Dobra muzyka, alkohol i przeogromny basen w środku ogromnej posiadłości – jeszcze kilka dni temu nie pomyślałabym, że właśnie tak będę spędzała sobotę dwa tygodnie przed swoimi pierwszymi egzaminami na studiach. Jednak współlokatorki, które były tu ze mną, powiedziały mi o obecności pewnej osoby, przez co nie mogłam sobie odpuścić.
Pierwszy semestr na Uniwersytecie Północnego Texasu minął jak z bicza strzelił. Serio. Kiedy we wrześniu zaczęłam naukę, nie sądziłam, że tak przyjemnie i gładko wszystko mi pójdzie. Nie, żebym była jakaś głupia, ale słysząc opowieści moich braci, którzy skończyli ten sam Uniwerek, myślałam, że będzie gorzej. Że będzie dużo, dużo gorzej. A czekała mnie miła niespodzianka.
Poza tym spełniłam wszystkie punkty swojej, stworzonej dwa miesiące przed rozpoczęciem studiów, listy.
Po pierwsze zjadłam najostrzejszy sos, jaki miał jeden z chłopaków w domu, u którego byłam na imprezie. Nigdy nie lubiłam ostrych rzeczy, stąd moje postanowienie, bo podobno wychodzenie ze strefy komfortu rozwija. Cóż, prawie wypaliło mi gębę, ale przeżyłam, choć raczej tego nie powtórzę. Nigdy.
Po drugie całowałam się i dałam zmacać jakiemuś kolesiowi. Ok, nie znałam go i być może brzmię teraz jak jakaś pannica lekkich obyczajów, ale, halo, nigdy wcześniej tego nie zrobiłam. Mieszkam w małym miasteczku, więc gdybym tam pozwoliła na coś takiego, to pewnie nie minęłyby dwadzieścia cztery godziny, a wszyscy by o tym wiedzieli. Włączając w to moich rodziców.
Po trzecie...
Poruszyłam się na leżaku.
Cholera, nie, nie po trzecie. Było jeszcze kilka rzeczy, które zrobiłam i byłam z nich dumna, ale jedna w dalszym ciągu nie dawała mi spokoju.
Seks. Wszechobecny seks.
Też był do zaliczenia na mojej liście. I miałam na niego ponad cztery miesiące, ale nic z tego. I nie dlatego, że nie było chętnych, bo, umówmy się, na uniwersytecie było tyle spragnionych cipek kutasów, że mogłabym wskazać na kogoś z zamkniętymi oczami i już by zdejmował spodnie. Ja jednak chciałam ten swój pierwszy raz przeżyć z kimś, do kogo czuję coś pozytywnego.
Czy byłam staroświecka? Być może.
Czy wolałam poczekać i stracić to cholerne dziewictwo nie z byle kim? Być może.
Czy chciałam czekać do ślubu? NIE.
I aż wzdrygnęłam się, myśląc, że tak to może się potoczyć.
Jęknęłam.
W tamtym momencie byłam zainteresowana tylko jednym penisem. Dobra, nie tylko nim, bo chłopakiem, który go posiadał również.
I to był mój problem – przez rok uganiałam się za chłopakiem, który kompletnie nie zwracał na mnie uwagi. No, poza tym incydentem z książkami, które pomógł mi pozbierać, a potem dał mi swój numer, mówiąc, że gdybym miała jakiekolwiek pytania dotyczące uniwersytetu, to mam do niego pisać. Nie, ani razu nie napisałam. Cholera, to było takie słodkie i miłe. Tak, Liam Braxton od początku stał się moim crushem.
– Wszystko dobrze, Lydia? – Usłyszałam głos Rity i otworzyłam oczy. Podniosłam okulary przeciwsłoneczne i umiejscowiłam je na głowie.
– Tak. Czemu pytasz? – skłamałam.
– Bo masz minę tak skwaszoną, jakby ci się coś chciało. I wcale nie chodzi mi o jedynkę – dodała, podśmiechując się pod nosem ze swojego żartu.
Postarałam się przybrać normalny wyraz twarzy, bo może miała trochę racji, a następnie na nią spojrzałam.
Dlaczego nie mogłam być tak wyzwolona jak moja współlokatorka? Ona nie potrzebowała nic czuć do faceta, z którym zamierzała uprawiać seks. Jej wystarczył, cytuję: dobre ciało, jeszcze lepszy kutas i gęste włosy, w które będzie mogła włożyć ręce, gdy będzie jęczek z rozkoszy. Jej słowa. To, że panowie wręcz się za nią uganiali też pewnie robiło swoje, ale tak czy inaczej nie potrzebowała uczuć.
– Tak wyglądam, gdy myślę.
– Uroczo. A nad czym tu, moja droga, myśleć? – Podniosła się do pół siadu i zatoczyła koło obiema rękami. – Wyluzuj, chillujemy.
– Może nad egzaminami – stwierdziła Virginia, moja druga i ostatnia współlokatorka, włączając się do rozmowy. – Najbliższy chyba będzie za niecałe dwa tygodnie.
Rita przewróciła oczami.
– Och, właśnie po to są takie wypady, żeby o nich nie myśleć. – Zamilkła, spoglądając to na mnie, to na Virginię. – Rozejrzyjcie się dookoła. Jest tylu wspaniałych panów, o których można pomyśleć. Skąd pomysł na zawracanie sobie głowy egzaminami? Liczy się to, co jest tu i teraz.
Razem z Virginią się zaśmiałyśmy.
– Tego nauczyłaś się na filozofii? – spytałam. W końcu to był jeden z przedmiotów, które wybrała w drugim semestrze. Lubiła gadać, często bez sensu, więc nie zdziwił mnie jej wybór.
Uniosła dłoń do góry i wystawiając palec wskazujący, pokręciła nim.
– To akurat od zawsze filozofia moja życia. A ten przedmiot tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że dobrze robię.
– Który myśliciel tak powiedział?
Rita klepnęła swoje uda.
– Wiecie co? Nie będę z wami rozmawiać na takie tematy. – Pokazała nam język. – Ja tu jestem, żeby odpocząć i dobrze się bawić. Chcecie się nimi przejmować, proszę bardzo, ale z dala ode mnie.
– A tak poważnie, zaczęłaś się uczyć? – spytałam, chociaż biorąc pod uwagę, że zaraz egzaminy, powinnam spytać, czy już skończyła.
Wygięła się na leżaku.
– Moja droga, uczyłam się systematycznie. Wystarczy, że przeczytam swoje notatki dwa razy i skończę z piątkami ze wszystkich przedmiotów.
– Mam nadzieję, moja droga.
Nie to, że Rita była głupia – leniwa tak – bo na pewno nie była, ale nie chciałabym, żeby zawaliła semestr i żeby, o rany, zmienili nam współlokatorkę. Na początku żadna z nas nie potrafiła się dogadać, ale po tylu miesiącach – chyba nie wyobrażałyśmy sobie zmiany którejkolwiek. Naprawdę ubolewałabym, gdyby roztrzepaną artystkę Ritę albo wyjątkowo spokojną i poukładaną Virginię zmieniliby na kogoś innego. Minął dopiero pierwszy semestr studiów, a ja już wiedziałam, że po ich zakończeniu będę za nimi tęsknić.
– Patrz, Lydia, kto przyszedł – odezwała się Virginia, a ja podążyłam za jej spojrzeniem.
Wzięłam wdech. I przez tyle czasu go nie wypuściłam, że kiedy w końcu się na to zdecydowałam, musiałam je gwałtownie wypuścić, bo zaczęło mi już brakować tlenu.
Liam Braxton we własne osobie. Bez koszulki, z tym mocno nakreślonym sześciopakiem. Właśnie po to tu przyszłam – żeby znaleźć się w niebie.
Westchnęłam, bo choć zdawałam sobie sprawę, że przyciągam wzrok chłopaków, to zdecydowanie byłam poza jego ligą.
– Umów się z nim.
– Co? – Spojrzałam na Ritę.
– Odciągnij go na bok od tych laluniek i zaproś go na randkę.
– Zwariowałaś? – spytałam słabym głosem. – Za wysokie progi na moje nogi.
– No, jak takie będziesz miała podejście, to jeszcze w to uwierzysz. Przemyśl to.
Tu nie ma, nad czym myśleć. Nie moja liga i kropka.
Wypuściłam cicho powietrze, potrząsając głową i spojrzałam w stronę stolika.
Przeleciałam wzrokiem te dwadzieścia na dwadzieścia centymetrów spojrzeniem i zmarszczyłam czoło.
– Dziewczyny – zaczęłam – albo wariuję, albo jestem pijana, ale po jednym piwie to niemożliwe, albo ktoś mi ukradł kubeczek.
Zajrzałam pod stolik, potem pod swój leżak, ale dalej nigdzie nie było mojego czerwonego kubeczka.
Usłyszałam odchrząknięcie Rity.
– Tak mnie ta nasza rozmowa o egzaminach zdenerwowała, że wypiłam twoje piwo. Resztki jego, bo wzięłam niecały łyk i już był pusty – dodała, pokazując mi mój kubeczek.
Odebrałam go od niej i spojrzałam do środka.
– Duży musiał być ten twój łyk – skwitowałam, doskonale pamiętając, że gdy go odkładałam była w nim jeszcze z jedna trzecia piwa.
Rita rzadko piła, a jeżeli już postanowiła się alkoholizować, to były to bardzo małe dawki. A ten „łyk" piwa, który wzięła ode mnie był pierwszymi procentami, których się dzisiaj napiła.
Wywróciłam oczami, widząc, że Rita wcale nie zamierzała mi iść po nowe piwo, a zamiast tego wróciła do pozycji wyjściowej, czyli całkiem rozwaliła się na leżaku, maksymalnie prostując nogi. Mimo że na początku chciałam zwrócić jej uwagę, że skoro wypiła to, co moje, to niech się ruszy i przyniesie mi nowe, to ostatecznie z tego zrezygnowałam. Od prawie godziny leżałam w tej samej pozycji, czyli na plecach brzuchem do słońca. I chociaż było to dla mnie bolesne, ale fakty zawsze pozostaną faktami, nie chciałam być z przodu ładnie zabrązowiona, a z tyłu blada jak trup. Postanowiłam więc, że sama pójdę po dolewkę piwa, a gdy wrócę, położę się na brzuchu.
Wstałam i zapytałam dziewczyn, czy czegoś chcą. Od Virginii od razu dostałam odpowiedź, że piwo, ale to już ostatnie, a Rita zanim się odezwała, zdjęła okulary i spojrzała przed siebie. Nie minęła sekunda, a jej twarz zabarwił szeroki uśmiech.
– O, kurwa – powiedziała, patrząc przed siebie i coraz to wyżej podnosząc okulary.
W pierwszej chwili pomyślałam, że zobaczyła, no nie wiem, dinozaura, skoro tak emocjonalnie zareagowała. Zaczęłam się więc rozglądać dookoła, chcąc zobaczyć powód jej ekscytacji. I już omiotłam wszystkim wzrokiem, ze zmrużonymi oczami miałam się odwrócić do Rity, żeby spytać, o co chodzi, gdy nagle kątem oka zahaczyłam o ten powód. O tego faceta.
Caden Hayes.
Jeden z najprzystojniejszych chłopaków na Uniwersytecie. Ba!, jeden z najprzystojniejszych jakich kiedykolwiek ten na górze stworzył. I chyba właściwie wymknęło mu się to spod kontroli przy tworzeniu Cadena. Na jego szczupłym ciele było doskonale widać każdy mięsień, który wyrzeźbił na siłowni. Jego pięciokątna, z idealnymi nieco wyższymi kościami policzkowymi przyciągała wzrok każdego. Tak chętnie bym go...
Zaraz, kurwa, co to było?!
Spojrzałam w stronę dziewczyn i bardzo długo wypuszczałam powietrze ustami, zdając sobie z ulgą sprawę, że to nie moje słowa, a Rity.
Czerwonowłosa opisując go aż złapała się za serce.
Nie. Poprawka – trzymała się za cycka.
– No i to jest gorący towar, a nie jakiś tam Braxton. Tak chętnie bym go ujeżdżała. Tu. Nad basenem. Przy wszystkich. – Oblizała usta. – Niech mi te wszystkie, uwieszone na nim, suki zazdroszczą.
Pokręciłam głową i ponownie zajęłam miejsce na leżaku.
Gdyby tylko te wszystkie dziewczyny, które za nim szalały, wiedziały, jakim dręczycielem on w rzeczywistości był. Za każdym razem, gdy go widziałam albo o nim słyszałam, zbierało mi się na wymioty. Sorry, znałam go i za długo, i za dobrze, aby być wśród piszczącego wianuszka „Caden! Prześpij się ze mną!".
– Rita – zaczęłam, spoglądając na Virginię, która też miała wlepiony wzrok w niego – i Virginia, nie sądzicie, że przesadzacie? – W tej samej chwili, gdy spytałam obojętnie, pożałowałam tego, widząc ich wzrok pod tytułem: „dziewczynko, czy ty siebie słyszysz?".
– Nie uwierzę ci, Lydio, że tobie się nie podoba. – Virginia omiotła go wzrokiem. – Że to ci się nie podoba. Samo patrzenie na niego jest lepsze niż jedzenie lodów czekoladowych.
Skrzywiłam się na to porównanie.
Jasne, wiedziałam, że dla niej nie ma absolutnie (chociaż...) nic lepszego niż lody, szczególnie czekoladowe, ale, na Boga, to był tylko facet.
Podążyłam za wzrokiem dziewczyn i tak samo jak one zlustrowałam go wzrokiem.
Kiedy tylko pierwszego dnia dowiedziałam się, że będziemy studiować na tej samej uczelni, byłam bliska załamaniu i zrezygnowaniu ze studiów. Gap year nie był rzadkością wśród ludzi w moim wieku. Jednak myśląc o tym dłużej, zdawałam sobie sprawę, że w ten sposób dałabym mu za wygraną. A to było dużo gorsze niż znoszenie jego towarzystwa.
Po raz kolejny zmrużyłam oczy.
Przez te miesiące właściwie nie musiałam znosić jego towarzystwa. Nie wiedziałam, czy od naszego ostatniego spotkania tak zajebiście się zmieniłam, czy Caden po prostu miał mnie głęboko w czterech literach, ale właśnie zdałam sobie sprawę, że ani na uczelni, ani na zajęciach – ekonomię mieliśmy razem – ani na żadnej imprezie, na której razem byliśmy, nie prawił mi żadnych żałosnych komentarzy ani nie robił nic, co robił w liceum. Najzwyczajniej w świecie dla siebie nie istnieliśmy.
– Bóg seksu z ludzkim ciele. – Moje rozmyślania przerwała Rita. – Nie, sorry, Lidia, ale nie uwierzę ci, że tobie się nie podoba. Każdy, ale nie on.
Ponownie zlurowałam go wzrokiem.
– No, jest przystojny – przyznałam, wykrzywiając usta.
Ale jego wygląd nie ma nic wspólnego z jego charakterem, dodałam w myślach.
– Przystojny?! Dziewczyno, on jest zaje–kurwa–biście gorący! Serio – dotknęła mojej dłoni, robiąc współczującą minę – albo jesteś ślepa, albo głupia. Spytaj jakiekolwiek dziewczyny, a może i chłopaków – poruszała sugestywnie brwiami w górę i w dół – co o nim myślą.
O Boże...
– Nie muszę nikogo o nic pytać.
– Czyli jesteś ślepa. Albo głupia – powtórzyła i w jednej sekundzie usiadła na leżaku. – Albo jesteś lesbijką. – Zaczęła mi się przyglądać uważnie.
Złapałam jej dłoń i położyłam obok siebie, następnie się uśmiechając.
– Nie, nie jestem lesbijką – odpowiedziałam najspokojniej jak się dało. – I ani nie jestem ślepa, ani głupia.
Rozłożyła ręce w geście obronnym, odrzucając do tyłu swoje długie, czerwone włosy.
– Nie, słuchaj, ja nie mam nic przeciwko... różnorodności seksualnej, sama w trójkącie dwa–k plus jeden–m uczestniczyłam, ale wolałabym wiedzieć. Wiesz, w końcu mieszkamy razem i nie wiem, czy mogę się przy tobie przebierać.
Rany. Boskie.
Czy ja pomyślałam, że będę za nią tęsknić?
Tak, będę. Uśmiechnęłam się na jej słowa.
– Bez obaw. Jestem dwieście procent hetero.
Przyłożyła palec do ust.
– Wcześniej się nad tym nie zastanawiałam... dobra, kilka razy przeszło mi to przez myśl, ale ani razu nie słyszałam, żebyś chwaliła się swoją zdobyczą.
– A jest się czym chwalić? – spytałam, zanosząc się śmiechem. – Wyjdź na kampus, do pierwszego lepszego klubu, pubu dla studentów i spotkasz dziesiątki mężczyzn, którzy będą chcieli cię przelecieć. – Podrapałam się po głowie, zdając sobie sprawę, że to, co właśnie powiedziała, było świętą prawdą. – Nie musisz być mądra, nie musisz mieć nie wiadomo jak ładnej figury ani nie musisz być super ładna, żeby przynajmniej połowa z nich ustawiła się w kolejce do zaliczenia ciebie. – Znowu podrapałam się po głowie, ponownie zdając sobie sprawę, że to prawda. – Po prostu jestem dyskretna i dopóki nie ma się, czym chwalić, to tego nie robię.
To była dobra odpowiedź. Taka idealnie nieidealna na takie pytania.
Bo nie, nie powiedziałam nikomu, że w wieku osiemnastu lat nie uprawiałam seksu. Że nie byłam nawet w związku, który nie opierałby się na słodkich SMS–ach na dobranoc i trzymaniu za rękę. Nie, nie powiedziałam i nie zamierzałam tego powiedzieć nikomu. Tego, że kończąc pierwszy rok studiów dalej byłam dziewicą. Niby nadal uważałam, że to nic złego, ale z drugiej strony ani nie mogłam z dziewczynami porozmawiać na ten temat, ani... cholera, no, czułam, że już powinnam mieć to za sobą.
Myśląc o tym patrzyłam w podłogę i kiedy zorientowałam się, że to robię, postanowiłam odważnie spojrzeć na dziewczyny, żeby nie nabrały jakichś podejrzeń. Podniosłam wzrok i wiedziałam, że nie myślą o mnie, a o Cadenie. Bo właśnie na niego miały skierowane maślane oczy.
Kiedy i ja na niego patrzyłam, choć mój wzrok był morderczy, on nagle przestał uśmiechać się do jakieś piękności, która wręcz śliniła się obok niego, i skierował wzrok na mnie.
I nie byłam pewna, czy dobrze odczytywałam swój stan, ale miałam wrażenie, że krew zamarzła mi w żyłach.
Cholera!, to naprawdę był drugi raz od roku, gdy na mnie spojrzał. I choć byliśmy w pewnej odległości od siebie, to doskonale widziałam, że miał zmrużone oczy i zaciętą minę.
– Słodki Jezu – jęknęła Rita – patrzy na mnie!
– Na pewno – mruknęłam pod nosem. Wyszło to z moich ust mimowolnie, więc kiedy poczułam na sobie wzrok Rity, powoli przechyliłam głowę w jej stronę.
– A może na ciebie? – spytała kpiąco.
Okej, lenistwo to nie była jedyna jej wada.
Rita naprawdę była piękną dziewczyną, z idealnym ciałem, piękną twarzą i... w ogóle była piękna. I chyba jej to trochę uderzyło do głowy, bo potrafiła być okropnie, okropnie chamska. No, ale każdy ma jakieś wady.
Pokręciłam głową i poinformowałam dziewczyny, że idę po dolewkę piwa, po czym wstałam z leżaka i rzeczywiście poszłam po dolewkę piwa, a tym razem jednak poczułam, jak moja krew zaczyna niebezpiecznie szybko przyspieszać. Zamknęłam oczy, zdając sobie sprawę, że mogłam się zrobić czerwona jak burak.
Dom należał do rodziców XXX studenta, który po feriach szedł na ostatni semestr. I właśnie z tego powodu postanowił zrobić imprezę na ogromną ilość osób, taki Project X 2.0. I chociaż na wejściu robił ostrą selekcję, w której odpadło sporo osób, to i tak ludzi był w uj i ciut więcej. Dlatego przeciskając się w stroju kąpielowym przez innych ludzi i nierzadko dotykając ich spoconego ciała, krzywiłam się niemiłosiernie. Nie mam nic przeciwko ciałom ludzkim, ale jednak te spocone wzbudzają we mnie odrazę.
Kiedy w końcu się przez nich przepchnęłam, postanowiłam, że zaraz, gdy odłożę piwo na stolik, wskoczę do wody. A najlepiej znajdę łazienkę i przemyję swoje ciało mydłem. Zdecydowanie lepsza opcja.
Stanęłam przy stole, który odkąd byłam tu pół godziny temu, został uzupełniony i spojrzałam na alkohole, które proponował gospodarz. Kilka razy przeleciałam spojrzeniem po stole i zaczęłam się zastanawiać, co trzeba mieć w głowie, żeby wyrzucić tyle siana na procenty. Sama pochodziłam z zamożnej rodziny, ale nigdy nie przeszło mi przez myśl, żeby wydawać tyle pieniędzy na coś, co i tak zaraz zniknie. Szczególnie, że najprawdopodobniej nie były to jego pieniądze.
– Kogo jak kogo, ale ciebie się tu nie spodziewałem. – Usłyszałam znajomy głos za mną i w ułamku sekundy się wzdrygnęłam. Moje ciało się spięło, gdy poczułam zapach jego wody kolońskiej. – Myślałem, że będziesz się uczyć.
Lydia, ogarnij się, upomniałam się w myślach i przełykając ślinę, wyprostowałam ramiona.
Wzięłam pierwszą lepszą butelkę ze stołu i odwróciłam się, żeby wrócić do dziewczyn.
– To jest whisky. Cała butelka.
Miałam ułamek sekundy, żeby zdecydować, co zrobię z tą butelką. I ostatecznie ją odłożyłam, znowu zaczynając przeglądać alkohole na długim stole.
Czerwone, zielone, granatowe, brązowe...
Kurwa, za dużo tego, jęknęłam żałośnie w myślach.
Przelatywałam ten stół wzrokiem raz po razie, gdy nagle przed moją twarzą pojawiła się butelka piwa. Najpierw spojrzałam na nią, próbując dostrzec nazwę, a potem na Cadena.
Wzruszył obojętnie ramionami.
– Babskie, słabe i słodkie piwo – powiedział, wykrzywiając usta w grymasie.
Kiedy zadarłam głowę i nasze oczy się spotkały, nie chciałam powtórki tego, co na leżaku w związku z krwią i żyłami, więc szybko odebrałam od niego butelkę i zrobiłam krok przed siebie. I właściwie zrobiłam tylko krok, bo prawie wpadłam na chłopaka, który pojawił się przede mną.
Robiłam wszystko, żeby tylko nie spojrzeć na jego umięśnione ciało i szerokie barki. Jasne, że było mi ciężko, ale byłam tylko człowiekiem i nie mogłam nic poradzić, że takie ciała naprawdę na mnie działały.
Trwaliśmy chwilę w milczeniu, a ja nie do końca wiedziałam, co się działo.
– Możemy, Lydia, przestać udawać, że się nie znamy? – spytał, schylając głowę w taki sposób, że prawie była na równi z moją.
– Niczego nie udawałam – odpowiedziałam hardo, patrząc mu w oczy. I. cholera, poczułam, jak krew w żyłach mi powoli zamarza.
Ogarnij się, dziewczyno, ogarnij się!
– Czyżby? – spytał, a to jedno słowo, które wypowiedział, aż ociekało kpiną. Przygryzłam policzek od środka, ale szybko się zreflektowałam i wróciłam do obojętnego wyrazu twarzy. – Ilekroć mijaliśmy się na zajęciach, dziedzińcu, na imprezach, gdziekolwiek, za każdym razem odwracałaś wzrok ode mnie.
– Gówno prawda! Nie wiedziałam, że studiujemy na tej samej uczelni – skłamałam.
Caden przechylił głowę, uśmiechając się lekko, a jego zielone oczy zdawały się wręcz błyszczeć.
– Lydia... Może myślisz, że jesteś dobrą aktorką, ale... – Pokręcił głową, tym razem uśmiechając się z politowaniem.
– Skoro do tej pory udawaliśmy, że się nie znamy i było dobrze, to o co chodzi? – spytałam po chwili.
– Nie było dobrze.
– Mnie się podobało. Tobie chyba też, skoro przez kilka miesięcy mijaliśmy się obojętnie. Co się zmieniło, że dzisiaj podszedłeś i postanowiłeś nawiązać konwersację?
Przyglądał mi się chwilę, po czym wziął wdech i zacisnął wargi.
– Zaczęło mnie to irytować. I to całkiem mocno – dodał, marszcząc czoło. – Mamy za sobą wieloletnią i przede wszystkim wspaniałą historię przyjaźni.
Przechyliłam głowę, widząc z jak bardzo poważnym wyrazem twarzy to powiedział. Fakt, ostatni raz, zanim spotkaliśmy się na uczelni, widzieliśmy się dwa lata wcześniej, ale albo miał już w wieku osiemnastu lat demencję albo był idiotą.
Dopiero kiedy zauważyłam, jak kąciki jego ust ledwo widocznie się unoszą, odezwałam się:
– My się nigdy nie przyjaźniliśmy. A nasza, fakt, długoletnia, ale z całą pewnością nie wspaniała, znajomość należała raczej do tych nieprzyjemnych – podkreśliłam.
– Daj spokój – zatrzymał się na chwilę, po czym dodał: – bałwanku.
Otworzyłam szeroko oczy.
Kiedy usłyszałam ten pseudonim, przydomek czy cholera wie, co, doznałam flashbacków. Takich konkretnych, których nigdy nie potrafiłam wyrzucić z pamięci.
Nienawidziłam, gdy Caden kiedyś mnie tak nazywał, nawiązując do moich części ciała, które robiły się czerwone za każdym razem, gdy było mi zimno albo gdy się zawstydziłam. Naprawdę tego nienawidziłam i on doskonale o tym wiedział, a mimo to, za każdym razem musiał to powiedzieć, wpędzając mnie tym samym w skrępowanie.
Już zaczęłam wymyślać w głowie wiązankę, którą zamierzałam obrzucić tego tu przede mną, gdy nagle usłyszałam znajomy głos i aż podskoczyłam w miejscu.
– Wszystko w porządku? – spytał Liam, kładąc rękę na moim ramieniu.
Obróciłam głowę w jego stronę z prędkością światła.
Otwierałam usta, żeby potwierdzić, ale zanim zdołałam wydać z siebie choćby jedno słowo, odezwał się ten, z którym nie chciałam mieć nic wspólnego:
– Tak, wszystko w porządku – warknął Caden, strącając rękę Liama z mojego ramienia. – Spierdalaj stąd.
– Nie ciebie pytałem – odparł spokojnie chłopak i mierzył się przez chwilę wzrokiem z Cydenem. – Lydia – zwrócił się do mnie, ponownie mnie dotykając, tym razem moich pleców – wszystko okej?
O Boże.
Moja krew znowu przyspieszyła. Czułam, jak zaczyna pulsować i robić się coraz cieplejsza.
Spojrzałam na niego.
Znał moje imię. Zapamiętał je, gdy mu się przedstawiłam kilka miesięcy temu.
A ta je ręka na moich plecach.
O Boże.
Rozpływałam się. Stworzyłam jedną wielką plamę przed nim.
Odchrząknęłam, zdając sobie sprawę, że wpatruję się w niego jak sroka w gnat.
– Tak – odpowiedziałam. – Tak, chyba wszystko w porządku.
– Chyba. – Pokręcił głową i obejmując mnie w pasie, zaczął kierować się ze mną na stronę.
Obejmował mnie w pasie. Liam Braxton obejmował mnie w pasie.
Po raz trzeci: o Boże.
Kiedy byliśmy w jakiejś odległości od Cadena, chłopak mnie puścił, a ja musiałam naprawdę mieć w sobie sporo zaparcia, żeby nie jęknąć zawiedziona. Na szczęście się udało i mogłam odetchnąć w duchu z ulgą.
Liam podrapał się po szyj.
– Widziałem, że nie za bardzo chciałaś z nim rozmawiać – powiedział, jakby chcąc się wytłumaczyć.
Przytaknęłam głową, nadal będąc onieśmielona.
– Rzeczywiście, nie bardzo miałam na to ochotę – przyznałam, a po chwili, dodałam: – Dzięki.
– Czasem zaczepia dziewczyny i rozmawia z nimi, a one są zbyt miłe, żeby mu dobitnie powiedzieć, że tego nie chcą.
– Naprawdę? – spytałam zdziwiona. Być może i tak było, w końcu nie miałam z Cadenem kontaktu przez ponad dwa lata. Pamiętam jednak, że nigdy nie musiał się uganiać za dziewczynami, przeciwnie – musiał się od nich odpędzać.
Spojrzałam przez ramię i zobaczyłam, że on nadal stał w tamtym miejscu przy stole z alkoholami i patrzył na mnie z zaciętą miną. Z miną w stylu: „zastanów się, Lydia, dwa razy".
Pokręciłam głową.
Skąd ta myśl pojawiła się w mojej głowie? Nad czym niby miałabym się zastanawiać?
Zanim jednak wróciłam do swojego wybawiciela, przyjrzałam się Cadenowi, bo naprawdę ciężko było mi uwierzyć w to, co usłyszałam od czarnookiego.
Nie, on na pewno nie musiał zaczepiać dziewczyn. Pomijając jego ciało i w ogóle urodę, to jeszcze przed chwilą jedne z najpiękniejszych dziewczyn na uniwersytecie uwieszały się na nim nad basenem.
Przeszedł mnie dreszcz, gdy spojrzałam z odległości w oczy Cadena i miałam wrażenie, że chciał wypalić we mnie dziurę.
Wzdrygnęłam się ledwo zauważalnie i odwróciłam głowę do Liama.
Między nami zapanowałam cisza, a ja zaczęłam używać sto dwadzieścia procent swojego mózgu, żeby wpaść na jakikolwiek pomysł, o co mogłam go zapytać, o czym porozmawiać, żeby tylko nasz werbalny kontakt się nie skończył.
Lydia, powiedz cokolwiek!, nakazałam sobie w myślach.
– Jakie masz plany na ferie? – wystrzeliłam zbyt wysokim, zbyt podnieconym głosem. I nie dlatego, że przede mną stał Liam Braxton. A dlatego, że przede mną stał z gołą klatą Liam Braxton, a ja dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę.
Face palm w myślach. Mocny face palm. Tak mocny, że gdybym naprawdę sobie przyłożyła, to miałabym siniaka na pół czoła.
Okej, ten dziwny, zupełnie do mnie niepodobny, wysoki głos, to jedno. Okej, to, że nie chciałam, aby nasz kontakt werbalny się już skończył, to drugie. Ale zadawanie takich pytań z dupy, to trzecie i to było dla mnie chyba najbardziej krępujące.
Zdecydowanie nie powinnam mówić czegokolwiek.
Zdecydowanie powinnam przemyśleć, co miałam powiedzieć.
Odchrząknęłam, zażenowana i włożyłam kosmyk włosów za ucho.
Liam cmoknął i przeczesał palcami swoje włosy.
– Myślałem, że trochę odpocznę po egzaminach, ale moja mama jest wolontariuszką i wciągnęła mnie w pomoc – powiedział wesoło, uśmiechając się od ucha do ucha. – Fajnie, w tym roku będziemy spędzać czas z małymi ludźmi z domu dziecka.
– O. – Tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić.
Przystojny, mądry, uprzejmy i lubił pomagać innym – Liam Braxton to był ideał faceta. Moje serce przyspieszyło, gdy taka myśl przebiegła przez moją głową. A już zupełnie chciało wyskoczyć z piersi, kiedy usłyszałam jego pytanie:
– A ty? – Zanim zdążyłam odpowiedzieć, kontynuował: – Jeżeli nie masz żadnych planów, to może chciałabyś się dołączyć?
Pomrugałam nerwowo oczami.
Czy on o to spytał? Naprawdę o to spytał, czy tylko to sobie wyobraziłam?
Byłam w takim staniem, że nie potrafiłam tego stwierdzić ze stuprocentową pewnością. I pewnie musiałam wyglądać jak idiotka, gdy patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami, z rozdziawioną buzią.
– Chyba że masz jakieś plany, to spoko.
– Nie, nie! Nie mam żadnych planów – zaprzeczyłam szybko. Za szybko. I znowu zbyt wysokim głosem. Chociaż było to kłamstwo, bo miałam plany. I to całkiem sporo planów na te dwa tygodnie wolnego. Ale to nic. Naprawdę byłam w stanie z nich zrezygnować, żeby tylko spędzić trochę czasu z Liamem.
– Super! – Uśmiech rozpromienił jego twarz. – To chciałabyś dołączyć?
– Naprawdę? – Wiedziałam, że zachowywałam się jak wariatka, ale naprawdę ciężko było mi uwierzyć, że los się do mnie tak uśmiechnął.
Wzruszył wesoło ramionami.
– Pewnie. Im więcej osób do pomocy, tym lepiej. Już wciągnąłem w to kilku chłopaków z drużynki.
– To chętnie dołączę.
Wyszczerzył równe zęby w uśmiechu.
– Na dniach na uczelni dam ci kwestionariusz do wypełnienia. Tyle, ile czasu będziesz mogła pomóc, to pomożesz. Dla dzieciaków każda godzina będzie cenna. – Spojrzał na butelkę piwa, którą coraz mocniej ściskałam w ręku, żeby tylko się nie posikać ze szczęścia, a następnie rzucił ręką gdzieś za siebie. – Chodźmy się bawić.
Liam jeszcze chwilę szedł ze mną, dopóki koledzy z drużyny go nie zawołali na kolejnego shota. Pierwszy raz byłam na imprezie u XXX, ale podejrzewam, że w ciągu sezonu żaden z zawodników nie pił – więc teraz musieli sobie odbić. Chociaż impreza trwała już godzinę, ale nie wyczułam ani alkoholu od Liama, ani żeby był wstawiony. Nie to co u Cadena...
Przystanęłam i obróciłam dyskretnie głowę.
Może właśnie alkohol dodał mu odwagi, żeby się do mnie odezwać? Gdyby faktycznie wkurzało go moje ignorowanie jego obecności, to chyba wcześniej dałby mi znać. Co nie znaczy, że to by cokolwiek zmieniło. Podobało mi się tak, jak było
I naprawdę miałam nadzieję, że odezwał się wyłącznie za sprawą procentów.
Wróciłam na leżak i odkręciłam piwo.
– Nie masz nam nic do powiedzenia? – spytała ni stąd ni zowąd Rita, podpierając się na łokciu. Przekręciłam głowę i zobaczyłam, że Virginia też mi się przygląda. – Nie wytłumaczysz nam się?
– A z czego miałabym wam się tłumaczyć? – mówiłam powoli, będąc z każdą minioną sekundą coraz bardziej skołowana.
Czerwonowłosa rozłożyła szeroko ręce.
– No, nie wiem! Zastanówmy się. Hm... – Przyłożył kciuk i palec wskazujący do brody, robiąc gest zamyślenia.
– Dziewczyny, naprawdę...
– Najpierw gadasz z Cadenem, a potem z Liamem! Nie! Nie tylko gadasz, ale on cię dotyka. Dotyka, rozumiesz? Tak cię objął – pokazała na sobie, oplatając rękę wokół swojego biodra – odeszliście, a później jeszcze rozmawialiście.
Podrapałam się po szyj.
Czy ja tak samo wyglądałam, jak stałam z Liamem?
– Eee, to...
– No, wysłówże się, dziewczyno! – krzyknęła Virginia, zanosząc się śmiechem.
– Liam zaproponował mi wolontariat w ferie.
– Zaprosił cię na randkę? – pisnęła Rita.
Tym razem ja się roześmiałam.
– Na wolontariat. Pomoc. Dotrzymywanie towarzystwa chorym. Te sprawy. To nie randka.
Niestety...
– Coś chyba kręcisz.
Pomrugałam oczami.
– Tak po prostu Liam Braxton do ciebie podszedł i powiedział: „hej, ty, blondi! Co powiesz na wolontariat? Pomoc, dotrzymywanie towarzystwa chorym. Chętna"? – Puściła mi oczko i wycelowała we mnie palcem wskazującym z podniesionym kciukiem.
W milczeniu spojrzałam na Virginię, która już ledwo powstrzymywała się od śmiechu, więc kiedy ja nim wybuchłam, ona do mnie dołączyła.
– Powiedzmy, że było podobnie – odpowiedziałam w końcu, ocierając łzy z policzków.
Rita zastanowiła się chwilę.
– No, nie wiem, coś mi tu śmierdzi.
Westchnęłam, wywracając oczami.
– Ale niech ci będzie.
– Dzięki – prychnęłam.
– A Caden?
Poprawiłam się na leżaku.
Nie powiedziałam dziewczyną, że znam się z tym zielonookim wężem. Nie tylko dlatego, że chciałam, aby jedna z drugą – choć chyba głównie Rita – cały czas mi brzęczały nad uchem, abym je z nim umówiła, a biorąc pod uwagę, że uważały go za jakiegoś Boga, to tak by było. Głównie dlatego, że sama nie mogłam się pogodzić, iż znowu jesteśmy razem. Tak jakby. Że znowu mijaliśmy się prawie codziennie i za każdym razem musiałam sobie przypominać sytuację, przez które czułam się upokorzona. To mocne, ale adekwatne słowo.
Spojrzałam na dziewczyny, które wręcz telepały się na tych leżakach, czekając na moją odpowiedź.
Przełknęłam ślinę.
– Spytałam się go jakie piwo poleca – skłamałam i na szczęście wyszło mi to całkiem gładko.
– Coś długo wybieraliście to piwo – zauważyła podejrzliwie Rita.
– Chcesz, to idź go spytaj – zaryzykowałam. Nie byłam do końca pewna, czy Rita rzeczywiście by do niego podeszła tylko po to, żeby spytać, o czym rozmawialiśmy przy stole. Jednak rzeczy, której kompletnie nie byłam pewna, było to, co odpowiedziałby jej Caden.
– Wierzę ci, wierzę – oznajmiła.
Miałam nadzieję, że już wszystko wyjaśniłyśmy, więc pociągnęłam spory łyk piwa i rozłożyłam wygodnie ciało na leżaku. Mój spokój trwał może minutę.
– A kto będzie na tym wolontariacie? – ponownie odezwała się Rita. – Może nas też jakoś wciągniesz?
Powoli otworzyłam oczy, zerkając na dziewczynę.
– Liam powiedział, że im więcej osób, tym lepiej, więc raczej możecie przyjść. Spytam się go, gdy dostanę od niego kwestionariusz do wypełnienia.
– Ja odpadam – rzuciła Virginia – wyjeżdżam z rodzicami na calutkie dwa tygodnie do Tulum.
– Okej. A ty, Rita?
Wzruszyła ramionami.
– Ja całe ferie spędzam tutaj, więc mogę się wybrać.
Zmarszczyłam czoło.
Rita prawie nigdy nie wracała do siebie do domu. A za każdym razem, gdy o tym wspominała, wyczuwałam w jej głosie nutę smutku, którą za wszelką cenę chciała schować. Kilka razy przeszło mi przez głowę, żeby ją o to spytać, ale za każdym razem upominałam się, że jeżeli będzie chciała pogadać, to wiedziała, że mogła.
– Chociaż i tak zależy od tego, kto będzie – dodała z szerokim uśmiechem.
– Na razie kilku chłopaków z drużyny.
– No proszę. – Zatarła rączki. – A Cadem Hayes jest wśród tych kilku chłopaków?
– Oby nie – wymamrotałam pod nosem.
– Co? – spytały obie współlokatorki.
– Mówię, że chyba nie. Ale wszystkiego się dowiem.
– Jeżeli on będzie, to i ja będę. Ja się zajmę nim, a ty tym swoim Liamem. – Odwrócił wzrok ode mnie i spojrzała przed siebie, następnie, ponowie, łapiąc się za pierś. – Boże! Zobaczcie tylko, jak on bosko wygląda w tej wodzie!
Podążyłam za spojrzeniem dziewczyn.
Caden rzeczywiście był w wodzie i robił długości.
Czy on był na tyle głupi, żeby po alkoholu wchodzić do basenu?
Czy może mi się tylko wydawało, że czułam od niego ten specyficzny zapach? Staliśmy w końcu przy stole, na którym były litry alkoholu.
Przyjrzałam mu się jeszcze chwilę i już miałam w myślach stwierdzać, że od ostatniego razu się polepszył, gdy nagle przypomniały mi się czasy szkoły.
Skrzywiłam się, wracając pamięcią do drugiej klasy liceum, w której oboje chodziliśmy na basem i za każdym razem podczas ścigani mnie pokonywał. I to były jedyne gdy robił to uczciwie.
Wzdrygnęłam się na to wspomnienie, zamykając oczy i ponownie rozciągając wygodnie na leżaku.
Dodaj komentarz