Kobiety II Emma

Poranek wita mnie wkradającymi się przez rolety promieniami jesiennego słońca.  
Trafiałem nieraz na lepszą pobudkę. Nieco milszą, przyjemniejszą, kiedy ledwo poznane usta błądziły po moim ciele, skupiając się na dolnych partiach rozgrzanego już ciała.  
Mrużę oczy, niemal czując ten subtelny, ciepły dotyk. Te wilgotne wargi szukające drogi do ukrytych miejsc, zakamarków, by dać, zapewnić jeszcze więcej satysfakcji i spełnienia.  
O tak, uwielbiam to. Na samą myśl, wspomnienie zaczynam żałować, że jednak nie zadzwoniłem do Rose. Seks z nią nie był wcale taki najgorszy.
Wibrujący telefon na szklanym stoliku wyrywa mnie z rozmyślań. Nie jestem wcale ciekawy, kto pragnie zakłócić mój spokój. Nie odbieram. Przeciągam się kilkakrotnie na sporych rozmiarów łóżku, odczuwając dziwną pustkę. Wpatruję się w sufit, zastanawiając się, co dzisiaj ze sobą zrobić. Telefon po kilku minutach znów uporczywie wibruje. Z niechęcią podnoszę się z łóżka, nie kwapiąc się, by zobaczyć kto dzwoni, po prostu przykładam telefon do ucha.  
- Przyjedź do kancelarii. Pewna kobieta...
- Wiesz, która jest godzina, człowieku? - pytam, choć nie liczę na odpowiedź. To pytanie retoryczne, ma zegarek na ręku. Nie wszyscy muszą być takim rannym ptaszkiem, jak on.  
- Tak, jest dokładnie siódma - nie wyczuł mojej aluzji. - Naciska na spotkanie. Powiedziała, że bardzo jej zależy na twojej obecności. Nie chciała ze mną rozmawiać. To chyba jakaś gruba ryba, bo prezentuje się bardzo elegancko i nie wygląda na kogoś, kto marnuje swój czas, by wpaść tylko i wyłącznie w odwiedziny. Zbieraj tyłek i przyjedź, Gerard! - podnosi głos, ale nie jest to jeszcze krzyk.
Kto by pomyślał, że mój własny pracownik będzie wygłaszać mi kazanie i mówić, co jest dobre a co złe, co powinienem zrobić, a czego nie?
Cholera.
- Zaraz będę. Zrób jej kawę i powiedz, że będę za piętnaście minut - mówię po chwili zastanowienia i się rozłączam.  



Nałożyłem na siebie ostatni czysty garnitur, który wisiał samotnie w szafie. Granatowy z czerwonym krawatem.  
Wyglądam całkiem przyzwoicie.  
Ba, na pewno przyzwoicie, skoro kobieta, o której wspominał Jeremy uśmiecha się od razu, kiedy tylko wchodzę do biura. To nie jest jeden z tych życzliwych uśmiechów. To ten uśmiech, który jednocześnie irytuje, a z drugiej strony znów rozpala moje pragnienia.  
Jestem wiecznie głodny. Wiecznie głodny pięknych kobiet a ona jest zdecydowanie najpiękniejszą istotą, jaką do tej pory miałem okazję zobaczyć.  
Jeremy nie przesadził. Faktycznie, jej postawa mimowolnie wzbudza podziw a jednocześnie słyszę głos gdzieś w tyle mojej głowy, który szepcze, abym wyszedł stąd i nie mógł jej już nigdy zobaczyć.  
Duże, zielone oczy wpatrują się we mnie intensywnie, jakby chciała wyczytać z każdego, ledwie dostrzegalnego ruchu to, o czym myślę. Bezskutecznie, ale czuję jej obecność w jakimś stopniu mnie niepokoi i sprawia, że odczuwam dziwny skurcz w dole brzucha.  
Lustruję jej smukłą sylwetkę. Ma na sobie czarną, dopasowaną sukienkę z lekkim dekoltem, która odsłania kawałek niewielkich piersi, wysokie szpilki, a na głowie spoczywa pokaźnych rozmiarów czerwony kapelusz. Idealnie komponuje się z moim krawatem.  
Tylko dlaczego właściwie o tym pomyślałem?
Uśmiech nie schodzi jej z ust.  
- Emma - wyciąga w moim kierunku dłoń, przerywając ciszę.  
- Gerard - ściskam lekko małe, chłodne palce. - Co to za sprawa niecierpiąca zwłoki?  
Poprawia się na krześle, ściskając mocniej swoją czerwoną kopertówkę.  
- Chcę się rozwieść. Potrzebuję dobrego adwokata. Wiem, że jesteś najlepszą osobą, na jaką mogłam trafić. Jestem pewna, że będziesz zadowolony, jeśli chodzi o wynagrodzenie - ma cholernie seksowny głos. Wyciąga z torebki szarą kopertę i przekazuje ją w moje ręce.  
Nie zdążyłem nawet zauważyć, kiedy z per pan, przeszła ze mną na ty. Jest mi to obojętne, ale coraz bardziej intryguje mnie jej śmiałość i zarazem coraz bardziej niepokoi.  
Zerkam do koperty. Niech mnie diabli. Kupa forsy.
- Da się załatwić - staram się, by mój głos nie zdradzał więcej niż powinien, choć zdecydowanie to trudna sztuka przy takiej kwocie i ilości banknotów. - Jaki jest powód? - pytam i właściwie wcale nie powinno mnie to obchodzić prywatnie, a wyłącznie w celach służbowych, ale gdzieś w tyle mojej głowy pali się iskierka ciekawości, która każe mi zainteresować się piękną kobietą.  
- Zdrada. Znalazł sobie młodszą, bogatszą, ładniejszą - odpowiada bez cienia irytacji, smutku a ja zastanawiam się czy faktycznie na całym świecie jest ktoś piękniejszy od niej samej. Na oko ma dwadzieścia pięć lat. Czuję się przy niej, jak dzieciak, choć dzieli nas pięć lat różnicy. Trzydziestka na karku wcale mnie nie martwi.  
- Może omówimy resztę przy dobrym drinku? - uśmiecham się, wpatrując w te cholernie zielone oczy. Są koloru żywej, wiosennej trawy. Przez chwilę czuję nawet zapach zbliżającego się lata.  
- Pewnie. Właściwie to i z tego powodu wybrałam właśnie ciebie - odwzajemnia uśmiech, odsłaniając rząd białych zębów, a ja zachodzę w głowę, co właściwie ma na myśli.  




Wybraliśmy ciekawe miejsce. Jest to w sumie moja ulubiona knajpa, gdzie można i dobrze zjeść i dobrze wypić. Widzę, że Emmie również przypadła do gustu. Zamówiłem dla nas po kolorowym drinku, który wiem, że zrobi na niej niemałe wrażenie. Kelnerka uśmiecha się w moją stronę, obsługując inny stolik. Ma długie, czarne włosy sięgające pasa i kobiece kształty. Odwzajemniam uśmiech i pewnie, gdybym siedział tu całkiem sam, zapytałbym ją o numer albo po prostu zabrał do siebie.  
- Ładna - dolatuje do mnie melodyjny głos mojej towarzyszki, co zupełnie mnie zaskakuje. - Przestań, przecież widzę, jak na siebie patrzyliście - wyjaśnia, widząc mój zdezorientowany wyraz twarzy. Ta kobieta nie przestaje mnie zaskakiwać. Nie dostrzegam na jej twarzy irytacji, którą znałem już na pamięć w oczach każdej dziewczyny, kobiety, z którą się spotykałem.  
Widzę tylko jej uśmiech. Cholernie piękny uśmiech i błysk w zielonych tęczówkach.  
Nie mówię nic, po prostu chwytam w rękę dopiero przyniesionego drinka przez znacznie mniej atrakcyjną, młodszą dziewczynę i upijam spory łyk. Emma podąża moimi śladami, ale jej mimika wcale się nie zmienia. Widzę na jej twarzy wykwitający triumf.  
Jeden zero, Gerard.  
- Wiesz, niektórzy faceci uważają, że my, kobiety jesteśmy całkiem ślepe i niczego nieświadome. Bzdura. Jesteśmy bardzo świadome, ale większość myśli, że wystarczy ładnie się uśmiechnąć, kupić kwiatki, zabrać do restauracji i swoim zachowaniem zmażą potencjalne ślady swoich absurdalnych kłamstw - łapie drobnymi palcami środek niebieskiej rurki i przystawia ją do ust, a ja wyobrażam sobie, że jestem na jej miejscu.  
Cholera.  
- Jak się dowiedziałaś o zdradzie?
- Domyślałam się już na początku, że coś jest nie tak. Widziałam, że coś go gryzie, że ma jakieś wyrzuty sumienia, bo zasypywał mnie prezentami, planował wycieczki, chciał spełniać moje marzenia, by potem nie wracać znów na noc do domu pod pretekstem nadgodzin w pracy. Jeździł do tej wywłoki. Potem nakryłam ich w naszej sypialni, kiedy wróciłam z delegacji kilka dni wcześniej niż planowałam - zaśmiała się gorzko, pociągając znów łyka. Nie wygląda na przybitą zaistniałą sytuacją.  
- Da się zauważyć, że nieszczególnie martwi cię ten fakt - spoglądam na nią, na co wybucha niekontrolowanym śmiechem. Kilka par oczu podąża z zaciekawieniem w naszym kierunku.  
- A czym mam się martwić? Tym, że pozbędę się kolejnego oszusta? Dzięki Bogu! Zaoszczędził mój czas, choć i również go zmarnował, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - podsumowuje, bawiąc się rurką.  
Mądra kobieta.  
Tylko co by powiedziała, gdyby zrozumiała, że ma do czynienia z podobnym typem faceta? Nie bawię się w związki ani małżeństwo, ale jednocześnie bawię się kobietami, marnuje ich czas, a one w zamian czegoś oczekują i na coś się nastawiają, a ja nigdy nie będę im w stanie tego dać.  
Mam na nią ochotę. Chętnie rzuciłbym ją na łóżko a potem zapomniał, jak ma na imię. Jest elegancka i seksowna w swojej stanowczości i bezpośredniości. Imponuje mi. Jest znacznie inteligentniejsza od Rose i dlatego zastanawiam się, jakie przyniosłoby to konsekwencje, gdybym ją tylko wykorzystał.
- O czym myślisz? - zaskakuje mnie tym pytaniem. Może i jestem dupkiem, egoistą, ale nie zawsze muszę być również kłamcą.  
- Chciałbym się z tobą pieprzyć. Teraz - moje słowa nie robią na niej wrażenia, a przynajmniej nie takie, jakie chciałem uzyskać. Znów pociąga za słomkę, ale w tym samym momencie przejeżdża po niej w górę i dół swoimi kuszącymi ustami.  
Cholera. Czuję, że coś w moich spodniach budzi się do życia.  
- To było miłe spotkanie. Mam twój numer telefonu. Odezwę się jeszcze w sprawie rozwodu. Dobrej nocy - nachyliła się w moją stronę, po czym wstała od stolika, wzięła swoją torebkę, jeszcze raz się uśmiechnęła i odeszła w swoją stronę, seksownie poruszając biodrami. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że jest już wieczór.  
Pierwszy raz od dawna mam ochotę się upić.  
Natrafiam znów na spojrzenie długowłosej kelnerki. Uśmiecham się.  
Problem sam się rozwiązał. Nic straconego.



Długowłosa okazuje się kobietą z temperamentem i potrzebą. Potrzebą chwilowej bliskości i jest to coś, na co w danej chwili mnie stać. Przysysa się bez oporów do moich ust i siada na mnie okrakiem. Ma jędrny, sporych rozmiarów tyłek. Jest za co chwycić, a ja to lubię. Oboje błądzimy dłońmi po swoich ciałach, odkrywając swoje słabości. Pachnie pomarańczami i goździkami. Ten zapach pewnie utrwalił się przez jej pracę. We wnętrzu lokalu pachnie dokładnie tak samo i bez ogródek mogę powiedzieć, że lubię tę woń.  
Chwytam jej szyję, przyciągam jeszcze bliżej do siebie i całuję z zachłannością, jakbym uczył się jej skóry na pamięć. Wzdycha cicho, poddając się mojemu dotykowi. Widzę, że to lubi. Opada bezwładnie w moje ramiona, a ja ściskam jej pośladki jeszcze mocniej, potęgując przyjemność i podnosząc temperaturę w sypialni.  
Z szyi zjeżdżam na piersi, bawiąc się nimi i szczypiąc lekko jej nabrzmiałe sutki. Wzdycha głośnej i cicho pojękuje, co podnieca mnie jeszcze bardziej.  
W pomieszczeniu panuje półmrok, ale widzę zarys jej nagiego ciała spoczywającego nad moim. Jest ładna, ma również ładną twarz. Ciemne oczy, mały nos, duże usta.  
Inny facet pewnie cieszyłby się na moim miejscu, jak głupi, ale ja zamiast niej, wyobrażam sobie Emmę, która łapczywie obsypuje mnie pocałunkami.  
Przez działanie własnej wyobraźni czuję jeszcze większe ciepło przechodzące przez całe ciało. Długowłosa wyczuwa to i zjeżdża ustami na mój brzuch. Muska moją skórę, wywołując przyjemny dreszcz. Jej wargi docierają w końcu w miejsce, które pulsuje i prosi się o pieszczoty. Z mojego gardła wydobywa się cichy jęk, kiedy czuję, jak wsuwa go w swoje ciepłe, mokre usta. Ta reakcja sprawia, że przyspiesza a jej język wiruje i krąży, jak w szaleńczym tańcu.  
Chwytam ją gwałtownie za głowę i podnoszę się. Wpijam się w te miękkie usta, chcąc znaleźć się jak najszybciej w jej ciasnym wnętrzu. Pragnę ją posuwać, słysząc, jak jęczy, jak wije się pod wpływem moim mocnych pchnięć.  
Obracam ją tyłem i klepię kilkakrotnie w tyłek, ciesząc nim oczy. Wsuwam się w nią gwałtownie. Jest tak, jak myślałem - pojękuje coraz głośniej, gdy przyspieszam.  
Jest mi dobrze, cholernie dobrze. Chwytam za długie włosy, czując, że jestem już na granicy wytrzymałości. Wyobrażenie jęczącej, wyginającej się Emmy podnieca mnie jeszcze bardziej i spodziewam się, że tym razem dojdę szybciej niż kiedykolwiek.  
Tak się dzieje, kiedy wykonuję jeszcze trzy, mocne ruchy. Sapię głośniej, czując jak wszystko się we mnie wyrywa i pulsuje. Nie słyszę siebie, nie słyszę długowłosej, nie słyszę nic. Czuję tylko błogostan. Chwilę później opadam na łóżko, próbując się uspokoić, by serce nie wyrwało się z piersi.  



Rano budzę się obok długowłosej, zastanawiając się, co tu jeszcze robi. Po chwili dolatuje do mnie wspomnienie dzisiejszej nocy, jej podskakujące piersi, okrągły tyłek i pożądanie w oczach ciemnych, jak smoła i przechodzi mi cała irytacja.  
Spoglądam w bok. Jej twarz przypomina niewinną postać małej, bezbronnej dziewczynki. Obserwuję ją jeszcze chwilę, a potem wstaję, by napić się kawy.  
Spoglądam na leżący na stoliku telefon i dostrzegam kilka wiadomości od swojego pracownika i kilka nieodebranych połączeń. Na wyświetlaczu pojawia jego imię. Jeremy.  


1. Jak rozmowa? Zadzwoń do mnie.  
2. Gerard, cholera, nie potrafisz odpisać na prostego smsa?
3. Nie mam bladego pojęcia, dlaczego ja jeszcze z tobą pracuję. Niby taki bystry, ale nie potrafi obsłużyć się komórką.  
4. Gerard, nie mów tylko, że ją zerżnąłeś!
5. Mam złe wieści. Dostałem informację, kim jest ta kobieta. To Emma Miller. Współpracuje również z naszą konkurencją. To wysoko postawiona kobieta i bardzo mściwa. Zadzwoń do mnie, Gerard, jak tylko nauczysz się obsługiwać ten cholerny telefon albo, jak skończysz ją posuwać. Jestem pewien, że to zrobiłeś. A jeśli to zrobiłeś, to uwierz, że ona nie zawaha się również posunąć tę kancelarię.  



Nie przestaję się uśmiechać, czytając wiadomości. Jeremy jest moim dobrym przyjacielem, ale czasami za bardzo się wszystkim przejmuje, próbując strugać mojego ojca, co zwykle wychodzi mu z niekoniecznie dobrym skutkiem.  
Emma Miller. Ciekawa postać. Zastanawiam się, co tak naprawdę kazało jej do mnie przywędrować. Rozwód brzmiał bardzo wiarygodnie i nie przypuszczam, aby kłamała w tej sprawie. Tylko dlaczego nie poszła do konkurencji, tylko poprosiła o przysługę największego dupka w mieście?  
Cholera, ta kobieta intryguje mnie z każdą chwilą coraz bardziej. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że nie mam do niej numeru telefonu. Pozostaje mi czekać aż sama spróbuje się ze mną skontaktować.  
- Miło cię widzieć - słyszę cichy, zaspany głos. Długowłosa przeciąga się, podtrzymując kuchennego blatu a potem posyła w moją stronę ten sam uśmiech, który widziałem wieczorem, siedząc z Emmą.  
- Dzień dobry - rzucam bez cienia emocji, mój głos jest totalnie z nich wyprany. Zauważa to, a na jej twarzy pojawia się znajome zirytowanie.  
Cholera, jak mogłem udawać w nocy, że zamiast z długowłosą kochałem się z Emmą?
Jestem pewien, że kelnerka nie dorasta jej do pięt, tak samo, jak jej ciało.  
Coś w głowie podpowiada mi, że kobieta, która zlekceważyła moje zaloty, jest ogniem w łóżku i nikt nie może jej nikim zastąpić.  
Dowiem się tego.  
Przekonam się tego na własnej skórze, choćbym miał gonić za nią dookoła świata.  
Znajdzie się w moim łóżku szybciej niż zdąży się zorientować.

Malolata1

opublikowała opowiadanie w kategorii inne i erotyczne, użyła 2746 słów i 15351 znaków, zaktualizowała 22 sie 2017.

3 komentarze

 
  • Somebody

    Nieważne, jakiego gnojka wybierzesz na głównego bohatera, opowiadanie jest zawsze boskie :kiss:

    22 sie 2017

  • Malolata1

    @Somebody witam, witam Panią i serdecznie dziękuję :*

    22 sie 2017

  • DanaScully

    Boże, czy jest coś w czym nie jesteś dobra? :D

    22 sie 2017

  • Malolata1

    @DanaScully matematyka :D

    22 sie 2017

  • agnes1709

    PIERWSZA!!!:jupi:
    No, mała, postarałaś się, nie ma co. Jestem WNIEBOWZIĘTA:D:D:D  No i długość wybaczalna, hehe<nie fochaj się:kiss:>. PIĘKNIE!!!:bravo:

    22 sie 2017

  • Malolata1

    @agnes1709 yea, w końcu! Ciężko Ciebie zadowolić :D

    22 sie 2017

  • agnes1709

    @Malolata1 Mnie? W życiu, czasem potrafię dojść w minutę:redface::lol2: A że marudzę? Już tłumaczyłam Ness, że mam na to wykupiony karnet, nie może się więc zmarnować:D

    22 sie 2017

  • Malolata1

    @agnes1709 niegrzeczna ta pani Agnes, oj niegrzeczna :D

    22 sie 2017

  • agnes1709

    @Malolata1 Niegrzeczna? Nie kumam. "Nic, co ludzkie...";)

    22 sie 2017

  • Malolata1

    @agnes1709 można być niegrzecznym i ludzkim :D

    22 sie 2017

  • agnes1709

    @Malolata1 No tak, i poległam:redface: Zemsta za batonik?? :)

    22 sie 2017

  • Malolata1

    @agnes1709 haha, żadnych zemst, bejbe :D

    22 sie 2017

  • agnes1709

    @Malolata1 To fajnie, hany:kiss:

    22 sie 2017