Szłam szybkim krokiem, z zaciśniętymi pięściami. Doskonale wiedziałam że nie mam szans, ale z zaskoczenia może mu się nieźle oberwać. Zobaczyłam go na jednej z ławek w parku, razem ze swoimi kolegami rozmawiali i pili piwo. Nagle poczułam ukucie w sercu. Nie, nie możesz mieć do niego słabości. Nie teraz, już nigdy więcej! Zaszłam go od tyłu wskakując mu na plecy.
- Ty dupku! Doskonale wiesz, że Cię kochałam. Nie dość, że mnie zdradziłeś, to jeszcze śmiesz dawać mi jakieś prezenty! – wymierzyłam mu ciosy w plecy, w głowę. Najmocniej jak się dało.
- Ej, Al, spokojnie!
- Żadna Al, jakie spokojnie! Nawet nie przepraszaj.
- Ale on Cię nie przeprosił i nie przeprosi. Odejdź zanim tej ślicznej twarzyczce stanie się krzywda. – warknął jeden z jego kolegów uśmiechając się szyderczo.
- Zamknij mordę i się nie wtrącaj. – popatrzyłam na niego zdenerwowana.
- Stop! O co chodzi? Przecież nawet nie byliśmy razem. – spytał najwidoczniej zdezorientowany, jednak jego głos był spokojny. Dopiero po chwili przypomniałam sobie, że wiszę Dale’owi na plecach. Nawet nie chcę wiedzieć jak idiotycznie to wyglądało. Cała złość ze mnie wypłynęła. Czułam się tak nijako. Ten głos. Głos Dale’a działał na mnie uspokajająco. Zeszłam z niego i po chwili milczenia zaczęłam patrzeć mu głęboko w oczy.
- Doskonale wiesz o co chodzi, skończ udawać. Swoją drogą, nadal jesteś z Sophie?
Speszony chłopak zaczął uważnie przypatrywać się swoim butom.
- Tak. – szepnął.
Przytaknęłam z bólem zrezygnowana, odeszłam kierując się w stronę domu.
Po chwili przypomniałam sobie…
- O cholera, szkoła! – pomyślałam szeroko otwierając oczy. Biegłam ile sił w nogach, miałam być o 9.30! Zatrzymałam się i spojrzałam na zegarek.
- Dopiero 8.20. – odetchnęłam z ulgą. Stałam na środku alejki, wokół żadnej żywej duszy. Poczułam że mam w oczach łzy. Nie wiedzieć czemu akurat teraz, może dopiero zaczyna do mnie docierać co się tak naprawdę stało… Zaczęłam się śmiać. Z tego wszystkiego. Z Dale’a, Sophie, z siebie. Żałosne. Śmiałam się bardzo głośno. Czułam beznadzieję która mnie otacza.
- Przepraszam, coś się stało? – poczułam jak ktoś położył rękę na moim ramieniu. Głos. Ach, co za głos. Tak pięknego nie słyszałam jeszcze nigdzie. Dale’a już się nie liczy.
- Co? – odwróciłam się do niego. W oczach miałam łzy, ale uśmiechnęłam się szeroko. – Czy coś się stało pytasz? Jest cudownie. Oszalałam.
Chłopak wysunął dłoń w moją stronę. Na początku nie wiedziałam o co chodzi. Gdy zrozumiałam myślałam, że to jakiś żart. Spojrzał na mnie mocno niebieskimi oczami spod platynowych włosów. Czyżby je farbował? Wciąż czekał na moją reakcję. Położyłam dłoń, a on ukłonił się i ją pocałował.
- Patrick, bardzo mi miło.
*na zdjęciu moje wyobrażenie Alisse
Dodaj komentarz