Lustrzane odbicie. Rozdział 2

Lustrzane odbicie. Rozdział 2Marcus
Rozchyliłem powieki, i ujrzałem za oknem jasne niebo. Momentalnie odetchnąłem z ulgą i przekręciłem się na plecy teraz wpatrując się w sufit. Udało mi się. Przespałem całą noc, nie budząc się ani razu. Praktycznie nigdy mi się to nie udaje, dlatego teraz czuję się tak, jakbym dokonał czegoś wielkiego. Podniosłem się do pozycji siedzącej, co sprawiło, że Lucas śpiący obok mnie, w jednej chwili się zbudził. Zawsze tak jest, jak tylko poczuje lub usłyszy, że się ruszam, od razu się budzi. Jest wobec mnie cholernie nadopiekuńczy, już jako siedmiolatek taki był, ale od półtora roku, jego troska o mnie wzrosła dwukrotnie. Nie rozumiem dlaczego tak się zachowuje skoro jest ode mnie starszy raptem o osiem minut, ale pozwalam mu na to. Spojrzał na mnie wyraźnie zaniepokojony, po czym zapytał zachrypniętym głosem:
— Marcus...?
— Spokojnie, po prostu wstaję. Śpij, jest dopiero szósta. — oznajmiłem, na co chłopak zareagował skinieniem głowy i z powrotem ułożył głowę na poduszce. Postawiłem obie stopy na podłodze, co poskutkowało tym, że całym moim ciałem zawładnął dreszcz wywołany zimnem. Czym prędzej wyciągnąłem z szafy pierwsze lepsze dżinsy, białą koszulkę oraz szarą bluzę. Wyszedłem na korytarz i skierowałem swoje kroki do kuchni, gdzie zastałem Dave’a, obecnego partnera mamy. Stał odwrócony plecami do drzwi, lecz gdy usłyszał moje kroki odwrócił się i obdarzył mnie jednym z tych miłych uśmiechów.
— Hej, Marcus. Co tam u ciebie, chcesz kawy? — przez chwilę się wahałem, jednak po niedługim czasie uznałem, że bardzo potrzebuję kubka wypełnionego po brzegi gorącą czarną kawą. Liczę na to, że to pozwoli mi przetrwać dzisiejszy dzień. Wiedziałem też, że muszę coś zjeść, ale nie miałem na to najmniejszej ochoty. Westchnąłem, pokiwałem głową i usiadłem przy stole zaraz potem przyjmując od mężczyzny naczynie z płynem.
Przyglądając się mu, dostrzegłem, że po raz kolejny ma na sobie garnitur. Nie wiem o nim zbyt wiele, ponieważ spotykają się z mamą dopiero od kilku miesięcy ale słyszałem, że jest znanym biznesmenem, co tłumaczy jego ubiór. Miał ciemne włosy, pasujące do jego brązowych oczu. Był wysoki i dobrze zbudowany, a na jego twarzy nie zauważyłem zmarszczek, dzięki czemu wyglądał młodo. Przypominał kogoś, kto niedawno skończył trzydzieści lat, a w rzeczywistości, ma czterdzieści pięć. Jest o rok starszy od naszej mamy, co mnie cieszy. Nie mógłbym żyć w spokoju, gdyby związała się z mężczyzną starszym o bodajże dziesięć lat. Mam co do tego obiekcje.
Siedziałem w pomieszczeniu dobre dwadzieścia minut, i przez połowę czasu zastanawiałem się nad tym czy jestem w stanie wziąć cokolwiek do ust, jednak zaryzykowałem i po raz kolejny zrezygnowałem ze śniadania. Wiem, jak to się skończy, ale w tej chwili nie chciałem zawracać tym głowy. Pomartwię się o to później. Zamieniwszy z Dave’em kilka słów, wróciłem do pokoju. Tam zobaczyłem Lucasa, który był w trakcie zdejmowania koszulki. Podczas gdy on się przebierał, ja zajrzałem do plecaka by sprawdzić czy wczoraj nie zapomniałem odrobić lekcji. A jednak. Gdy otworzyłem zeszyt od fizyki, moją uwagę przykuło zdanie które mówiło o tym, byśmy napisali w zeszycie krótki referat o termodynamice.
— Cholera. — powiedziałem do siebie momentalnie czując złość do swojej osoby. Znowu nawaliłem, często mi się to zdarza. Wczoraj tak źle się czułem, że nie byłem w stanie się tym zająć. Lucas usłyszawszy moje słowo, podszedł do mnie.
— Co jest, stary? — zapytał zerkając na zeszyt, a chwilę później na mnie.
— Zapomniałem... — mówiłem jednocześnie przeczesując dłonią włosy. Nie chciałem już pierwszego dnia dostać złej oceny, nie mogę do tego dopuścić.
— Nie martw się, mamy jeszcze dużo czasu, pomogę ci. — słysząc te słowa, byłem wdzięczny za to, że mam takiego brata, choć z początku nie byłem pewien czy przyjęcie od niego pomocy będzie dobre. Nie chciałem by tracił na mnie czas. Lecz gdy mu to powiedziałem, zdenerwował się. Zaczął mówić, że nie powinienem tak myśleć, przyznałem mu rację mimo tego, iż wgłębi uważałem inaczej.
Między naszą dwójką, jest niewyobrażalna więź, spędzamy ze sobą każą chwilę. Kocham Lucasa, i wiem, że chcę dla mnie jak najlepiej, ale czasami odnoszę wrażenie jakby się przeze mnie męczył. Po śmierci naszego taty, w pewien sposób go obciążyłem, bo długo nie mogłem dojść do siebie, on radził sobie z tym trochę lepiej dlatego pomagał mi, bym na nowo stanął na nogi. W dalszym ciągu to przeżywam, i zaczynam się martwić, że to jak się zachowuję negatywnie na niego wpływa. Nie chcę żeby tak było, czuję się winny. Ale nie mogę o tym zapomnieć, to zbyt trudne.
W momencie w którym napisałem ostatnie zdanie do referatu, było już dwadzieścia minut po siódmej. Byłem zadowolony z efektów naszej wspólnej pracy. Na całe szczęście, mieliśmy jeszcze wystarczająco czasu na to, by Lucas mógł zjeść śniadanie. Gdy zapytał się mnie, czy jadłem odpowiedziałem twierdząco. Nie cierpię go okłamywać, ale stwierdziłem, że w tym wypadku muszę. Nie wypuścił by mnie z domu ze świadomością, że nic nie zjadłem.
Do szkoły dotarliśmy dziesięć minut przed dzwonkiem, dlatego w spokoju przebraliśmy się w szatni i poszliśmy pod salę. Kiedy siedzieliśmy i rozmawialiśmy na temat dzisiejszych planów, zauważyliśmy idącego w naszą stronę chłopaka. Kojarzyłem go, chodzi z nami na kilka przedmiotów, wczoraj dostrzegłem go w trzeciej od końca ławce przy ścianie. W chwili gdy znalazł się mniej więcej dwadzieścia centymetrów od nas, odezwał się:
— Cześć chłopaki. — powiedział. Głos miał niski, ale przyjazny.
— Cześć. — odpowiedzieliśmy jednocześnie, co wywołało u niego śmiech.
— Jestem Weston. — odparł zaraz potem delikatnie mrużąc oczy. — I jestem też prawie pewien, że ty... — wskazał na mnie — Masz na imię Lucas, a ty to Marcus. — zaśmiałem się tak samo jak chłopak siedzący obok i sekundę później pokręciliśmy głowami dając mu do zrozumienia, że się pomylił.
— Na odwrót.
— Szlag, ale spokojnie nauczę się, wiem, że to potrafi wkurzyć. Jak wam się podoba w Los Angeles? — zapytał.
— Jest naprawdę fajnie. Co prawda przyjechaliśmy tu niecały tydzień temu, ale już możemy stwierdzić, że to świetne miasto. — oznajmił Lucas. Zgodziłem się z nim kiwając głową. W tym samym momencie, poczułem ogromną gulę w gardle, i nadmiar śliny w ustach. Wiedziałem co to oznacza, ale starałem się to zignorować. Jakiś czas później Weston zaproponował nam, że w któryś weekend zabierze nas do kilku ciekawych miejsc. Pomysł wydawał się być ciekawy, ale nie mogłem o nim myśleć, gdy mdłości z każdą minioną minutą się nasilały. W końcu nie wytrzymałem i musiałem wybiec do toalety, inaczej zwymiotowałbym na podłogę i Westona, który w dalszym ciągu stał przed nami.
Wróciwszy z łazienki, napotkałem dwa zmartwione spojrzenia. Wytłumaczyłem im, że najwyraźniej musiałem zjeść coś nie świeżego, kompletnie odbiegając tym od prawdy. Weston uwierzył, ale z Lucasem było inaczej. Zna mnie i wie kiedy mówię prawdę, a przynajmniej w większości przypadków. Od dodatkowych pytań ze strony brata, uratował mnie dzwonek na lekcje.
Przez całą lekcje, co chwilę spoglądał w moją stronę chcąc dowiedzieć się czegoś więcej, ale nie pozwoliła mu na to nauczycielka, co sprawiło, że odczułem sporą ulgę.  
Byłem szczęśliwy, ponieważ do końca zajęć, została nam już tylko jedna lekcja. Stałem na korytarzu oparty o ścianę, byłem sam bo Lucas musiał iść do dyrektora by mówić kilka spraw dotyczących naszego rozpoczęcia nauki w tej szkole. Patrzyłem przed siebie obserwując ludzi i w pewnej chwili moją uwagę przykuła dziewczyna stojąca zaledwie kilka metrów ode mnie. Była zajęta rozmową z zapewne jedną ze swoich koleżanek. Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie powinienem tak się na nią gapić, ale nie mogłem oderwać wzroku. Była bodajże tego samego wzrostu co ja. Piękne blond włosy dosięgające do łopatek, idealnie opalona skóra i cudowna figura. Nie przesadzę mówiąc, że właśnie mam przed sobą anioła w czystej postaci. Przygryzłem delikatnie dolną wargę, liczyłem na to, że nie dostrzeże tego, iż się jej przyglądam, jednak moje prośby nie zostały wysłuchane. Blondynka odwróciła głowę, a nasze spojrzenia się spotkały. Uśmiechnęła się delikatnie, a na moich policzkach w jednej chwili pojawiły się rumieńce. Zdezorientowany odwróciłem wzrok, co jak się okazało, rozbawiło ją.
Kiedy ponownie chciałem na nią spojrzeć, już jej nie było. Rozejrzałem się dookoła, ale nigdzie nie mogłem dostrzec mojego anioła. Zawiedziony westchnąłem i w tym samym momencie, przyszedł Lucas. Starałem się zachowywać w miarę naturalnie, by nie zadawał zbędnych pytań. Na całe szczęście, tym razem się udało.
Zawsze lubiłem soboty, budziłem się i wiedziałem, że nie muszę iść do szkoły. Przeważnie to był główny powód mojego zadowolenia, jednak dzisiaj towarzyszyło temu coś jeszcze. Otóż dzisiaj odbywa się casting do grupy tanecznej reprezentującej Los Angeles. Wraz z Lucasem mamy zamiar wziąć w nim udział. Taniec od zawsze był naszą wspólną pasją, oboje to kochamy. Dostanie się do tej grupy jest spełnieniem naszych marzeń. Wcześniej nie mieliśmy szansy na to, by próbować, ponieważ mieszkaliśmy zbyt daleko. Trudno było mi zostawić rodzinne miasto, ale cieszę się, że to właśnie tutaj się przeprowadziliśmy. Między innymi zrobiliśmy to dlatego, że firma Dave’a została przeniesiona, a mama zgodziła się na zmianę miejsca zamieszkania ponieważ czuła, że Maryland za bardzo przypomina jej tatę. Na początku nie czułem się tutaj zbyt komfortowo, ale teraz widzę, że to była dobra decyzja, jeszcze nigdy nie widziałem mamy tak szczęśliwej.
Casting zaczynał się o godzinie dwunastej, mięliśmy jeszcze godzinę czasu. Postanowiliśmy być tam wcześniej by zorientować się w sytuacji. Gdy już tak dotarliśmy, zacząłem się stresować. Z tego co wiem, nie przyjmują byle kogo, dlatego martwię się, że coś pójdzie nie tak. To nasza jedyna szansa, wcześniej były tylko dwa castingi, ten jest ostatni. Szukają kogoś do kompletu, zostanie przejęte tylko osiem osób, i na dodatek decyzję podejmują od razu. Cholera, naprawdę się boję. Najwyraźniej Lucas zauważył to, że jestem zdenerwowany, więc podszedł do mnie zaraz potem mówiąc:
— Marcus, bądź spokojny. Nie masz powodu do strachu, jesteś zajebisty na pewno wszystko pójdzie dobrze. A nawet jeśli nie, w co jednak wątpię bo nie znam nikogo, kto tańczy lepiej, to wiedz, że cię nie zostawię. Jeżeli uda się mi, a tobie nie, zrezygnuję. Wiem, że ty zrobiłbyś to samo dla mnie. Nie byłbym w stanie tańczyć bez ciebie, dobrze o tym wiesz. Jesteśmy w tym razem, możemy zrobić wszystko, rozumiesz? Uwierz mi, i wyluzuj. — powiedział zaraz potem klepiąc mnie po ramieniu. Uśmiechnął się i wyciągnął w moją stronę zwiniętą w pięść dłoń. Zaśmiałem się i po chwili przybiłem z nim żółwika.
Pół godziny później, wezwali na salę pierwszego kandydata. Rozglądając się po sali, zauważyłem, że było ich naprawdę sporo. Przełknąłem tworzącą się w moim gardle gulę wielkości pięści, co chwilę powtarzając w głowie:  

"Nie mogę teraz zwymiotować, nie mogę, nie teraz...”

Nie wierzyłem, że to pomoże, ale ku mojemu zaskoczeniu, dałem radę. Oddychałem głęboko, starając pozbyć się mrowienia w nogach i rękach. Jakiś czas później, gdy usiadłem wszystko wróciło do normy.
Wybiła godzina trzynasta, gdy Lucas został poproszony na salę. Trzymałem za niego kciuki, naprawdę chciałem by wszystko poszło po jego myśli. Bardzo mu zależy.
Czekając, myślałem o tym, że zaraz po nim będę ja. Przypomniałem sobie jego słowa i momentalnie poczułem, jak po całym moim ciele rozlewa się fala spokoju. Dziesięć minut później wyszedł, bez słowa podbiegł do mnie i mocno mnie uściskał. Wiedziałem co to oznacza.
—Nie wierzę, dostałem się! — krzyczał podekscytowany. — Teraz ty, idź i pokaż na co cię stać. Wierzę w ciebie. — powiedział, po czym z sąsiedniego pomieszczenia wyszedł mężczyzna, a dokładnie lider zespołu który zajmuje się przeprowadzaniem przesłuchania, i wypowiedział moje imię.
***
Nie mogłem uwierzyć w to, co się wydarzyło. Spełniłem swoje marzenie. Gdy tylko wyszliśmy ze studia, nie posiadałem się ze szczęścia. Wiedziałem, że gdyby nie Lucas nie zrobiłbym tego. Za bardzo bym się bał. Ale dzięki niemu, miałem odwagę na to by tam pójść i zatańczyć tak jak jeszcze nigdy. To niesamowite. Nigdy nie będę w stanie o tym zapomnieć. Jestem w stu procentach przekonany, że to był najlepszy dzień mojego życia.  

___________________________________________________________
Hej.  
No dobra, przyznam, że przy pierwszej części rozczarowałam się kompletnym brakiem aktywności. No cóż.  
Następna część miała pojawić się za kilka dni ale postanowiłam ponowić próbę.  
Jeśli będzie tak samo jak wtedy no to niestety, ale nie widzę sensu publikowania tutaj tego opowiadania.  
No ale okey, zobaczymy :)

Wiki1212

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 2425 słów i 13690 znaków, zaktualizowała 7 lip 2017.

Dodaj komentarz