Amnesia cz.1

PROLOG

Wstawanie trzy godziny przed szkołą to nadal o wiele za mało, żeby zdążyć. Przynajmniej dla mnie.  
Wstaję, biorę prysznic. W trakcie wiadomo - odżywka, peeling, maseczka, balsam. Kręcenie włosów, makijaż, dobranie stroju, dobranie torebki do stroju. A, no i jeszcze do taty zagadać. I mogę wychodzić. Tyle że, wtedy mija już ósma. A do mojego liceum jest trzydzieści minut drogi autobusem. Na szczęście nie jeżdżę autobusem, jeśli nie chcę. Tata da mi na taksówkę, kiedy usłyszy, że jestem spóźniona. A bratu będzie kazał mnie wytłumaczyć. Głupi Adrien - ojciec od zawsze miał go dosyć. Mój starszy brat mógł mieć dobre oceny, dobrą opinię. Ale nigdy nie będzie taki jak ja i nasz tato. My, pewni siebie, nie zwracający uwagę na innych. Dlatego Adrien raczej nie przejmie firmy ojca. Chyba nawet tego nie chcę. Ale jeśli ja nie zachcę, to nie będzie miał wyboru. Ja go mam. Bo jestem kochaną córeczką tatusia.
Nasze liceum, aż kipi od słodyczy. Ta przesłodzona placówka jest zbiorowiskiem osób, które oczekują od nauczycieli solidnego nauczania, bez naciskania na rozpieszczonego przez życie ucznia. Nie narzekam - sama z tego korzystam. Poszłam tutaj, ze względu na brata - pomaga mi, usprawiedliwia, ratuje z opresji. Oczywiście nic nie dostaje w zamian. Nie jestem kimś kto daje.  
Wchodząc do szkoły czuję silny kwiatowy zapach. Doniczki są ustawione przy każdym okien. Na dodatek korytarze są dosyć wąskie, a zapach wyjątkowo silny, gdyż mało okien jest otwartych. Uśmiechnęłam się. Adrien będzie dzisiaj nie żywy. Ma ogromną alergie na niemalże każdy rodzaj kwiatów. Po matce. Jak tylko usłyszę go kichającego to poprawi mi się humor. Będzie cholernie zły, ale i tak spróbuje być miły. Nie wyjdzie mu to i może kogoś obrazi. Mam nadzieję, że Amande - dziewczynę, która się w nim podkochuje. Chciałabym zobaczyć jej minę, wtedy. Ale na przyjemności jeszcze znajdę czas.
- Cześć Lorrie! Wiedziałam, że się spóźnisz, dlatego też przyjechałam później. -Krzyknęła zdyszana Lin. Dziewczyna miała hebanowe włosy i typowo azjatycki wygląd. Akcent też miała dziwny. Ale się z nią przyjaźnie. Jest wrednia, a na dodatek zrobi wszystko co będę chciała. Kiedyś nawet, sama wpadła na pomysł, żeby zrobić bardzo dobry, podły żart naszej "koleżance z klasy". Przed wuefem, kiedy dziewczyna się już przebrała i wyszła z szatni, Lin wysmarowała jej buty od środka wasabi. Na początku myślałam, że to wszystko. Na wuefie poszłyśmy na kijki, nordic walking, nie istotne. Zatrzymałyśmy się nad stawem, aby odpocząć. Wtedy Lin ochlapała buty tej dziewczyny. Nie rozumiałam po co, skoro i tak miała je przebrać, na te z wasabi. Dziewczyna je ściągnęła i musiała iść przez szyszki, kamienie, patyki itp. W samych skarpetkach. Nie musiała w sumie, ale tak zrobiła. Zastanawiałam się co ta Lin kombinuje. To musiało być coś poważnego. Dziewczyna, która jej się naraziła to też krótkowłosa azjatka. Może więzy rodzinne? Wszystko mi kliknęło kiedy dziewczyna w szatni ściągnęła brudne skarpetki i założyła buty na poranione nogi. Lin przyglądała się temu z najbardziej obojętnym wyrazem twarzy jaki kiedykolwiek widziałam. Zaintrygowała mnie, bo zamiast tryumfować siedziała cicho z boku i obserwowała. Ja tak nie potrafię. Jeśli coś zrobię, to to zawsze musi być z polotem i rozgłosem. Tamtego dnia się z nią zaprzyjaźniłam. Na początku nie była zbyt wygadana, ale potem się dostosowała.
- No skoro już musiałaś... - Odpowiedziałam. Nie była mi teraz kompletnie potrzebna. Mam pierwszą lekcje - j.francuski z Erykiem. To gitarzysta, gra we własnym zespole, razem z jego kumplem od siedmiu boleści, z którym zawsze siedzi. Eryk i mój brat nienawidzą się od dzieciństwa. Kiedyś Eryk bronił mni gdy Adrien ciągnął, mnie za włosy na placu zabaw. Teraz by już tego nie zrobił. Nie wiem dlaczego ale kompletnie przestał mnie lubić. Totalnie mnie unika. Ale to nic - jeszcze będzie mój.
Wchodząc do klasy od razu dostałam standardowe pytanie.  
- Ah, Bonjour Lorrie. - Powiedziała stara, siwa nauczycielka z nutą irytacji w głosie. - Powtórz mi proszę dziesięć razy, "Przepraszam za spóźnienie." po francusku.
Oczywiście nie mam pojęcia jak to powiedzieć, więc dostaję zadanie, aby napisać na kartce sto razy "przepraszam za spóźnienie". Mogę jej jedynie powiedzieć, żeby pocałowała mnie w dupę. larens, przyjaciel, a zarazem wokalista w zespole Eryka patrzy na mnie jak na idiotkę. Posyłam mu ostre spojrzenis, aby się odczepił. Eryk nawet na mnie nie spojrzał. Miał na sobie dzisiaj skórzaną kurtkę, którą nosi tylko wtedy kiedy przyjedzie swoim motorem. Nigdy nie chciał mnie przewieźć. Po skończonej lekcji podchodzę do niego, aby zapytać, czy pomoże mi w karnym zadaniu domowym.
- Sama nie potrafisz przepisać jednego zdania kilka razy? Napisz to sobie na czole i zacznij stemplować na kartce. - Odparł Eryk, zanim odszedł w stronę lewego skrzydła.
- To nie jest trudne zdanie. Na pewno ci się uda. - Dopowiedział Larens i również zniknął. Nie potrzebuje jego litości. Chcę, żeby Eryk był w końcu dla mnie miły! Muszę poszukać Charlotte. Ona będzie wiedziała jak się to piszę.  
Charlotte to moja droga przyjaciółka od zawsze. Wspomaga mnie jeśli chodzi o Eryka. Sama ma chłopaka - starszego od siebie, o sześć lat. Na przerwach chodzimy w trójkę: Ja, Lin i Charlotte. To ja rządzę naszą małą grupą. I naszą małą szkołą. Idąc w stronę sali od historii usłyszałam głośne parsknięcie.  
- Hehe. Adrien dostał uczulenia. - powiedziałam pod nosem.
- Lorrie widziałaś gdzieś Adriena? - Spytała okularnica z drugiej klasy.  
- Nie, nie jestem niańką swojego brata. Jak nie możesz go znaleźć to wymień okulary. Chodź pomogę ci się tych pozbyć. - Podeszłam do niej i ściągnęłam jej okulary z nosa.
- Ej! B-bez nich n-nie mogę czytać! - Zająkała.
- No ale te już i tak ci się nie przydzadzą... - Odezwała się Lin. - Co w ogóle chciałaś od jej brata. Skoro chcesz się z nim spotkać to powinnaś być wdzięczna Lorrie, że zabrała ci te ohydne okulary. Kup sobie soczewki.
- Dobra, dobra. - Powiedziałam. - To były tylko takie żarty oddam ci je.  
Wyciągnęłam ręke, aby podać dziewczynie okulary. Ona nieśmiało chciała wziąć je z mojej ręki, jednak zanim to zrobiła "przez przypadek" wypadły mi przy podawaniu.  
- O nie... - Przejęłam się sztucznie. - Zbiły się. Trzeba było uważać. No ale może w końcu kupisz te soczewki. - Lin zachichotała, a okularnica z przejęciem wpatrywała się w rozbite szkło na ziemi.
- Skąd ja wezmę nowe? - wymamrotała zrozpaczona. - To ty je rozbiłaś. Musisz dać mi za nie pieniądze!
- No tak. Najlepiej zawsze winić kogoś zamiast siebie. Proszę cię pozbieraj to i idź już.  
- Ale...
- No zbieraj to, bo jeszcze ktoś w to wdepnie. - Warknęła Lin, a rozpłakana dziewczyna pozbierała szczątki okularów i pobiegła do łazienki. - Idziemy coś zjeść?
- Idź sama i przy okazji powiedz Charlotte, że jej szukam. Ja idę pogadac z Adrienem.
Szłam przez korytarz w stronę biblioteki. Tam zwykle siedzi mój brat w otoczeniu dziewczyn, które aż ślinią się na jego widok.  
Gdy mijałam kolejny szereg szafek, zza rogu usłyszałam dwa podniesione głosy. Ktoś się kłócił. Zaciekawiona, zaczęłam skradać się do ściany, uważając, aby moje buty zbytnio nie stukały o posadzkę. Gdy ukratkiem wychyliłam się zza rogu, ujrzałam Adriena i Eryka. Stali bardzo blisko siebie. Eryk był wyraźnie wytrącony z równowagi, a mój brat mocno zirytowany. To nie jest nieznajomy mi widok. Każdy wie, że Adrien i Eryk to wrogowie odkąd tylko przyszli do tej szkoły. Mało wie, że znają się od bardzo dawna. Poznaliśmy Eryka na placu zabaw i bardzo lubiliśmy oboje się z nim bawić. Pamiętam, że zawsze nauczył nas czegoś nowego. Jak zrobić procę, jak naprawić lalkę. Nauczył mnie huśtać. Więcej czasu, jednak zawsze spędzał z Adrienem. Z bratem wtedy mocno się kłóciłam o uwagę Eryka. On i tak wybierał najczęściej nie mnie, a jego. Na szczęście, gdy poszli razem do tej szkoły, pokłócili się chyba o jaką dziewczyne i od tamtej pory tak się sprawy mają. Nienawidzą się. To i tak nie miało prawa istnieć. Różnią się od siebie jak pies i kot. Mój brat jest ułożony i posłuszny, a Eryk to prawdziwy buntownik. Nie raz wymykałam się z domu, żeby przyjść na jego koncert. Wściekał się strasznie i odprawiał mnie z płaczem do domu, ale i tak wspominam je dobrze. Chłopak wygląda wspaniale z gitarą. Szkoda, że to nie on jest wokalistą.
- Adrien ile razy trzeba ci trzepać do głowy, że gdzieś mam to czy ty każesz mi chodzić na lekcje czy nie. Zrozum, że i tak cię nie posłucham! - wycedził Eryk. Widać, że mój brat często go o to zaczepia. Co za dureń. Pewnie jakaś nauczycielka mu kazała. Eryka i tak to nie rusza.
- Nauczyciele się na ciebie skarżą. - Odparł mój brat ze spokojem. Czy on się nie może odczepić? Zaraz tam wejdę i powiem, co o tym sądze. Eryk na pewno byłby wdzięczny.
- Ta, i tylko to cię obchodzi? - Chłopak jeszcze bardziej zmniejszył dystans między nimi. - Kiedyś miałeś jeszcze inne powody, żeby ze mną rozmawiać. Nie tylko dlatego, że ktoś ci kazał. Dobrze wiesz o czym jeszcze mówię. - Eryk zezłoszczony spojrzał Adrienowi w oczy. Z tej odległości nie widzę, który z nich jest wyższy.
- Ale po co ty to teraz mówisz? - Odparł Adrien. Słychać było, że pomału też traci panowanie nad sobą. Ciekawe jak tam teraz jego alergia. Mam nadzieję, że nie obsmarka Eryka. Od razu bym tam podeszła. - Uważasz, że robię głupie preteksty, żeby tylko z tobą porozmawiać? My nie będziemy nigdy w stanie porozmawiać. Widzisz co się teraz dzieje? Jakby ktoś to widział to pomyślałby, że zaraz trzeba będzie nas rozdzielać.
- Wiesz co? - Odparł Eryk. - Nie pomyślałem o tym, że faktycznie to są zwykłe preteksty. - Zastanowił się.
- Czy ty w ogóle słyszałeś co ja do ciebie powiedziałem? - Spytał zirytowany Adrien, nie spuszczając wzroku z drugiego chłopaka.  
- Tak i przekonałeś mnie do czegoś nad czym ostatnio dużo myślałem. - Eryk uspokoił się i wziął mojego brata oburącz za głowę.  
- Hej, Lorrie! Chciałaś coś ode mnie? - Pisknęła Charlotte. Ta idiotka! Czy ona nie widzi, że kogoś podglądam.
- Zamknij się debilko i odejdź stąd! - Krzyknęłam.

Gdy spojrzałam znowu w miejsce, w którym stali, nie było nikogo.
- Ugh, gratuluje usłszęli cię.
- Lorrie, ale kto? Przepraszam... Lin mi powiedziała...
- Już nie ważne. Idę pod klasę...
Jestem ciekawa gdzie oni poszli. Mam nadzieję, że się nie pogodzą. Ja cały czas próbuję, żeby Eryk mnie zauważył, a teraz znowu ma być tak jak dawniej? Tyle, że teraz on w ogóle się do mnie nie odzywa. Muszę z nim pogadać.  
Po skończonych lekcjach zamiast udać się do domu, poszłam na szkolny dziedziniec. Tam zwykle przesiaduje Larens. Ten nudny kolega Eryka. Ku mojemu zdziwieniu zastałam tam Eryka i Adriena. Przyłożyłam rękę do buzi, aby nie krzyknąć z oburzeniem. Mam nadzieję, że to jest to o czym myślę. Eryk przytrzymuje ręką koszulę moje brata i przyciąga go do siebie. Adrien zastygł w bez ruchu. Trzyma ręce na klacie Eryka, jakby chciał się wcześniej wyrwać, ale nie dał rady, bo zaczął się...Całować?
-Heej, przyszłaś poprosić o pomoc w sprawie francuskiego? - Nagle znikąd pojawił się Larens. Powiedział to tak głośno, aby "para" się od siebie rozłączyła. Wszyscy patrzyli się na mnie, a ja stałam jak wryta. Ten Adrien! Jak on mógł? Dobrze wiedział, że Eryk mi się podoba. Na dodatek, jest... Gejem? Przecież ojciec go za to zamorduje.
-Lorrie... Posłuchaj mnie... - Zaczął Adrien, powoli do mnie podchodząc.
-O nie... - Zacisnęłam dłonie. - Wy jesteście nienormalni! Dzwonię do ojca Adrien! Na pewno tu przyjedzie! - Krzyknęłam i wyciągnęłam telefon.
- Ej uspokój się wariatko... - Powiedział Eryk. - Adrien nie zrobił nic złego. Posłuchaj co brat ma ci do powiedzenia.  
- A ty już się zamknij! Wystarczająco zrobiłeś! - Nawet nie zauważyłam kiedy Adrien złapał mnie za ramię.
- Daj mi coś sobie wytłumaczyć... - Zaczął. - Nikt nie miał się o tym dowiedzieć. Przepraszam nie chciałem, żeby to tak wyszło. Wiem, jestem okropny. Chodź się przytul...
On jest chyba, niepoważny. Po takim czymś ja mam się do niego przymilić? Ba! Jakbym kiedykolwiek to robiła.
- Powiem ci jedno Adrien! Albo skończycie to, albo wszyscy się o tym dowiedzą! Przemyśl to sobie. Czy warto. - Wyszarpałam się z jego uścisku i szybko zaczęłam iść w stronę wyjścia ze szkoły. Kiedy usłyszałam, że nikt za mną nie idzie, rozpłakałam się. Nie chodzi teraz o mojego głupiego brata. Płczę, bo nie dość, że Eryk nazwał mnie wariatką to jeszcze jest gejem. Jedyny chłopak, który mi się podoba! Lata za mną stado tych baranów, a tylko ten jeden jedyny mnie nienawidzi.  
Pociągnęłam nosem i odblokowałam telefon. Na razie nie powiem o tym rodzicom. Napiszę do mamy, ona mnie pocieszy. Szłam przed siebie cały czas wpatrując się w ekran telefonu. Włosy ułożyłam takm aby zasłaniały mi twarz. Nie chcę, aby ktoś zauważył jak wyglądam. Zatrzymałam się na chwilę, żeby wyciągnąć husteczki z torebki. Zdenerwowałam się, gdy zobaczyłam, że nie mam ich w torebce. Zezłoszczona ruszyłam przez pasy. Mimowolnie spojrzałam na światła. Czerwone dla pieszych. Wspaniale, pomyślałam. Gdy chciałam się rozejrzeć, czy w pobliżu nie ma żadnych radiowozów usłyszałam obok siebie głośny klakson, a potem silne uderzenie w lewy bok. Mocno wbiło mnie w przednią szybę samochodu. Łokciem rozbiłam szybę. Gdy auto zahamowało, odrzuciło mnie w przód. Parę razy odbiłam się od ulicy i bezwładnie opadłam na krawężnik. Nie miałam siły się podnieść. Nawet nie widziałam, gdzie mam ręce. Zamknęłam oczy, gdy nawet mając je otwarte, widziałam tylko ciemność.

---------------------------------
Prosiłabym o wystawienie w komentarzu opinii, czy powinnam kontynuować to opowiadanie czy nie :) Chciałabym bardzo wiedzieć, ponieważ moje pierwsze opowiadanie raczej nie cieszy się popularnością :)

Kneesock

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2680 słów i 14578 znaków.

1 komentarz

 
  • Oliwia

    Pisz dalej!

    30 lip 2016