Materiał zarchiwizowany.

Wildfire - Prolog

Hej. Zapraszam was na opowiadanie Wildfire, jest to kontynuacja Dark Years of my life :)  

Mogę być sama ale nie samotna.Mam serce i rozum oraz oczekiwania, jednym z nich jest posiadanie spokojnej duszy,bezproblemowego życia.To cześć etiopi,rzecz nie realna ale jedyna w którą wierzę.Wiem,że gdzieś tam daleko istnieje ktoś,czekający  na mój powrót do domu.

Przyszłość powracała z wielkim bólem. Przecierając łzy,starałam się nie myśleć o niej aby nie czuć bólu który ogarniało całe moje ciało.Może to troche nie rozsądne,jednak w tamtej chwili uznawałam to za jedyny ratunek
.Ostatnie sytuacje pozostawiły rany na moim ciele. Stały się one świadectwem cierpienia. Powstały gdy całe moje życie wywrócono do góry nogami.Obcy ludzie, niespodziewane wydarzenia, setki pytań bez odpowiedzi, nie wypowiedziane słowa i tajemnice.Teraz nie pozostało już nic.
Zastanawiałam sie dlaczego to spotkało akurat mnie. Czy osoba patrząca na mnie z góry,zwana Bogiem naprawdę tam była i dawała pozwolenie na tak wielkie okrucieństwo? Może ludzie to bestie,noszące maskę by nie pokazać swego prawdziwego oblicza.
Otworzyłam oczy i ujrzałam bezgraniczną biel,jednak mroczki przed oczami nie pozwalały mi dostrzeć więcej. Nie wiedziałam gdzie się znajduje.Moim pierwszym skojarzeniem było niebo, ponieważ panowała tam bezkresna cisza,która dawała o sobie znać w każdej sekundzie do tego stopnia,iż mogłam usłyszeć własne bicie serca i poczuć pot spływający po mojej twarzy. Spowolnione ruchy nie pozwalały mi na więcej. Zdrowy rozsądek wrócił, uświadamiając mi że to zbyt piękne,by  było prawdziwe. I znalazłam się spowrotem tu -  w piekle,zwanym życiem.
Uniosłam swoje ciało z twardego,drewnianego łóżka i czując każdy ruch, usiadłam na nim. Każdy mięsień był zdrętwiały, jakbym spała kilka dni. Nie przywykłam do uczucia niemocy.
Zapomniałam jakie to uczucie -  posiadanie spokojnego życia. Ten na górze chyba jednak istnieje i śmieje się teraz z mojego nieszcześcia.
- Jednak żyje – powiedziałam cicho,rozglądając się po pomieszczeniu.

Biała kafelkowa podłoga i ściany łudząco przypominały szpital dla obłakanych,jednak nie było tam żadnych mebli poza łóżkiem. Żadnych szafek ani nawet drzwi. Uczucie bezradności nie dawało mi spokoju a perspektywa szpitala psychiatryczego budziła coraz większe obawy.Nie, to nie mogło sie tak skończyć. Owszem, miałam depresje. Jej pięntno pozostało na nadgarstkach ale już czułam się lepiej niż we wcześniejszym okresie. Jadłam  i rozmawiałam ,żyłam jak każdy człowiek, nie dając niczego po sobie poznać.
Czułam sie jak faktyczny czubek, chodziłam po pomieszczeniu,robiąc pętle,co przyprawiało mnie o zawroty głowy,bo pomieszczenie było małe i momentalnie brakowało mi tlenu. To nie wróżyło nic dobrego.Usiadłam na łóżku,słysząc jego skrzypienie.Musiało być naprawdę stare. Nie wiedziałam jaki był dzisiaj dzień,którą mieliśmy godzine ani w jakim mieście byłam. Nie miałam pojęcia jak tu trafiłam ale wiedziałam jak się nazywać, czyli amnesia odpada.Jedną rzecz miałam ustaloną. To był mój mały osobisty sukces w odkryciu prawdy.Jeszcze raz rozejrzałam się po pokoju,szukając jakiegoś znaku,pomocnej wskazówki.Jedyne co znalazłam to coś w rodzaju drzwi celi oraz kamere na suficie. Wcześniej jej nie zobaczyłam. Poczułam skurcz w brzuchu i nerwowo przełknęłam ślinę,mając świadomość, że ktoś śledził każdy mój ruch i słowo.Nie znam intencji tej osoby ale wcześniejsze wydarzenia zmieniły mnie oraz moje poglądy na rzeczywistość.Nic nie było już takie samo.
- Bawi cie to?! – krzyknęłam, patrząc w obiektyw. Westchnęłam nerwowo,starając się nie wybuchnąć. W tamtym momencie naprawde zachowywałam sie jak wariatka.
- To jakaś gra ? Wielki Brat patrzy?-krzyknełam ironicznie, jednak nikt się nie odezwał.
Usiadłam w końcu na podłodze, widząc że to bez sensu.
Nagle, wzdrygnęłam. Słyszałam zbliżające sie kroki. Z sekundy na sekunde były coraz głośniejsze. Momentalnie przypomniał mi się Ryan. Jakaś cześć we mnie w środku miała nadzieje,że to  bedzie on,wiedząc,że nie skywdzi mnie po raz kolejny bez wyraźnego powodu. Ostatnio cały czas spotykały mnie dziwne, niepokojące sytuacje ale wszystko miało swoje granice.
Rzecz zwana przeze mnie "Sejfikiem" otworzyła sie. Stanęłam oko w oko z chudym chłopakiem.Zamknął drzwi i podszedząc do mnie,zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu.Wyglądał młodo.Mógł być nie wiele starszy ode mnie. Miał dłuższe ciemnie włosy i kolczyk w wardze.Ubrany w ciemne dżinsy, czarną koszulkę i trampki. Kucnął naprzeciwko, patrząc się na mnie.
- Musze cie zapytać czy znasz tego faceta. I lepiej mnie nie okłamuj,bo źle skończysz. – Słuchałam go, będąc odwróconą. Jego ton głosu brzmiał interesująco.Miał nietypowy głęboki głos ale strach robił swoje. Szybkim ruchem ręki złapał moją szyję i przekręcił moją głowę w drugą stronę. Czując ból, mimowolnie zobaczyłam fotografie którą trzymał.
- Pytałem kurwa czy znasz tego faceta!-krzyknął,plujac mi w twarz.
Przeszłość powraca. Przełknełam nerwowo śline,uświadamiając sobie,że na zdjęciu widnieje podobizna Marshalla, z nieznaną mi kobietą.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii kryminał, użyła 984 słów i 5393 znaków.

1 komentarz

 
  • Użytkownik Vinyl3

    O tak :) Zprzyjemnoscia bedzie sie czytac ;)

    2 maj 2016