PSYCHOZA #1 NOWE MIEJSCE

Nastaw kościelny zegar nie tak jak trzeba, to zdezorientujesz diabła. Mam jednak wrażenie, że w tym wypadku diabeł nie daje się zdezorientować nawet na minutę.  
Przyjechałem tutaj przed tygodniem i jestem pewny, że nikt z mieszkańców nie darzy mnie niczym innym jak bezpodstawną nienawiścią. Zdaję sobie sprawę, że to praktycznie wieś, a lokalna ludność nie jest przyzwyczajona do osób takich jak ja. Miałem jednak nadzieję, że nie będzie aż tak źle. No cóż, nadzieja to największe skurwysyństwo, jakie wylazło z puszki Pandory.  
W całym miasteczku mieszka zaledwie sto, może sto dwadzieścia osób. Wystarczająco dużo, by mieć w nich wrogów. Całe życie skupia się na rynku. Punktem centralnym, niemal punktem dowodzenia jest stary, lecz bardzo zadbany drewniany kościół. W kamienicach wokół rynku można znaleźć sklepy, fryzjera i co dziwne wróżkę. Domyślam się, że również i jej nie darzą żadnym miłym uczuciem. Najgorsze jednak jest to, że nikt niczego nie mówi wprost. Czuje się nienawiść, pogardę, plotki, ale pod płaszczykiem iluzji. Niby wszystko jest w porządku, skinienia głowy na powitanie, a nawet wymuszone uśmiechy.  

Obudziły mnie dzwony kościelne, spojrzałem na zegarek, jest szósta. Nigdy nie wstaję o tej godzinie, ale dzwony świdrowały mi w głowie. Zapomniałem, że od kościoła dzieli mnie zaledwie dwadzieścia metrów. Wstaję z łóżka pamiętającego chyba czasy drugiej wojny, na marginesie wszystko, co znajduje się w tym mieszkaniu, pamięta tamte czasy. Odsłoniłem pożółkłą od dymu papierosowego firankę, spojrzałem za okno i tak jak się spodziewałem, grupy ludzi zmierzały prosto do kościoła, który ich omamia, ma nad nimi władzę absolutną. Moją uwagę przykuła kobieta ubrana na czarno. Jako jedyna szła w kierunku przeciwnym. Oczywiście za tak haniebny czyn, jakim zapewne jest w oczach miejscowych opuszczenie porannej mszy, spotkała się ze złowrogimi i pełnymi pogardy spojrzeniami. Kobieta uchwyciła mój wzrok, uśmiechnęła się podejrzanie i szybkim krokiem podążyła do jednej z kamienic. Będę musiał się jej lepiej przyjrzeć. Poznać ją. Czuję, że jako jedyna może być mi bratnią duszą. Może się mylę? Nie. Raczej nie. Ja się nigdy nie mylę.  
Nazywam się Sebastian, czasami James, a w niektórych przypadkach Arthur. Najczęściej jednak używam imienia Sebastian. James to moje drugie ja, a Arthur to ktoś, kogo sam szczerze nienawidzę, lecz nie mam nad nim najmniejszej kontroli.  
Po tragicznej śmierci rodziców stało się ze mną coś dziwnego, żyję w dwóch, a czasem i w trzech światach. A może tak było zawsze, tylko dopiero po tym traumatycznym wydarzeniu zacząłem to zauważać? To jedyne czego nie jestem do końca pewny. Niemniej jednak jestem inny. Wychowywałem się i spędziłem większość swojego dotychczasowego życia w dużym mieście. Zapytacie pewnie, co mnie wywiało na wieś? Powiedzmy, że konflikty z paroma osobami ze środowiska narkotykowego. Konflikty to domena Jamesa. Jednak jest tylko jedna osoba, której się boję, a jest nią Arthur. Boję się samego siebie.  
O siódmej dzwony kościelne obwieściły wymarłej wsi koniec mszy. Dzwony te mają w sobie coś z czarnej magii, a osoby wychodzące z "domu wiary”, wydawały się być w transie. Dzieje się tutaj coś dziwnego i będę musiał się dowiedzieć co.  
  
Kościelny zegar wybił południe, a dokładnie w tym samym momencie usłyszałem pukanie do drzwi. Otworzyłem je i moim oczom ukazała się kobieta, którą widziałem o poranku.  
– Widziałam, jak mi się pan przyglądał – powiedziała kobieta w czerni, a z jej wyrazu twarzy nie potrafiłem odczytać żadnych emocji. Jej zimne czarne oczy wpatrywały się we mnie beznamiętnie. – Znam pana, Arthurze.  
Nie ukrywam, zatkało mnie, poczułem ukłucie strachu, niepewności...
– Na imię mi Sebastian, zapewne mnie pani z kimś myli. Może pani wejdzie i porozmawiamy?
– Nie mylę pana z nikim, Arthurze. Nie wejdę do domu szatana. Mamy wiele wspólnego. Nawet się pan nie spodziewa jak wiele [...] Proszę przyjść o północy nad rzekę – powiedziała i pośpiesznie się oddaliła, tym samym pozostawiając mnie w niepewności [...]

TeodorMaj

opublikował opowiadanie w kategorii inne, użył 740 słów i 4283 znaków, zaktualizował 25 maj 2016.

1 komentarz

 
  • Użytkownik violet

    Wiesz co Ci grozi, jak nie doprowadzisz tego do końca? :D

    25 maj 2016

  • Użytkownik TeodorMaj

    @violet Domyślam się :D

    25 maj 2016

  • Użytkownik violet

    @TeodorMaj To dobrze i skończ ten cykl ;)

    25 maj 2016