Lena, samotna dusza, którą trzyma mocna dłoń by nie uleciała do nieba, drzewo przechylone przez burzowy wiatr, oparte o twardy konar, bezdomny pies, karmiony codziennie przez niego. Dłoń, konar... czy też po prostu Karol, jedyny promyk słońca w jej szarym życiu, najlepszy przyjaciel... jedyny przyjaciel.
I pomyśleć, że poznali się na forum durnej gry, którą Lena zajmowała sobie czas by tylko nie myśleć. Z nim było o wiele łatwiej nie myśleć. Gorzka herbata spotkała miód, czy może być coś lepszego, oczywiście, gdyby miód był nieco bliżej owej herbaty, 679 kilometrów, w porównaniu do ogromu świata...nic...w porównaniu do ogromu ziemi...niewiele...ale w porównaniu do bólu w serduszku Leny... odległość nie do pokonania. Życie nie może być idealne, dało już wystarczająco dużo. Trzeba to szanować, dbać, a Lena dbała o to jak nikt inny przedtem, przynajmniej starała się tak bardzo, że myślała, że lepiej się nie da.
Z każdym miesiącem życie nabierało kolorów.
Przedtem w jej życiu nie było światła, a teraz mogła sam na sam obcować ze swoim słońcem, jedynym, dlatego tak wyjątkowym, jak Ziemia tańczyła wokół niego na paluszkach, a on swym blaskiem rozgrzewał jej policzki...
Do czasu.
Dodaj komentarz