[22] Nie jestem twoja

[22] Nie jestem twojahttps://www.youtube.com/watch?v=XUClIslXKZo ♪ - odtwarzać, odtwarzać w kółko! <3

Patrzyłam, jak Penelopa wybiega z hotelu i usiłowałam wyobrazić sobie jej ból za każdym razem, gdy musiała tu wracać. Życie było tak niesprawiedliwe. Pomyślałam, że na jej miejscu też nie starczałoby mi sił, by się choćby uśmiechnąć. Jakie to uczucie, kiedy miłość twojego życia odsuwa się od ciebie, choć przyrzekała kochać cię do śmierci? Jak musi się czuć matka, której dzieci nie chcą widzieć? Poczułam autentyczny ból w sercu. Zmusiłam się, by odstawić krzesło i usiąść na fotelu w recepcji, choć nagle miałam wrażenie, że na moich barkach pojawił się niezidentyfikowany ciężar. Pomyślałam o Sebastianie. Czy on na pewno był tym, kogo chciałam? W uszach wciąż dźwięczały mi słowa Penelopy: "Dobrze zastanów się, czego chcesz. Gdybym ja się lepiej zastanowiła kilkanaście lat temu, może zmieniłabym zdanie i może byłabym dziś szczęśliwa”. Może tak naprawdę wcale nie chciałam Sebastiana. Może moim przeznaczeniem był ktoś inny, na kogo nie zwracałam uwagi, bo moją uwagę pochłaniał chłopak całkowicie niedostępny, nieosiągalny. Może za kilkanaście lat miałam wyglądać tak, jak Penelopa – zmizerniała, nieszczęśliwa, żałująca przeszłości. To nie była miła wizja. W ułamku sekundy podjęłam decyzję, która tylko umocniła moje poprzednia postanowienia – powinnam przestać się starać. Odpuścić. Pozwolić, by Sebastian był z Laurą i by moje uczucia przeminęły. Może Sebastian miał rację? Może takie uczucia jak nasze, mijały z czasem? Moje nie odchodziły, ponieważ trzymałam się ich kurczowo. Pielęgnowałam je, nie pozwalałam im odejść. Może to właśnie przez nie, już teraz zaczynałam przygodę ze złamanym sercem. Nie chciałam tak kończyć.  
Przez otwarte okno wpadł nagle podmuch zimnego powietrza. Zadrżałam i wciągnęłam na siebie sweter. Robiło się coraz zimniej. Zdałam sobie sprawę, że zaraz lato się kończy i trzeba będzie wracać na uczelnię. Miałam nadzieję, że mimo wszystko natłok zajęć nie uniemożliwi mi pracy w hotelu. Miło było zarabiać i czuć odrobinę niezależności. Moje myśli ponownie podryfowały ku Sebastianowi. Nadal mało o nim wiedziałam. Nie miałam pojęcia, czy koniec wakacji dla niego też oznaczał powrót do nauki, czy może jego jedynym zajęciem było wciąganie samochodów na lawety. Oczywiście mogłam zapytać o to Aleksa lub Laurę, ale nie chciałam zdradzać zbytniego zainteresowania Sebastianem – zwłaszcza Laurze, która po tym, jak dowiedziała się, że spałam z Sebastianem w jednym łóżku, pewnie nie będzie na mnie patrzyła już tak przychylnie. Sekundę później przypomniałam sobie, co sobie obiecałam. Od dziś miało mnie nie obchodzić, co robi lub nie robi Sebastian. Miałam skupić się na Aleksie, a nie na osobie, która prawdopodobnie zostawi mnie ze złamanym sercem.
***
W końcu nadszedł wrzesień, a dni leciały jeden po drugim. Zanim się zorientowałam, zostało już tylko pół miesiąca wolnego. Dni mijały, a ja dalej trwałam w swoim postanowieniu. Odkąd wróciliśmy z wyjazdu, ani razu nie widziałam Sebastiana i sama nie wiedziałam, jak się z tym czułam. Z jednej strony czułam ulgę, bo nie musiałam zastanawiać się nad jego zachowaniem, oglądać go z Laurą, pilnować się, by nie powiedzieć nic głupiego… zdecydowanie łatwiej mi się żyło, gdy nie byłam wciąż narażona na jego towarzystwo. Z drugiej strony, czasem jednak za nim tęskniłam. Martwiłam się o niego ze względu na jego chorobę – wciąż rozmyślałam, czy przypadkiem znowu sobie czegoś nie zrobił. Myślałam o nich nawet przy najzwyczajniejszych sprawach. Gdy wstawałam i szłam do pracy, zastanawiałam się, czy się wyspał. Kiedy siąpił deszcz, rozmyślałam, czy wziął z domu parasolkę albo chociaż kurtkę przeciwdeszczową, czy właśnie w tej chwili krople moczyły go do suchej nitki. Najczęściej jednak myślałam, czy on myślał o mnie. Byłam już tym zmęczona. Ile jeszcze czasu potrzebowały uczucia, by odejść? Czy chęci to jeszcze za mało? Może powinnam pójść na jakąś terapię.  
Pogodziłam się z faktem, że już nie zobaczę Sebastiana. Jak ognia unikałam chodzenia do jego domu. Alex już do tego przywykł i prawie było ok. Prawie.
Był czwartek, miałam wolne. Obudziłam się rano, przez chwilę nie wiedząc, dlaczego czuję się tak dziwnie. Dopiero, gdy podniosłam komórkę i zobaczyłam na pasku powiadomień kilka sms-ów oraz wiadomości na Messengerze, uświadomiłam sobie, że dziś kończyłam dwadzieścia lat. Właśnie utraciłam przywilej bycia nastolatką – mój wiek zaczynał się już od dwójki na początku. Właściwie było mi wszystko jedno, ale uśmiechnęłam się ze wzruszeniem, czytając długie życzenia od Emmy i paru innych znajomych. Ponieważ się już dostatecznie rozbudziłam, odrzuciłam od siebie kołdrę i wstałam. Zrobiłam sobie jajecznicę na śniadanie, dopychając się jeszcze pomidorem i kromką chleba z masłem. Wypiłam herbatę, po czym poszłam się ubrać, podmalować i uczesać włosy. Wracając do pokoju, ze zniesmaczeniem stwierdziłam, że wypadałoby w nim posprzątać – ot tak, na świętowanie dwudziestych urodzin. Czułam się dziwnie produktywna, dlatego związałam włosy, by mi nie przeszkadzały, do laptopa podłączyłam głośnik, z którego po chwili popłynęła głośna muzyka i zabrałam się za gruntowne sprzątanie. Sprzątnęłam porozwalane ubrania, starłam kurze, odkurzyłam, umyłam biurko i szklany stolik. Przerywałam co jakiś czas, by przeczytać kolejne życzenia i odebrać telefon od rodziców. W końcu skończyłam. Spocona, opadłam na pościelone łóżko i postanowiłam włączyć sobie film. Wkrótce zrobiłam się głodna, ale nie miałam w lodówce nic, z czego można było stworzyć obiad. Stwierdziłam, że należy mi się odrobina luksusu i szybko wykonałam telefon do pobliskiej pizzerii, zamawiając sobie najmniejszą pizzę Margheritę z dostawą do domu. Pół godziny później już ją kroiłam, maczałam w sosie i ze smakiem połykałam. Pizza poprawiła mi humor i nawet zaczęłam się cieszyć, że mam urodziny. Gdy kończyłam ostatni kawałek, wypełniona po brzegi, mój telefon znowu zadzwonił. Szybko przełknęłam to, co miałam w ustach i chwyciłam komórkę. Dzwonił Alex.
- Hej – przywitałam go radośnie.
- Hej. Dzwonię, by spytać, czy miałabyś ochotę się wieczorem spotkać?
- No jasne – powiedziałam, z żalem zamykając puste już pudełko i wynosząc je do śmieci. – Powiedz tylko, na którą mam być gotowa.
- Około ósmej, zgoda? Podjadę po ciebie. I ubierz się ładnie. – Wyczułam, że się uśmiecha.
- Chcesz powiedzieć, że zwykle nie wyglądam ładnie?
- Zawsze wyglądasz ładnie, nawet w dresie, ale dziś wieczorem dres może nie być wskazany.
- A co, idziemy do teatru? – spytałam, bo mnie zaintrygował. Zwykle nie dawał mi żadnych wytycznych co do ubioru.
Zaśmiał się.
- Bądź gotowa o ósmej – rzucił, po czym się rozłączył. Odłożyłam komórkę, uśmiechając się. Naprawdę byłam ciekawa, dokąd on zamierza mnie zabrać, że aż był obowiązkowy jakiś dress code. Od razu poszłam do szafy, zastanawiając się, co w takim razie wybrać na wieczór. W pierwszej chwili chciałam sięgnąć po sukienkę z różową górą i tiulowym, szarym dołem, ale coś mnie powstrzymało. Róż był niemal cukierkowy, a w końcu miałam już dwadzieścia lat. Nie chciałam wyglądać jak mała dziewczynka. Chwyciłam za czerwoną sukienkę na cienkich ramiączkach, z rozkloszowanym dołem, przepasaną cienki czarnym paseczkiem. Była z cienkiego materiału, urocza i zwiewna. Położyłam ją na oparciu krzesła, uważając, żeby się nie pogniotła. Na szafce obok ustawiłam kolejno do wykorzystania: czerwoną szminkę, czarny tusz do rzęs, eyeliner oraz wiszące złote kolczyki w kształcie liści, które dostałam kiedyś od rodziców. Do tego dorzuciłam czarne szpilki, mając nadzieję, że Alex uzna całość za wystarczająco ładną. Wróciłam do oglądania filmu, a przed siódmą zaczęłam się szykować. Wzięłam prysznic, po czym rozpoczęłam robienie makijażu. Nigdy nie potrafiłam szybko zrobić ładnych i równych kresek na powiekach, dlatego musiałam poświęcić na to trochę czasu. W końcu mi się udało i byłam całkiem zadowolona z efektu. Ubrałam się, przez torebkę przewieszając czarny żakiet, gdybym zmarzła i czekałam. Chwilę później stwierdziłam, że nie mam ochoty męczyć się na szpilkach i zmieniłam je na czarne eleganckie sandałki. W samą porę, ponieważ pół minuty później Alex zapukał do drzwi.
- Gdzie jedziemy? – spytałam, sadowiąc się w samochodzie. Jego twarz rozświetlił uśmiech, kiedy wyjął z kieszeni czarną opaskę.
- Dowiesz się na samym końcu, dlatego muszę ci to założyć.
- Chyba żartujesz. – Zmarszczyłam brwi. – Mam jechać z zasłoniętymi oczami, jak jakiś zakładnik? Może jeszcze zwiążesz mi ręce?
- To ma być niespodzianka, więc nie dyskutuj. – Przywołał mnie do siebie gestem ręki, a ja z westchnieniem pochyliłam się ku niemu, by zawiązał mi opaskę na oczach. Ogarnęła mnie ciemność. Czułam się idiotycznie.
- Oby było warto – stęknęłam, gdy Alex ruszył.
- Na pewno będzie – usłyszałam.
Po kilku minutach jazdy wyłączył silnik, wyszedł, obszedł samochód, po czym otworzył drzwi z mojej strony i pomógł mi wyjść. Dziękowałam sobie w duchu, że zamieniłam obcasy na płaskie buty, bo teraz niechybnie leżałabym na ziemi z wybitymi jedynkami.  
Poczułam, że prowadzi mnie po schodach i otwiera jakieś drzwi. W końcu ściągnął mi opaskę, ale to nic nie zmieniło, ponieważ wokół mnie nadal było ciemno. Poczułam, jak Alex wyjmuje mi z rąk torebkę i gdzieś ją kładzie. Nie mogłam nawet zorientować się, gdzie byłam, bo wszędzie panowały egipskie ciemności. A może oślepłam? Spróbowałam zamrugać, gdy nagle zapaliły się światła i usłyszałam wrzask:
- Niespodzianka!
Ku mojemu bezbrzeżnemu zdumieniu, odkryłam, że znajdowałam się u Aleksa w domu, a dokładniej w salonie i właśnie patrzyłam na stół, na którym znajdował się ogromny tort z moim imieniem i lukrową dwudziestką. Oprócz tego na stole były też inne ciasta i przekąski; na ścianach wisiały złote serpentyny, na podłodze walały się kolorowe balony, a wśród nich, wokół stołu stali rodzice Aleksa, Sebastian i Laura. Dosłownie odjęło mi mowę. Nie mówiłam nikomu o moich urodzinach, choć łatwo było się domyślić, skąd się dowiedzieli – w dobie Internetu nie było to trudne – ale żeby wyprawiać przyjęcie? Kręciło mi się w głowie. Dobrze, że nie miałam na sobie obcasów.
- Nie wiem, co powiedzieć – wymamrotałam. – Kompletnie mnie zaskoczyliście.  
Kolejno podchodzili do mnie i składali mi życzenia. Czułam, że Alex trzyma mnie za rękę i coś szepcze mi do ucha, ale nie mogłam rozróżnić słów. Podeszła do mnie Laura z szerokim uśmiechem na twarzy – wyglądało na to, że już nie miała mi za złe spania z Sebastianem w jednym łóżku.
- Przecież nie mogliśmy nic nie zrobić w twoje urodziny – oświadczyła mi z uśmiechem godnym szczęśliwego dziecka. – Sama upiekłam tort – dodała, a ja poczułam się jak ostatnia świnia. Wciąż na nią narzekałam, momentami nadal jej nie lubiłam, a ona upiekła dla mnie tort na urodziny, choć znałyśmy się kilka tygodni. – Wszystkiego najlepszego!
- Dziękuję – wymamrotałam, wciąż oszołomiona. Potem życzenia złożyli mi Shirley i Kevin, a następnie zajęli się rozstawianiem talerzy i krojeniem tortu. Alex poszedł do kuchni, a do mnie podszedł Sebastian. Miałam nadzieję, że tego uniknę, ale wyprostowałam się dzielnie i spojrzałam na niego, uśmiechając się drżącymi wargami.
- Powinnam ci dziękować? – spytałam. Uśmiechnął się krzywo.
- Raczej nie. To był pomysł Laury i Aleksa – powiedział to, czego się spodziewałam, ale i tak mnie to zabolało. W jego ręce dostrzegłam pokaźny bukiet kwiatów, który mi wręczył, a potem szybko pochylił się i delikatnie pocałował mnie w policzek. Poczułam woń jego perfum i z ledwością opanowałam się, by go nie przytulić. Patrzył na mnie tak, jakby czuł się winny, ale również zrezygnowany. Ja nie wiedziałam, co mam czuć.  
- Dziękuję – powiedziałam cicho. Nie mogłam dłużej znieść tego spojrzenia, więc się odwróciłam. Shirley zaraz wyjęła mi kwiaty z rąk i włożyła do wazonu. Byłam wdzięczna, gdy wszyscy zasiedliśmy przy stole i nie musiałam już dłużej stać z Sebastianem.  
Już dawno strawiłam pizzę i byłam już głodna, dlatego zaczęłam jeść wszystkiego po trochu, raz po raz dziękując, że tak się dla mnie natrudzili. Ścisnęłam Aleksa za rękę i posłałam uśmiech Laurze. Małe przyjęcie szło własnym rytmem i po raz pierwszy naprawdę cieszyłam się, że tam byłam… a przynajmniej do czasu, gdy Sebastian wstał od stołu i powiedział, że przeprasza, ale musi wyjść. Chwilę później trzasnęły drzwi, a ja poczułam się, jakby trafił mnie piorun. Czy naprawdę tak trudno było mu tu zostać? Ze złością pomyślałam, że skoro planował wychodzić w połowie, mogło go tu w ogóle nie być. Zrobiło mi się bardzo przykro, ale nie dałam tego po sobie poznać. Dotrwałam do końca, a gdy Alex mnie odwiózł do domu, pragnęłam tylko położyć się i zapomnieć o tym dniu, choć przecież zaczął się tak dobrze.
- Naprawdę dziękuję – powiedziałam, uśmiechając się. – Zupełnie się tego nie spodziewałam. Nie musiałeś.
- Chciałem – odparł wesoło i pocałował mnie w policzek. – Jeszcze raz wszystkiego najlepszego. Czego tylko sobie życzysz. Co by to nie było, niech się spełnia – dodał, a ja ścisnęłam go za rękę. Pożegnałam się i zaczęłam wdrapywać się po schodach, nagle czując się bardzo zmęczona. Gdy dotarłam do drzwi, zaczęłam grzebać w torebce w poszukiwaniu kluczy. Po chwili zmarszczyłam brwi. Zapaliłam światło na klatce i z pomocą żarówki ponownie przetrząsnęłam torbę. Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Zgubiłam klucze! A może wcale nie zamknęłam mieszkania i klucze leżały sobie w bezpiecznym miejscu? Ciekawe, czy mnie okradli? Pełna obaw, nacisnęłam na klamkę, a ta ustąpiła. W mieszkaniu było ciemno, ale za drzwiami mojego pokoju dostrzegłam światło. Coś ścisnęło mi żołądek, bo pamiętałam, że wychodząc, na pewno je zgasiłam. Zmusiłam się, by podejść bliżej, jednocześnie wyciągając z szafki kuchennej patelnię. Jeśli to włamywacz, nie będę miała skrupułów – rąbnę go jak najmocniej, a potem zacznę się drzeć. Ktoś na pewno mnie usłyszy i pomoże.
Otworzyłam drzwi do mojego pokoju, biorąc głęboki wdech. Uniosłam patelnię, gotowa uderzyć… i zamarłam, po raz kolejny tego dnia. Cały mój pokój był wypełniony szarymi i różowymi balonami – ale nie walającymi się po podłodze, lecz unoszącymi się. Wiele z nich poleciało aż pod sam sufit, ze zwisającymi sznureczkami, a niektóre z nich były przymocowane do podłogi, jak wysokie rośliny. Patrzyłam na to ze zdumieniem i zachwytem – wyglądało to pięknie, dużo lepiej niż zwykłe balony porozrzucane na podłodze. Dopiero po chwili skierowałam mój wzrok na łóżko, gdzie siedział Sebastian, a obok niego kolejny bukiet kwiatów, jeszcze większy od poprzedniego.
Opuściłam patelnię. Wpatrywałam się w niego, jakby był snem. Nawet nie wiedziałam, jak zareagować.
- Wziąłem klucze z twojej torebki – odezwał się Sebastian, widząc, że kompletnie mnie zatkało. – Mam nadzieję, że mi to wybaczysz i nie użyjesz tej patelni.
Dalej szukałam w głowie odpowiednich słów, ale takie chyba nie istniały. Tymczasem Sebastian chwycił kwiaty, wstał i podszedł do mnie. Ponownie owionął mnie zapach jego perfum i róż – ogromnych, czerwonych, pięknych róż.  
- Wiem, że nie naprawię kwiatami wszystkiego, co się zdarzyło do tej pory – powiedział cicho Sebastian, patrząc na mnie. Zignorowałam moje szybko bijące serce i też na niego spojrzałam. Miałam dziwne wrażenie, że zaraz mnie pocałuje. W tej chwili miałam gdzieś moje postanowienia, decyzje, złamane serce. Chciałam, by jego usta dotknęły moich, by w końcu zrobił coś, o czym marzyłam od dnia, gdy go zobaczyłam. – I… nie pocałuję cię – dodał, a ja przygryzłam wargę. – Nie mogę. Nie zdradzę Laury. Ale ty, Vanesso… - Przybliżył się do mnie jeszcze bardziej, a ja wstrzymałam oddech. – Będąc z Aleksem, strzelasz mi w mózg ogromną, bolesną kulkę. W mózg, w serce, w całe moje ciało, choć wcale tego nie chcę.  
Milczałam. Miałam wrażenie, że zaraz zacznę płakać. Trzymałam ciężki bukiet, a nogi mi się trzęsły. Patrzyłam na Sebastiana, którego wyrazu twarzy nie mogłam odczytać. Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Dotknął ręką mojej twarzy i przesunął, wywołując dreszcze. Odsunął się z cichym westchnieniem.
- Wszystkiego najlepszego – powiedział, po czym minął mnie i wyszedł, a ja zostałam – w pokoju pełnym balonów, z bukietem róż w jednej ręce, z patelnią w drugiej i z definitywnie rozbitym sercem.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3200 słów i 17617 znaków, zaktualizowała 16 wrz 2017.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • nomatterwho333

    Ten Sebastian sam naprawdę nie wie czego chce. Im dłużej nie może się zdecydować tym większa jest moja irytacja  :mad:  
    Ale mam nadzieję, że w końcu się określi i skończy mieszać w głowie Vanessie  <3

    16 wrz 2017

  • candy

    @nomatterwho333 a bo faceci zwykle nie wiedzą przecież :D

    17 wrz 2017

  • POKUSER

    Wiem że nie powinni, ale wspólna noc aż by się prosiła...

    16 wrz 2017

  • candy

    @POKUSER oj nie nie. Nie tak będzie ;)

    17 wrz 2017

  • POKUSER

    @candy Daj nam tu Candy scenę łóżkowa,
    przecież nie porno, tylko rusz głową ;)
    Scenę opartą na dużej czułości,  
    kiedy już parka w pościeli zagości.
    Bo gdy zbyt przeciągniesz na miłość czekanie,  
    to miast miłości zostanie bzykanie... :D

    17 wrz 2017

  • candy

    @POKUSER nikt nie mowil o porno, wiadomo. Bardziej mi chodzi o to że nie będę z Sebastiana dupka robić, więc jeśli coś takiego będzie, to później

    17 wrz 2017

  • POKUSER

    @candy miała być w moim poprzednim komentarzu drobna rymowanka, ale chyba kiepsko mi wyszło...

    17 wrz 2017