Doświadczenia z couchsurfingiem

- Po raz pierwszy koleś z CS nie zaczyna rozmowy od „Hi Beauty!”albo „You are so beautiful! Let’s meet” – napisałam do Joli. Kto jak kto, ale akurat ona wiedziała najlepiej co znaczą ‘doświadczenia z couchsurfingiem’.
- I co odpisałaś? – zapytała
- Że spotkam się z nim - odpowiedziałam
- A fajny jakiś na zdjęciach? – ciągnęła dalej
- No fajny – odpowiedziałam bez zastanowienia, chociaż po dłuższej chwili dodałam – Może inaczej, nie-zły.
- O proszę! To masz dupeczkę w tych Chinach!
- No coś Ty! – żachnęłam się na ten absurd. – Ale będę Cię informować na bieżąco o rozwoju sytuacji.
Poznawanie nowych ludzi, zwłaszcza przez internet to dla mnie zawsze niezręczna sytuacja, więc pomimo tego, że o 15:00 byłam już gotowa do wyjścia, cieszyłam się, że nadal nie dostałam wiadomości zwrotnej dotyczącej miejsca naszego spotkania. Pomyślałam, że spędzę ten dzień sama ze sobą, będę szczęśliwa, spełniona (na ile można być szczęśliwym i spełnionym zwiedzając nowe miejsca w pojedynkę) i przynajmniej tego dnia uniknę poczucia zażenowania, zakłopotania i skrępowania towarzyszącemu poznaniu nowej osoby.
W końcu o godzinie 16:30 otrzymałam wiadomość zwrotną: „Can we meet at 21:00?”. Nie miałam nic przeciwko, ale zdziwiło mnie, że pomimo tego, że byliśmy umówieni, koleś zmienia plany w ostatniej chwili. Nasze spotkanie poprzedziło jeszcze kilka wiadomości dotyczących tego jak i gdzie się spotkamy, niby suche informacje, a jednak miłe i wypełnione podobnym poczuciem humoru co stworzyło miłą atmosferę jeszcze zanim się spotkaliśmy.
Naprawdę nie sądziłam, że tak łatwo się odnajdziemy w tym wypełnionym ludźmi centrum miasta. Antonio okazał się być wysokim brunetem z włosami związanymi w luźny koczek z tyłu głowy. Wyglądem przypominał mi hiszpańskiego gitarzystę, albo nauczyciela salsy, a cechy latynosa podkreślała ciemna karnacja, dość długi zarost i duże, brązowe i przenikliwe  oczy.
I niewątpliwie był nie-zły, nie zawahałabym się twierdzić, że przystojny, jednak jego aparycja w pierwszej chwili wydała mi się tak oczywista, że aż wulgarna, tak jakby zdawał sobie świetnie sprawę ze swoich atutów i wiedział co lubią kobiety.
Właśnie te pierwsze odczucia pozwoliły mi na wytworzenie muru oddzielającego moje prawdziwe ja od słodkiej idiotki, które pojawia się u mnie kiedy mam przed sobą przystojnego faceta, z którym muszę rozmawiać (gdybym nie musiała rozmawiać to nawet bym na niego nie patrzyła, a najpewniej uciekła z jego pola widzenia). Byłam sobą, co pozwoliło mi na cały wachlarz niczym nieskrępowanych słów, nieograniczonego poczucia humoru bez obawy o śmieszność i i dociekliwego skrzata, który nie tylko nie boi się zadawać dociekliwych pytań, ale także nie ma obaw przed wyrażaniem niepochlebnych opinii.
Potok słów, pytań, odpowiedzi, żartów od samego początku. Ciężko było mi zebrać myśli. Działam jak facet – nie potrafię skupić się na wielu rzeczach jednocześnie, a bombardowana ludźmi, światłami, wysokimi budynkami, ekscytacją i mieszanką stresu jak to bywa przy poznaniu kogoś nowego, dałam się prowadzić mojemu towarzyszowi.

-Jak on wygląda? – zapytał Kiril, który w tym czasie siedział z resztą ekipy na 17 piętrze w mieszkaniu chłopaków. W sekrecie miał przyprowadzić mojego kochanka prosto pod drzwi naszego mieszkania.
Chciałam powiedzieć: „Jest wysoki, ma czarne długie włosy związane w koka u dołu głowy. Ma ciemną delikatną skórę jak u kobiety, przenikliwe, mądre spojrzenie, które w jednej chwili potrafi zmienić się w pełne pożądania latynoskiego kochanka. Jego niepozorna postura skrywa w sobie pokłady siły i zdolności do wyrażania swojej fascynacji i miłości. Uśmiecha się skrycie i rzadko, ale kiedy to robi, miękną mi kolana, a mój żołądek zalewa fala motyli. Ma delikatne dłonie, które z kolei nie zdradzają tego jak ciężko w swoim życiu pracował. Pachnie przepięknie.”
Ale zamiast tego powiedziałam:
- Wygląda jak Latynos, ma czarne długie włosy.
- Ok, idę po niego.
Tymczasem ja w popłochu rozczesałam szybko włosy, i narzuciłam na siebie akurat  coś co miałam pod ręką – najmniej seksowną na świecie bluzę z kapturem. Przecież ceni sobie naturalność –pomyślałam.
Drzwi windy otworzyły się. Wyskoczył z nich Kiril tłumacząc się od progu
- Pomyliłem piętra! – wyglądał na skruszonego
- Jak pomyliłeś piętra? – zapytałam
- Zapukałem do drzwi naszego mieszkania, jak mi się wydawało, a tu nagle otwiera mi Edward!
- Czy chcesz mi powiedzieć, że chcąc zachować dyskrecję, o jaką Cię prosiłam, najpierw poszedłeś do mieszkania chłopaków, pokazałeś Antonia wszystkim, którym nie chciałam go pokazywać, a następnie przyprowadziłeś go tutaj?!
- Mniej więcej… Przepraszam, pomyliłem piętra niechcący!
Nie mogłam nic więcej zrobić, zaczęłam się śmiać z tej żenującej sytuacji, grzecznie podziękowałam Kirilowi i razem z Antonio zniknęliśmy w moim mieszkaniu.
Byliśmy sami.
Od początku wpadliśmy sobie w ramiona, było to takie naturalne, prawidłowe. Niesamowite było również to, że mój Kochanek tak swobodnie czuł się w moim pokoju, sama byłam zestresowana, że będzie sztywno, że ja będę sztywna. W końcu w miejscach w których powinnam czuć się bezpiecznie, mam wrażenie, że ktoś targa się na moją intymność i w rezultacie nie zawsze wychodzi z tego przyjemna atmosfera.
Wiedział co robić od samego początku. Dość szybko zgasiliśmy światło, a ja znalazłam się pod jego panowaniem. Totalnie ogłuszona, bezbronna, tonąca w jego wilgotnych, miękkich pocałunkach, kompletnie niezdolna do niczego innego oprócz odczuwania. Wrażenie potęgował fakt, że oto pochyla się nademną 100% facet, który wie czego chce, co chwilę mówi mi, że jestem piękna, a nasze pocałunki przed całym światem chroni zasłona z jego kruczoczarnych długich włosów.
Gdy już nie potrafiłam znaleźć oddechu a moja dusza rozstawała się z moim ciałem w tym błogim stanie, nagle spowalniał swoją namiętność. Wtedy rozmawialiśmy, śmialiśmy się, całowaliśmy bardzo delikatnie, żeby znów obudzić demony pożądania. Taka sytuacja powtórzyła się kilkukrotnie i wtedy zapytałam:
- My naprawdę nie będziemy się dzisiaj kochać?
- Przecież Ci mówiłem, nie jestem tutaj dzisiaj po to, żeby się z Toba kochać tylko po to, żeby się z Tobą jutro obudzić.
- A co z nim? – wskazałam jego członek, który już od kilku godzin był w stanie erekcji
- Inner Engineering – odpowiedział dumnie
Zaczęłam się śmiać.
I rzeczywiście udało nam się w końcu usnąć.

Phileefionka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1194 słów i 6827 znaków.

1 komentarz

 
  • magdai

    Boskie <3♡♡

    18 kwi 2016