[09] Nie jestem twoja

Mogłam śmiało powiedzieć, że moje złe przeczucie tym razem mnie zmyliło – spotkanie Alexa w żaden sposób nie mogło być złe. Chciałam już zniknąć z tej imprezy, dlatego szybko powiedziałam Emmie, że spotkałam znajomego i wychodzę. Widziałam, że chciała o coś zapytać – prawdopodobnie o to, czy przypadkiem nie był to Sebastian albo Chris – ale Charlie porwał ją do tańca, co szybko wykorzystałam i wyszłam. Było jeszcze wcześnie, dlatego poszliśmy ulicę obok, by zjeść naleśniki. Knajpka była jeszcze otwarta, choć zbliżała się godzina zamknięcia i widziałam lekkie zniesmaczenie na twarzach pracowników, ale gdy stanowczo usiedliśmy z Alexem przy stoliku, nie mieli innego wyjścia, jak tylko podać nam menu i przyjąć zamówienie. Wzięłam naleśniki z kremem czekoladowym i bitą śmietaną, a Alex z czymś, co wyglądało jak pianki.
- Pianki? – spytałam z powątpiewaniem, gdy kelnerka odeszła. – Serio?
- Tak – spojrzał na mnie z uśmiechem. – Nie lubisz pianek?
- Czy ja wiem, może i lubię. – Wzruszyłam ramionami. – Ale pamiętam, że kiedy jadłam je w dzieciństwie, ciągle po nich wymiotowałam. – Dostałam ataku śmiechu i natychmiast poczułam na sobie ganiące spojrzenia obsługi.
- Gdyby tylko mogli, wywaliliby nas stąd gołymi rękami – szepnął Alex konspiracyjnie, zasłaniając się kartą menu, która została na stoliku.
- I nakrzyczeli na nas, że przychodzimy o tak nietrafnej godzinie – dodałam.
- My zaczęlibyśmy im odkrzykiwać i zbiegłaby się cała ulica.
- Ktoś wezwałby policję – wymyśliłam. – Wszystko wyglądałoby na jakiś poważny zamach, a my tylko chcieliśmy zjeść naleśniki.
Snuliśmy te konspiracyjne teorie jeszcze parę minut, cały czas chichocząc. W końcu podano nam naleśniki i rozmowę zastąpiło jedzenie. Byłam głodna – do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo. Pochłaniałam wszystko w zastraszającym tempie. Wkrótce zaczęłam się obawiać, że sukienka jednak przestanie na mnie pasować i nagle pęknie na moim rozdętym od naleśników ciele, a Alex ucieknie, gdzie pieprz rośnie, ale nic takiego się nie stało. Jadłam dalej i przerwałam dopiero wtedy, kiedy podsunął mi pod nos widelec z nadzianą pianką.
- Spróbuj.
- Czy chcesz, żebym zwymiotowała na nasze jedzenie? – spytałam, marszcząc nos. – Myślę, że wtedy i tak będziemy musieli za nie zapłacić. Albo także za czyszczenie stolika.
- No spróbuj – zachęcał mnie Alex. – Sama nawet do końca nie wiesz, czy je lubisz.
- A jeśli nie lubię? – odparłam, prowokacyjnie krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Nie jesteś już dzieckiem. Może wymioty dorosły razem z tobą – powiedział Alex z bardzo ważną miną, jakby omawiał konstytucję, a nie dyskutował o wymiocinach.
- A jak wyglądają dorosłe wymioty? – zapytałam, z całych sił usiłując zachować podobną minę i znów nie roześmiać się jak głupia. – Bo takich jeszcze nie widziałam.
- Przekonamy się, gdy zjesz.
- Dlaczego musisz tak stanowczo stawiać na swo… - Nie dokończyłam pytania, bo Alex wykorzystał fakt, że miałam otwarte usta i szybko wepchnął mi do środka piankę. Mało się nie zakrztusiłam, ale po chwili zaczęłam żuć gąbczasty kształt. Nie smakował tak źle, ale i tak udałam, że się krzywię.
- Nie, pianki to zdecydowanie nie jest moje ulubione jedzenie – oświadczyłam.
- Kłamiesz – odparł Alex wesoło. – Na pewno ci smakują, tylko nie chcesz się przyznać.
Droczyliśmy się tak jeszcze przez chwilę, ale wkrótce nasze talerze zrobiły się puste. Zrobiło mi się bardzo miło, kiedy Alex zapłacił również za mnie – nie mogłam sobie przypomnieć, kiedy ostatnio jakiś facet postawił mi jedzenie – obiad od Chrisa się nie liczył. Pokrótce wytłumaczyłam mu, gdzie mieszkam i ruszyliśmy w stronę mojego domu, bo uparł się, że mnie odprowadzi. Wkrótce ściągnęłam obcasy z nóg, mając świadomość, że rozrywam rajstopy i brudzę sobie stopy, ale nic mnie to nie obchodziło. Było mi wesoło. Cieszyłam się, że spotkałam Alexa. Zwłaszcza tu – w miejscu, gdzie nie mieszkał, a był jedynie przejazdem. To musiał być znak od Boga. Zresztą, to Alexa spotkałam pierwszego, a nie Sebastiana. Uparłam się na niego, a może to właśnie Alex był tym, na kogo powinnam w pierwszej kolejności zwrócić uwagę?
Rozmawialiśmy o wszystkim i zdziwiłam się, z jaką łatwością przychodziło mi zwierzanie się praktycznie obcemu człowiekowi. Niezręcznie zrobiło się dopiero później – gdy dotarliśmy pod dom i żadne z nas nie wiedziało, jak się pożegnać. Postanowiłam zrobić pierwszy krok.
- Etap dawania sobie numerów telefonów można pominąć – uśmiechnęłam się. – W końcu już je mamy.
Alex odwzajemnił uśmiech.
- Rzeczywiście. Kompletnie o tym zapomniałem. Właśnie się zastanawiałem, czy cię spytać o twój numer.
- Żartujesz? Musiałeś się zastanawiać? – udałam oburzenie. – Więcej nie będzie takich zrządzeń losu, od teraz musimy sami sobie organizować spotkania.
- Tak jest. – Zasalutował. – A więc, żeby dopełnić formalności… kiedy znowu cię zobaczę?
- W poniedziałek wracam do pracy – poinformowałam go. – Co oznacza, że będę przez cały tydzień blisko ciebie.
- O tym właśnie marzyłem – uśmiechnął się szelmowsko i przez jedną króciutką chwilę przypominał mi Sebastiana. Pochylił się szybko i cmoknął mnie w policzek. – A więc do szybkiego zobaczenia, Vanessa. Tylko musisz zapamiętać, jak wyglądam z krótkimi włosami.
- Jeśli zapomnę jak wyglądasz, zawsze możesz krzyknąć, że jesteś facetem od pianek – podsunęłam, a on parsknął śmiechem.
- Tak. Pianki będą naszym hasłem awaryjnym.
- Hasłem awaryjnym – powtórzyłam cicho, uśmiechając się. Alex odszedł, a ja jeszcze przez chwilę wpatrywałam się w jego powoli znikającą sylwetkę. Odetchnęłam głośno i w duchu sobie pogratulowałam. Jak na pierwszą odskocznię od Sebastiana, ta wyszła mi nieźle. Zasłużyłam sobie na sen.
***
Weekend przeleciał stanowczo zbyt szybko, jednak gdy wracałam na stanowisko pracy, byłam w nieco lepszym humorze niż zazwyczaj. W duchu już planowałam następne spotkanie z Alexem. Emma proponowała, że może ze mną pojechać, bym wieczorami nie czuła się samotna, ale odmówiłam. Choć jeszcze niedawno bardzo chciałam, by była w mieszkaniu, kiedy do niego wracałam – teraz nagle nie czułam takiej potrzeby. Planowałam spotykać się z Alexem i to tak często, jak było to możliwe. Przy odrobinie szczęścia załatwiłabym tym samym inną sprawę – wolałam nie ryzykować stwierdzenia, że Chris już sobie mnie odpuścił. Znałam go zbyt dobrze. Nie zdziwiłabym się, gdyby dalej przychodził do mnie do pracy albo zaskakiwał mnie swoją osobą w najmniej spodziewanym momencie. Mogłam tylko mieć nadzieję, że odpuści, gdy zobaczy mnie z innym – więcej nie musiał wiedzieć.
Choć nie chciałam, wciąż przyłapywałam się na myśleniu o Sebastianie. Miałam nadzieję, że ich rocznicowa noc w hotelu była tylko jednorazowa, bo nie chciałam znowu znosić Laury i wskazywać Sebastianowi drogi, którędy ma iść, by móc przelecieć swoją ukochaną. A może chciałam? Może zrobiłabym wszystko, byle tylko znów go zobaczyć? Usłyszeć jego głos, upewnić się, że na jego rękach nie ma już tych paskudnych siniaków… Bez sensu. Ja byłam bez sensu. To nie była moja sprawa, więc dlaczego się tym przejmowałam? Czy naprawdę nie miałam innych problemów? Westchnęłam głęboko. Miałam wyrzucić Sebastiana z moich myśli, ale wyraźnie mi to nie szło. Musiałam naprawdę się zmobilizować. Miałam nadzieję, że wkrótce jego miejsce zajmie Alex i wszystko ułoży się samo. Musiało tak być.
***
Na pierwsze oficjalne spotkanie z Alexem szykowałam się jak na wybieg – dosłownie. Wróciłam po pracy zmęczona i spocona, dlatego od razu wskoczyłam pod prysznic. Dokładnie wyszorowałam całe ciało, przy okazji depilując nogi. Stwierdziłam też, że spróbuję wymodelować sobie włosy, dlatego chwyciłam okrągłą szczotkę i nawinęłam na nią kosmyk włosów, przykładając do niego suszarkę. Oczywiście kłujące końcówki szczotki nieźle wbiły mi się w głowę, ale gdy skończyłam, byłam całkiem zadowolona z efektu. Nie wyglądało to powalająco, ponieważ miałam już za długie i za ciężkie włosy, by układać je tak, jak mi się akurat zamarzy. Przeczesałam je w zamyśleniu. Choć dopiero co stwierdziłam, że nie chcę ich ścinać, teraz nagle zmieniłam zdanie. Było lato, a przez włosy, które były czarne, długie i ciężkie, było mi tylko goręcej. Tak, to postanowione – czas wybrać się do fryzjera. Może oddam włosy na jakąś fundację? Niech ktoś inny z nich skorzysta. Pokrzepiona tą decyzją, przeszłam do pokoju, by z pomocą światła dziennego zrobić makijaż. Przez chwilę patrzyłam na kolekcję moich szminek, próbując wybrać tę, która będzie najbardziej pasować do granatowej sukienki, którą zamierzałam założyć. W końcu wybrałam jasnoróżową, dzięki której miałam wrażenie, że wyglądam młodziej. Dokładnie pomalowałam usta, w uszy wpięłam srebrne kolczyki kółka, a na rękę założyłam srebrną bransoletkę od kompletu. Wciągnęłam na siebie sukienkę. Lubiłam ją, ponieważ była idealna na lato i przy tym nie obcisła, ale także nie luźna jak worek na ziemniaki. U góry przylegała gdzie trzeba, u dołu się rozszerzała. Skromna i kobieca. Wsunęłam stopy w czarne sandałki i popsikałam się perfumami. Czułam się dobrze. Nie wychodziliśmy na nic specjalnego – pewnie tylko na spacer i jakieś lody – ale cieszyłam się. W końcu czekało mnie coś innego, coś nowego, a nie tylko stare, odgrzewane jak kotlet spotkania z Chrisem. No i nie był to Sebastian – idealny, ale nie osiągalny. Alex wydawał mi się bardziej… „przyziemny”. Jak taki kumpel, do którego zawsze możesz zadzwonić. Ktoś, kto jest zawsze obok, pomoże kiedy trzeba i rozśmieszy. Trochę jak… brat. Trochę mnie to martwiło, bo o Sebastianie marzyłam od dłuższego czasu, a Alex, choć był obok, nie wywoływał u mnie podobnych uczuć. Miałam nadzieję, że to się wkrótce zmieni.
Poszłam jeszcze do kuchni. Zbliżała się godzina, kiedy Alex miał po mnie przyjść. Zauważyłam, że w ogóle się nie denerwuję. Czy to tak powinno być? To był dobry czy zły znak? Czułam się swobodnie, bo traktowałam go tylko jak dobrego kolegę, czy może dlatego, bo to właśnie on był mi pisany? Było mi z tym dziwnie. Uważałam, że powinnam się denerwować choć trochę. To źle wróżyło.
Pukanie do drzwi przerwało moje rozmyślania. Nieco się zdziwiłam, bo spodziewałam się raczej dzwonka domofonu. Mimo wszystko podeszłam do drzwi i otworzyłam. Uśmiechnęłam się szeroko na widok Alexa z bukietem czerwonych tulipanów. Wyglądało to uroczo.
- Jakie piękne – powiedziałam z zachwytem.
- Uff, ulżyło mi – odparł Alex, przekraczając próg i wręczając mi kwiaty. – Bałem się, że wolisz róże. Wybrałem tulipany, bo według mnie róże są oklepane.
- Nie mam specjalnych wymagań – poinformowałam go. – Uwielbiam wszystkie kwiaty. No, chyba że chcesz mi dać bukiet kaktusów, to podziękuję – dodałam, a Alex parsknął śmiechem. – Poczekaj, wstawię je do wody.
Poszperałam chwilę w szafce kuchennej, by znaleźć jakiś wazon i gdy napełniałam go wodą, znowu zaczęłam analizować sytuację. Boże, tak jakbym nie mogła cieszyć się chwilą! Zastanawiałam się, jaki charakter obiera nasze spotkanie. To było urocze, że Alex przyniósł mi kwiaty, ale nagle czułam się jakoś dziwnie zobowiązana, tak jakbyśmy szli na oficjalną randkę. Nie wiedziałam, co o tym sądzić. Próbowałam zapytać sama siebie, czy Alex mi się podobał, czy z tego mogłoby być coś więcej. Podobno niektóre osoby trzeba nauczyć się kochać – nie zawsze jest dane to uczucie od pierwszego wejrzenia.
Tak się zamyśliłam, że wazon napełnił się wodą aż po brzegi, która zaczęła wylewać się poza krawędzie na moje ręce. Przeklęłam cicho pod nosem i natychmiast pacnęłam ręką kran. Wylałam nadmiar wody i włożyłam do środka kwiaty. Jak mogłam myśleć o jakiejś nauce kochania, kiedy widziałam chłopaka trzeci raz na oczy? Naprawdę, coś było ze mną mocno nie tak.
Upewniłam się, że nie zalałam wodą ubrania, po czym wróciłam do Alexa. Na mój widok uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Idziemy?
- Idziemy – potwierdziłam. Wzięłam torebkę i klucze. Zamknęłam drzwi i zaczęliśmy schodzić po schodach, by po chwili wyjść na zewnątrz, na przyjemne wieczorne powietrze. Przez chwilę panowała cisza – żadne z nas nic nie mówiło. Czułam się dziwnie. To było niezręczne. Wygładziłam sukienkę. W końcu Alex odchrząknął.
- Idziemy na lody? – spytał, uśmiechając się zachęcająco.
- Ok. – Uśmiechnęłam się drżącymi wargami. Szczerze mówiąc, wolałabym teraz położyć się w łóżku i zasnąć, ale co miałam powiedzieć? Kto by nie chciał zjeść lodów. Poza tym, przecież chciałam oderwać się od starych znajomości i rozpocząć coś nowego z kimś nowym. Powinnam dać temu szansę się rozwinąć, a nie od razu chcieć uciekać.
Rozmowa powoli zaczęła się kleić. Alex pytał mnie o studia, a ja zapytałam, czy nie męczy go jazda taksówką przez cały dzień. Odparł, że nie, bo zawsze lubił jeździć. Zrobił sobie roczną przerwę w nauce i chciał dorobić.
- Rodzice się wkurzyli – przyznał, wyrzucając serwetkę po lodzie do kosza. – Ale ostatecznie się zgodzili. Sam nie wiedziałem, na jakie studia miałbym iść, a nie chciałem brać pierwszego lepszego kierunku, a potem z niego rezygnować. Wolałem poczekać, pomyśleć. Studia nigdzie nie uciekną.
- Rozsądne rozumowanie – uznałam. – Bez sensu jest się zmuszać do czegoś.
Urwałam, bo nagle uderzyła mnie myśl, czy ja właśnie byłam taka bezsensowna i zmuszałam się do spotkania z Alexem. Naprawdę nie chciałam tak myśleć, ale przecież takie nastawienie nie brało się znikąd, prawda?
Pochodziliśmy jeszcze trochę, a później Alex odprowadził mnie do mieszkania, bo oboje musieliśmy wstać rano do pracy. Byłam zmęczona i coraz ciężej było mi to ukrywać, dlatego nawet nie zaoponowałam, gdy Alex niebezpiecznie się ku mnie pochylił… a przynajmniej nie od razu. Odskoczyłam w ostatniej chwili, karząc się jednocześnie w myślach za głupotę. Wiedziałam, że zrobiłam mu przykrość, ale… co on sobie myślał? Praktycznie się nie znaliśmy. Widzieliśmy się trzeci raz w życiu. To było za wcześnie. Nie mogłam tak.
- Zadzwonię – wykrztusiłam, po czym wskoczyłam do mieszkania i zatrzasnęłam za sobą drzwi.
O ile on teraz w ogóle od ciebie odbierze telefon, idiotko, usłyszałam wredny głosik w mojej głowie. Zignorowałam go i poszłam do pokoju, nawet nie patrząc na stojące w wazonie kwiaty. Rzuciłam się na łóżko tak jak stałam – miałam zamiar już nigdy więcej z niego nie wstawać.
  
  
Tak bardzo bardzo nie mam ostatnio weny. Niech mi ktoś da porządnego kopa!

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2775 słów i 15441 znaków.

3 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Fanka

    Juz leci ;) Mam nadzieje ze pomogl ;) Pozdrawiam i zycze weny ;) Bo opowiadanie robi sie coraz ciekawsze ;)

    4 sie 2017

  • candy

    @Fanka fajnie że tak uważasz :) dziękuję :D

    4 sie 2017

  • Fanka

    @candy  ;)

    4 sie 2017

  • Non

    Ja Ci dam ! :).a część świetna ! :D

    3 sie 2017

  • candy

    @Non dzięki! Potrzebuję, może taki kop mi da wenę :D dziękujęęęę, starałam się choć trochę;-;

    3 sie 2017

  • Non

    @candy nie ma problemu z kopem :D

    4 sie 2017

  • POKUSER

    Witaj, miło było znów przeczytać Twoje opowiadanie po dłuuuugiej przerwie. Co prawda nie jest to mój klimat, ale masz świetny styl :) i tylko taka mała, a może i nawet całkiem duża prośba: nie wciskaj Aleksa do friendzone...

    3 sie 2017

  • candy

    @POKUSER miło Cię znowu widzieć! Wiem, że to bardziej dziewczyńskie klimaty, ale cóż :D dziękuję! A co do friendzone - postaram się! Też w nim spędziłam trochę czasu :sad:

    3 sie 2017

  • POKUSER

    @candy A ja spróbuję chociaż najbliższe 2 odcinki przeczytać. Nie obiecuję że się wkręcę, ale jestem bardzo ciekawy jak, z punktu widzenia kobiety, poprowadzisz wątek rozkwitania miłości. Czy pójdziesz bardziej w stronę motylków w brzuchu, czy jednak bardziej w intymne relacje, czy może wybierzesz trzecią drogę. Ps długo byłaś w tym friendzone? Ja ponad 8 miesięcy i nigdy więcej. Od tamtej pory tylko proste relacje, co nie oznacza, że do prostych relacji zawsze prosta droga :) I oczywiście ciągle liczę, że kolejna seria, będzie w moich klimatach :)

    4 sie 2017