ZWODNICZY PUNKT WIDZENIA

POWIEŚĆ KRYMINALNA AUTOR: KRZYSZTOF SZUFLA.  
POWIEŚĆ DOSTĘPNA RÓWNIEŻ W FORMIE AUDIO E-BOOKA DO ODSŁUCHANIA NA YOUTUBIE
LINK DO AUDIOBOOKA TO: http://www.youtube.com/watch?v=Bn_RZT_3Inw
AUDIO TRWA 20 MINUT, MIŁEGO SŁUCHANIA I CZYTANIA :)
JEŚLI UKOŃCZYŁEŚ 21 LAT TO UŻYJ METODY KOPIUJ-WKLEJ. ZAPRASZAM.  
DO CZYTANIA I ODSŁUCHIWANIA MOJEJ POWIEŚCI EROTYCZNEJ Z ROKU 1998
STRONA INFORMACYJNA AUTORA: http://www.facebook.com/krzysztof.szufla
MOJE WIERSZE NA FACEBOOK: www.facebook.com/WierszeKrzysztofSzufla  
MOJE WIERSZE NA WORDPRESS: www.wierszekrzysztofszufla.wordpress.com  
Napisałem ich na dzień dzisiejszy 11 czerwca 2017 roku 192, na podanych tu stronach będą aktualnie dodawane. Nie ma sensu dodawać nadal tu, ze względu że serwer nie ma zabezpieczeń logowania i podwójnej weryfikacji logowania do konta, jeśli ktoś się tu włamie to może usunąć cały mój trud publikacji tu. Odsyłam do Facebook i WordPress Linków. Pozdrawiam Krzysztof Szufla :)

Występujące postacie:  
ŻAK DE TĄSER,  
MARGERIT REZANTUEN
WUJ MARKIZ DE LAMONTEN
  
WSTĘP

-Czy chcesz za męża pojąć, tego tu stojącego młodzieńca o imieniu Żak de Tąser i będziesz z nim żyć w zgodzie i pokoju, w dobrym i złym do końca dni Twoich?
-Tak, Ojcze Wielebny i Ty Mój Żaku.  
-A, Ty Żaku, czy bierzesz Sobie za żonę Margerit Rezantuen stojącą przed Tobą i będziesz z Nią żył w zgodzie i pokoju, w dobrym i złym po kres swych dni?
-O tak, Ma droga Margerit i Ty Wielebny Ojcze.  
     W ten właśnie sposób zawiązały się losy dwojga kochających się ludzi, lecz czy szczęśliwie wieść będą Swe życie? Czas pokaże. Zaraz po wyjściu z trzynastowiecznej kapliczki na rogu uliczki Sarans Plat w Mieście Ravedius, udali się na prowincję, aby odprawić huczne wesele z dwustoma gośćmi. Ileż to wykwintnych dań ustawiono na stołach. Nie zabrakło przystawek dla smakoszy z udek żabich opiekanych, podduszonych, na occie, solonych i oczywiście odmiana żabiego susi, czyli na surowo. Następnie dania główne o tradycyjnych aromatach i smakach francji. Po posiłkach wzniesiono uroczysty toast na cześć młodej pary. Jednakże, by tych gości o wyższej klasie nie nudzić, zaprezentowano bardzo atrakcyjną degustację win z przed czterdziestu do pięćdziesięciu lat wstecz. Wuj Markiz de Lamonten jak zwykle przy takich okazjach nie potrafił się powstrzymać i spożył nieco za dużo alkoholu. Wszak był to bardzo mocny trunek. Chwiejąc się ledwie na nogach, ten obrzydliwy staruch porwał się na godność panny młodej. Wstrętne zachowanie Wuja tak rozwścieczyło Żaka, że stracił On zupełnie rozum i wepchnął Mu między żebra zabrany od kominka pogrzebach. Zdaje się, iż trunek też zrobił swoje. Markiz de Lamonten po raz ostatni dobierał się do cudzych kobiet, zdradzając jednocześnie partnerkę życia Margeritę de Lamonten. Wydając ostatnie tchnienie, patrząc zabójcy w oczy, powiedział:
-Bądź przeklęty Żaku de Taser, niechaj Twe życie obróci się w popiół!!!
-Wybacz Wuju, przepraszam!! Zlituj się nade Mną biednym!! - wołał Żak z przerażeniem i łzami w oczach. Po tej straszliwej klątwie wyzionął ducha i upadł. Były to jednak jeż tylko próżne słowa, skierowane w stronę trupa. Goście z ręka na przerażonych tym czynem sercach opuszczali ten dom, który według przepowiedni zmarłego miał się stać miejscem jeszcze większego cierpienia i bólu, nikomu jeszcze nie poznanego. Przeklęte losy już wkrótce młode małżeństwo miało poznać na własnej skórze. Posiadłość w kilka tygodni po tym zdarzeniu wyludniała. Chłopi mieszkający w okolicy mieli już do czynienia z takimi przypadkami. Strach wywodzący się z legend przekazywanych z dziada na syna miał tak olbrzymie znaczenie, że Margerit i żak w promieniu sześciu kilometrów pozostali jedynymi ludźmi. Bezgraniczne pustkowie z czasem zmieniło charakter Żaka w podejrzliwego, strachliwego mężczyznę o skłonnościach do widywania zjaw nieżyjących już ludzi, a także potworów z piekła rodem, jak to uznawała Margerit. Małżeństwo nie zazna więc spokoju w dzień, ni też żadnej z nocy, jak to Im klątwa przepowiadała. Margerit każdej nocy bała się o zdrowie psychiczne Żaka coraz bardziej. Bowiem niekiedy nocami widywała Go odprawiającego nieziemskie rytuały. Tłumaczył się, iż tak doradziły Mu Istoty zza lustra. Nasilały się wraz z upływem czasu również i fizyczne dowody na stosowanie przez Żaka zaklęć i Magii. W tym momencie Margerit zaczęła się bać samego małżonka. Kiedy On sam zauważył Jej zaniepokojenia postanowił wprowadzić ukochaną, dla której pozbawił członka swej rodziny życia, w znane Mu już tajniki Sztuk Magicznych, by dowieść, iż to nic strasznego. Chciał On udowodnić wyższość tych technik nad konwencjonalnymi metodami wzmagania Swego uduchowienia. Sam fakt, iż w czasach ich życia za Samą Myśl o takowych praktykach skazywano na śmierć na stosie, czyli w płomieniach żywcem spalenia to byłaby groźba ogromna. Jednak kto uśmiercał tych mędrców i ludzi o podwyższonym intelekcie? Sam kościół i to chrześcijański, a to wszystko w imię zbawienia. W jaki więc sposób oczyścić Swe sumienia, jeśli jedynie mogli to zrobić w ciałach fizycznych. Natomiast tu występowało takie przeciwieństwo. Pozbawiając ich wraz ze śmiercią możliwości pokuty za Ziemi za Swe grzechy. To było okrutne postępowanie. Aż żal z oczu wyciska łzy na samą Myśl o tej niesprawiedliwości. Tak jak to najłagodniej było możliwe do zrealizowania, Żak jednej z nocy poprosił Swą Margerit do komnaty rytuałów. Poznamy je niebawem. Kochankowie weszli do oświetlonego świecami pomieszczenia i zasiedli na przeciwko siebie.  

-Ukochana; nie obawiaj się o bezpieczeństwo. Nikt tu nie uczyni Nam krzywdy. Biedny Świętej pamięci Wuj nie cierpi już teraz; jak Mi sam powiedział.  
-Jak to! Jak to z Nim rozmawiałeś - (uniosła się z fotela przerażona dziewczyna).  
-Ależ uspokój się kochanie, to na prawdę nic strasznego. Pozwól, że Ci wytłumaczę - (powiedział Żak uspakajając Ją). Kiedy na ślubie, no wiesz upiliśmy się, to znaczy Ja i Wuj i dźgnąłem Go pod serce, poczułem bliskość śmierci z zewsząd, z wszystkich kątów domu wypływającą. Czułem się w kolejnej chwili jakby sparaliżowany wzrokiem biednego umierającego starca. To było straszne i piękne zarazem. Czułem, że zapadam się w podziemia razem z Nim, wprawdzie jednak jakbyśmy się unosili ponad salą weselną. Słyszałem dźwięki i Myśli, straszne Myśli ludzi! Wuj natomiast zawisł obok Mnie i patrzył, tak jak patrzy na skarcone dziecko rodzić, z Miłością i strachem, iż może sobie wyrządzić krzywdę. Wyznał Mi, że urazy wszelakiej do Mnie nie czyni, ni nie odczuwa, a to co powiedział w bólu i chwili rozdzielania się z ciałem, było tak spontaniczne, że teraz bardzo żałuje Swych słów. Mówił, iż wprawdzie na śmierć nie zasłużył z Moich rąk, to się z nią w pełni godzi i akceptuje wybieg wydarzeń. On chce Kochanie, abym dokończył Jego dzieło. Bym się uczył i nauczał innych Miłości i sposobu na życie w całkowitym tego słowa pojednaniu.  

-Jesteś szalony, O Boże parasz się czarami! Sam diabeł opanował Twą biedną, zbrukaną grzechem Duszę. Zostaw Mnie w spokoju. Za kogo Ja biedna wyszła za mąż. Boże wybacz Mi - (wypowiedziała płacząc i szlochając).  
-Ależ, mylisz się Kochanie, uspokój się. Zaraz Ci wyjaśnię. Wprawdzie szalony byłem w chwili, kiedy odchodził z Tego świata Wuj. Teraz jednak, po Jego nakierowaniu Mnie na właściwą drogę, Jestem jak nowo narodzony człowiek. A szatana do tego nie mieszajmy. Sądzisz, że chciałby opanowywać takiego głupca jak Ja, jakież miałby on z tego korzyści. Sama za chwile obaczysz, że Me dzieło raczej Boskością promieniuje, a niżeli grzechem. Jeśli jednak sądzisz, że Miłowanie i zjednywanie się Duchowe z Istotami, których sobie nawet wyglądu i charakteru nie wyobrażasz może być grzechem, , to wprawdzie nie wiesz co mówisz. Gdybyś przez chwilę chociaż była w takim głębszym stania świadomości jak Ja; zapewniam Cię, że zrozumiałabyś Mnie. Tak, to jest to! Pozwól bym Cię przekonał o Mych dobrych zamiarach. Zobacz i odczuj co i Ja przeżywam, i jakiego doznałem nawrócenia. Sama zobacz, iż nic w tym złego nie ma, a nawet może obaczysz Aspekt Boski. Widzisz Ja teraz wszędzie zauważam Boga. W przedmiotach codziennego użytku, w powietrzu i gwiazdach; w ludziach i wszelkich Istotach jest Boskość. Podaj Mi rękę i sama doznaj Ogromu Szczęścia. Jest Ono bowiem wszechobecne.  

-Co Ty chcesz ze Mną uczynić, boję się Ciebie.  
-Proszę tylko byś się oparła wygodnie w fotelu. Zamkniętymi oczyma wsłuchaj się w Mój głos, a również w głos otaczający Nas, czyli głos Boga. Usłysz co on powie o Mym postępowaniu. Bo Jemu Najwyższemu zapewne wierzysz?
-Tak, a Ty tym czasem gardło Mi poderżniesz!!!
-Ależ Ukochana, nie mógłbym o czymś takim nawet pomyśleć, a gdybym chciał Cię zabić, to miałem ku temu mnóstwo okazji. Nie obawiaj się Mnie. Abyś mnie nie bała, że z nożem stoją za Tobą; podaj Mi swe ręce. Wsłuchaj się we wszystkie dźwięki Nas otaczające. W ich natężenie, barwę, ilość. Nie nadawaj im określonych nazw, a jedynie je zaakceptuj, by przestały Ci przeszkadzać. Postaraj się; proszę. One otaczają Cię z zewsząd i jakby to powiedzieć poza Nimi nic nie istnieje. Są tylko One i Ty, One i Ty w Nich odpoczywająca. Jest to jedna wielka całość opływająca Cię i otaczająca Cię z każdej strony. A teraz kiedy już umiesz w nich odpoczywać, uświadom Sobie, iż te wszystkie dźwięki, które Nas otaczają to Bóg. Odpoczywając więc w dźwiękach; odpoczywasz Samym Bogu. Odczuj spokój i jedność Cię otaczającą.  

-Żak, Mój Ukochany Ja czuję tak olbrzymią Miłość w Sercu. Jak to możliwe?
-Wszak Jesteśmy w obecności Boga. Cóż byś innego chciała odczuwać? Przecież Bóg jest Miłością.  
-Teraz już pojmuję czystość Twych zamiarów. Jakże mogłam przypuszczać coś tak niedorzecznego, że Ty wszedłeś w krąg zła i czarami się zachłysnąłeś.  
-Czarami? Kochanie wszak to jest Magia o nieziemskiej sile i Miłości. A większość ludzi tego nie rozumie, bo w istocie nie pamiętają Swego życia przed wejściem w to ciało.  
-Ale nie rozumiem, jakim cudem rozmawiałeś w Wujem. Przecież On nie żyje.  
-Ależ żyje. Sam fakt, że zabiłem Bo zwrócił Mi uwagę na całe Me życie. Zrozumiałem jak się źle sprawowałem tu na Ziemi, ileż wyrządziłem krzywdy, a ileż się wycierpieli Moi współbracia. Następnie zacząłem się trochę spontanicznie widywać z Wujem, wytłumaczył Mi; tak jak teraz Ja Tobie mówię, że człowiek Jest Duszą wcieloną w materię. I chociaż ciało umarło, to Dusza żyje.  
-Aleś Ty się z Duchami porozumiewał i zmorami, a nie duszyczkami ludzkimi!!
-Ach Duchy, zmory i potwory. Co za różnica, to przecież wszystko Istoty Boskie; Nasi współbracia. Dusza i Duch to jedna i ta sama Istota. Wszak My również Duszami w ciele materialnym. Jeżeli chcesz, to w każdej chwili możemy porozmawiać z Naszym Wujem, tylko uprzedzę Go, przed włączeniem Ciebie do tych konwersacji, gdyż nie wiem jak On zareaguje. Miałem nikomu o Nim nie mówić. Ty jednak wiedziałaś o tym fakcie już wcześniej i nie powinno być żadnych z Jego strony problemów.  
Żak, Mój Ukochany, chciałabym z Tobą porozmawiać na temat Uczuć jakie teraz doznajesz, widzę bowiem, Iż Twój charakter zmienił się na lepsze nie do poznania. Wydaje Mi się, że jeśli rozwinąłeś się tak bardzo!? Zrozum; Sama nie wiem czy czujesz coś jeszcze do Mnie i jak wpłynęło to wszystko na Naszą Miłość.  

-Słusznie zauważyłaś, Czuję teraz inaczej, lecz czuję to samo co wcześniej i nigdy Cię nie przestanę kochać. Sam już dawno zauważyłem, że te zmiany w Mych Uczuciach. To jest jednak tak, jak gdyby Moja wcześniejsza Miłość urosła. Gdy spojrzę wstecz czasu, na Uczucie, które Miłością się ośmieliłem nazwać; stwierdzić mogę szczerze, że było to Uczucie bardzo uproszczone, porównując Je z teraźniejszą Miłością jaką odczuwam do Ciebie i świata.  
-Czyli zdradzasz Mnie!! Wiedziałam, kochasz inną?!! Zwodziłaś Mnie!! O Ja biedna dałam się oszukać!! - (znowu wylewając łzy powiedziała Margerit.  
-Kochana Moja, nie rozumiesz Mnie Przepraszam, że może źle sformułowałem tą wypowiedź. Ja Kocham Cię miłością po stu kroć większą, niżeli w dniu, gdy się Tobie oświadczyłem. A Uczucie przywiązanie do świata i ludzi, Istot Wszelakich również urosło, dając w rezultacie wrażenie odczuwanie z Mej strony Miłości do tego otoczenia. Kocham Cię jak nigdy wcześniej.  
-Czyż zakochałeś się We mnie dopiero teraz?
-O nie Kochałem Cię, lecz teraz Kocham i Miłuję jeszcze bardziej, a za jakiś czas; rozwijając się nadal duchowo, pewno stwierdzę, iż Ma Miłość urosła w tym czasie po stu kroć i jeszcze więcej. Będę Kochał Cię z sekundy na sekundę bardziej, gdyż zapoczątkowałem reakcję łańcuchowa wzrostu Mego Potencjału Energetycznego ciała astralnego i Duszy; jako Miłości, i Uczuć. To tak jakbym zapalił zapałkę. Zapałka nie zapalona to znak człowieka o surowych Uczuciach. Po jej zapaleniu zaczynam promieniować Miłością; następnie rozpalam ognisko, bym mógł otoczyć Nią cały świat; Wszelką nieograniczoną czasoprzestrzeń. To jest Potęga i posiąść Ją mogą jedynie osoby odpowiedzialne za Swe czyny. Nikt i nic nie jest w stanie zniszczyć Miłości w Naszych Sercach. Raz zapoczątkowany proces w kierunku rozwoju i udoskonalenia się jest nie do zatrzymania, i będzie trwał poprzez całą wieczność, aż nie oczyścimy się całkowicie i nie osiągniemy Pełnej Energetycznej Mocy Wzmocnienia Swej Duszy. Będziemy wtedy rozumieć o wiele więcej niż obecnie i Sami staniemy się Miłością w pełni czystą, a następnie dołączymy do Pana Naszego, byśmy pozostali Jego Częścią po wieczność.  

-Żaku, teraz mówisz jak mędrzec. Zmieniłeś się nie do poznania, jednak na lepsze, a nie podążyłeś w kierunku zła, ja sądziłam. Ja również uważam, iż najważniejszą jest Miłość w życiu każdego z Nas. Jesteśmy w prawdzie Częścią tejże Miłości i Więzów nigdy z Nią nie zerwiemy. Sami Jesteśmy Sobie Drogą Krzyżową, Drogowskazem, który stoi obok Niej i Podróżnikiem stąpającym po Niej. Nikt w prawdzie, by się temu nie ośmielił zaprzeczyć; bo zaprzeczyłby Samemu Istnieniu, a to jest niepodważalny dowód, iż zostaliśmy przez Boga Jedynego; Naszego Pana Stworzeni. Jesteśmy Bożymi dziećmi i w Jego Oczach tacy będziemy zawsze. Nie zaprzestanie się On Nami opiekować, choć byśmy w Istnienie Jego nawet zwątpili. Sądzę jednak, iż nigdy się tak nie stanie. Pomóż Mi się o to nie martwić, wybaw Mnie z tej rozterki proszę.  
-Ależ Margerit i Ja Ciebie nigdy nie opuszczę, w wieczności nawzajem będziemy Sobie czymś w rodzaju Jedności. Wszak Ty beze Mnie lub Ja bez Ciebie nie jesteśmy w całości. Każde z Nas jest częścią całości nie rozłącznej po kres czasu i takimi Sobie pozostaniemy kawałkami całości. Jeśli t rozumiesz i w prawdę ów nie wątpisz, wiedzieć zaprawdę powinnaś, że i Bóg to Istota, która Stworzyła Nas na wzór Swój, czyli na wzór nie jak to ludzie sądzą ludzkiego ciała lecz Czystej i nieskazitelnej Miłości. My jesteśmy częścią Jego, a On częścią Nas. W taki sposób, iż rozdzielenie Nas czymkolwiek nie jest możliwe. Jedynie On Sam w Swych najwyższych powinnościach może powziąć taką decyzję, lecz będzie wiedział w tym Czynie Naszą Dobroć i Rozwój Duchowy umożliwiający kolejne z Nim połączenie, trwalsze niżeli kiedykolwiek indziej.  

-Kochanie; Żaku Słowa Twe sprawiają, iż Jestem coraz szczęśliwsza. Zaprawdę prawdę mówiłeś, a ja Ci wierzę ja nigdy dotąd. Oby Twa i Moja Myśl o zjednoczeniu z Panem nigdy nie zagasła i nic jej nie przyćmiło. Wtedy szczęście Nas Swą potęgą ogarnie i będziemy w Boskiej Niepokalanej Miłości po wieczność.  
-Zaprawdę teraz wiemy Oboje co czyniliśmy i jakich okrutnych występków się dopuściliśmy. Przyjdzie Nam za nie z pewnością odpokutować; lecz się nie lękam wiedząc, że będziesz przy Mnie jako i Nasz Najwyższy PAN Bóg Wszechobecny i Wszechmocny. A jeśli Wuj Nasz wybaczył Nam, to i My powinniśmy naszym bliźnim odpuścić, którzy złorzeczyli na Naszą niekorzyść.  
-Ja, Margerit przebaczyłem w chwili kiedy poznałem Naszego Pana Najwyższego Boga i sprzymierzeńca Naszych dobrych uczynków - (powiedział Żak z uśmiechem na ustach. Po czym uścisnęli się na znak pojednania. Wytwarzali przy tym tak ogromną ilość Miłości, że Sama Ona z Nich promieniująca Tworzyła jasną o Złotym kolorze Otoczkę w odległości do pół metra, rozświetlającą cały pokój w większym stopniu niż lampa naftowa, którym przebywali. Ich czakramy ciemieniowe były pobudzone równie bardzo. Promieniował z Nich Snop Światła i zarazem był On Wstęgą Astralną łączącą Ich z Boską Istotą. Miłość wszystkim, a wszystko Miłością. Taki zaprawdę los Nasz i Naszych Dzieci, które na świat ten Materialny w przyszłości przyjdą).  

-Cóż z Naszym Wujem teraz się dzieje, gdzież On; co czuje. Wszak niechybną śmiercią zginął, a Ty Mu w tym dopomogłeś.  
-Nie martw się o Jego Duszę, bo On Sam Jest Duszą jak i My. Chociaż teraz Ciałem materialnym przyodzieni, to i tak Jesteśmy Duchowymi Istotami. I każdy zapewne powie, że w grobie leży, nawet ksiądz się omylił na pogrzebie. Pamiętasz ten żałobny dzień przecież. Powiedział, że On nie żyje z rąk Moich grzesznika i do piekła na wieczność Mnie wtrącą. Ja jak i każdy na Ziemię jednak przyjdę, pokutować za grzechy. O tak się zaprawdę stanie. Z Wujem się możemy w każdej chwili spotkać, On po tamtej stronie. I tak wystarczy świadomość, by się z kimkolwiek zechcesz skontaktować. Jak dzieci Jesteśmy w Oczach Pana. Nasze to poważne sprawy, lecz dla Niego błahostka, Miliony razy prostsza.  
     
     I mówiąc to po środku pokoju Wuj się pojawił i mówić zaczął na znak przyjaźni:
-Witam Was nieszczęśnicy, co Tu tkwicie na tym Ziemskim Padole. Pozdrawiam Was z Zaświatów, jako i Wy Mnie tu ujrzeliście; Ja Was widzę. Cóż u Was; jak się WAM tu żyje. Opowiadajcie proszę.  
-Wuju Kochany, Ja myślałam, że Cię już nigdy nie obaczę, na tej Ziemi marnej i wśród ludzi co tak nisko upadli.  
-Przecież mówiłem Ma Kochana Żono, że Jemu nic nie jest i w szczęściu przebywa. Ty troski i żale w łzach wylewałaś, zamiast się spotkać z Nim i porozmawiać beztrosko.  
-Kiedy nie wiedziałam, Kiedy nie wierzyłam, a może nawet wierzyć w Twe Słowa nie chciałam.  

-Tak drogie dziecko, Żak słuszne refleksje wysuwał i nigdy Cię nie okłamał. Szczerość w Jego Sercu jest również Twoją zasługą. Będziemy w zgodzie, szczęściu i radości; cieszyć się Naszym połączeniem z Bogiem w Miłości. On Jedynym Panem Naszym i Tego Świata, co nie jedyny w Kosmosie, żyją w wielu miejscach Istoty wszechstronne, różnorodne i basta. Pewno wierzyć nie zechcesz w tę świętą prawdę, lecz jeśli inna Twa Wola Wolna nawet, pochwały Ślę za postęp jakiego w Duszach i Sercach Dokonaliście.  

POLAND, dnia 12 grudnia 1998 roku, do 17 grudnia 1998 roku; Krzysztof Szufla.  

  
Autor:
KRZYSZTOF SZUFLA - www.facebook.com/krzysztof.szufla

MOJE WIERSZE NA FACEBOOK: www.facebook.com/WierszeKrzysztofSzufla  
MOJE WIERSZE NA WORDPRESS: www.wierszekrzysztofszufla.wordpress.com  
Napisałem ich na dzień dzisiejszy 11 czerwca 2017 roku 192, na podanych tu stronach będą aktualnie dodawane. Nie ma sensu dodawać nadal tu, ze względu że serwer nie ma zabezpieczeń logowania i podwójnej weryfikacji logowania do konta, jeśli ktoś się tu włamie to może usunąć cały mój trud publikacji tu. Odsyłam do Facebook i WordPress Linków. Pozdrawiam Krzysztof Szufla :)

UWAGA!!!
WSZELKIE PRAWA AUTORSKIE ZASTRZEŻONE PRZEZ AUTORA, KTÓRYM JEST KRZYSZTOF SZUFLA.  
NIEZASTOSOWANIE SIĘ DO POWYŻSZEGO OSTRZEŻENIA GROZI POCIĄGNIĘCIEM DO ODPOWIEDZIALNOŚCI KARNO-SĄDOWEJ

krisov333

opublikował opowiadanie w kategorii kryminał, użył 3667 słów i 20433 znaków, zaktualizował 11 cze 2017.

4 komentarze

 
  • Sebastian G.

    Panie Krzysztofie proszę słuchać co Panu w duszy gra i nie oglądać się na opinie ludzi małych. Pozdrawiam serdecznie i życzę dalszej owocnej twórczości.

    19 gru 2014

  • zdegustowana

    Dno, to za mało powiedziane

    16 lis 2014

  • Marlena

    bardzo spodobalo mi sie twoje opowiadnie Krzysztofie

    26 mar 2014

  • lena

    składnia, fleksja i pojawiające się byki!!!!.., żenada w najczystszej postaci, zajmij się czym innym ,poezja i literatura jest ci tak obca jak najbliższa planeta.Czytałam twe wiersze i mnóstwo byków frazeologicznych i leksykalnych.Nie każdy się do tego nadaje, odpuść sobie bo to nie ta bajka!!!

    12 lut 2014