Chociaż raz

Cisza, wsłuchiwała się w ciszę, która jeszcze tak niedawno spędzała jej sen z powiek, a teraz okazała się dla niej zbawieniem. Do niedawna bała się ciszy, nocy i myśli, które właśnie wtedy nadchodziły nie pozwalając jej zasnąć. Ktoś mógł powiedzieć,że była beztroską dziewczyną, za którą wszyscy szaleli, ale były to tylko pozory. Pozory tak bardzo powtarzane, tak bardzo grane,że sama uwierzyła w tą farsę. Teraz cisza, która jeszcze nie tak dawno by jej przeszkadzała, była jakby wybawieniem. Mogła skupić się na sobie, swoich uczuciach i myślach. Uczuciach? od tak dawna nie wiedziała co to takiego, chyba już zapomniała jak to jest. Jednak czy aby na pewno? Czy znów nie próbowała schować się pod maską obojętności, zrezygnowania by łudzić się,że jeszcze kiedyś zapomni? Pod łóżkiem w niewielkim pudełku,niczym trofeum leżało niewielkie zdjęcie, nie musiała zaglądać do środka by doskonale pamiętać każdy zarys jej twarzy, uśmiech promiennej dziewczyny, młodej, szczęśliwej, kochającej życie. Maja miała zaledwie dwadzieścia jeden lat jak została zamordowana. Za wcześnie by żegnać się z życiem i córką, którą tak przecież bardzo kochała. Wszystko to co robiła, czym się zajmowała, jaka była robiła z myślą o ukochanej, jedynej córce, która byłą sensem jej życia. Dość. Czuła jak bardzo zawiodła, czuła jak jest bliska szaleństwa. Chociaż dobrze wiedziała,że to nie była jej wina, miała wrażenie, że to ona wszystko spowodowała. Nie udało zatrzymać jej się dziecka,  siostrzenica trafiła do domu dziecka, a ona chyba właśnie wtedy przysięgła sobie zemstę.  
- Jeszcze nie teraz - powtarzała w myślach stojąc przed wielkim oknem i wpatrując się w świt. Nie zmrużyła oka kolejną noc, ale nie przejmowała się tym zbytnio. Wiedziała,że odeśpi w dzień, jak robiła to setki razy. Szczerze mówiąc chyba talk bardzo przyzwyczaiła się do swojego życia,że mimo wolnego nie potrafiła zasnąć. Nie wiedziała, czy dziewczyny poradzą sobie bez niej, ale miała to gdzieś. Dziś czuła,że nie dałaby po prostu rady,że nie potrafiłaby. Co się z nią działo? Nie rozumiała tego co czuła, po raz pierwszy od lat zaczęła coś czuć i to przerażało ją chyba jeszcze bardziej. Nie, nie była to miłość, nie było uczucie tak głębokie,że mogłaby się zatracić. Nie było w jej życiu żadnego mężczyzny, mężczyzny którego dopuściłaby na tyle blisko, by powierzyć mu swoje sekrety i życie. Zresztą już dawno wyrzekła się miłości, zrezygnowała z własnego szczęścia. Kto chciałby pokochać taką jak ona? Była piękna, miała oczy, w których niejeden facet mógłby się zatracić, zakochać, ale nie tego chciała. Nie mogła pozwolić by jakiś koleś, by ktokolwiek przeszkodził jej w realizowaniu planu. Oszem miała klientów, spała co noc, czasem nawet co godzina z jakimś mężczyzną, który rzucał w nią plikiem banknot, ubierała się ładnie, ale to wszystko była tylko jej praca, nic więcej.  
- Głupia jak łatwo można nisko upaść, Ty upadłaś chyba wystarczająco, a i tak nie jesteś nawet bliżej zrealizowania planu - jej własny głos przerwał cisze. Chciała powiedzieć zamknij się, gówno o mnie wiesz, ale przecież nie było nikogo, w pustym, zimnym mieszkaniu była sama. Czy aby na pewno chodziło już tylko jej o zemstę? może po prostu nie potrafiła inaczej żyć? może umarła tamtego dnia z siostrą, a teraz tylko szuka wymówki by nie musiała się angażować? Kim naprawdę była? Sama nie miała już co do tego pewności. Spojrzała w kąt, gdzie leżało jej przebranie i zastanawiała się, czy aby na pewno chce tak żyć. Niechętnie otworzyła szufladę i sięgnęła po skręta. Nie była uzależniona, przynajmniej nie przyznawała się do tego, czasem lubiła popalać, gdy myśli uparcie wracały, gdy tylko nie mogła się uspokoić. Chciała w ten sposób odreagować. Przecież mogłaby zadzwonić do przyjaciół, ale przecież żadnych nie miała. Tych, którzy starali jej się pomóc, wspierać i dodawać otuchy odtrącała raz po raz, udając że jest zimna jak skała. A może właśnie taka była? Tylko jedna osoba wiedziała jaka jest naprawdę, tylko jedna osoba nie pozwoliła jej uciec. I nawet to ostatnio potrafiła spierdolić.  
- Pora się zabawić głupia dziewczyno - rzekła cicho zakładając na siebie perułkę, szpilki i czerwoną sukienkę. Po chwili ruszyła w miasto.

Nie wiedziała co za licho przyciągnęło ją właśnie w to miejsce, daleko było mu do klubów, których lubiła i przebywała, ale miała wrażenie,że coś gna ją właśnie tu. Po raz drugi tej nocy miała to dziwno uczucie, to wrażenie,że za chwile coś się wydarzy. Rzadko kiedy myliła ją intuicja, rzadko kiedy w ogóle się myliła. Przeklinała samą siebie, nie wiedząc właściwie na co jest zła. Mogła przecież spać w łóżku, ale sen nie przychodził. Nastawał świt, a do zamknięcia klubu było jeszcze dwie godziny, więc nie rozumiała dlaczego gnała pół miasta by usiąść w tym miejscu, w którym właśnie się znajdowała. Klub nie był zbyt nowy, jednak starała się zawsze unikać tego miejsca, za bardzo kojarzył jej się z złymi wspomnieniami, z bólem po stracie siostry.
- Proszę musimy tam iść. Proszę cię - wciąż miała wrażenie jakby słyszała jej głos.
- To Ty? - Brunetka odwróciła się nie mogąc skojarzyć głosu, ale po chwili już wiedziała, po prostu wiedziała kto to jest. - Boże to naprawdę ty. Kama! - męski głos wydawał się naprawdę poruszony, ale ona nie podzielała jego entuzjazmu. Wpatrywała się w mężczyznę, zastanawiając się jak ma teraz zareagować. Po cholerę zdejmowała tą perułkę? Po co właściwie tutaj przyszła?  
- My się znamy? - tylko to przyszło jej na myśl. Co miała innego powiedzieć? Jak miała zareagować? Głupia! Przecież od razu pozna,że ściemniasz. Nie mogłaś tak nagle o nich zapomnieć.
- No co Ty Kama nie wygłupiaj się. to ja - jego głos był łagodny. Znała go doskonale,pamiętała jeszcze długo nim porzuciła swoje dotychczasowe życie. Czy mogła, czy miała prawo go winić? Co właściwie między nimi zaszło? Czy pozwoliła mu to wszystko wytłumaczyć? Odpowiedź była dziecinnie prosta. Nie. Po ich ostatniej kłótni, gdzie wprost wykrzyczała mu,ze to jego wina nie chciała więcej z nim gadać. Zagroziła mu policją, jeśli jeszcze raz zbliży się do niej i dziecka, dziecka którego przecież myślała,że był ojcem. Nie wiedziała za co tak bardzo go nienawidzi. Za to,że pozwolił by jego własna córka trafiła do domu dziecka, czy dlatego,że uważała,że to on przyczynił się do śmierci jej siostry. Teraz po upływie tylu lat była wstanie z nim pogadać bez kłótni i uciekania. Nie była już tą zranioną, młodą dziewczyną, chociaż może wciąż się tak zachowywała i uwielbiała uciekać.
- Minęło tyle lat, a my dopiero teraz się spotykamy - usłyszała cichy głos. Chciała coś powiedzieć, chciała uciąć tą rozmowę, ale nie zrobiła tego. Pozwalała mu mówić dalej. Nigdy nie przyznała się,że była w nim zakochana, ani jej siostrze, ani nikomu innemu nie powiedziała prawdy. Mimo upływu tylu lat, jej uczucia nie wygasły, chociaż nie potrafiła tego przyznać.  
- To nie było moje dziecko, nie pozwoliłbym - umilkł. Chciała powiedzieć wiem, ale nie umiała. Bała się,że jeśli teraz mu przerwie, nigdy nie pozna prawdy. Pozwoliła by wypłynął z niego potok słów, co chwile wsłuchiwała się w nowe słowa, nie mogąc w to wszystko uwierzyć. Rozsypanka układała jej się w całość, a ona miała wrażenie,że na nowo poznaje prawdę o własnej siostrze. Jeszcze kiedyś nigdy nie pozwoliłaby na to by ktokolwiek powiedział coś złego na jej siostrę, nie pozwoliła by skalać jej pamięci, ale teraz, gdy od lat żyła zemstą za jej śmierć, była gotowa poznać prawdę. Milczała, wsłuchana w jego słowa, oddech przyspieszał jej i zwalniał, czuła jak szaleje jej puls. Była bliska omdlenia. Prawda okazała się brutalniejsza niż sądziła. Nie pochwalała tego co robiła, jak żyła jej siostra, ale ją rozumiała. Dotąd wmawiała sobie,że wszystko to co robiła robiła z myślą o dziecku, ale teraz nie wiedziała już co było prawdą, a co nie. - Usiądź - czuła jak uginają się przed nią nogi, czuła jak zaraz poleci. - Kama usiądź - głos miał łagodny, dokładnie taki jak zapamiętała. Czasem bywał u nich w domu, czasem razem z nimi gdzieś wychodziła. Czasem wpatrywała się w niego ukradkiem, ale nigdy.(...)

Otchłań, nic nie przychodziło jej do głowy niż to jedno słowo, otchłań. Tak własnie się czuła jakby leciała w wielką dziurę, zwaną otchłanią i nie potrafiła już się zatrzymać. Nie znała własnej siostry, dotąd była przekonana,że nie mieli przed sobą tajemnic, to do niej pierwsza przyszła siostra z testem w ręku i informacją,że jest w ciąży. Nie chciała powiedzieć czyje było to dziecko, a zapytana o Krzyśka milczała. Wtedy Kamila była niemal pewna,że jej chłopak jest ojcem dziecka, bo niby kto miałby być, ale teraz już nie była tego taka pewna. Właściwie zaczęło wszystko do niej docierać. Dotąd nie rozumiała dlaczego jej siostra tak bardzo upiera się i nie chce powiedzieć facetowi o dziecku, szanowała jej wybór, ale nie zgadzała się z nim. No bo przecież kto jak nie ojciec miał obowiązek i prawo pomagać jej, dbać o nich? Wtedy zmieniła zdanie o Krzyśku przekonana,że to skończony dupek, ale teraz inaczej na to wszystko spojrzała. Z dawnym przyjacielem pożegnała się jakieś dwadzieścia minut temu, tak bardzo pochłonęła ich rozmowa,że nie zauważyli jak klub zaczął cichnąć, klubowicze powoli opuszczali lokal, aż miła ochrona musiała grzecznie wyprosić także ich. No cóż godziny nie oszukasz, właśnie mijała piąta, a czas otwarcia klubu własnie się kończył. Nie pozwoliła mimo wielu próśb odprowadzić, ani nawet odwieźć się Krzysztofowi. Nie wiedziała dlaczego, ale przecież nie musiał od razu znać jej adresu, wiedzieć gdzie mieszka. Pozwoliła tylko na wymianę telefonami, wiedząc,że i tak nie długo zmieni numer, jak robiła to każdego miesiąca. Jej praca nie pozwalała na to by za długo miała jeden numer, bo chociaż by nie wiadomo jak się starała, jej klienci zawsze znajdowali sposób na załatwienie jej numeru i próbowali łagodnie, czasem może i nie się z nią umówić. Nie łączyła spraw zawodowych, chociaż jej praca była daleka od takich z łączeniem z życiem prywatnym, którego tak naprawdę wcale nie miała. W nocy pracowała, czasem późnym popołudniem umawiała się z stałymi mężczyznami, a w dzień próbowała odespać nieprzespaną noc.Zawsze dbała o prywatność swoją i mężczyzn, którzy zbiegiem czasu okazywali jej coraz większe zaufanie. Nie oceniała ich, nie potępiała. Nie wypytywała o ich życie osobiste, nie próbowała umoralniać. Robiła to za co jej płacili, czasem, gdy chcieli po prostu z kimś porozmawiać, starannie słuchała, ale mówiła tylko to, co chcieli słyszeć. Zbiegiem czasu polubiła swoje życie, ale było dalekie od takiego, o którym marzyła. Kiedyś była pełna życia, marzeń, planów na swoje życie. Z rozmyśleń wyrwał ją swój własny szloch. Nie zorientowała się w którym momencie zaczęła płakać, ale szloch nie przypominał już jej głosu. Miała wrażenie,że jest gdzieś ponad swoim ciałem i z daleka obserwuje dramat jakieś młodej, nieszczęśliwej dziewczyny. Dotąd nie zastanawiała się nad własnym życiem, starała się przynajmniej nie zastanawiać, a gdy umysł płatał jej figla paliła trawkę, albo brała coś mocniejszego by na chwile oszukać umysł. Zbiegiem czasu, co raz częściej sięgała po używki, co raz częściej wyrzuty sumienia budziły się w niej, tak jak w tym momencie wywołując w niej morze łez.
- Do licha - szepnęła wyjmując drżącą ręką małą torebkę z proszkiem. Chciała zagłuszyć głos, który nie dawał jej spokoju. - Dlaczego mała, dlaczego - wiedziała,że nikt oprócz niej nie usłyszy tych słów, ale i tak mówiła, olewając już to co powinna a co nie. Po prostu potrzebowała wyrzucić z siebie cały ból, całą złość, jaką w tym momencie czuła.  
- To nie jest rozsądne moja droga - usłyszała męski głos. Przez chwile zignorowała go, mając wrażenie,że to tylko wytwór jej wyobraźni,że coś musiało jej się przesłyszeć, ale po chwili zdała sobie sprawę,że nie, Ten głos był tak realny jak ona sama, tak prawdziwy jak jej łzy.
- Moja droga? - odwróciła się zaskoczona i spojrzała wprost w oczy nieznajomego. Spojrzał na nią spod rzęs kierując wzrok na to, co miała w prawej ręce. Zignorował jej pytanie, a właściwie nawet nie wiedział czy to pytanie, czy nie i uśmiechnął się. Tak, po prostu uśmiechnął się do zapłakanej, młodej kobiety kompletnie wytrąconej z równowagi jego zachowaniem. Przez jedną chwilę zobaczyła coś w nim, sama nie wiedziała co to jest, ale było to coś tak dziwnego, coś tak nieznajomego,że zachęcało ją do dalszej dyskusji. Chciała coś powiedzieć, nie wiedziała dlaczego, ale chciała się z nim drażnić, zamiast tego nie zrobiła nic. Nie potrzebowała kłopotu w swoim życiu. Niczego i nikogo nie potrzebowała.
- Młoda dziewczyna wędrująca sama po mieście, zapłakana a do tego z trawką w ręce? - uniósł prawą brew i uśmiechnął się znów tak swobodnie,że i ona się uśmiechnęła.  
- No cóż jest pan gliną? - zapytała kompletnie oszołomiona tym mężczyzną i swoim pytaniem.  
- Byłem tajniakiem. - posłał jej uśmiech. - Wyrzucili mnie a teraz jestem prywatnym detektywem - roześmiał się na całego. - Tak na poważnie nie mam nic wspólnego z mundurowymi. Pracuje jako taksówkarz rozczarowana co? - spojrzał jej głęboko w oczy. Zamilkła. Chciała powiedzieć coś równie zabawnego, ale nic nie przyszło jej na myśl.
- I tak poważnie jakbyś chciała jakiś towar czy co? Może dam Ci swoją wizytówkę co? - zamurowało ją. Już chciała zignorować jego słowa i odejść, ale coś ją powstrzymało. Kim on do licha był? dlaczego wywoływał w niej tyle emocji?  
- Czyli także pracujesz w nocy? - zapytała kompletnie zapominając o jego propozycji  
- Ty także? i dlatego nie możesz spać? czy wracasz z pracy a może z klubu? - zagadywał. Nic nie powiedziała. Uświadomiła sobie,że za dużo już o sobie powiedziało a nie mogła popełnić żadnego błędu. - Każdej poznanej dziewczynie proponujesz dilerkę? i załatwienie towaru? - zmieniła pospiesznie temat.  
- Tylko tej, którą znajduje zapłakaną na ulicy i widzę jak chce narażać swoje życie. A pomysł z numerem był słaby i tak byś nie zadzwoniła, a ja zamiast towaru zaoferował bym Ci swoje towarzystwo i wspólną kolację - wyznał cicho. Zaśmiała się. Po raz pierwszy szczerze się zaśmiała, spotkała wiele osób, wiele ją podrywało, ale jeszcze nikt nie wpadł na tak szalony pomysł jak on, podobało jej się to.  
- Wariat - rzuciła za siebie i bez słowa minęła go, nawet się nie odwracając. Szkoda - pomyślała w myślach. Jednak miała teraz inne rzeczy na głowie, miała ważniejsze sprawy niż randki z facetami, którzy wcześniej czy później i tak złamią jej serce.  CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 3011 słów i 15538 znaków, zaktualizowała 17 kwi 2020.

1 komentarz

 
  • anika56

    kiedy kolejna cześć? robi sie ciekawie :lol2:

    21 kwi 2020