbliższa jej osoba, ojciec!
-wyjdzie on z tego?-zapytała młodej kobiety, która bez przerwy siedziała obok niej
-Anastazjo! Już Ci to tłumaczyłam!-odpowiedziała młoda kobieta
Dziewczyna usiadła przy łóżku, czując na policzku słona łzę.Mimo, że nigdy nie czuła się kochana przez ojca, wiedziała jak bardzo się stara.Z początku tego nie rozumiała,
nie docierało do niej dlaczego jej własny ojciec nie chce jej przytulić, czy się z nią pobawić.To dopiero wuja Jan uświadomił jej i wytłumaczył dlaczego ojciec tak się
zachowuje..Maszyny zaczęły pikać a po chwili do sali wbiegł doktor.
-panie doktorze co z nim?-zapytała Anastazja.CDN
4 komentarze
Kasiunia
Cam zgadzam się z tobą pisz dalej.
Cam
Strasznie emocjonalne... Podoba mi się choć historia jest smutna ale niestety jakże realistyczne...
A ten kto twierdzi, że jest głupie sam jest głupi!
Karola
Bardzo mi się podoba , czekam na kolejną część
lula
głupie opowiadanie nie podoba mi się nie pisz go dalej fuuuuu