5# Sprzedana przez prześladowcę opętanego miłością

- John, Jo… pff… jak każdy tępy kretyn. – Warknęła składając ręce na piersi w geście niezadowolenia.

- W dupie już naszej laleczce się przewraca. Wychodzę. Po ostatnim incydencie z nożami bądź pewna, że je teraz nie znajdziesz. Na blacie jest śniadanie. Zjedz je. – Rzucił przelotnie zakładając swój czarny płaszcz pod którym krył się piękny garnitur.

- Wolę umrzeć.

- Aniele bądź pewna, że akurat o twojej śmierci to ja zdecyduje. – Uśmiechnął się sam do siebie,  
przekręcając ogromny klucz w kłódce i zamku drzwi głównych następnie je zatrzaskując.

Rose automatycznie ruszyła z miejsca. Pobiegła biegiem do swojego pokoju, w którym było maluteńkie okienko. Największy anorektyk nie dał rady by się przez nie przecisnąć. Lecz pozwalało idealnie zobaczyć czy rzeczywiście John odjechał autem by załatwić coś na mieście. Gdy samochód znikał tuż za zakrętem dziewczyna podbiegła do regału. Nie był on ogromny, ale miał wiele szuflad i szufladek. Otwarłszy każdą po kolei, mina blondwłosej jedynie się pogarszała.

- Cholera! – Krzyknęła gdy upuściła na swoją stopę 2 książki z dolnej biblioteczki. Już chciała je rzucić w kąt ze złości i bólu jaki odczuwała, ale coś ją zatrzymało. Jedna z nich nosiła nazwę, , ALBUM”. Wzięła go w swe dłonie i usiadła na łóżku. Gdy do niego zajrzała zamarła. Były w nim zdjęcia i jej i jej matki, a także ojca. Jeszcze z czasów gdy jej brata nie było na świecie, a rodzice Rosie kochali się nie widząc nic innego poza sobą. Wszystko przemija. Na każdej jednej stronie widniały rodzinne zdjęcia, które szły chronologicznie. Znalazły się nawet te z młodości jej rodzicielki.  

Wzdrygnęła się. Nie rozumiała o co w tym wszystkim chodzi. Dodało jej to tylko motywacji by szukać dalej. Schowała album pod łóżko i przez resztę czasu przeszukiwała wszystkie inne książki. Nic innego nie znalazła prócz dziwnych wycinek w zeszycie, które najprawdopodobniej były napisane po łacinie.  

Nagle do jej uszów dotarł dźwięk otwieranych drzwi. Postanowiła, że nie będzie uciekała. Wpierw musi wykupić jego zaufanie, a tym czasem zapoznać się również z mieszkaniem i jego ewakuacyjnymi wyjściami, które musiała znaleźć. Najlepiej już i teraz…

- Co robisz? – Zapytał podejrzanie Jo opierając się seksownie o framugę drzwi.

- Przeglądam literaturę. W końcu ktoś taki jak ty musi czytać największe gówna świata. – Dodała próbując ukryć swe zdenerwowanie i roztrzaskane emocje.

- Skoro to dla ciebie największe gówna świata, aż strach mi się zapytać co ty czytasz. 50 twarzy Greya? – Wybuchnął niepohamowanym śmiechem.

- Wierz mi lub nie, ale wolałabym zostać ofiarą bezuczuciowego Greya niż twoją lubą.

- Skoro interesuje cię sadyzm w takim razie ja bardzo chętnie! O byciu mojej lubej? No popatrz…. Nawet nie pomyślałem. Jestem zdania, że wszystkie kobiety to chodzące błędy. Facet ma kasę to obracają się wokół niego jak śrubokręt wokół gwoździa. Nawet gdy jest zardzewiały, stary, pokryty korozją. Czysta psychologia. – Spoglądał na nią głębokim wzrokiem obserwując każdy ruch.

- Radzę wyjść ze średniowiecznych ksiąg pisanych przez samotnych, bezdomnych brzydali. Nie znoszę traktowania płci pięknej jako przedmioty. Trafnie to ujęłam. Nie sądziłam, że z moich ust wyjdzie to aż tak poetycko.. Z jednej strony to ty mnie porwałeś i próbowałeś zgwałcić czyż to nie posunięcie nic niewartego samca udającego alfę? – Podeszła do niego wolnym krokiem.  

- Pamiętaj tylko, że każdy prawdziwy mężczyzna jak czegoś chce to to ma. Mylisz właśnie to od tego jak ty tam sama to nazwałaś, , posunięcia nic niewartego samcy alfa”. – Zrobił cudzysłów w powietrzu.

- Założymy się? – Stanęła do niego twarzą w twarz dotykając opuszkiem palców jego kilkudniowego zarostu. Z bliska był jeszcze bardziej przystojniejszy. – Rozkocham cię we mnie w cały tydzień. Nie masz pojęcia ile prawdziwa kobieta ma ukrytego wdzięku który wyłania się w najmniej oczekiwanym momencie John. Pilnuj się, a teraz proszę zostaw mnie w spokoju. Chciałabym pobyć sama w tejże klitce zwanej moim pomieszczeniem. Pa, pa… - Przesłała mu pocałunek w powietrzu i popchnęła na tyle by wyszedł z pokoju. Był zszokowany! Zabawa się wreszcie rozpoczyna.

Usłyszała jedynie dźwięk zza drzwi odchodzących kroków i po chwili leżała już na łóżku spoglądając w sufit. Przez pierwsze sekundy śmiała się z tego zadania, które postawiła sobie przed swym oprawcą. W drugiej jednak chwili…. To może być jedyna szansa zwiania z tego zalesionego ośrodka kolonijnego.  

Ucieczka w stylu amerykańskich filmów: pójdź do doniczki z kwiatami, wykop dziurę w ziemi, znajdź klucz, wyjdź przez drzwi - w tym wypadku na pewno nie ma miejsca. Wzięła nowiusieńki ręcznik, bieliznę, która znalazła w szufladzie oraz szlafrok kierując się do toalety. Zaczerpnęła długiej i rozmaitej kąpieli.  

Rzeczywiście pamiętał o wszystkim co nie zmienia faktu, że jest nienormalny na umyśle. Cały czas zastanawiała się jak go rozkochać i skąd wzięły się te zdjęcia. Zapytać go? Nie. Będzie zły. W jej głowie pojawił się kolejny plan. Wychodząc z toalety owinęła się tylko i wyłącznie czerwonym ręczniczkiem. Rose była bardzo piękna. Mokre włosy dodawały jej jeszcze bardziej erotycznego wyglądu. Zeszła na dół będąc pewna, że tam on jest. Nie pomyliła się. Przechodząc obok Jonathana udawała iż zapomniała zielonego kocyka który od rana spoczywał na salonowej sofie. Przeszła obok niego całkiem obojętnie, ale zarazem kobiecym podrygiem ciała. Czuła na sobie spojrzenie czytającego stertę dokumentów błękitnookiego.

- Zapomniałam koca. Nie sądzisz, że jest bardzo zimno? – Zapytała czekając minutę na odpowiedź, która nie nastąpiła prócz gorącego spoglądania wzajemnie w oczy. – Aha… miło że się ze mną zgadzasz. – Podeszła do okna które było otwarte. Przez kraty okienne docierało dużo światła mimo iż była godzina 20.  
Zamknęła je.  

Kompletnie niespecjalnie i całkowicie niechcący czerwony materiał spadł błyskawicznie na ziemię odsłaniając jej nagie ciało od tyłu. Zaklęła w duchu. Nie o to jej chodziło. Dziewczyna chciała przykucnąć, ale John, który napierał na nią całą swoją siłą nie pozwalał na jakikolwiek ruch. Jego usta błądziły bardzo delikatnie po jej szyi. Palce mężczyzny ściskały sutek jednej krągłej piersi powodując fale zakłopotania u nastolatki i falę rozkoszy, której zabraniała się samej sobie poddać.

- Coś jeszcze zapomniałaś? – Powiedział bardzo zmysłowym tonem głosu.

- Chyba to wszystko…. – Wydyszała między słowami.

- W takim razie nic tu po tobie. – Oderwał się od niej w ułamku sekundy i jakby nigdy nic wyjął spod papierów kalkulator i skupił się na papierach leżących na stoliczku.

- Dobranoc. – Rzuciła z aprobatą.

- Dobranoc. Nie śpij tylko w tym. Nie potrzebuje abyś zachorowała. To co powiedziałaś z tym zakładem było powiedziane na żarty? – Zerknął na nią ukradkiem gdy wiązała sobie na supełek dwa równoległe rogi ręcznika na piersi.

- Oczywiście, że nie.

- W takim razie nie pozostaje mi nic innego jak życzyć powodzenia. – Wyjęła z jego ręki kartki zapisanych rachunków i rzuciła niedbale na podłogę siadając mu na kolanach.

- Nie jest mi potrzebne.

- Jesteś naprawdę głupia. Jak tak krzyczysz, chcesz mnie zadźgać nożem, a teraz gdybyś mogła rżnęłabyś się ze mną do rana. Czyżby jakąś zmiana? A może kompromitująca ździrowatość wyszła ci naprzeciw! - Duma wyraźnie kazała jej wstać po ostatnim zdaniu. Posłuchała jej. Chciała powstać, lecz on złapał ją w udach nie pozwalając na to posunięcie. – Przepraszam, że uraziłem twoje niemałe ego. Mam 29 lat i nigdy nie byłem zakochany. Myślisz, że ty coś zmienisz? Porwałem ciebie tutaj dla biznesu. Nie dla osobistej rozrywki. Fakt faktem miałem i mam ochotę cię przelecieć, ale na moich zasadach bez zbędnej miłości i amorów. Tylko nie porównuj mnie do Greya, bo się obrażę. Za dwa dni przychodzą moi przyjaciele. Chcę abyś się z nimi zabawiła i pokazała jak najlepiej na co cię stać. Poszukasz w swojej szafie najkrótszą kieckę i będzie elegancko. – Krążył kółeczka na ramieniu swojego pięknego, , towaru”.

- Wybij to sobie z tego łba! Jeżeli sądzisz, że będę przed nimi udawała jak mi dobrze i jak mi fajnie to wiesz co? Spierdalaj…. – Rzuciła się w ucieczkę do swoich 4 ścian trzaskając głośno drzwiami i przykrywając się do samej brody kołdrą na łóżku. Po 5 minutach czuła jak materac ugina się pod wpływem czyjegoś ciężaru, a następnie jak tego kogoś dłoń schodzi coraz niżej.

--------------------

Kochani! Bardzo przepraszam za długie oczekiwanie. Nie mogłam, nie miałam miejsca, nie miałam jak. Teraz jestem już w domu i pisze dla Was specjalnie ten rozdział. Mam nadzieję, że jeszcze chcecie to czytać. Hm.. nie pozostaje mi, więc nic innego jak życzyć z całego serduszka udanych i pięknych wakacji, a także przesłać raz jeszcze ogromnych przeprosin!

ChabrowyAtrament

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1687 słów i 9365 znaków, zaktualizowała 13 lip 2015.

4 komentarze

 
  • ChabrowyAtrament

    Dziękuję kochaneee :*

    14 lip 2015

  • kamila12535

    Warto było czekać na opowiadanie jest naprawdę bardzo fajne :):) Dziękuję i tez życzę udanych wakacji:)

    13 lip 2015

  • :):)

    Wspaniały rozdział ;) Czekam na kolejną część :)

    13 lip 2015

  • :)

    Super :) Kiedy dodasz następną?

    13 lip 2015

  • ChabrowyAtrament

    @:) Dziękuję kochanie! Już juterko będzie 6 dział :)

    13 lip 2015