Feralna Dyskoteka

Biegłam. Nie patrzyłam pod nogi. Było ciemno. Dookoła las. Ja sama. Nikt nie mógł mi pomóc. Słyszałam za sobą trzask łamanych gałęzi. Ktoś mnie gonił, a ja uciekałam. A zaczęło się tak niewinnie... Były wakacje. Przyjechałam do babci na wieś. Pewnego razu idąc do sklepu dowiedziałam się, że dziś w sąsiedniej wsi jest dyskoteka. W końcu jakaś rozrywka. Bardzo chciałam pójść, ale wiedziałam, że babcia kategoryczne mi zabroni. Więc musiałam coś wymyślić. Wróciłam do domu, a tu taka niespodzianka. Moi sąsiedzi zapraszają mnie na dyskotekę. Babcia nie robiła problemu. Wtedy chciało mi się skakać, ze szczęścia, bo nie wiedziałam, że tą imprezę zapamiętam do końca życia. Pomyślałam, że dla świętego spokoju to z nimi pójdę, a później się od nich urwę, bo są strasznymi nudziarzami. I tak wyruszyliśmy w drogę z Edytą, Mirkiem i Adamem. W klubie od razu się od nich oddaliłam. Dużo tańczyłam z poznanymi tam chłopakami. W końcu stwierdziłam, że pora wracać do domu, nigdzie nie mogłam znaleźć sąsiadów. Pomyślałam, że wyszli beze mnie. Nie powiem nieźle się wtedy wkurzyłam, bo nawet mi nie powiedzieli, że wychodzą. Było po 22.00. Miałam dwa wyjścia z tej sytuacji, czyli mogłam wracać szosą lub lasem. Wcale mi się nie uśmiechało iść w nocy szosą, a lasem tym bardziej. Kierowałam się w stronę wyjścia bez planu działania, gdy zagadał do mnie jakiś chłopak. Zaproponował, że mnie odwiezie. Nie znałam go, ale się zgodziłam. Powiedział, że pójdzie po motor, bo zostawił go na parkingu. Miałam na niego czekać przed klubem. Więc wyszłam na zewnątrz. Właśnie wtedy to się zaczęło. Potknęłam się i upadłam kalecząc sobie palec. Krew sączyła się na trawę, a przed moimi oczami przewijały się obrazy jeden po drugim. Widziałam pełno krwi, powieszone kobiety, motor i ciemny las. Słyszałam krzyk. Najprawdopodobniej był to krzyk kobiet. Zamarłam. Otrząsnęłam się jednak i zaczęłam biec. Byłam już w lesie. Słyszałam, że ktoś mnie goni. Znałam ten las i wiedziałam którędy trzeba iść do domu. Biegłam już dobrą chwile. Wszystko mnie bolało. Miałam sucho w gardle i spierzchnięte usta. Nagle upadłam. Plułam krwią. Poczułam czyjś oddech na ramieniu. Odwróciłam się. Zobaczyłam go. To on mi proponował, że mnie podwiezie do domu. Teraz zmienił się w bestie. Miał nienaturalnie wykrzywioną twarz i wielki białe kły, w ręku trzymał ogromny tasak. Leżałam czekając na śmierć, a koło mnie wychodziły spod ziemi żywe trupy. Wiele osób na moim miejscu zemdlałoby ze strachu, ale nie ja. Nagle wszystko się rozmazało. Obudziłam się w swoim łóżku w domu babci. Był zwyczajny poranek. Babcia wołała mnie na śniadanie. Ja nic nie rozumiałam. Dwa dni po tej feralnej dyskotece policja znalazła trzy ciała na ścieżce prowadzącej do lasu. Najprawdopodobniej były to ciała moich sąsiadów. Niestety nie dało się tego dokładnie zidentyfikować. Edyta, Mirek i Adam zaginęli w dziwnych okolicznościach. Stąd te przypuszczenia. Ja już nic nie rozumiem i nie umiem tego logicznie wytłumaczyć.

Trixi

opublikowała opowiadanie w kategorii kryminał, użyła 603 słów i 3202 znaków.

5 komentarzy

 
  • Użytkownik hilllow

    jpr co to było ?/

    29 paź 2015

  • Użytkownik Madzix123

    super  :rolleyes:

    25 paź 2015

  • Użytkownik Klaudix

    Bardzo mi się podoba ;) Chociaż nie ukrywam wolałabym przeczytać bardzo rozwiniętą część ;) Ale tak to jest mega ;)

    25 paź 2015