Siedziałam na tarasie okryta kocem (bądź dwoma) i popijałam ciepłe kakao. Wokół słuchać było wiatr świszczący w polu. A dalej, gdzieś tam za wiatrem, szum morza. Cudowny, uspokajający szum, który koił skołatane nerwy. Zamknęłam oczy i odetchnęłam głęboko. Słońce powoli przygasało, szykując się do zachodu. Wstałam z bujanego fotela i wyszłam z tarasu przeskakując barierkę. Przeszły mnie dreszcze. Było dziwnie zimno jak na z ogółu słoneczny koniec lata. Pocierając dłońmi o ramiona, ruszyłam w stronę krawędzi klifu.
Domek letniskowy moich rodziców znajdował się tuż nad morzem. Tyle, że by dostać się do wody, trzeba było iść zupełnie naokoło. Chyba, że ktoś szuka rozrywki i chce się z urwiska stoczyć...
Usiadłam blisko krawędzi, ale zachowując bezpieczną odległość. Słońce zaczęło zachodzić. Według mnie nie było piękniejszego widoku niż zachód słońca nad morzem. Włożyłam rękę do kieszeni i chciałam wyciągnąć telefon, by zrobić zdjęcie na Instagrama, ale wstrzymałam się.
,,Nie wszystkim trzeba dzielić się ze światem. Niektóre rzeczy dużo bardziej nas cieszą, gdy podziwiamy je w samotności" pomyślałam i wyjęłam rękę z kieszeni.
Gdy słońce zaszło ruszyłam w stronę tarasu.
Kolejny cudowny dzień wakacyjnej sielanki... Niedługo jednak to wszystko się skończy. Trzeba będzie wrócić do rzeczywistości.
Westchnęłam, wzięłam koce i pusty kubek po kakao i weszłam do domu. ,,Powoli muszę zacząć się pakować... ale zacznę od jutra" uśmiechnęłam się do siebie, zamykając drzwi od tarasu.
Cześć, dzień dobry !
Powyżej przedstawiam prolog do mojego opowiadania, mam nadzieję, że przypadł Wam do gustu
Rozdziały będą dłuższe niż prolog, rzecz jasna.
Przyjmuję dobre rady i konstruktywną krytykę
Pozdrawiam serdecznie
Amy
Dodaj komentarz