Historia, ale czy o miłości?.....

"Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela….”- kiedy teraz z perspektywy czasu patrzę na te słowa wypowiadane przecież tak często, bo przez każdą parę młodą stającą na ślubnym kobiercu wydają mi się one śmieszne i małe. Wiem wiem wielu z was tych bardziej konserwatywnych pomyśli o mnie jako o osobie bezbożnej. Ja jednak kiedyś na początku swojej drogi myślałam, miałam w głowie te słowa jako niemal magiczne zaklęcie, które spaja tak mocno dwoje ludzi, ze nic i nikt nie jest w stanie ich rozdzielić, bo przecież łączy ich tak wiele przysięga, Boże błogosławieństwo. A jednak życie w dość krótkim czasie boleśnie zweryfikowało moje dziecięce złudzenie i w zderzeniu z szarą smutną rzeczywistością zupełnie nic z niego nie pozostało.
     Dwoje młodych ludzi przecina swoje ścieżki, poznają się zakochują. Jakże silne potrafi być młodzieńcze zauroczenie jeżeli można je nawet mylnie określić mianem miłości. Ktoś kiedyś mi powiedział, ze miłości nie ma najpierw bowiem pojawia się zauroczenie później stajemy się ofiarami pożądania, a na samym końcu pojawia się rutyna- tak zwyczajne przyzwyczajenie, które w mgnieniu oka potrafi ugasić płomień nawet najżarliwszej "miłości”. Czy więc miłość w ogóle istnieje? Czy nie wiążą nas ze sobą zwykłe złudzenia, które to popychają nas w ramiona innych? Jeżeli więc rutyna posiada w sobie tak silny mechanizm, aby zachwiać czymś co złączył sam Bóg to czy my zwykli ludzie potrafimy stawić temu czoła? Ja niestety z goryczą muszę stwierdzić, że jestem bliska tego aby polec w tej bitwie, w której stawką jest ocalenie mojej stabilizacji i choćby cienia tej mrzonki, którą dotąd uznawałam za MIŁOŚĆ.
     Życie tych dwojga układało się dobrze, schematycznie, ale dobrze praca maleńkie dziecko. Niewiele czasu dla siebie, ale jednak wciąż w oczach tych młodych jeszcze ludzi tliła się iskierka miłości, która płonęła żywszym ogniem przy każdym ich spojrzeniu. Nagle w ten poukładany świat wkracza ktoś inny i nie bacząc na konsekwencje rozbija to, co wydawało się stabilne i co zdawało się być zbudowane na miłości. Pojawia się i przerywa rutynę. ON- dotąd zakochany, a przynajmniej zdający się być szczęśliwym rozpoczyna pogoń za tym co nowe, nieznane. Zostawiając za sobą to czym dotąd żył. ONA- zbyt słaba, aby walczyć czy też może zbyt dumna, aby prosić go o opamiętanie. ONO- owoc ich miłości, ta malenka istotka, która jest częścią obojga spragniona miłości zbyt mała by zrozumieć. ON- wypowiada te jakże wyświechtane słowa "musze to przemyśleć” ONA- milczy, nie płacze nie krzyczy nie prosi tylko milczy… dławiąc w sobie uczucie smutku, goryczy może porażki. Czy powinna walczyć czy może zostawić sprawy swojemu biegowi? Czy znajdzie w sobie siłę? TA DRUGA- Niszczy coś co spaja tych dwoje nie zdając sobie zupełnie z tego sprawy, a może działa celowo i z premedytacją? Każda mała dziewczynka marzy o dniu w którym włozy na siebie tę białą suknię. Jednak, czy w tych marzeniach jest miejsce na to co nastąpi kiedy ten "dzień jedyny w zyciu” dobiegnie końca, kiedy trzeba będzie zdjąć te suknie i zmierzyć się z życiem?

Mysterious

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 615 słów i 3314 znaków.

4 komentarze

 
  • Użytkownik ?

    Zdrady moze sie nigdy nie zapomni ale da rade z nia zyc. Z czasem bol znika i tylko w kryzysowych sytuacjach sie do tego wraca. Niestety ten kto nas zawiedzie w taki sposob nie nadrobi juz zaufania jakie mielismy do tej pory. Czy zawsze sa dwie strony winne? Z tym bym sie posprzeczala. Czasami to ta druga strona zawinila dzieki duzej ilosci alkoholu, klotni i nachalnej kobiecie.

    18 lis 2014

  • Użytkownik Mysterious

    "Miłość to ból"- powiedział zając jeża ściskając...:) eh aa życie jest pełne dylematów i trudnych wyborów ja wiem, że za każdy z tych wyborów przyjdzie nam zapłacić..

    15 lis 2014

  • Użytkownik anulka

    Hmm, to jest dylemat, nie tylko Twój....
    A prawdy są zawsze dwie, i tak jak mówi Nienasycona, wina jest zawsze po obu stronach, i trzeba dużo dobrej woli i chęci, żeby wybaczyć, bo zapomnieć nigdy się nie da, zadra zawsze pozostanie.

    15 lis 2014

  • Użytkownik nienasycona

    Powiem tak...jeśli on musi się zastanawiać,  jeśli nie wie, co wybrać,  to potraktuj go kopniakiem w tyłek. Inna sprawa, że wina zawsze leży po obu stronach. Zawsze, choćby nie wiem, jak bolała ta świadomość

    15 lis 2014